Utalentowana absolwentka Politechniki Koszalińskiej, obecnie studentka prestiżowej ViaMody, powraca z nową kolekcją „Tafla”. Spotykamy się z projektantką, która nie boi się odważnych połączeń i tworzy modę niczym architektoniczne manifesty.
Zuzanna Szczepańska to nazwisko, które regularnie przewija się na łamach najciekawszych projektów modowych. Zachwycała nas już kolekcją „Efekt motyla” – zjawiskowymi kreacjami z organzy i tafty, w których klasyczna czerń łączyła się z kolorowymi, zwiewnymi warstwami, przypominającymi skrzydła. Dziś rozmawiamy o jej najnowszym projekcie „Tafla”, kolejnym dowodzie na to, że ta młoda artystka konsekwentnie buduje swój rozpoznawalny, autorski styl.


Co słychać w stolicy?
Właśnie rozpoczęłam drugi rok magisterki na ViaModzie. Małymi krokami zmierzam w stronę dyplomu, choć to niejedyne wyzwanie. Warszawa mnie fascynuje – ta energia, ten nieustanny pęd. Uwielbiam, gdy wokół dużo się dzieje, więc staram się dotrzymać miastu kroku. W międzyczasie tworzę kolejne kolekcje, sporo podróżuję i nieustannie łapię inspiracje z otoczenia.
„Tafla” to twoja najnowsza kolekcja – bardzo modowa, odważna. Mam wrażenie, że konstrukcja staje się twoim wyróżnikiem.
Zdecydowanie! Uwielbiam zaskakiwać i tworzyć nieoczywiste zestawienia. Moje projekty to bionika, płynne linie, geometria, architektura. Zabawa materiałami i przeciwstawne połączenia – tak jak w tym przypadku: delikatna, błękitna organza wraz z mocną, brązową puchówką. „Tafla” to kolekcja inspirowana morzem, tym, co widzimy na powierzchni i tym, co kryje się w głębinach. To był mój punkt wyjścia.
Masz absolutną rację, konstrukcje w modzie to coś, co podnosi odzież na zupełnie inny poziom. Dla mnie ta umiejętność jest kluczowa, bo otwiera mnóstwo perspektyw. Do projektu stworzyłam również autorską biżuterię z elementem recyklingu. Wykorzystałam szkło z butelek wyrzuconych przez morze. Powstały efektowne naszyjniki i bransolety. „Tafla” to kolekcja kapsułowa, której poszczególne elementy można swobodnie ze sobą łączyć.


Ekologia i recykling – tematy coraz głośniejsze w świecie mody. Jak ty się z tym odnajdujesz?
Poza tym, że takie działania są po prostu potrzebne, są też niewiarygodnie inspirujące. Przy „Tafli” wykorzystałam organzę z mojego poprzedniego projektu. Drugie życie dostały nie tylko butelki. Szczerze mówiąc, takiej zaradności i ergonomii nauczyła mnie Politechnika Koszalińska. Ekonomiczne cięcia, ponowne wykorzystanie tkanin – to stamtąd wyniosłam te umiejętności i z powodzeniem stosuję je teraz.
Przykład? Marynarka i kamizelka z zamkiem na plecach. Dzięki temu zabiegowi mogę połączyć dłuższą marynarkę z krótszą kamizelką i mam już cztery stylizacje z dwóch elementów, i to w bardzo artystycznej wersji. Takich rozwiązań znam więcej. W Warszawie kładzie się nacisk na kreatywność i inspiracje, na Politechnice pracowaliśmy bardzo warsztatowo. Okazuje się, że właśnie tego warsztatu brakuje wielu studentom.


Projektant, który sam nie szyje, jest w jakiś sposób uboższy?
Myślę, że tak. Ja osobiście szyję wszystkie swoje projekty. Ta umiejętność pozwala mi modyfikować pierwotne założenia już na etapie tworzenia. Widzę, jak tkanina pracuje i co mogę z niej wydobyć. Z drugiej strony można argumentować, że to ograniczenie. Niektórzy twierdzą, że umiejętności warsztatowe jednocześnie zamykają nas w ramach tego, co potrafimy wykonać. Nie zaprojektujesz czegoś, czego nie będziesz w stanie uszyć.
Co sądzisz o trendach w modzie, które kilkanaście razy w roku atakują nas z mediów społecznościowych?
Powiem wprost: dla mnie moda to nie trendy, które się bezmyślnie powiela. Moda to przede wszystkim styl, unikatowe połączenia, a nie kopiowanie jeden do jednego z platform internetowych. Swoje ubrania szyję sama. To, co noszę na co dzień, to połączenie elegancji z klasyką – po prostu taki styl preferuję.
Jakie masz najbliższe plany?
Nie zatrzymuję się ani na moment. Szyję sporo dla siebie, ale dostaję też propozycje projektowania dla artystów estradowych. To naprawdę fascynujące doświadczenie. Jeżdżę na pokazy mody, targi branżowe i oczywiście nieustannie się uczę. Stawiam sobie poprzeczkę wysoko. Lubię pracować z pełnym zaangażowaniem i nie zadowalają mnie półśrodki, więc wiele robię poza zajęciami na uczelni. W rodzinne strony wracam rzadziej, ale nadal uwielbiam nasze bałtyckie plaże i ten spokój Pomorza.





















