izabela rogowska 11 1 Ludzie

Zaczarowany ogród pani Renaty

Jest takie miejsce w Koszalinie, gdzie aż chce się zaśpiewać: „Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście, w żar epoki użyczą wam chłodu tylko drzewa, tylko liście…”* Tym miejscem jest łabuski ogród Renaty Stęplewskiej – kobiety wielu talentów, będącej nie tylko ogrodniczką, ale także dietetyczką, położną, naturoterapeutką.

svg%3E Ludzie

W ogrodzie stworzonym przy ulicy Farmerskiej 12 w Łabuszu nie ma równiusieńko przystrzyżonych trawników i ścieżek wytyczonych z linijką w ręku. Tutaj zieleń żyje własnym życiem, kwiaty wdzierają się do pobliskiego lasu, zioła i trawy wyglądają z każdego zakamarka. Mimo to widać troskliwą rękę ogrodniczki, która doskonale wie, gdzie i kiedy przyciąć to i owo, co, w jakiej kolejności posadzić, aby ogród przez cały rok cieszył oczy feerią barw, zapachów i… dźwięków.

Zielone żabki w ogrodowym stawie rechoczą wiosną głośno i radośnie. Trudno uwierzyć, że znajdujemy się w Koszalinie, niespełna 20 minut jazdy samochodem od centrum… Żabki to chronione rzekotki drzewne, którym w przeszłości przypisywano umiejętność przepowiadania pogody, rozmnażające się tylko w czystych siedliskach. U pani Renaty zadomowiły się na dobre, a w okresie godowym dają tu całkiem niezłe koncerty.

– Ogród w 1975 roku założyła moja mama – wspomina gospodyni miejsca. – Rodzice kupili 6 hektarów ziemi, karczowali ją przez lata. Były tu nieużytki, głównie piach, ale też trochę torfowisk, które dały możliwość rozwoju roślinności. Od samego początku w uprawie roślin postawiliśmy na naturalne metody. Używamy tylko ekologicznych nawozów. Co możemy, przetwarzamy, kisimy i suszymy zioła. Przede wszystkim jednak dbamy o bioróżnorodność, która sprzyja zdrowiu roślin. Pielęgnacja naszego ogrodu to także pozostawienie niewykoszonego paska naturalnej łąki, bo chwasty są bardziej atrakcyjne dla mszyc czy innych szkodników, dzięki czemu żerują właśnie na nich, nie atakując kwiatów.

Ten ogród jest wyrazem umiłowania życia w wielu jego formach – naturalne nawożenie jest podstawą, nic się tu nie ma prawa zmarnować. Z ziół Renata Stęplewska i jej córka Natalia wyrabiają kadzidła, sprzedawane na lokalnych jarmarkach, a także rozdawane sąsiadkom. To, co nie nadaje się na kadzidło, ląduje jako wsad do wonnych poduszeczek. – Kwiatów się nie zrywa, kwiaty są po to, aby cieszyły oczy – uważa pani Renata. A kwiatów tutaj zatrzęsienie – naszych swojskich soczystych piwonii, ale także róż i azalii, wszelkiej maści.

Właścicielka ogrodu mówi: – Dopasowujemy rośliny do gleby i klimatu, a nie na odwrót, ale prywatną kolekcję kalmii latifolii mam największą w Polsce – dodaje Renata. – No, może poza Arboretum Wojsławice, z którym współpracuję, nikt nie ma takiej kolekcji jak ja – uzupełnia z dumą.

Choć „duma” to może określenie na wyrost, bo nasza przewodniczka jest niezwykle skromną, ciepłą osobą, do której kobiety się po prostu garną. W swoim ogrodzie organizuje kobiece spotkania, podczas których uczy, jak wykorzystywać zioła, jak dobierać je do wonnych kadzideł, jak pleść wianki z kwiatów, jak robić wspomniane wcześniej aromatyczne poduszeczki. Można tu pogadać, pośmiać się, pośpiewać, zjeść pyszne ciasto, wypić lemoniadę z miodu, przytulii, szczypty cytryny i liści czarnej porzeczki, a do tego naprawdę sporo nauczyć się o roślinach: popularny przetacznik zwany Weroniką jest świetny na gardło i suchy kaszel, liść laurowy przyda się nie tylko w kuchni – jako składnik kadzideł zapewni nam bogactwo, a wysuszone strąki igliczni trójcierniowej to doskonałe grzechotki, odstraszające złe moce.

Renata Stęplewska jest dietetyczką, położną, ukończyła Pomorską Akademię Medyczną w Szczecinie i Akademię Rolniczą w Poznaniu, a teraz kończy naturoterapię. Nauce nie ma końca, tylko wielką zagadką jest, kiedy znajduje czas na kolejne studia i praktykowanie swoich umiejętności, bo pielęgnacja ogrodu, nawet tak naturalnego, wymaga przecież ogromu pracy. Choćby takie bobry mieszkające po sąsiedzku… potrafią narobić nie lada szkód, niszcząc co się da pod swoje żeremia. Ogród graniczy z rowem melioracyjnym i terenem zalewowym Jamna, więc bobry mają tu swój mały raj. – Żyjemy z nimi w przyjaźni – zapewnia Renata. – Po ostatnich zniszczeniach ogrodziliśmy drzewa siatką, do zwierząt nie strzelamy, nie płoszymy ich, nie zastawiamy pułapek. Życie musi się toczyć w sposób naturalny.

*Cytat pochodzi z piosenki Jana Pietrzaka i Jonasza Kofty „Pamiętajcie o ogrodach”.