Foto Marcin Mucha Ludzie

Aktorskie umiejętności poza sceną, przydają się w życiu

Umiejętności aktorskie realnie pomagają w życiu – twierdzi Katarzyna Maria Zawadzka, aktorka i pedagog z dwudziestoletnim stażem.

svg%3E Ludzie

Właśnie ruszył jej pierwszy w Koszalinie (a blisko trzydziesty w ogóle) autorski Kurs Intensywnego Rozwoju przez Aktorstwo. Rozmawiamy o plusach aktorskich umiejętności nie tylko na scenie.

Kasiu, Koszalin to twoje miasto z wyboru. Przyjechałaś do nas z Krakowa, gdzie zarówno występowałaś na scenie, jak i byłaś trenerką rozwoju osobistego. Mówisz, że umiejętności aktorskie pomagają w codziennym życiu. Co masz na myśli?

Aktorstwo przede wszystkim kojarzy się ze sceną. Z wchodzeniem w pewną kreację. Można również spojrzeć na to szerzej, że to zbiór umiejętności, który pozwala w kontrolowany sposób wyjść z własnej strefy komfortu, często uzyskując cel, o który nam chodzi. Nie mówię tu o manipulacji, ale o solidnym przygotowaniu i przepracowaniu pewnej otwartości, swobody i pewności siebie. Tego realnie można się nauczyć.

Od ponad 20 lat spełniasz się aktorsko, choć nie jesteś zawodową aktorką.

Moja przygoda z aktorstwem rozpoczęła się w szkole średniej na zajęciach teatralnych. Byłam zamkniętą w sobie nastolatką, z pokomplikowanymi relacjami rodzinnymi. Na scenie, w trakcie zajęć teatralnych,mogłam wejść w inną rolę, opuścić swoje codzienne życie i być kimś innym. Wówczas zdawało mi się, że na tym polega „granie roli”. Ponieważ szło mi nieźle, postanowiłam zdawać do szkoły aktorskiej, choć bez powodzenia. Dziś wiem, dlaczego. Zdecydowanie brakowało mi pewności, swobody, rozumienia własnego ciała. Mentalnie byłam wtedy na to po prostu za młoda.

Magnetyzm sceny mnie nie opuszał,więc podjęłam naukę w prywatnej szkole aktorskiej „L’art Studio” w Krakowie, którą ukończyłam. Niedługo potemzostał ogłoszony nabór to krakowskiego Teatru KTO. Po dwuetapowym okresie przygotowawczym dołączyłam do zespołu i przez osiem lat grałam na scenach w Polsce i za granicą.

Ten teatr dał mi całą masę wspaniałych przeżyć. Graliśmy m.in. w Kolumbii, Meksykui Korei Południowej. Między spektaklami ukończyłam pedagogikę na Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej, ciągle szkoliłam swój warsztat, aż pewnego dnia poczułam, że aktorskie umiejętności można swobodnie wykorzystać także poza sceną.

Co zatem było twoim punktem zwrotnym?

Było ich kilka, ale najważniejszym z nich na pewno „Masterclass of acting in Los Angeles”; prowadzony przez Bernarda Hillera. Ten aktor i coach, z ogromnym doświadczeniem i pracą z najlepszymi amerykańskimi aktorami (m.in. Cameron Diaz i George’m Clooney’em), mówił nam, że aktorstwo o szereg umiejętności, na który warto spojrzeć szerzej niż tylko na scenie. To dotyczy pracy z ciałem, samoakceptacji, walorów głosu itd. Okazuje się, że to daje możliwości lepszej komunikacji międzyludzkiej, panowanie nad emocjami i przekuwanie nich w pożądane przez nas działanie.

Przykłady?

Wyobraź sobie, że dostałaś awans i od jutra musisz prowadzić służbowe zebrania dla kilku osób, w tym twoich przełożonych, prezesów itd. Strach umie skutecznie sparaliżować, ale dzięki solidnemu przygotowaniu i przećwiczonych scenkach, zrobisz to bez stresu.

Inny przykład: myślisz o podwyżce, ale szef nie rozpoczyna rozmowy. Na samą myśl zainicjowania takiej propozycji cierpnie skóra. Spokojnie. Tu także można wykorzystać elementy aktorstwa.

Jesteś nieśmiała, a chciałabyś wejść w nowe środowisko? Pomóż sobie. Przykłady można by mnożyć.

Opowiedz, jak wyglądają takie kursy i kto może z nich skorzystać?

Kurs Intensywnego Rozwoju przez Aktorstwo to dość ogólny zbiór najróżniejszych form, jakie przyjąć mogą warsztaty. Na początku formuję grupę, która ma podobne oczekiwania. Może to być chęć przygotowania się do szeroko rozumianych występów publicznych lub po prostu poznać techniki aktorskie, do wykorzystania na prywatnym polu. Ćwiczeń i zadań jest sporo. Pracujemy w małych grupach, tak, aby czuć się swobodnie i żeby każdy wycisnął dla siebie jak najwięcej. Zawsze zaczynamy od łatwych, ale i dynamicznych aktywności fizycznych, to może być berek czy chwila swobodnego tańca. Świadomość własnego ciała to podstawa. Kurs to siedem dwugodzinnych zajęć. Uczymy się autoprezentacji, wyzwalamy energię witalną, przekraczamy własne ograniczenia, świadomie i pewnie wypowiadamy się, wzmacniamy poczucie własnej wartości, ćwiczymy asertywność i ustalanie celów, ale także rozwijamy potencjał twórczy i smakujemy „magię sceny”, trenujemy ekspresję, pracę z przestrzenią, plastykę ruchu czy sztukę improwizacji.

svg%3E Ludzie

Kto w Krakowie najczęściej przychodził na tego typu zajęcia?

Za mną prawie 3000 godzin w roli trenerki, więc miałam okazję pracować z osobami, które występowały publicznie, team leaderami, instruktorami i nauczycielami, tancerzami, wokalistami, muzykami, ale również z nastolatkami szukającymi pomysłu na siebie, z grupami seniorów, którzy pragnęli rozwijać aktorskie pasje. Współpracowałam z lekarzami, agentami nieruchomości, prezenterami TV, prawnikami, programistami czy przedsiębiorcami. Studenci również regularnie zgłaszali się na moje kursy.

Prowadziłam również kursy typowo aktorskie. Których głównym celem było wystawienie sztuki czy krótkich etiud. Ostatnią był „Bóg Mordu”, a wcześniej tłumaczone z angielskiego komediowe scenki autorstwa duetu: Chad Schnackel i David Dalton, którzy napisali sporą ilość krótkich (kilkuminutowych), zwartych i bardzo ciekawych scenariuszy scenek, dedykowanych do pracy właśnie studentom aktorstwa. Taki kurs to praca nad rolą i grą, ale przede wszystkim fantastyczna zabawa.

Taki kurs to praca nad rolą i grą, ale przede wszystkim fantastyczna zabawa.

Występy takie odbywały się na deskach teatru?

Przeważnie tak. Te przedstawienia cieszyły się sporą popularnością. Przychodzili bliscy i znajomi aktorów- amatorów, a oni traktowali to niezwykle poważnie i z pełnym zaangażowaniem. Ostatnie moje krakowskie warsztaty zakończyły się taneczną zabawą. Dlaczego? Uczestnicy takiego kursu, zazwyczaj przenoszą wzajemne kontakty poza mury miejsca, w którym próbujemy. Nawiązują się znajomości i przyjaźnie, a nawet małżeństwa. Mogę zażartować, że mam ich „na koncie” dwa. jest takie przyjemne wspólne flow.

A jakie są te pierwszy koszalińskie warsztaty?

Jak to mówiły słowa pewnej reklamy „z pewną taką nieśmiałością” obserwowałam czy będzie zainteresowanie kursem i zdobyciem takich umiejętności. Okazało się, że chętni są, mało tego mają swoje konkretne sprecyzowane cele i to mnie bardzo buduje.

Udało mi się znaleźć przyjazną miejsce w Powiatowej Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej przy ul. Andersa 32. Zaczynamy, a dokąd nas to zawiedzie, zobaczymy niebawem. Liczę na to, że uda się zaszczepić i tu bardzo popularne w Krakowie gry impro.

Co to takiego, opowiedz proszę?

Gry impro można nazwać też improwizacją komediową. Polega na odgrywaniu scenek, całość prowadzi moderator. Podam przykład jednej z bardziej popularnych: Dwóch graczy otrzymuje od moderatora postacie. Powinny być dobrane na zasadzie kontrastu np. nadpobudliwy wnuczek – powolna babcia. Na hasło „switch” obydwaj gracze zamieniają się postaciami i muszą jakoś ciągnąć scenkę. Oczywiście „switch” pada więcej niż raz. Oczywiście jest z tym kupa dobrej zabawy i śmiechu.

Jesteś już bardziej trenerką czy jeszcze aktorką?

Trenerką jestem w ciągu tygodnia, ale weekendami lubię stanąć na scenie. Próbowałam formy scenicznej, jaką jest stand-up, ale to nie do końca moje klimaty, za to zostałam producentką własnych autorskich spektakliw formule one women show. Do tej pory powstały dwa, w planach jest kolejny. Aktorstwo to wspaniała przygoda, nawet jeśli miałoby to być tylko i aż na polu zupełnie amatorskim. Bycie na scenie wprowadza w euforyczny stan, więc chce się więcej i więcej. Cieszę się, że udaje mi się przekuwać te umiejętności na coś co jest użyteczne nie tylko na deskach teatru czy przed kamerą. Taką samą satysfakcję co ze znakomicie przyjętej premiery sprawia mi feedback od moich kursantów, którzy po naszych wspólnych zmaganiach odważyli się w swoim życiu na więcej.