cover kwiat122 Ludzie

Eldorado – ogród możliwości

Kwaciarnia Centrum – Centrum Ogrodnicze Eldorado istnieje niemal siedemnaście lat. W tym samym miejscu, tuż przy wjeździe do Koszalina. Można tu kupić niemal wszystko, co oferuje branża florystyczno-ogrodnicza. Ciężka praca, zaangażowanie i nieudawana serdeczność wobec klientów pozwoliły zbudować Jolancie i Mirosławowi Micykom jedyną tak wszechstronnie zaopatrzoną firmę w regionie, a co najważniejsze prowadzić ją z niegasnącym do dziś entuzjazmem.

 

eldorado-0200Droga Jolanty Micyk do spełnienia marzenia o własnej kwiaciarni wiodła z Wrocławia, skąd pochodzi, przez Kanadę, do Koszalina. Środkowy etap trwał dwie dekady – w Kanadzie poznała męża, Mirosława. Do Polski wrócili w 2002 roku, wybierając na dalszą część życia Koszalin. – To rodzinne strony męża, poza tym odpowiadał nam klimat, bliskość morza i chcieliśmy pokazać dzieciom nasz kraj – mówi pani Jolanta. – W Kanadzie skończyłam co prawda szkołę florystyczną, ale pracowaliśmy w branży hotelarskiej i cateringu. Niezmiennie „ciągnęło” mnie do roślin, więc wracaliśmy nastawieni na otwarcie kwiaciarni. Trafiła się fantastyczna nieruchomość, duża, z potencjałem, w dobrym miejscu, które jak sądzę jest przynajmniej połową naszego dzisiejszego sukcesu.

Przed Centrum Eldorado, w budynku powstałym jeszcze w latach osiemdziesiątych, działał salon samochodowy. Państwo Micykowie najpierw zagospodarowali połowę obiektu. Potem wyremontowali jego kolejne części, na tyłach stworzyli duże centrum ogrodnicze, w końcu po modernizacji udostępnili przestrzenie biurowe pod wynajem dla innych firm. Na dachu budynku zamontowali telebim reklamowy, wówczas nowość, by koszalińscy przedsiębiorcy mogli promować swoje usługi. To wciąż jeden z największych ekranów tej wielkości w Koszalinie. W sumie powierzchnia Eldorado ma dziś dwa tysiące metrów kwadratowych.

 

Oczko w głowie

Początki nie były łatwe, choć trudność nie polegała na samym uruchomieniu biznesu. Okoliczności rynkowe na początku lat dwutysięcznych wręcz sprzyjały zakładaniu firm, w Koszalinie działały jedynie niewielkie kwiaciarnie, zatem i konkurencja była znikoma. Jednak państwo Micykowie mieli apetyt nie na kolejny mały sklepik z kwiatami, ale centrum florystyczne z prawdziwego zdarzenia, a ta branża w Polsce wtedy dopiero raczkowała. Samo otoczenie kwiaciarni zlokalizowane na tzw. wylotówce, blisko cmentarza, otoczone salonami dilerów samochodowych wiele lat temu nie miało takiego potencjału handlowego, jak dziś, gdy poprzez obecność galerii handlowej stanowi w zasadzie drugie centrum miasta. Paliwem rozwoju musiała być więc intuicja, entuzjazm i wytrwałość. – Chcieliśmy zaproponować coś nowego, oryginalnego, łączyć sprzedaż kwiatów z dekoracjami i wyposażeniem domu – mówi Jolanta Micyk. – Obserwowaliśmy, co lubią klienci, czego szukają, czego im brakuje. Podpatrywaliśmy rynki zagraniczne, by wyprzedzać nasz, lokalny. Musieliśmy wciąż wymyślać coś na tyle atrakcyjnego, by klientom chciało się mimo kiepskiej komunikacji przyjechać po kwiaty na obrzeża miasta. Pomysły braliśmy zewsząd, rozmawialiśmy, dyskutowaliśmy. To było nasze oczko w głowie.

Gość, a nie klient

Ta zasada najlepiej definiuje filozofię działania Centrum Eldorado i choć doskonale wpisuje się w nowoczesne teorie marketingowe, obowiązywała jeszcze zanim one powstały. Nie z biznesowej kalkulacji, a z przekonania, że kupujący to ktoś, kogo zawsze miło widzieć. Po prostu ma się czuć jak w domu. Sympatia wobec gości sklepu jest nieudawana. Halina Kołacz, kierownik centrum, przyznaje, że do teraz zdarza jej się serdecznie witać z osobami wchodzącymi do kwiaciarni, a kiedyś robiła to codziennie. – Trochę jak we włoskiej restauracji – uśmiecha się. – Klienci to odwzajemniają, doceniają życzliwą atmosferę, a my nigdy nie traktujemy ich taśmowo czy bezosobowo. Żeby wrócili, muszą być docenieni podczas każdej wizyty i nie ma od tego założenia wyjątków. Dlatego cieszymy się, że mamy spore grono stałych gości, z Polski czy zagranicy, którzy odwiedzają nas, nawet będąc w Koszalinie tylko przejazdem. Czasem wpadają do nas, by się po prostu przywitać.

Z myślą o klientach, Centrum Eldorado organizuje okazjonalne konkursy, kiermasze, warsztaty, pokazy. – Zapraszamy gości specjalnych, sadzimy rośliny z dziećmi, organizujemy zabawy dla rodzin, eventy dla działkowiczów – mówi Halina Kołacz. – Poradnictwo ogrodnicze cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza teraz, kiedy urządzanie ogrodów, balkonów i tarasów stało się tak popularne.

Od doniczki po sad

Dla osób zafascynowanych hodowlą roślin, kwiatów, uprawianiem ogrodu czy działki Centrum Eldorado to prawdziwe… eldorado. W regionie nie znajdziemy miejsca porównywalnego, jeśli chodzi o zakres i różnorodność oferty, ani wielkość samej powierzchni handlowej. W części reprez – kwiaciarni dział typowo florystyczny, z kwiatami ciętymi, sprowadzanymi z Holandii, a także dekoracjami, kompozycjami ze sztucznych kwiatów oraz kwitnącymi kwiatami doniczkowymi. W dalszej części znajduje się dział roślin doniczkowych wraz z asortymentem do ich domowej uprawy (ziemia, narzędzia, doniczki, szkło, ceramika itp.). Kolejna jest hala „wszystko do ogrodu”, a za nią centrum ogrodnicze zaopatrujące w roślinność zewnętrzną czyli na balkony, tarasy, działki, do ogrodu i sadu. Ta część zaczyna tętnić życiem na wiosnę, gdy zaczyna się sezon ogrodniczy, ale otwarta jest cały rok. Ze względu na bliskość Cmentarza Komunalnego, w sklepie dostępny jest również adekwatny asortyment, ale to niewielka część jego działalności.

W Centrum Eldorado można ponadto zamówić kompozycje kwiatowe (świeże lub sztuczne wykonuje na miejscu pracownia), kupić okazjonalne dekoracje np. świąteczne, skorzystać z usługi poczty kwiatowej – wysłać kwiaty, kosz z delikatesami czy owocami wybranej osobie. Przed centrum znajduje się parking, a dosłownie pod jego drzwiami zatrzymują się autobusy komunikacji miejskiej, a więc łatwo się tu dostać i zatrzymać na dłuższą chwilę. Jest czynne siedem dni w tygodniu i nieraz uratowało życie zapominalskim, oferując piękne bukiety kwiatów nawet w niedzielę.

Siła rodziny

– Bardzo ciężko pracowaliśmy z mężem w Kanadzie – zaznacza Jolanta Micyk. – Myśleliśmy, że może w Koszalinie w końcu odetchniemy, nie będzie tak ciężko, ale okazało się inaczej. Prowadziliśmy nie tylko kwiaciarnię, ale też obsługiwaliśmy hurtowo cały region. Nie narzekam jednak. Trzy lata po otwarciu wiedzieliśmy na pewno, że to trafiona, dobra inwestycja. Od początku dawała nam tyle satysfakcji, że nawet ciężka praca wydawała się wspaniała. Entuzjazm w zasadzie nigdy nas nie opuścił.

Mirosław Micyk zawiadywał firmą przez piętnaście lat. Kiedy po walce z ciężką chorobą zmarł dwa lata temu, jego obowiązki przejął syn, Kody. Młody szef, jak nazywają go pracownicy, zajmuje się dokumentacją, logistyką, organizacją, podejmuje kluczowe i drobniejsze decyzje. Zawsze zresztą demokratyczne, bo Eldorado to zgrany team. – Syn został rzucony na najgłębszą wodę i podjął się tego wyzwania mimo młodego wieku – mówi Jolanta Micyk. – Przyglądał się pracy ojca, uczył się od niego i od zawsze zakładał, że kiedyś przejmie jego obowiązki. To jego ojcowizna, zależy mu na niej i bardzo o nią dba. Jestem z niego niesamowicie dumna.

Najważniejsi są ludzie

Zaangażowanie to domena całego zespołu Centrum Eldorado, obecnie liczącego dwadzieścia osób. Halina Kołacz była jego filarem niemal od początku, współtworzyła miejsce, klimat, standardy obsługi. – Ja tym miejscem po prostu żyję – mówi i nie sposób w to nie uwierzyć, słysząc z jaką pasją i sercem o nim opowiada. – Odchowałam dzieci, teraz spełniam się zawodowo. Nigdy się tą pracą nie nudzę, zapał nie mija, a chyba nawet rośnie – śmieje się.

Zapał podziela też reszta zespołu, w którym nie znajdziemy przypadkowych osób. – Pracują u nas fantastyczni ludzie – podkreśla Jolanta Micyk. – Dobieramy pracowników niekoniecznie z wyższym wykształceniem, ale na pewno z talentem, doświadczeniem i pasją. Muszą mieć „to coś”, co jest niezbędne w pracy z kwiatami: wyczucie, zmysł estetyczny, wrażliwość. Trzeba być też odpornym na stres, mieć dystans. Kupujący są wymagający, czasem wybredni i trzeba umieć z nimi rozmawiać.

Halina Kołacz dodaje: – To drużyna wybiera zawodnika. Musi pasować do zespołu, zgrać się z nim, musi mu zależeć. Gramy przecież do tej samej bramki. Pracujemy ciężko, w specyficznej branży i jeśli się tego nie lubi, nigdy nie będzie się pracować efektywnie i w pozytywnej atmosferze. Miejsce jest takie, jak ludzie.