Z jakiegoś powodu ludzie coraz częściej traktują „mam prawo wyrazić swoje zdanie” jak kartę VIP do komentowania wszystkiego, co się rusza – i co się nie rusza też. Często kończą to zdaniem zgrabnym jak zbroja emocjonalna: „ale to tylko moja opinia”. Nadając sobie prawo niemal do boskiego posiadania wiedzy i racji w każdym temacie.
„Nie rozumiem, jak możesz lubić ten serial – jest nudny”.
„Moim zdaniem ten projekt nie ma szans”.
„Szczerze? Ta fryzura to nie twoja bajka”.
„Nie powinnaś tyle narzekać”.
„Nie obraź się, ale ja bym tak nie zrobiła”.
„Ja bym to zrobiła inaczej, ale co ja tam wiem…”.
I niby wszystko w porządku – wolność słowa, wolność myśli… Tylko problem w tym, że nikt cię nie pytał.
Mamy prawo mówić, ale nie zawsze mamy powinność, żeby to robić. Wyobraź sobie świat, w którym ludzie najpierw myślą, a potem mówią. Albo nawet nie mówią wcale, jeśli nie trzeba. Nie chodzi o autocenzurę, tylko o… zwykłą przyzwoitość. Gdyby więcej osób zadawało sobie pytanie „po co to mówię?”, połowa kłótni by się w ogóle nie wydarzyła. A druga połowa – rozwiązałaby się, zanim ktoś zdążyłby trzasnąć drzwiami.
Co tak naprawdę stoi za tym, że aż nas nosi, żeby coś powiedzieć?
1. Chcemy być zauważeni, nie tylko obecni
Mówimy, żeby poczuć, że istniejemy. Opinia staje się dowodem: „ja też coś myślę – więc jestem”. Czy ktoś pytał? To już mniej istotne.
2. Potrzebujemy kontroli
Czasem opinia to sposób, by odzyskać wpływ. Rzucamy zdanie, żeby coś się zmieniło, choćby minimalnie. Nawet jeśli rozmowa była o czymś zupełnie innym.
3. Wchodzimy w tryb „automatyczne nadawanie”
Gadam, bo mogę. Bo zawsze coś mówię. Bo w domu się tak robiło. Bo tak się mówi w pracy. Refleksja? Zgubiła się po drodze.
4. Czujemy się moralnie zobowiązani
Bo przecież jak nie powiem, to kto? Lepiej uprzedzić, ostrzec, skomentować – nawet jeśli druga strona nie potrzebuje zbawiciela, tylko spokoju.
5. Nie widzimy cudzych granic
Komentujemy czyjeś wybory, wygląd, decyzje… bo wydaje się nam, że mamy prawo. Brakuje czujności: „czy to miejsce jest na moją opinię?”, „czy ta osoba w ogóle mnie zaprasza do tej przestrzeni?”.
6. Cisza nas niepokoi
Niektórzy ciszy nie wytrzymują – i zamiast po prostu być, zaczynają gadać. Choćby nie wiadomo co. Byle tylko wypełnić lukę.
7. Opinie to część tożsamości
Nasze zdanie często to sygnał: „patrz, kim jestem”. Ale jeśli musisz to udowadniać każdej osobie w promieniu pięciu metrów, to może warto sprawdzić, gdzie tak naprawdę masz zakorzenione swoje „ja”.
Wyrażanie opinii nie musi być złe. Może być darem – ale tylko wtedy, gdy robimy to z intencją budowania, a nie dominowania.
Zanim coś powiesz, zrób sobie wewnętrzne „trzy szybkie” rozpoznania:
1. Czy to dobry moment czy tylko impuls?
Nie każda okazja jest dla twoich przemyśleń. Czasem ktoś potrzebuje wsparcia, nie recenzji.
2. Czy to komuś pomoże, czy tylko tobie ulży?
Chcesz coś naprawić – czy tylko zrzucić z siebie napięcie? Jedno i drugie może być okej – o ile jesteś świadoma, co robisz.
3. Czy ta osoba chce tego słuchać?
Czasem wystarczy zapytać:
„Chcesz mojej perspektywy, czy po prostu potrzebujesz, żebym była?”
I na koniec: nie chodzi o to, żeby mówić mniej. Chodzi o to, żeby mówić mądrzej.
A co jak już padnie słynne: „a co ty myślisz na ten temat?” i nie będzie nam z usłyszaną odpowiedzią po drodze?
Oddychaj, zanim zareagujesz. To, że zapytałaś o opinię, nie znaczy, że każda odpowiedź będzie łatwa do przełknięcia. Daj sobie chwilę na przyjęcie słów, bez automatycznego kontrataku. Czasem pierwsza reakcja to impuls obronny – ale po chwili może pojawić się coś głębszego.
Szukaj treści, nie tonu. Nie każdy umie dobrze przekazać myśl. Może się zdarzyć, że ktoś powie coś niezgrabnie, ale w środku jest to, co warto usłyszeć. Nie odrzucaj całej opinii tylko dlatego, że forma była nieidealna. Spróbuj wyłapać sens, nie tylko brzmienie.
Oddziel opinię od oceny. To, co ktoś mówi, mówi też coś o nim – jego wartościach, doświadczeniu, stylu myślenia. Nie każda opinia jest „prawdą o tobie”. Czasem to bardziej lustro osoby, która mówi, niż twój portret. I to jest w porządku.
Weryfikuj, nie wchłaniaj. Masz prawo się nie zgodzić. Proszenie o opinię nie oznacza, że musisz wszystko przyjąć bezkrytycznie. Możesz podziękować i… zostawić sobie czas na refleksję. To ty wybierasz, co bierzesz ze sobą dalej.
Podziękuj – nawet jeśli zabolało. Jeśli ktoś naprawdę podjął wysiłek, żeby coś ci przekazać szczerze i z troską – doceń to. Feedback to nie fast food, który ma smakować od razu. Czasem najcenniejsze słowa działają dopiero po czasie.
Na końcu dnia nikt z nas nie musi być ani recenzentem życia innych, ani gąbką na cudze komentarze. Słowa mają wagę, ale to ty decydujesz, co niesiesz dalej, a co zostawiasz tam, gdzie padło. Mów, gdy warto. Słuchaj, gdy możesz. A jeśli już wymieniacie się opiniami – niech to będzie rozmowa, nie wymiana ciosów.
I pamiętaj: czasem najlepsza opinia to ta, którą potrafisz zatrzymać dla siebie.
Autorka jest psychologiem, psychotraumatologiem, psychoterapeutą, certyfikowanym terapeutą terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach. W swojej pracy łączy pasję, jaką jest psychologia, z wieloletnim doświadczeniem pracy z ludźmi w organizacji.
Na co dzień pracuje w Poradni z Sercem, Zwycięstwa 238 w Koszalinie oraz
spotkasz ją na @psycholog.koszalin