MB64761 Zdrowie i uroda

Nordic walking – Sposób na aktywność w każdym wieku

Chodzą, bo lubią. Spotykają się dwa, trzy razy w tygodniu. Razem szurają po swoich ulubionych trasach. Szkolą technikę, walczą ze swoimi słabościami, rozmawiają, nawiązują przyjaźnie i biorą udział w dziesiątkach zwariowanych akcji. Miłośników nordic walkingu w szeregach koszalińskiej formacji Wychodzę z Kijami jest blisko 60 i każdy z nich ma inny powód, dla którego chwyta za kije.

svg%3E Zdrowie i uroda

Młodsi i starsi, zapracowane kobiety sukcesu, emeryci, dzieci i nastolatki, artystki, panowie z nadwagą – każdy może dosłownie „z marszu” rozpocząć chodzenie z kijami. Przeciwskazań brak, a jeśli nawet wygrywa zwykłe „nie chce mi się”, to po kilku spotkaniach grupy Wychodzę z Kijami uczucie to odchodzi w niepamięć.

Dwa lata temu Marzena Tkaczyk, inicjatorka spotkań, szła samotnie z kijami ulicami miasta – miała już wtedy za sobą kilka szkoleń u Aleksandra Wilanowskiego, nordic walkingowego guru. Na drodze natknęła się na dwie inne panie drepczące z kijkami. Ponoć chodziły tak źle, że Marzena zaproponowała im wspólny trening, na co one zareagowały z entuzjazmem i tak to się zaczęło.

Na początku były dwie, trzy, pięć osób. Później dziesięć, piętnaście. Jedni podpatrywali innych, nawiązując przy tym znajomości, a nawet przyjaźnie. Dość szybko przyszedł pomysł na wspólne zawody i Puchary Polski. Regularne treningi budowały formę i zagrzewały do walki o wysokie lokaty. Nowe osoby często podczas spotkań dowiadywały się, jakie kije są najlepsze, jak odpychać się przy kolejnym kroku, kiedy puszczać z rękojeści dłoń i czemu warto mieć długie skarpety.

W przypiętym na FB poście grupy Wychodzę z Kijami widnieje hasło: Nie pytaj co grupa może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla grupy. Bo chodzenie z kijami to oprócz treningu spotkanie, wspólne przeżycia i emocje, relacje i działanie. – Muszę to powiedzieć otwarcie, że przyciągam ludzi, którym czegoś brak. Mają jakiś deficyt: sportu, spotkań, czy społecznego działania. Na spotkaniach odpalamy się jak rakiety. Wspólnie omawiamy trasy, tempo, udział w zawodach, ale i dojazd, koszty czy stroje. Podczas szurania wpadają do głowy setki pomysłów – mówi Marzena Tkaczyk. – Zbieramy plastikowe zakrętki, szykujemy paczki do hospicjum, ale i pomagamy sobie nawzajem. Podczas tego niepozornego chodzenia udało się nam zaprzyjaźnić. Wystarczy krótkie hasło, a już jak potrzeba kogoś podwieźć, coś dostarczyć, dźwignąć, pożyczyć – znajduje się kilku chętnych.

– Ogromnie cieszy mnie to – przyznaje Marzena – że udało się stworzyć grupę, bez ograniczeń. Koniecznie muszę wspomnieć o seniorach, z którymi spotykam się na Górze Chełmskiej. To część naszej społeczności, dla której to niekiedy jedyna aktywność i spotkanie z innym człowiekiem.

Animatorka grupy dodaje: – Od niedawna szuramy z kijami wraz z kobietami w ciąży. Bezpiecznie chodzimy, trzymając formę. Za to „techniczne poniedziałki” dedykowane są osobom, które chcą zdobyć trochę umiejętności, poznać prawidłowy krok i ruch. To jedyne zajęcia, za które pobierana jest opłata 10 zł. Zasila ona konto stowarzyszenia Aktywny Koszalin, z pieniędzy tych kupujemy flagi, czy inne gadżety identyfikujące nas w przestrzeni. Dbamy oto, abyśmy byli widoczni. Z dwóch zasadniczych powodów. Pierwszy i najważniejszy to bezpieczeństwo. Nas po prostu musi być widać! Drugi to taki, że kolorem, czasem przebraniem, zwracamy uwagę na siebie, czyli na chodziarzy, na osoby aktywne i zaangażowane. Wzajemnie się mobilizujemy, jeśli komuś się nie chce, zaraz reszta rusza z zachętą „no dawaj, bez ciebie nie idziemy”. Grupa Wychodzę z Kijami już dawno wyszła poza ramy okrążeń, które robimy na terenie Wodnej Doliny. Wspólnie wyjeżdżamy, morsujemy, ale i spędzamy kulturalne wieczory. Byłyśmy w teatrze i na koncercie, w filharmonii i amfiteatrze. W grupie raźniej, a jak ktoś nie lubi, aż tak dużo spędzać czasu w grupie to też OK Przyjść może raz czy dwa w tygodniu albo kiedy mu pasuje. Poczucie obowiązku zamieniamy na chęci.

Czy pora roku ma wpływ na chodzenie? Oczywiście, że nie, bo nie ma złej pogody, zdarzają się tylko nieodpowiednio ubrane osoby. Nie masz sprzętu? – To też nie problem, grupa dysponujemy kijami, które może wypożyczyć. Poniedziałki na Górze Chełmskiej, środy i piątki na Wodnej Dolinie to stałe punkty spotkań, poza tym co chwile są zawody, akcje czy wolontariat. Wychodzę z Kijami jest częścią działań jakie podejmuje Stowarzyszenie Aktywny Koszalin, który, poza tym stawia również na kulturę i sztukę oraz pomaganie – mówi Marzena Tkaczyk.

Adam Dobrzyński

Na dobre rozpocząłem z początkiem roku. Postanowienia noworoczne? Raczej potrzeba. Moja waga sięgnęła 162 kg, dokuczały bóle pleców i wysokie ciśnienie. Dotarło do mnie, że muszę coś z tym zrobić. Z moją wagą nie jest łatwo rozpocząć jakąkolwiek aktywność fizyczną, naturalne wydają się spacery. Zacząłem czytać, oglądać dostępne w serwisach internetowych filmy i po prostu wyszedłem z domu. Po krótkim czasie zacząłem myśleć o technice. Kilka spotkań technicznych pokazało jak bardzo można zaangażować mięśnie całego ciała. Nordic walking obciąża stawy trzy razy mniej niż tradycyjne bieganie, a uwierzcie też można się spocić trenując. Ponieważ jestem osobą, która chronicznie cierpi na brak czasu, ten rodzaj aktywności bardzo mi pasuje. Z kijami mogę wyjść o każdej porze dnia i poświęcić na trening tyle czasu, ile akurat mogę. Do tej pory udało mi się zrzucić blisko 20 kg.

Aleksander Rehlis

Na co dzień pracuję w branży gastronomicznej. Przyszła pandemia, siedzenie w domu, mocno ograniczony ruch i nie wiadomo, kiedy moja waga sięgnęła 120 kg. Zabawa z dziećmi zaczęła sprawiać problem, a próba biegu zakończyła się „odcięciem tlenu”. Zastanawiając się, co mogę z sobą zrobić, aby na nowo stać się aktywnym człowiekiem, trafiłem na FB wpisy mojego kolegi Adama, akurat i on zmagał się z podobnymi problemami co ja. Podpatrywałem, podpytywałem i pierwsze kije kupiłem na Allegro, nie chciałem na początku inwestować z obawy, że szybko zapał mi minie. Potem trafiłem na grupę „Wychodzę z kijami” i pierwsze techniczne treningi. Choć pozornie wydaje się, że chodzenie jest proste, to kierowanie się prostymi zasadami aktywuje niemal 90 procent wszystkich mięśni. Zacząłem nieśmiało brać udział w zawodach i pucharach, to mnie motywuje i mobilizuje. Śmieję się, że jesteśmy grupą spadającej wagi.

Marta Jastrzębska-Macko

Pierwszy raz wybrałam się z koleżankami na spacer do lasu. Na YT obejrzałam sporo filmików na temat nordic walkingu, ale nadal brakowało mi techniki. Mimo wszystko zapisałam się na Puchar Polski i tam właśnie spotkałam całkiem prężnie działający koszaliński team. Teraz w treningach towarzyszy mi 12-letni syn Michał. To czas, w którem jesteśmy razem, możemy rozmawiać, być ze sobą i blisko przyrody. Teraz to syn wyciąga mnie na kije, a takiemu kompanowi nie mogę odmówić.

Katarzyna Formalewicz

Na treningi dojeżdżam 20 km, więc jest sporo logistyki, aby dotrzeć na czas. Dla osób, które spotkałam dzięki nordic walkingowi po prostu mi się chce. Nie szukam wymówek, wręcz przeciwnie szukam sytuacji, aby poza kijami pojechać na wspólnie na wyprawę w góry, wziąć udział w zawodach, morsować czy iść do teatru lub na koncert. Grupa pozwoliła oderwać mi myśli od choroby, która mnie dotknęła. Zakładając kolorowe stroje, zostawiam zmartwienia i kłopoty za sobą. To rodzaj terapii nie tylko dla ciała, ale i dla głowy. Mamy swoje grupki na FB, na których pada cała masa pomysłów. Wymyślamy stroje, trasy, ale i to w co się zaangażujemy społecznie. Moje życie całkowicie się odmieniło.

Marlena Komar

Z kijami zetknęłam się 10 lat temu. Po chemii było mi trudno chodzić, a z kijami było łatwiej. Na początku nawet nie wiedziałam, że moje kije są trekkingowe i że istnieją jakieś zasady. Chodzenie jest dla mnie terapeutyczne, czasem wędruję sama ze swoimi myślami, a o poranku towarzyszą mi jedynie sarny w oddali, czasem wspólnie z koszalińską grupą kręcimy kółka na Wodnej Dolinie i bierzemy udział w wielu społecznych akcjach. Chodzę prawie codziennie i nieustannie namawiam inne Amazonki do tego rodzaju aktywności.

Grażyna i Cezary Korpalowie

Sporo biegaliśmy, zwłaszcza mąż, przyszedł jednak czas, że bieganie za bardzo obciążało nasze organizmy, a odłożyć sportowe obuwie na półkę było bardzo trudno. Zaczęłam chodzić z kijami, na początku delikatnie i prozdrowotnie i nie wiedzieć, kiedy za sobą mam już trzykrotny udział w szuraniu po Nocnej Ściemie. Mąż przyłączył się, choć czasem słyszy, że te kije są mało męskie, choć to dziwne stwierdzenie. Dzięki nordic walkingowi czujemy się zdecydowanie lepiej, nie boli kręgosłup i stawy. Sylwetka stała się bardziej wyprostowana. Oboje uwielbiamy starty w Pucharach Polski. Rywalizujemy, ale świetnie się przy tym bawimy.

Danuta Romanowska

W zdrowym ciele zdrowy duch. Choć jestem zdaje się najstarsza, bo jestem w grupie 70+, to chodzę na siłownię, uprawiam rośliny na działce, dalej uczę w szkole i z przyjemnością szykuję „paśnik” na zawody. W kijkowych zawodach przeważnie zajmuję ostatnie miejsca, ale to zupełnie nie jest istotne. Jestem wśród ludzi, czuję się zdrowa i pełna energii. Po prostu mi się chce. Niebywałym przeżyciem był dla mnie udział w tegorocznym Pol’n’Rock. Wyrzut pozytywnych wibracji, adrenalina i tysiące inspirujących ludzi długo będą w mojej pamięci. Lubię chodzić z kijami, a jak trzeba, to zakładam wianek i kolorowy strój, niech mnie widzą, namawiam wszystkich na trochę ruchu dla siebie.

svg%3E Zdrowie i uroda