young woman Kultura

Kup teraz, a najlepiej przemyśl to raz jeszcze. Ultra fast fashion.

Zakupy w internecie robi się szybko. Wystarczy kliknąć przycisk „kup teraz” i z miejsca jesteśmy posiadaczami kolejnej rzeczy. Czy tak naprawdę jej potrzebujemy? Zdaje się, że coraz rzadziej zadajemy sobie to pytanie.

Dosłownie toniemy w masie ubrań. Badania statystyczne wskazują, że na świecie jest wyprodukowanych tyle ciuchów, że kolejnych sześć pokoleń ubranych byłoby po kokardę. Mimo wszystko cały czas szyte są kolejne, które tylko w pewnym stopniu trafią do naszych szaf, część z nich od razu wyląduje na wysypisku śmieci, być może nawet na tym największym – na pustyni Atakama w Chille. 

Dawniej domy mody miały dwie do czterech kolekcji w ciągu roku: wiosna-lato oraz jesień – zima. Obecnie sieciówki miewają aż do 52 dropów (małych kolekcji), czyli co tydzień coś nowego. Daje to gigantyczną ilość wyprodukowanego asortymentu. 

Platformy takich chińskich gigantów jak Shein, czy Ali express zarzucone są wszelkiego rodzaju towarem w szokująco niskich cenach, wystarczy tylko uzbroić się w cierpliwość i odczekać do 30 dni roboczych w oczekiwaniu na przesyłkę. Konsumentów, niestety, najbardziej kuszą niskie ceny i promocje.

Smutnym faktem jest też to, że mało kto zadaje pytanie: jak i gdzie produkowane są owe rzeczy. Od niewygodnych faktów odwracamy głowę, ciesząc się nowymi zdobyczami. 

Kilka lat temu światem wstrząsnęły zdjęcia zawalonego wielopiętrowego budynku Rana Plaza w Bangladeszu. W miejscu tym znajdowały się szwalnie, gdzie w urągających warunkach, ścisku, w gorących i nieklimatyzowanych pomieszczeniach, za dosłownie kilka dolarów na miesiąc, miejscowi (również dzieci!) odszywali ubrania marek z całego świata, także z Polski. Pod zawaliskiem zginęło wiele osób. Inni, którzy przeżyli, zostały kalekami i do dziś nie otrzymali rekompensaty, a pozbawieni nawet tych niewielkich środków do życia, sięgnęli dna ubóstwa. Wszystko po to, aby wyprodukować kolejne „dropy”.

Ta tragedia tylko na chwilę zatrzymała uwagę widzów portali newsowych na całym świecie. Produkcję zaspokającą zachcianki świata w innych rejonach Azji nie przerwano nawet na chwilę.

„Czytajcie metki” mówią specjaliści. Do tej pory zachęcano nas do czytania składu, w poszukiwaniu jak najbardziej naturalnych parametrów. Obecnie istotne jest także coś jeszcze – kraj i miejsce produkcji. Wiele rodzimych manufaktur odzieżowych, działających zazwyczaj w przestrzeni internetowej, zwraca na to szczególną uwagę. Made in Poland staje się symbolem tego, że pracowali na tym polscy fachowcy, w polskich zakładach szwalniczych. 

Niestety polskim małym firmom nie jest łatwo. Choć ich towary jakościowo stoją na wysokim poziomie, to fakt, że wyprodukowane są od A do Z w Polsce wpływa na cenę, a ona potrafi odstraszyć klientów. Nawet tych całkiem świadomych. 

Jak postępować, aby swoimi wyborami nie dokładać się do góry śmieci na pustyni Atakama, jednocześnie czując się „na czasie”? To proste. Dożyliśmy czasów, gdzie w zasadzie wszystko jest modne. Wspaniałe jest to, że ubrania z drugiego obiegu stanowią z roku na rok coraz większy procent naszych odzieżowych wyborów. Jak pokazują badania, niemal 70 proc. Polaków kupuje w sklepach z odzieżą używaną, z czego aż 83 proc. osób poniżej 25. roku życia. Aż 46 proc. badanych wybiera się do takich sklepów przynajmniej raz w miesiącu lub częściej. To pokazuje skalę i kierunek tego biznesu. 

Przed każdym zakupem warto jednak zajrzeć do własnej szafy. W większości przypadków okaże się, że coś podobnego, co właśnie wpadło nam w oko, mamy już u siebie. Warto inwestować w dobrą jakość tkanin i solidność wykonania. Powiedzenie „moda kołem się toczy” jest niezmiennie aktualne, ale docenimy to tylko w jakościowych produktach. 

Na koniec akcesoria, które warto mieć w domowej szufladzie. Igła i nici. Cerowanie, doszywanie odrywających się guzików, przerabianie czy wciągnięcie nowej gumki nie jest niczym trudnym. I choć przez ostatnie lata próbowano nas odwieźć od tego typu umiejętności na rzecz nabywania nowych ubrań, warto polubić się z drobnymi naprawami. 

To przede wszystkim nie generuje kosztów, ratuje ulubione ubranie, niweluje ślad węglowy powstały przy produkcji nowych produktów, ale przede wszystkim takie niesamowitą satysfakcję i poczucie sprawczości. 

Kupowanie i surfowanie po sieci stało się naszym przyzwyczajeniem. Internet, influencerzy, reklamy kreują taką sytuację, w której ciągle czegoś nam ma brakować i coś koniecznie powinniśmy nabyć. Bądźmy świadomi i zadawajmy sobie pytania. Czy naprawdę jest nam to potrzebne, czy na pewno już nie mamy tego w szafie, kto i jak zaprojektował i wyprodukował daną rzecz. Być może to wystarczy, aby tak szybko nie kliknąć magicznego guzika „kup teraz”.