14 P5056702 Ludzie

Planszówki rozwijają mózg i uczą analitycznego myślenia

Fot. Nikola Moskal

Lubimy grać, choć w różne gry. Planszówki to nie tylko „Chińczyk” czy „Monopoly”. Nowoczesne nie mają nawet pionków. O tym, w co grać i jak rozpocząć swoją przygodę z planszówkami, rozmawiamy z Bartłomiejem Zielonką z Koszalińskiego Klubu Gier Planszowych.

– Na jakim poziomie profesjonalizmu są planszówki w Koszalinie?

– Bartłomiej Zielonka: Poziom gier zależy od tego, czego kto szuka. Są gry proste, ale nie prostackie, które mają dużo jasnych zasad, a jednocześnie można nieźle przy nich pokombinować i dobrze się bawić. Są to gry, które nie opierają się na losowości, tak jak znany chyba wszystkim „Chińczyk” czy „Monopoly”, a gry, które pozwalają zbudować strategię, podjąć odpowiednie lub nie decyzje oraz zdobywać punkty. Na naszych cotygodniowych spotkaniach w ramach Koszalińskiego Klubu Gier Planszowych w Klubie Garnizonowym przy ulicy 4 Marca gramy w różne gry: i w te proste z prostymi zasadami, i w te bardziej skomplikowane.

– Czy aby wejść do poważnej gry, trzeba przejść przez szereg prostych gier?

To są zupełnie indywidualne kwestie. Faktycznie jest wiele osób, które na samym początku muszą się rozegrać na grach z prostymi zasadami, ale mam też doświadczenia z osobami, które bardzo szybko radziły sobie w bardziej skomplikowanych planszówkach, które od razu wymagały zbudowania planu, strategii, wymagały obserwacji tego co robią i jak radzą sobie pozostali gracze.

– Jakie cechy trzeba mieć w sobie, aby „łapać gry”?

Na pewno umiejętność analitycznego myślenia, umiejętności planowania czy reagowania na zmiany.

– Czyli humaniści się nie nadają?

Oczywiście, że się nadają. Dla nich być może lepsze są gry, które nie wymagają tworzenia rozbudowanych strategii, liczenia punktów i kalkulowania. Może ich zachęcić fabuła i scenariusz lub gry oparte na skojarzeniach i angażujących wyobraźnie.

– Są jednak ludzie, którzy twierdzą, że planszówki ich nudzą.

Być może nie trafili na odpowiednią dla siebie grę. Ja lubię gry, które wymagają ode mnie opracowania strategii, liczenia punktów, analizowania sytuacji. Kiedy siadam do krótkich, bardziej towarzyskich gier, to nie odczuwam aż takiej satysfakcji z grania. Mam często poczucie straconego czasu, bo właśnie takie gry nie są dla mnie. Warto szukać, sprawdzać, zaczerpnąć języka albo przyjść do nas i spróbować. Wśród całej masy gier na rynku na pewno jest jakaś, która zaciekawi. Moim zdaniem spora część osób utknęła na przeświadczeniu, że gry to rzucanie kostką, plansza i pionki. Nowoczesne, współczesne gry są zupełnie inne. Często są w nich karty, postacie, a całe partie i rozgrywki przebiegają bez elementu losowego.

– Sporo, nie tylko młodzieży, gra w Internecie. Wirtualne rozgrywki pochłaniają ich całkowicie. Czy te oba światy, klasycznych planszówek i gier komputerowych w jakiś sposób współgrają ze sobą.

Zdecydowanie tak. Graczom komputerowym znacznie łatwiej jest wskoczyć na wyższy level w grach planszowych. Wydawcy gier planszowych widzą spory potencjał w graczach i w różny sposób próbują ich wciągnąć w świat planszówek. Powstają adresowane do nich gry bazujące na komputerowych kanonach, zresztą ten typ gier cieszy się sporą popularnością w serwisach finansowania społecznościowego (kick starter, gamefound), gdzie zbierane są od internautów pieniądze na wyprodukowanie tego typu gier. Mamy w tej dziedzinie sukcesy polskich autorów, jak „Frostpunk”, która powstała na kanwie gry komputerowej. Coraz częściej wykorzystuje się aplikacje mobilne łącząc je z grą planszową. Takim przykładem jest np. również polskie „Destinies”. Tam aplikacja generuje treści fabularne i informuje o wynikach decyzji graczy, natomiast cała rozgrywka przebiega na planszy, po której przesuwamy swoje postacie.

W drugiej strony wydawcy planszówek nie ignorują świata internetu. Od jakiegoś czasu powstają vlogi (Bartłomiej Zielonka jest twórcą kanału na youtube: planszówkionlinetv – red.) tłumaczące zawiłości gier. O ile gry komputerowe prowadzą gracza za rączkę i nie wymagają czytania instrukcji, to w grach planszowych bez instrukcji nie zrobimy praktycznie nic. Czytanie tych instrukcji nie jest proste, a czasem po prostu jest lepiej, jak ktoś to wytłumaczy, pokaże, zrobi w grze pierwsze ruchy. Takie kanały internetowe – tłumaczące – jak grać – odczarowują zdawać by się mogło bardzo skomplikowane gry.

– Czy możemy więc porównać gry komputerowe do planszówek?

Przewagę mają gry komputerowe, ponieważ mają łatwiejszy próg wejścia w ten świat. Gracz jest prowadzony, nie trzeba uczyć się zasad i dość szybko może pokonywać kolejne etapy, co z pewnością daje sporo satysfakcji. Gry planszowe to przede wszystkim instrukcja, te bardziej zaawansowane to nawet kilkadziesiąt stron, przez które trzeba przebrnąć samemu lub z pomocą osób, które je wytłumaczą. Tutaj trzeba zainwestować trochę czasu, ale spłaca się on z nawiązką.

– Czy gry planszowe to tylko wojny, bitwy i okrucieństwo?

Absolutnie nie. Oczywiście są gry oparte na zbudowaniu odpowiedniej strategii, aby kogoś pokonać, coś zdobyć, kogoś zniszczyć, ale nie są one dominujące. Jest bardzo dużo gier o neutralnej tematyce, jak popularna ostatnio gra „Doniczki”, która polega np. na sadzeniu i pielęgnacji kwiatów w domu. Gra „Marco Polo” to podróż po Azji i kupowanie, sprzedawanie egzotycznych towarów i realizowanie kontraktów. Spektrum tematów jest naprawdę duże.

– Jak granie w planszówki wpływa na graczy?

Przede wszystkim rozwija umiejętności analitycznego myślenia. Uczy planowania i budowania w głowie kilku potencjalnych scenariuszy tego, co ma się wydarzyć. Rozwija mózg – o tym mówią badania naukowe, a także uczy zdrowej rywalizacji i zrozumienia czym jest zwycięstwo, a czym przegrana. U mojego syna w szkole niedawno zostały zorganizowane zajęcia z grami. Nauczycielka przyznała, że od razu można było dostrzec, które dzieci miały w ogóle kontakt z grami. Dlaczego? Te, które nie grają miały spory kłopot z przegraną, ciężko było im się z nią pogodzić.

Planszówki to przede wszystkim spotkanie z innym graczem. Spotkanie z osobami, które jak my mają podobne zainteresowania, w tych czasach to wydaje się bezcenne.

– Ile osób gra z wami?

Na cotygodniowych spotkaniach przewija się stale ok 50-60 osób. Gracze, którzy zaczynali z nami często spotykają się również na zupełnie prywatnych spotkaniach, gdzie dalej kontynuują rozgrywki. Impreza, którą przed pandemią wspólnie z kolegami organizowałem, czyli „Planszówki nad morzem” w czasie dwudniowego eventu przyciągała około 500 – 600 graczy. Czy to dużo, czy mało? Na pewno gra coraz więcej osób.

Call of Madness” to gra, którą stworzyłeś wspólnie z Szymonem Malińskim. Od końca zeszłego jest już na rynku i zbiera pozytywne recenzje.

Lubię grać, bardzo, ale miałem potrzebę stworzenia własnej gry, to pewien rodzaj moich ambicji, które chciałem spełnić. W praniu okazało się, że tworzenie gier nie jest tak proste, jak początkowo zakładałem. „Call of Madness” to gra inspirowana prozą H.P. Lovecrafta. W trakcie rozgrywki gracz wciela się w kapłanów kultów Cthulhu, którzy usiłują przyzwać Wielkiego Przedwiecznego, a przeszkadzają im w tym zarówno badacze jak i inne kulty. Przewrotnie w tej grze jesteśmy tymi „złymi” i walczymy z dobrem. Grę zilustrował uznany grafik Radosław Jaszczuk.


Bartłomiej Zielonka – od dziecka fan gier planszowych, w szczególności strategicznych. W 2017 roku założył Koszaliński Klub Gier Planszowych, który działa do dzisiaj. Uczestnik kilkunastu Laboratoriów Gier, co zaowocowało stworzeniem kilku gier planszowych, które już się ukazały bądź są w fazie produkcji. Współorganizator kilku edycji festiwalu „Planszówki nad morzem”. Prowadzi kanał na Youtube zatytułowany „Planszówki online”, gdzie prezentuje rozgrywki i recenzuje gry planszowe.