K.Kosycarz gala 099 Wydarzenia
Gala zakończenia 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. 23.09.2023. Fot. Konrad Kosycarz / KFP.

Zwycięstwo kina dobrego i dobra w kinie

svg%3E Wydarzenia

Na przestrzeni niemal półwiecza (rocznica za dwa lata) Festiwal Polskiej Filmów Fabularnych (FPFF) w Gdyni stał się areną ważnych wydarzeń w kulturze. Tradycja, historia i renoma nie zmienią jednak faktu, że od kilku lat festiwal przechodzi kryzys, w tym roku widoczny jeszcze bardziej niż wcześniej. Dlatego wróciliśmy z Gdyni przygnębieni tym, co zobaczyliśmy. Spośród 16 biorących udział w konkursie głównym, co najmniej trzy propozycje nie powinny znaleźć się na festiwalu, a godnych polecenia naliczyliśmy połowę. Tylko połowę. Co z resztą? Nie są to filmy, które – jak niegdyś mawiał Zygmunt Kałużyński, wybitny krytyk i filmoznawca – chcielibyśmy ponownie obejrzeć.

Gdynia to Gdynia. Kilka razy o tym wspominaliśmy w poprzednich latach: jeżeli ktoś sądzi, że udział w festiwalu dziennikarzy akredytowanych polega na prowadzeniu bogatego życia towarzyskiego, jest w błędzie. Rytm dnia wyznacza program wydarzeń: wczesna pobudka, śniadanie (nie wiadomo, kiedy będzie czas na obiad), a później jak w „Dniu świstaka”: film, konferencja prasowa, film, konferencja, film – i tak do wieczora. Przerwa godzinna. Kawa w biurze prasowym, kanapka w barze i dużo wody z minerałami. Większość filmów ma na festiwalu swoje premiery, więc oglądanie przypomina słynne czekoladki Forresta Gumpa: nigdy nie wiemy, na co trafimy.

svg%3E Wydarzenia
Gala zakończenia 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. 23.09.2023. Fot. Konrad Kosycarz / KFP.

Granica dla „Zielonej granicy”

W konkursie głównym zostało zaprezentowanych 16 filmów: „Chłopi” Doroty Kobieli-Welchman i Hugh Welchmana, „Doppelgänger. Sobowtór” Jana Holoubka, „Figurant” Roberta Glińskiego, „Fin del mundo?” Piotra Dumały, „Freestyle” Macieja Bochniaka, „Horror Story” Adriana Apanela, „Lęk” Sławomira Fabickiego, „Imago” Olgi Chajdas, „Jedna dusza” Łukasza Karwowskiego, „Kos” Pawła Maślony, „Raport Pileckiego” Krzysztofa Łukaszewicza, „Różyczka 2” Jana Kidawy-Błońskiego, „Sny pełne dymu” Doroty Kędzierzawskiej, „Święto ognia” Kingi Dębskiej, „Święty” Sebastiana Buttnego i „Tyle co nic” Grzegorza Dębowskiego z rolą główną znanego z Bałtyckiego Teatru Dramatycznego Artura Paczesnego, który zasłużenie otrzymał tegoroczną statuetkę za najlepszą rolę męską. Aktor pojawił się również w „Kosie”, naszym i innych dziennikarzy zdaniem, najlepszym filmie tegorocznego FPFF.

Wiele osób zaskoczył brak w konkursie – i na pokazach tematycznych – tytułów, które miały premierę na niedawnym festiwalu w Wenecji, a pierwszy z wymienionych zdobył tam nagrodę specjalną jury: „Zielona granica” Agnieszki Holland oraz „Kobieta z…” Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta.

Kino spadku liczby widzów

Biorąc pod uwagę sytuację polityczną w kraju i okoliczności, które – jeszcze w trakcie trwania FPFF – towarzyszyły polskiej premierze „Zielonej granicy”, przestaje dziwić stwierdzenie Agnieszki Holland, opublikowane po raz pierwszy przez Interię, że „w ogóle nie przyszło [realizatorom i producentom] do głowy” zgłaszanie filmu do konkursu. Z obrazem Małgorzaty Szumowskiej, a to historia transpłciowej osoby, było podobnie: brak zgłoszenia. Joanna Łapińska, nowa dyrektorka FPFF, podpowiedziała, że obie produkcje mogą wystartować za rok. Doświadczenie uczy jednak, że nowości filmowe żyją coraz krócej, w przyszłym roku będą nowe filmy, tematy i kontrowersje.

Po zamieszaniu wokół „Zielonej granicy” pozostał na festiwalu ślad w postaci koszulek i znaczków w nowym hasłem protestu „Agnieszka Polland”. Klimat polityczny przenikał przez emocje rozgrywające się w filmach. W Gdyni wyraźnie widać, że sztuka ma wiele i więcej do powiedzenia. Organizatorzy otrzymali rekordową ilością zgłoszeń do konkursu głównego – 60. Tym bardziej dziwi, dlaczego kilka przeniknęło przez sito selekcji. To pocieszające, że w Polsce produkuje się coraz więcej filmów, bo w ogólnym rozrachunku chodzi przecież nie o nagrody i uznanie branży, lecz o liczbę widzów w kinach. A z tym krucho. W pierwszym półroczu tego roku na polskie filmy sprzedano niespełna 3 mln biletów – o 200 tys. mniej niż rok temu. Procentowy udział widzów na tych obrazach spadł do 14 proc., a więc jest o ponad połowę mniejszy niż w latach 2017-2018.

Zabawa w szpiega

Znany producent Dariusz Jabłoński z Apple Film na konferencji prasowej powiedział: „Po „Pokłosiu” [filmie Władysława Pasikowskiego] byliśmy, jako firma producencka w Gdyni banowani na kolejnych 11 lat. Szkoda tym większa, że zawsze stawialiśmy na dobrych ludzi i dobre pomysły”. W tej edycji FPFF przywiózł nad morze dwa udane filmy. Poza mocnym, wyraziście zagranym, „Lękiem”, także „Imago”, które spotkało się z naszym odmiennym przyjęciem, ale o tym napiszemy za miesiąc, recenzując i polecając najciekawsze produkcje.

Filmy tegoroczne z jednej strony poruszały niełatwe problemy: eutanazję, wykluczenie, samotność, przewlekłą chorobę, odmienność, z drugiej – jak co roku – sześć na 16 to obrazy historyczne, a i w kilku z tej dziesiątki pobrzmiewały echa przeszłości. Zawód przyniósł chyba najbardziej wyczekiwany „Doppelgänger. Sobowtór”, który miał być „thrillerem osadzonym po obu stronach żelaznej kurtyny” i opowieścią o „Jamesie Bondzie epoki PRL”, a okazał się lichą kopią wielu podobnych szpiegowskich gawęd, a agent grany przez Jakuba Gierszała rozbraja dziecinnością.

Nadal obecność w polskim kinie reżyserek jest znikoma, chociaż – jak pisaliśmy wcześniej – dwa najgłośniejsze z nieobecnych zrealizowały kobiety. W stawce konkursowej panie zaznaczyły swoją obecność tylko cztery razy na 16. Chociaż w każdym przypadku są to filmy warte uwagi, warsztatowo kompletne, sprawnie opowiedziane i umiejętnie poprowadzone aktorsko. Dodatkowo „Chłopi” mają szansę powalczyć o Oscara jako polski kandydat do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Ale to wciąż oznacza, że kino polskie jest mężczyzną.

Płacić i promować

Ogromne emocje towarzyszyły pojawieniu się na konferencji prasowej Krzysztofa Globisza, który pomimo dotkliwych skutków udaru, wciąż z powodzeniem grywa w filmach. W filmie „Sny pełne dymu” aktor, który z trudem porusza się i porozumiewa z otoczeniem, nie tylko zagrał, ale także opowieść okrasił swoimi rysunkami i słowami, a nawet zagrał na harmonijce ustnej. Oto prawdziwy triumf woli nad ciałem, widoczny również w kilku innych filmach konkursowych.

Platynowe Lwy za całokształt twórczości odebrał scenograf Allan Starski. Wybitnej dla kina postaci poświęcona była również wystawa w pawilonie Gdyńskiego Centrum Filmowego, w którym odbywają się projekcje dla dziennikarzy. To miejsce szczelnie oblegane było przez łowców autografów, których wciąż nie brakuje (niektórzy dźwigają tomiska) i zdjęć znanych postaci. Czerwony dywan towarzyszył inauguracji i zakończeniu FPFF. Ceny za wszystko – jak wszędzie, wyższe od do niedawna wysokich, a produkty te same i z tego samego. Dziennikarze za akredytację płacą 500 zł, czyli po 31,2 zł za bilet kinowy (przy 16 projekcjach), co można by uznać za wartość zaniżoną, gdyby nie to, że jesteśmy tam po to, żeby promować kino polskie. Płacić i promować – to nowe spojrzenie na kulturę.

Filmowcy są zadowoleni z siebie, swoich współpracowników i filmów, ekipy to „rodziny”, a realizacje – to „przygody”… Przez brak autorytetów wśród krytyków wszyscy są przekonani o doskonałości swoich produkcji. Mania wielkości ma kuriozalne uzasadnienie: o kinie polskim dobrze albo wcale. Dlatego w środowisku wyłącznie dobrze, a poza nim – w ogóle.

svg%3E Wydarzenia
48. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Teatr Muzyczny. Spotkanie z twórcami filmu pt. Kos 21.09.2023 fot. Mateusz Ochocki / KFP

Pytania coraz mniej istotne

W Gdyni festiwalowej, czyli wrześniowej, na przestrzeni trzech dekad wszystko zmieniło się i wciąż się zmienia, czego najlepszym przykładem pogoda. Bywało, że padały rzęsisty deszcze, dokoła Teatru Muzycznego, który kilka temu zastąpiło Gdyńskie Centrum Filmowe, leżały liście albo śnieg, a słupek rtęci spadał poniżej zera. Teraz festiwalowi towarzyszą upały. Zmienia się również zainteresowanie festiwalem. Do niedawna pokazy prasowe świeciły pustkami, teraz tłumy szczelnie wypełniają salę wyodrębnioną dla nas, bo po wejściu dziennikarzy wejść może każdy. Na konferencjach z udziałem ekip filmowych już nie panuje grobowa cisza, chociaż pytania zastępowane są przez coś, co nazywamy „słowem o sobie”. Media społecznościowe wykształciły potrzebę dzielenie się opiniami w myśl zasady: „Mam coś ważnego (dla siebie) do powiedzenia”. Pytania stały się mniej istotne. Relacje z konferencji dostępne są na festiwalowym kanale YT.

Do tradycji należą codzienne kroniki festiwalowe, przygotowywane przez młodych adeptów sztuki filmowej. Wymowna okazała się kronika Warszawskiej Szkoły Filmowej: młody człowiek szuka w repertuarach kin stołecznych polskich tytułów. Ponieważ nic nie znajduje, wszędzie słyszy: „Nic nie mamy, czekamy”, wsiada do pociągu i jedzie do Gdyni festiwalowej z nadzieją, że tam wreszcie coś obejrzy. Krótki film, emitowany przed kolejnymi projekcjami konkursowymi, okazał się najlepszym komentarzem do aktualnej sytuacji, w której znalazło się kino polskie.

W kolejnym wydaniu – recenzje wybranych filmów tegorocznych, które polecają dziennikarze „Prestiżu” i komentarz do werdyktu jury.


WERDYKT

Wielka Nagroda „ZŁOTE LWY” dla najlepszego filmu: Kos, reż. Paweł Maślona

Nagroda „SREBRNE LWY”: Imago, reż. Olga Chajdas

Nagroda „ZŁOTY PAZUR” (Inne Spojrzenie): Tyle Co Nic, reż. Grzegorz Dębowski

Platynowe Lwy, nagroda za całokształt twórczości: Allan Starski

Jan Holoubek za reżyserię filmu Doppelgänger. Sobowtór

Grzegorz Dębowski za scenariusz do filmu Tyle co nic

Grzegorz Dębowski za debiut reżyserski za film Tyle Co Nic

Bartłomiej Kaczmarek za zdjęcia do filmu Doppelgänger. Sobowtór

Andrzej Smolik za muzykę do filmu Imago

Marek Warszewski za scenografię do filmu Doppelgänger. Sobowtór

Marcin Lenarczyk za dźwięk w filmie Sny Pełne Dymu

Piotr Kmiecik za montaż filmu Kos

Aneta Brzozowska za charakteryzację do filmu Kos

Weronika Orlińska za kostiumy do filmu Doppelgänger. Sobowtór

Kinga Preis za drugoplanową rolę kobiecą w filmie Święto Ognia oraz ex aequo Agnieszka Kwietniewska za drugoplanową rolę kobiecą w filmie Tyle Co Nic

Tomasz Schuchardt za drugoplanową rolę męską w filmie Doppelgänger. Sobowtór oraz ex aequo Robert Więckiewicz za drugoplanową rolę męską w filmie Kos

Lena Góra za główną rolę kobiecą w filmie Imago

Artur Paczesny za główną rolę męską w filmie Tyle Co Nic

Paulina Pytlak za profesjonalny debiut aktorski w filmie Święto Ognia

Nagroda specjalna dla reżyserów DK Welchman i Hugh Welchman za unikalną formę filmową w filmie Chłopi

Nagroda Publiczności: Chłopi,reż. DK Welchman i Hugh Welchman

Nagroda Dziennikarzy: Kos, reż. Paweł Maślona

Nagroda Za Najlepszy Film w Konkursie Filmów Mikrobudżetowych: Klaudiusz Chrostowski za reżyserię filmu Ultima Thule

Wyróżnienie: Piotr Biedroń za reżyserię filmu W Nich Cała Nadzieja

Nagroda im. Lucjana Bokińca Za Najlepszy Film Krótkometrażowy: Warszawa, Holandia, reż. Ming-Wei Chiang