Kilkanaście kilometrów od Koszalina, z dala od zgiełku, ukryty pośród lasów stoi okazały dwór. Wieś Policko, choć właściwszym byłoby określenie osada, to ledwo kilka domów. Jak kamerdynerzy z zapraszającym gestem stoją w dwuszeregu.
Wąską, wyboistą drogą zbliżamy się do piętrowego dworu. Majestatyczne wrota są otwarte. Od strony podjazdu cztery gracje unoszą na ramionach fontannę, która wypełnia przestrzeń cichym szmerem wody. Do budynku prowadzą dwa biegi łukowo wykreślonych schodów. Ganek rysują cztery masywne filary dźwigające balkon. Główne drzwi otwierają się na przestronny hol z łukami wspartymi na kolumnach i kominkiem. Ogień, który w nim płonie, raduje oczy przybywających gości, a jest ich wielu. Kto raz przekroczy te progi, wraca.
Biesiady teatralne i kulinarne
Właściciele dworu, państwo Barbara i Jerzy Bokiejowie, potrafią podejmować gości. Dwór słynie z doskonałej kuchni pani Barbary. Gospodarze organizują od lat wesela, przyjęcia i biesiady artystyczne. Jerzy Bokiej realizuje jedną ze swoich rozlicznych pasji, jaką jest teatr. Od przeszło 40 lat występuje na scenie Teatru Propozycji Dialog w Koszalinie. A od kilku lat na otwarcie sezonu teatralnego przygotowuje, we dworze, spektakle zwane Biesiadami Artystycznymi w Policku. Zjeżdżają się na nie tłumy widzów. Reżyser i aktor zarazem wykorzystuje teksty Gałczyńskiego i Jerofiejewa, Wyspiańskiego i Miłosza. Niedawno kupiona i wyremontowana dziewiętnastowieczna fisharmonia z Bostonu stała się bohaterką jednego z takich wieczorów. Zaproszony organista ożywił instrument, śpiewak operowy wypełnił pieśnią wnętrza, Jerzy ubogacił ten wieczór prozą Grassa. Blask świec wypełnił hol, wędrując amfiladą pokoi, przeglądał się w szybach okien, przenosząc gości w lata świetności dworu.
Bilet w jedną stronę
Bokiejowie kupili to miejsce za wszystko co mieli i co planowali mieć. Dwór to miłość od pierwszego wejrzenia najpierw Jerzego, potem również Barbary. W 1989 roku zastali dwór w kompletnej ruinie. Prostokąt osmolonych ścian, zawalone stropy, zniszczone obejście. Tylko drzewa i urzekająca krągłość pagórków ta sama, niezmienna. Sklejali ten majątek, jak porcelanową wazę z kawałeczków, mozolnie, przez lata. Najpierw kupili dziewiętnastowieczny dwór, potem oficynę, ziemię i zabudowania gospodarcze. Rekonstrukcja trwała kilkanaście lat i potrwa jeszcze lat wiele. W większości prace wykonują własnoręcznie, przy pomocy szwagra, czasem rodziny, przyjaciół.
Stare meble
Hol z kamiennym kominkiem jest pierwszym pomieszczeniem reprezentacyjnego parteru. Piętra to część mieszkalna i pokoje gościnne. Dom nie posiada wyraźnej linii podziału. Każdy gość jest domownikiem. Wnętrza pokoi wypełniają stare meble. To pasja kolekcjonerska obojga. Od lat poszukują łóżek, szaf i stołów w antykwariatach i u osób prywatnych. Po renowacji odnajdujemy je w jednym z licznych pokoi, pod ceglanym łukiem, za skrzypiącymi drzwiami. Detal we wnętrzach jest ważny. Światło mosiężnych lamp odbija się w kryształowych lustrach szaf i toaletek. Na stole odnaleziona patera na koronkowej serwecie.
Odtworzone stare, skrzynkowe okna wpasowują się w chropowato wykończone ściany.
Ich naturalna krzywizna przechodzi w niebanalną sękatość podłóg. Część z nich gospodarz wykonał własnoręcznie. Między sztorcowo ciętymi klocami są szczeliny. Próżno doszukiwać się pomiędzy nimi regularności. Każdy kawałek drewna jest inaczej spękany, wciąż żyje. Takie piękno dostrzegli i pokochali gospodarze.
W tym domu linia prosta nie ma prawa istnieć, jak w naturze – formy i linie rozwijają się swobodnie.
Pejzaż jesienny ze sfinksem
Z okien dworu rozpościera się widok na starodrzew. Zachwycają rozłożyste buki i dęby, strzępiaste świerki. W oddali płyną trawiaste pagórki, o tej porze roku malowniczo spłowiałe szeleszczą suchością źdźbeł. Brukowane drogi w jesiennej szarówce i jeszcze meandry stawu, w którego spokojnej toni odbijają się kamienne detale. Jakby pozostałości nieistniejącego pałacu, królewskich założeń parkowych, może za nimi odnajdziemy ślady tajemniczego ogrodu…
Państwo Bokiejowie to marzyciele, którzy nie porzucili swoich marzeń. Ich determinacja jest godna podziwu. Odbudowa dworu, majątku pochłonęła ich wszystkie oszczędności, zrezygnowali z wakacji, przyjemności. Zbudowali go z codziennej ciężkiej pracy, pasji i wizji, którą odważyli się zrealizować. Nie zniechęcił ich brak pieniędzy. Wytrwali dzięki wierze w słuszność swoich decyzji i możliwości. Cichy Dwór to ich miłość na zawsze. Czyż z miłości nie popełnia się szaleństw?