ZYGIELBOJM 1 Kultura
Śmierć Zygielbojma

Nasza rekomendacja: Śmierć Zygielbojma

Nie dostrzec, to gorsze niż zapomnieć

Przed obejrzeniem tego filmu, wstyd się przyznać, nie wiedziałem, kim był Szmul Zygielbojm. W natłoku postaci historycznych, ta uleciała mojej uwadze, a może po prostu natrętnie przypominając, ile kwintali bawełny produkuje Brazylia, nikomu w szkołach nie przyszło do głowy, żeby opowiedzieć nam o heroicznej postawie pewnego dumnego Żyda. Żyda, który robił wszystko, co mógł i potrafił, żeby przekonać zachodnią Europę, że doniesienia o gettach, komorach i eksterminacjach są prawdziwe, a kiedy wyczerpał już wszystkie możliwości, na ołtarzu prawdy oddał to, co miał najcenniejsze.

Nie mnie rozstrzygać, co jest ważne w podstawie nauczania historii Polski. Nie mnie dociekać, dlaczego o wielkich Żydach wciąż mówi się głównie w kontekście historii kolejnych RP. Brzmi to tak, jakby były dwie narracje: polska i polsko-żydowska. Z tego punktu widzenia, i wszystkich innych, film Ryszarda Brylskiego „Śmierć Zygielbojma” jest ważny, cenny i z miejsca trafił na moją listę filmowych pozycji obowiązkowych 2021 roku. Chociaż, jak sądzę, nie będzie łatwy do odnalezienia w repertuarze dużych kin, a i w małych pojawi się efemerycznie z uwagi na prognozę niskich wpływów.

Najpierw jednak nadrobimy zaległości. Szmul Mordechaj Zygielbojm był polsko-żydowskim politykiem lewicy. Zasiadał w przedwojennych radach miejskich Łodzi i Warszawy. Był jednym z kilkunastu zakładników, którzy swoim życiem mieli zagwarantować spokój w okupowanej przez hitlerowców Warszawie. Zamiast nowego porządku pod butem nazisty Szmul Zygielbojm współtworzył ruch oporu środowisk żydowskich. Po wyjściu z więzienia w 1940 r. wyjechał przez Brukselę do Londynu. Wszędzie, dokąd trafił, opowiadał o Zagładzie Żydów w Polsce. Politycy, dyplomaci, dziennikarze – wszyscy gościa z innego świata słuchali z uwagą i powagą, lecz bez reakcji przekutej w działania. W ten sposób Zachód symbolicznie rozprawił się z naszą prawdą wojny.

Szmul Zygielbojm wchodził w skład angielskiej Rady Narodowej RP. Ponieważ już tytuł filmu zawiera sens aktu jego zakończenia, nie uprzedzę faktów dodając, że po upadku powstania w getcie warszawskim, popełnił samobójstwo, trując się gazem w samotni swego londyńskiego mieszkania. Stał się symbolem wytrwałości, woli walki, ale i bezradności, wykluczenia wobec obojętności gigantów świata polityki. Film Ryszarda Brylskiego jest niezwykle skrupulatną kroniką życia i śmierci działacza Sekcji Żydowskiej Centralnej Komisji Związków Zawodowych. Opowiada o jego wysiłkach, żeby prawda właściwie wybrzmiała w wytłumionych gabinetach właścicieli kolonialnych funduszy powierniczych.

Niewielu twórców dotąd sięgnęło po tę postać, by przez jej pryzmat opowiedzieć o Holocauście. Szmul Zygielbojm najwyraźniej kojarzy się bowiem z tym polsko-żydowskim modułem naszej historii, o którym bezpieczniej rozprawiać podczas międzynarodowych konferencji współorganizowanych przez Ambasadę Izraela w Polsce, niż umieszczać w programie zajęć dla młodzieży uniwersyteckiej. Teraz na szczęście można pójść do kina, żeby było łatwiej i bez czytania.

Ryszard Brylski to doświadczony fachman, doskonale przygotowany do tego, co w kinie najważniejsze, czyli opowiadania historii. Historię Szmula snuje niespiesznie, starannie, bez przesady, długimi ujęciami kamery, która nie zagląda za kotary, lecz obserwuje wszystkich z gorączkowym wyczekiwaniem, że może tym razem będzie inaczej, ktoś wreszcie zaduma się i powie: „Tym ludziom trzeba pomóc”. Jednak nic takiego się nie stało, dlatego dzisiejsze wiązanki kwiatów, składane przez zagraniczne delegacje pod naszymi symbolami pamięci, są cokolwiek spóźnione. Na pocieszenie warto zauważyć, że Europa Zachodnia specjalizuje się w wojennym braku reakcji. Wystarczy przywołać Wielki Głód na Ukrainie, pokazany w innym filmie Agnieszki Holland Obywatel Jones (2019).

Przejmujący, dobitny i jednoznaczny wydźwięk Śmierci Zygielbojma to zasługa nie tylko reżysera i jego pracy ze scenariuszem, napisanym wspólnie z Wojciechem Lepianką, lecz także roli Wojciecha Mecwaldowskiego, który Szmula Zygielbojma zagrał z wyczuciem, pasją, żarliwością milczka, który usiłuje przekrzyczeć rozgadany tłum. Albo ciszę pustego miejsca. Lub czyjąś nieobecność wtedy, gdy najbardziej jej brakuje i potrzeba. Aktor podobny jest fizycznie do bohatera, poprzez odtworzenie ekspresji również mówi i zachowuje się, jak Szmul Zygielbojm.

Jeżeli już nie dla ocalenia prawdy i uzupełnienia zaległości edukacyjnych, to dla tej wyjątkowej roli Wojciecha Mecwaldowskiego, warto pójść do kina na nowy film reżysera, który rzadko staje za kamerą, ale zawsze, kiedy to robi ma do powiedzenia coś ważnego.

Śmierć Zygielbojma, reż. Ryszard Brylski, w rolach głównych: Wojciech Mecwaldowski, Jack Roth, Karolina Gruszka. Data premiery: 5 listopada 2021 r.

svg%3E Kultura
Śmierć Zygielbojma