lot 2 Wydarzenia

Historyczna biała plama kolorowo i w pełni zapełniona

Książka Mateusza Kabatlka zatytułowana „ Lotnisko zapomniane. Lotnictwo w Koszalinie 1912-1945” jest nie tylko wydawniczą perełką, ale i najlepszym prezentem, jaki mogliby sobie wymarzyć z okazji Dni Koszalina miłośnicy lokalnej historii. Jej prezentacja odbyła się w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej 23 maja br.

svg%3E Wydarzenia

Mieszkańcy tzw. Ziem Zachodnich często mają problem z własną tożsamością. Dotyczy to zwłaszcza starszego pokolenia, które osiedlało się na niemieckich ziemiach po zakończeniu II wojny światowej. Nic zatem dziwnego, że wymazywali w swoich nowych miejscach starą historię, by stworzyć własną. Tym samym przeszłość przed 1945 rokiem zarastała bluszczem niepamięci.

Nie inaczej było w Koszalinie. Jednak od pewnego czasu historia miasta zaczyna wracać do łask. Mieszkańcy odkrywają ją na nowo, z ciekawością szukają miejsc, które można odnaleźć we współczesnym Koszalinie. Jednym z nich jest lotnisko, które znajdowało się między współczesnymi ulicami Przemysłową, Morską i Różaną.

Przybliżenia jego historii podjął się Mateusz Kabatek, pochodzący ze Słupska pasjonat wczesnego okresu lotnictwa i autor kilku książek na ten temat. Dzięki jego dociekliwości dowiadujemy się, że lotnisko było w Koszalinie tylko jednym z detali związanych z powietrznymi losami miasta. Najbardziej spektakularnym elementem tej układanki była filia berlińskich zakładów lotniczych Luft-Verkehrs-Gesellschaft mbH (LVG), która produkowała i remontowała samoloty. W szczytowym okresie działalności zatrudniała prawie 700 osób, będąc jednym z największych pracodawców w regionie.

Funkcjonowała tu także szkoła lotnicza, która podczas I wojny światowej wyszkoliła setki pilotów i mechaników. Dla naszej, polskiej perspektywy, istotny jest fakt, że wśród nich byli także służący w kajzerowskiej armii Polacy. Jednym z nich był Wiktor Pniewski, lotnik doskonale znany z kart historii lotnictwa spod znaku biało-czerwonej szachownicy – to właśnie on kierował zdobyciem poznańskiego lotniska w Ławicy, a następnie był pierwszym dowódcą tamtejszej bazy lotniczej. Później na czele jednej z wielkopolskich eskadr walczył z Ukraińcami i podczas wojny polsko-bolszewickiej.

Tytuł książki nie jest przypadkowy. Niewielu jest koszalinian, którzy dobrze znają lotniczą historię miasta. Ta biała plama została właśnie w pełni i kolorowo wypełniona. „Zapomniane lotnisko” na 130 stronach ukazuje przeszłość w sposób drobiazgowy (konia z rzędem temu, kto wiedział, że produkowane w Koszalinie wodnosamoloty były używane przez tureckie lotnictwo), a jednocześnie przyjazny dla przeciętnego czytelnika. Nie jest to typowa praca naukowa, ale opowieść o skrzydlatych dziejach miasta, które intrygują i pozwalają inaczej spojrzeć na, wydawałoby się, dobrze znane miejsca.

Wyprawa w lata 1912-1945 jest tym bardziej intrygująca, że w książce znajdziemy liczne fotografie, które wprowadzą nas w ten niecodzienny i fascynujący świat. Obrazy z przeszłości ukazują zarówno ducha ówczesnych czasów, jak i bardziej spersonalizowane widoki: specyficznie ubranych pilotów, ich kwatery, szczegóły lotniczego szkolenia czy warunki, w jakich odbywała się produkcja samolotów. To magiczny wszechświat, w którym zanurzamy się z fascynacją typową dla otwartego na nowe doznania małego dziecka.

Innymi słowy – książka Mateusza Kabatka warta jest polecenia. Bo warto poznać krainę, której wcześniej nie znaliśmy, a która pokazuje, że podróż w przeszłość Koszalina jest wyprawą fascynującą.