Wakacje to idealny czas, żeby zwolnić tempo i zanurzyć się w dobrej historii. Niezależnie od tego, czy odpoczywasz na plaży, w górach, czy w przydomowym hamaku, dobra książka to zawsze dobry towarzysz. A jeśli wolisz mieć wolne ręce – na kawę, kierownicę roweru albo leżenie do góry brzuchem – sięgnij po audiobook. Coraz więcej świetnych tytułów dostępnych jest także w formie dźwiękowej, czytanych przez profesjonalnych lektorów, aktorów, a czasem nawet samych autorów.
W tym zestawieniu znajdziesz książki, które nie tylko wciągają, ale też zostają z tobą na dłużej – idealne na letni reset, małą ucieczkę od codzienności lub inspirującą podróż w głąb siebie (albo świata). Niektóre zabiorą cię na drugi koniec globu, inne pozwolą lepiej zrozumieć rzeczywistość, jeszcze inne po prostu dadzą przyjemność czytania (lub słuchania). Gotowi? Zaczynamy wakacyjną podróż przez literaturę.
„Kopernik. Rewolucje” Wojciecha Orlińskiego
Rewolucja, która nie spadła z nieba
Mikołaj Kopernik. Kojarzymy go wszyscy. Trochę jak pomnik – postać z podręczników, mędrzec z banknotu, nazwisko, które wypowiadamy automatycznie, choć często niewiele wiemy o nim samym. I tu pojawia się Wojciech Orliński – dziennikarz, pisarz, autor świetnych biografii (m.in. Lem, Einstein) – który w swojej najnowszej książce „Kopernik. Rewolucje” zdejmuje z wielkiego astronoma tę warstwę patyny i pyłu, odsłaniając człowieka z krwi i kości. Z jego lękami, pasjami, zapałem i nieoczywistymi wyborami.
To nie jest nudna, akademicka biografia. To żywa, pełnokrwista opowieść o jednym z największych intelektualnych przewrotów w historii świata – ale z perspektywy człowieka, który ten przewrót przeprowadził powoli, ostrożnie, często w samotności. Orliński przypomina, że Kopernik nie był tylko genialnym matematykiem i astronomem. Był również lekarzem, ekonomistą, duchownym, prawnikiem, dyplomatą, a do tego… człowiekiem, który przez całe życie próbował pogodzić to, co ziemskie, z tym, co niebiańskie – dosłownie i metaforycznie.
Autor nie unika kontrowersji. Pisze o mitach narosłych wokół Kopernika, o jego relacjach z władzą kościelną, o tym, jak długo zwlekał z publikacją De revolutionibus. Ale nie robi tego z pozycji oskarżyciela – raczej badacza zafascynowanego złożonością postaci i epoki. To książka pełna erudycji, ale też humoru i dystansu – dokładnie taka, jakiej można się spodziewać po Orlińskim.
Na marginesie: „Kopernik. Rewolucje” to też piękna opowieść o sile myślenia. O tym, że czasem wystarczy jedno pytanie, by cały świat – dosłownie – obrócił się wokół innej osi. Czy Kopernik był świadomy, jaką burzę wywoła? Może nie. Ale Orliński sprawia, że jego droga do tej rewolucji staje się dla czytelnika emocjonującą podróżą – i to taką, którą naprawdę warto odbyć.
„W cieniu AI. Jak sztuczna inteligencja ingeruje w nasze życie” Madhumita Murgia
Nie ma dziedziny życia, której nie zainfekowała
Sztuczna inteligencja – brzmi jak coś z filmów science fiction? Nie dla Madhumity Murgii, dziennikarki „Financial Times”, która w swojej książce „W cieniu AI” pokazuje, że przyszłość już nadeszła. I że zamiast humanoidalnych robotów, mamy do czynienia z czymś znacznie bardziej nieuchwytnym – z kodem, który coraz mocniej oplata nasze codzienne życie.
To nie jest książka dla geeków. To reportaż społeczny – żywy, wielowarstwowy, poruszający – który pokazuje, jak AI wpływa na prawa człowieka, prywatność, rynek pracy, a nawet naszą tożsamość. Murgia nie roztacza technologicznych wizji przyszłości. Zamiast tego przygląda się współczesności – ludziom z Kenii, których głosy AI wykorzystuje do „uczenia się” języka; pacjentom w Indiach, którzy ufają cyfrowym diagnozom; Europejczykom, których twarze stają się danymi w bazach rozpoznawania obrazu.
Największą siłą tej książki jest empatia. Autorka nie moralizuje, nie panikuje, ale też nie daje się oczarować technologicznemu entuzjazmowi. Zamiast wielkich słów – historie. Zamiast wykresów – ludzie. „W cieniu AI” przypomina, że postęp nie zawsze oznacza dobro, a pytania o granice są dziś ważniejsze niż kiedykolwiek.
„Zmierzch demokracji” Anne Applebaum
Uwodzicielski powab autorytaryzmu
Jeśli uważasz, że polityka to nudna gra dla ekspertów w garniturach – ta książka wyprowadzi cię z błędu. Anne Applebaum, amerykańsko-polska dziennikarka, historyczka i laureatka Pulitzera, w swojej książce „Zmierzch demokracji” nie tylko wnikliwie analizuje współczesne procesy polityczne, ale robi to w stylu, który bardziej przypomina dobrą powieść, niż wykład z nauk społecznych.
To nie jest klasyczna książka o polityce. To opowieść o ludziach. Applebaum przygląda się swoim dawnym przyjaciołom – intelektualistom, dziennikarzom, politykom – którzy przez lata dzielili z nią stoły, ideały i rozmowy. Wielu z nich – ku jej zaskoczeniu i rozczarowaniu – obrało drogę nacjonalizmu, populizmu i autorytaryzmu. Autorka nie próbuje ich demonizować, raczej zadaje pytanie: dlaczego? Dlaczego tak wielu ludzi porzuca liberalną demokrację na rzecz obietnicy „silnej ręki”? I dlaczego ten trend zatacza coraz szersze kręgi – od Polski i Węgier, przez Wielką Brytanię i USA, po Brazylię?
Applebaum nie ukrywa swoich poglądów, ale pisze z klasą. Jej język jest elegancki, precyzyjny, a momentami – co może zaskoczyć – bardzo osobisty. To książka, która zmusza do refleksji, ale nie przytłacza – przeciwnie, uwodzi narracją. Choć temat jest poważny, styl Applebaum sprawia, że czytamy „Zmierzch demokracji” trochę jak opowieść o przemianach znajomych z dawnych lat. Zresztą dla wielu czytelników ta historia może okazać się zaskakująco bliska.
To lektura obowiązkowa nie tylko dla tych, którzy interesują się polityką, ale dla wszystkich, którzy próbują zrozumieć, co dzieje się z naszym światem – i naszymi relacjami – w czasach, gdy podziały rosną szybciej niż kiedykolwiek.
„Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” Kazimierza Nowaka
Podróż, która wyprzedziła epokę
Wyobraź sobie: lata 30. XX wieku. Europa jeszcze przed drugą wojną światową, Afryka podzielona między kolonialne imperia, a na mapie świata wciąż pełno białych plam. W tym czasie pewien polski podróżnik, Kazimierz Nowak, rusza samotnie z Trypolisu i przez pięć lat – rowerem, pieszo, konno, czółnem, wielbłądem – przemierza cały kontynent. Od Morza Śródziemnego po Przylądek Igielny. A potem wraca. Również drogą lądową. Bez sponsorów, bez smartfona, bez GPS-u. Za to z niewiarygodną determinacją, otwartą głową i notesem, w którym zapisuje jedną z najbardziej niezwykłych podróżniczych opowieści XX wieku.
„Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” to książka inna niż wszystkie. Powstała z listów i reportaży, które Nowak wysyłał do polskich gazet – i które przez lata leżały zapomniane. Dopiero wiele dekad po jego śmierci zyskały formę książki i uznanie, na jakie bez wątpienia zasługują. To nie tylko dokument fascynującej podróży, ale przede wszystkim portret człowieka, który był o krok przed swoją epoką.
Nowak pisze językiem prostym, ale pełnym emocji i wnikliwości. Nie tworzy romantycznej narracji o „dzikiej Afryce”, nie epatuje egzotyką, nie idealizuje ani siebie, ani świata, który obserwuje. Przeciwnie – jest uważny, wrażliwy, często krytyczny. Z szacunkiem podchodzi do napotykanych ludzi, nie szuka w nich sensacji, lecz prawdy o ich codzienności. Jego spojrzenie, jak na tamte czasy, jest zaskakująco nowoczesne –
wolne od kolonialnego tonu, wypełnione ciekawością, niewyższością.
Największe wrażenie robi jednak coś innego: samotność. Bo choć książka wypełniona jest spotkaniami, rozmowami, dramatycznymi przygodami, to jednak w tle cały czas pobrzmiewa nuta osobistego zmagania z ciałem, z umysłem, z własnymi granicami. Nowak choruje, głoduje, miewa chwile zwątpienia, bywa wycieńczony fizycznie i psychicznie. A mimo to idzie dalej. Bo wie, że nikt inny tego nie zrobi.
To książka, którą dziś czyta się jak powieść – wciągająca, mocna, chwilami wręcz poetycka. Ale przede wszystkim: autentyczna. Nie jest to relacja z luksusowej wyprawy, lecz świadectwo życia na granicy odwagi i szaleństwa, wytrwałości i totalnego wyczerpania.

























