sssss Moda

Żeby zupełnie nie zobojętnieć

przetrwac mariupol wspomnienia z piekla walk i rosyjskiej niewoli b iext183452085 1 Moda

Obrazki z wojny oglądanej systematycznie, najczęściej na ekranie smartfonu w formie tzw. rolek, z czasem zobojętniają oglądających – trzeba to przyznać. Walki na froncie we wschodniej Ukrainie i rosyjskie bombardowania ukraińskich miast trwają już czwarty rok, ponad tysiąc dni. Relacje stamtąd stały się więc swego rodzaju medialną rutyną. Są nią do momentu, kiedy nie zderzymy się z historią pojedynczego człowieka – na przykład Shauna Pinnera, Brytyjczyka, który walczył w Mariupolu a później trafił do ruskiej niewoli.

Jego książka „Przetrwać Mariupol. Wspomnienia z piekła walk i rosyjskiej niewoli” jest dokumentem pisanym prostym, wyważonym stylem, rzeczowym i precyzyjnym. Można by nawet stwierdzić, że na chłodno. A jednak lektura przez cały czas trzyma w napięciu, dostarczając obrazów, które kłócą się z powszechnym wyobrażeniem cywilizacji XXI wieku. A może one kłócą się tylko z naszym życzeniowym myśleniem, z tym jak chcielibyśmy myśleć o naszym świecie?

Shaun Pinner przyznaje, że jemu przetrwanie niewoli przyszło łatwiej niż innym jeńcom. Po pierwsze jest Brytyjczykiem, co od razu uczyniło go w oczach funkcjonariuszy służb specjalnych Rosji „zdobyczą” szczególną. Po drugie – jako zawodowy żołnierz, uczestnik brytyjskich misji wojskowych – miał za sobą przeszkolenie w zakresie technik przetrwania, również psychologicznych. Nie uchroniło go to jednak od tortur, rażenia prądem, zastraszania, głodzenia, poniżającego traktowania. Celowo zadana mu ciężka rana groziła zakażeniem, osłabiała organizm, odebrała jakikolwiek komfort codziennego funkcjonowania.

W jednym z wywiadów Pinner wspominał: „Doprowadzili mnie na skraj śmierci. Dociskali ranę w nodze, bym umierał z bólu. A potem padło stwierdzenie: nie umieraj nam tutaj i pytanie dlaczego sam się dźgnąłem w nogę. Gdy stwierdziłem, że to zrobili oni, oficer stwierdził: «przyjrzę się sprawie». Trafiłem do celi, gdzie był monitoring, Wielki Brat patrzył cały czas. Puszczano też rozkręconą na cały regulator muzykę”.

Ostatecznie po pół roku odzyskał wolność w ramach akcji wymiany jeńców.

Jak w ogóle znalazł się w Ukrainie? Do obcego kraju ściągnęła go miłość. Poznał Ukrainkę, z którą się związał. Mieszkali w Mariupolu. Kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja, miasto znalazło się na linii frontu. Bronione zaciekle, stopniowo zamieniało się w wielką ruinę. Wraz ze śmiercią kolejnych mieszkańców i obrońców w ruinę obracało się (w różnych miejscach wciąż się obraca) życie tysięcy ludzi.

Książka Shauna Pinnera nie jest lekturą do poduszki. Skala okrucieństwa, którą opisuje, nikogo nie pozostawi w obojętności. I tak być powinno, bo inaczej w jakiś symboliczny sposób przykładamy rękę do uznania, że coś takiego jak potworność wojny jest dopuszczalne, akceptowalne. I że ma prawo dziać się powtórka z historii – na przykład istnienie obozów koncentracyjnych. Tak, obozów koncentracyjnych. W jednym z nich cierpiał Shaun Pinner, w innym po torturach oddała życie 27-letnia Wiktoria Roszczyna, ukraińska dziennikarka uprowadzona dwa lata temu przez Rosjan, której zwłoki zostały oddane rodzinie bez oczu, mózgu i części krtani, dla zatarcia śladów okrutnego traktowania.

„Przetrwać Mariupol” mimo wszystko zawiera w sobie nić pozytywnego przesłania. Potwierdza fakt, że człowieczeństwo jest do obrony, choć cena, którą płaci jednostka poddana skrajnej próbie, bywa bardzo wysoka.

Książkę na pewno powinni przeczytać ci, którzy wierzą w możliwość „resetu” w relacjach z Rosją albo traktują ją jak „normalne” państwo. Wspomnienia spisane przez Shauna Pinnera pozbawiają złudzeń, bo uświadamiają czytelnikowi, że trwanie tej brudnej wojny jest możliwe nie tylko z powodu politycznej woli Putina i jego otoczenia, lecz również wskutek rosyjskiej mentalności, w której życie i godność pojedynczego człowieka są bez znaczenia.