IMG 4879 Kultura

Podcast powszechnie obecny: Kobieta kobiecie w internecie

Za co kocham internet od kilku lat? Za podcasty! To bezkresny ocean wiedzy i rozrywki w sieci. Codzienny towarzysz spacerów z psami, niewidzialny pasażer w podróży, trochę radio, a trochę też dobry znajomy, który opowie inspirującą historię, pokrzepi, a czasem nawet przyzna „wiesz, mam tak samo”.

Panie w sieci mają się dobrze. Tworzą najrozmaitsze treści, ale wiele z nich jest o kobietach, które historia ignorowała, a współczesność ciągle próbuje „ustawiać do pionu”. Statystyki pokazują, że treści tego typu są potrzebne, a liczba odbiorczyń i odbiorców stale rośnie.

Podcasty to dźwiękowy serial w odcinkach. Poznajemy autora/autorkę przez treści nasączone jego lub jej percepcją świata, własnymi doświadczeniami i subiektywną oceną rzeczywistości. Słuchając kolejnych audycji można pysznie się bawić lub dostać emocjonalną packą w łeb. Ja przynajmniej mam tak z niektórymi podcastami, ale tylko o trzech chciałam tutaj coś opowiedzieć.

Pierwszym z nich, który niestety odszedł już do wirtualnej wieczności (nie ma nowych odcinków, ale baza starych i dostępnych ma kilkadziesiąt godzin) jest cykl autorstwa Joanny Okuniewskiej zatytułowany „Ja i moje przyjaciółki idiotki”. Ten podcast działa niczym plaster na złamane serce, na chandrę, na niezrozumienie, na jesień, na PMS i tak wymieniać byśmy mogli bez końca. Kto myśli, że tylko on/ona przeżywa bolesne porażki uczuciowe, a wszyscy inni żyją w szczęśliwych związkach, szybko przekona się, jak wiele osób zalicza podobne fuckupy. Idiotki i idioci w „listach do” Okuniewskiej demaskują typów i typiary, którzy bawią się i grają naszymi uczuciami. Po przesłuchaniu kilku odcinków od razu orientujemy się, że sami nie raz i nie dwa byliśmy w idiotycznych relacjach. Okuniewska nakreśla i charakteryzuje: typa wychowanego przez wilki, typa toksynę, typa zaginionego, typa bumeranga itd. I jeśli nawet w tej chwili nic wam to nie mówi, po odsłuchaniu z pewnością dojdziecie do wniosku, że doskonale znacie takie osoby. Sukcesy kolejnych odcinków przełożyły się na wydanie książki, bezplanera, a także o czym pewnie niedługo zrobi się głośno ekranizacji podcastu. Autorka, która na co dzień mieszka na chłodnej Islandii, nagrywa, siedząc w kucki z mikrofonem na małym dziecięcym taboreciku. Skąd to wiemy? A no z sieci, bo światy te miękko się przeplatają.

Kolejnym podcastem, który za każdym razem robi na mnie wrażenie to „Herstorie Wysokich Obcasów” nagrywany przez Katarzynę Wężyk i Natalię Waloch. Panie opowiadają w kolejnych odsłonach o kobietach, o których nie usłyszymy na lekcjach historii, a niewątpliwie powinny się tam znaleźć. Naukowczynie, profesorki, lekarki, pisarki, artystki, podróżniczki, wynalazczynie, pominięte przez mężczyzn piszących szkolne podręczniki. Włos na głowie się jeży na myśl, jakie musiały być odważne, jak wiele musiały udowodnić i jaką cenę często za to płaciły przywoływane w podcastach bohaterki. Nie są to jednak smutne odcinki pełne patosu i niesprawiedliwości dziejowej. W „Herstoriach” znajdziemy wiele humoru i anegdot, historii, które ukryte gdzieś na dnie szuflady dają wielu kobietom pokrzepienie, nadzieję i poczucie dumy.

Ostatni podcast, o którym chcę powiedzieć, to „Jak się starzeć bez godności” Magdaleny Grzebałkowskiej i Ewy Winnickiej. Pisarki i reportażystki, znane z poważnych publikacji na niełatwe tematy, w kolejnych odcinkach podcastu bawią do łez. W swoich spostrzeżeniach o wieku „niemłodym”, ale i dalekim do emerytury szukają recept na dobre, radosne życie. Niestraszne im zmarszczki czy obwisłe „podgardla”. Z zaproszonymi gośćmi głośno debatują m.in. o tym, czy warto zacząć biegać, czy jednak lepiej oszczędzać stawy. Humor, ironia, bezkompromisowe podsumowania rzeczywistości, tego możecie spodziewać się pod tym tytułem. Polecam, szczególnie kiedy wydaje wam się, że jesień życia to tylko sztywne kolana i wiotczenie skóry. Podcast „Jak się starzeć bez godności” potraktujcie was gazem rozweselającym – gwarantuję!

Tak naprawdę, to tylko wierzchołek pocastowej góry wartej przesłuchania. Wdzięczna jestem temu wynalazkowi, za to, że moje ulubione treści odtwarzać mogę, gdzie chcę i kiedy chcę, mogę też do nich wracać wielokrotnie. Mało tego, ich autorom zdarza mi się postawić „wirtualną kawę”, bo właśnie w taki sposób dziękuję za miło spędzony wspólnie czas.