Solaris3 Zdrowie i uroda

„Solaris” – rejs ku gwiazdom

Fot. Izabela Rogowska

Czy proza Stanisława Lema jest trudna? – Tak. Czy można ją pokazać na teatralnych deskach w taki sposób, by przyciągnąć nie tylko publiczność, ale i wzbudzić zainteresować krytyków i jury teatralnych konkursów? – Tak. Udowadnia to Beata Niedziela, aktorka Bałtyckiego Teatru Dramatycznego monodramem „Solaris” w reżyserii Darii Kopiec. Z Beatą Niedzielą rozmawia Katarzyna Kużel.

– Spektakl grasz już od czerwca 2024 roku. Cieszy cię on coraz bardziej?
– Tak. Granie „Solaris”cieszy mnie coraz bardziej i nawet mogę powiedzieć, że miłość do spektaklu się pogłębia, choć na początku nie było to takie oczywiste. Trudno było mi zaufać w to, że spektakl stworzony na podstawie literatury Stanisława Lema, uznawanej za elitarną i niszową, zostanie przyjęty przez koszalinskiego widza i będzie miał prawo żyć. Obawiałam się, że widzowie mogą bać się przyjść na monodram myśląc, że to będzie coś poważnego, smutnego albo niezrozumiałego dla nich. Takie obawy towarzyszyły mi do premiery. Ale już przy pierwszym kontakcie z widzem wiedzieliśmy, że to był strzał w dziesiątkę. Że nawet jesli dla niektórych przybycie na „Solaris” wiązało sie z obawą, czy to spektakl dla nich – po obejrzeniu wychodzili szczęśliwi i zadowoleni z wyjątkowo spedzonego czasu. Tak jest do dziś. Kto przychodzi – nie żałuje.

– Na czym więc polega niezwykłość tego spektaklu?
– On naprawdę przenosi człowieka w inną rzeczywistość. Spektakl stworzony jest i prowadzony w taki sposób, aby widz czuł się zabrany w kosmos, w stronę gwiazd, na które zazwyczaj patrzymy z perspektywy Ziemi. Mimo że podłączamy się do historii głównego bohatera – Krisa Kelwina, który na planecie Solaris ma szansę odzyskać swoją ukochaną Harey – na końcu okazuje się, że ten spektakl, to bardzo prywatny lot każdego z nas, a planeta Solaris jest stworzona po to, by spotkać się nie tyle z abstrakcyjną historią – co z samym sobą.

– Jak widzowie odbierają „Solaris”?
– Mimo że nie jest spektaklem rozrywkowym, to znalazł swoich fanów i ma wielbicieli, którzy przychodzą na niego czasem wielokrotnie. Sporo emocji towarzyszy widzom. Począwszy od radości i wdzięczności za przeżycie wyjątkowej przygody. Spektakle komediowe – tak lubiane przez rzesze widzów – przyrównałabym do wizyty w lunaparku, której ludzie się nie obawiają, idą chętnie, z nastawieniem na śmiech. Natomiast doświadczanie „Solaris” przyrównałabym bardziej do nurkowania głębinowego, wejścia na piękny górski szczyt czy zanurzenia się, by podziwiać rafę koralową. Z jednej strony chcielibyśmy te cuda zobaczyć, ale myślimy sobie „to nie dla mnie” i przez to bronimy sobie dostępu do takich wrażeń. Boimy się, że coś nas może poruszyć albo uruchomić w nas niespodziewane emocje, więc wybieramy coś lekkiego, co nas nie zaskoczy. Ale widzę, że kiedy ludzie decydują się na taki spektakl jak „Solaris”, przeżywają bardzo wyjątkową dla siebie przygodę – są szczęśliwi po tym doświadczeniu i to jest dla mnie powód ogromnej radości.

Solaris6 Zdrowie i uroda

– Po spektaklu zachęcasz do rozmowy, to nie zdarza się często. Skąd taka decyzja?
– Z wzajemniej ciekawości człowieka wobec czlowieka. Widzowie są ciekawi aktorów, a aktorzy widzów. Rozmowa pospektaklowa pozwala nam na spotkanie twarzą w twarz, na podzielenie się emocjami i reakcjami, na gorąco. Padają pytania o kulisy powstania spektaklu, o specyfikę pracy na scenie, o role, o życie… Tematów jest nieskończenie wiele. Po zejściu ze sceny nie jestem już Krisem Kelvinem czy Harey – tylko Beatą Niedzielą, z którą o tym, co się przed chwilą podziało na scenie – można porozmawiać. To niewątpliwe jest najlepszy moment do wymiany wrażeń. To też jest dla mnie zastrzyk dobroci, którą „wcieramy sobie wzajemnie w serca” – tak bym to określiła. Teatr jest też dla mnie miejscem spotkania i ja ten eksperyment z „Solaris” tak traktuję. To nie tylko przestrzeń, w której obcuje się ze sztuką, ale gdzie mogą spotykać się ludzie. Oczywiście rozmowy pospektaklowe nie są obowiazkowe. Zostają tylko ci, ktorzy naprawdę chcą i tak czują. Nie wchodzimy w głębokie, prywatne sprawy i każdy mówi to, co jest gotowy powiedzieć.

– Przychodzą czytelnicy Stanisława Lema?
– Co ciekawe ludzi, którzy przychodzą na to konkretne przedstawienie, możemy podzielić na dwie grupy, obie z pewnymi obawami: pierwsi to ci, którzy kochają Stanisława Lema i jego twórczość – oni obawiali się wizyty w teatrze, przypuszczając, że mogą się rozczarować; drudzy to tacy, którym z tym autorem nie było po drodze i bali się, że nie zrozumieją spektaklu lub się nim znudzą. Zresztą muszę się tu przyznać, że należałam do drugiej grupy, uważając, że Lem jest pisarzem intelektualnym, trudnym, niszowym i nie dla mnie. Na szczęście jedna i druga grupa, dzięki przełożeniu powieści na formę sceniczną w bardzo atrakcyjnej i zrozumiałej postaci, dochodzi do wniosku, że warto było obejrzeć ten monodram. Myślę, że wszyscy mogą tu odnaleźć cząstkę siebie, zgodnie z cytatem „Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy”.

– Miałaś jakieś obawy związane ze spektaklem?
– Tak jak każdy człowiek, boję się naruszania moich uczuć i rozdrapywania ran. Sztuka nie powinna zostawiać widza w bólu i załamaniu. Dlatego cieszę się, że Solaris kończy się pogodnie, że nasz bohater spotyka się na nowo ze swoją miłością, ze sobą i ma na swoje uczucia zgodę. Wszystkim osobom, które tworzyły ten spektakl pod okiem Darii Kopiec – reżyserki, zależało na tym, by po przebyciu tej solarystycznej podróży i wylądowaniu w swoim życiu, widz mógł poczuć się szczęśliwym i spełnionym. Że chociaż miał okazję wejrzeć w siebie, to robił to otoczony opieką i miłością. Posunęłabym się nawet do takiego sformułowania, że nawet nie oglądając komedii, można wyjść z teatru szczęśliwym.

– Grasz też dla młodzieży…
– Tak. Cieszę się, że odwiedza nas młodzież ze szkół średnich i mamy możliwość grać dla nich. Ze względu na to, że pomysłodawcą inscenizacji „Solaris” jest Tomasz Ogonowski – spektakle dla młodzieży często poprzedza jego miniwykład na temat samego Lema oraz fantastyki. Dzięki temu młodzież obcuje ze sztuką, ale także dowiaduje się dużo fascynujących ciekawostek o literaturze fantastycznonaukowej. Zawsze spektakle dla młodzieży są czymś wyjątkowym dla mnie i cieszę się, gdy młodzi ludzie zagłębiają się w historię Kelvina, potrafią Solaris docenić i dzielić sie tym.

– Marzysz czasem o tym, by jak Kris Kelvin znaleźć się w takiej przestrzeni, która pozwoliłaby na oderwanie się od rzeczywistości i mieć czas na rozmyślanie o sobie i życiu?
– Myslę ze marzy o tym każdy zmęczony i przeciążony ilością codziennych spraw i zadań człowiek. Świat zewnętrzny jest pełen wymagań wobec nas: on od nas żąda, domaga się, oczekuje… Oczywiście, że ja również lubię uciec od świata, oddalić się na chwilę – tak jak zrobił to główny bohater lecąc na planetę Solaris. Natomiast historia Krisa pokazuje nam, że od pewnych spraw i tematów, nie jesteśmy w stanie uciec. Kazdy z nas przechodził trudne doświadczenia, każdy coś przepłakał, każdy coś w życiu stracił… To, co zamietliśmy pod dywan – mówiąc kolokwialnie –wcześniej czy później do nas wróci.
Wszyscy pragniemy ucieczek, pięknych i atrakcyjnych światów. Uciekamy w pracę, seriale, rozrywki, dalekie wyjazdy czy luksusowe przedmioty i używki, trudno przestać łaknąć i po prostu być.
„Solaris”– mam nadzieję, że podobnie mają widzowie – jest okazją by się zatrzymać i poczuć, że to dobre dla nas… Za każdym razem, gdy zaczynam ten spektakl, odrywam się od rzeczywistości razem z widzami, równocześnie całkowicie tę rzeczywistość kontemplując. Zatrzymać się nad sobą może każdy w swoim świecie, ale można też wspólnie, w czasie jednej teatralnej podróży, by potem rozstać się we wzajemnej życzliwości.

Solaris17 Zdrowie i uroda

– Skoro o zatrzymaniu powiedziałaś, to ja bym chciała zatrzymać się przy jeszcze innej rzeczy związanej ze spektaklem, czyli z zauważaniem go w ogólnopolskiej teatralnej przestrzeni, i porozmawiać trochę o sukcesach.
– Rzeczywiście, od czasu gdy Solaris wystartowało – wokół spektaklu dzieje się wiele dobrych rzeczy. Pasmo sukcesów rozpoczęło się od uznania monodramu za najlepszy spektakl sezonu artystycznego 2023/2024 w województwie zachodniopomorskim i przyznaniu Bursztynowego Pierścienia. To prestiżowy konkurs oraz plebiscyt teatralny, który z przerwami odbywa się od 1965 roku.

W maju pojedziemy z „Solaris” na 65. Kaliskie Spotkania Teatralne w Teatrze im. W. Bogusławskiego. To, dla odmiany, najstarszy polski festiwal teatralny i jedyny polski konkurs aktorski.

Zostaliśmy także zaproszeni do IV edycji Festiwalu Monodramów Kobiecych „Mała Czarna” w Bielsku Białej.

W połowie czerwca ruszamy z „Solaris” do Opola, ponieważ spektakl zakwalifikował się do ścisłego finału konkursu teatralnego i jako jeden z siedmiu najlepszych zostanie pokazany w czasie 49. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych „Klasyka Żywa”. Warto dodać, że do konkursu zgłoszono sto osiemnaście przedstawień, a o nagrodę główną imienia W. Bogusławskiego starać się będą obok „Solaris” potężne inscenizacje: “Wesele” Mai Kleczewskiej czy “Der Staad” Jana Klaty. Bardzo się cieszmy z możliwości udziału w tym prestiżowym festiwalu, tym bardziej, że patronuje mu Instytut Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego. Na takich festiwalach zawsze są emocje i stres, szczególnie, że będę tam jako aktorka sama na scenie, ale chciałabym przejść te teatralne zmagania w zgodzie ze sobą. Wystarczy pamiętać o tym, że „Solaris” został stworzony dla drugiego człowieka i do człowieka niech przemówi.
Kiedy 2 grudnia 2024 roku odbieraliśmy z Andrzejem Mielcarkiem – dyrektorem Bałtyckiego Teatru Dramatycznego oraz Tomaszem Ogonowskim – kierownikiem artystycznym, Bursztynowy Pierścień, nie myślałam jeszcze, że w tak krótkim czasie polecimy tak wysoko. Wtedy wyraziłam pragnienie, by ten monodram mógł być obejrzany przez widzów w Szczecinie i stał się wspaniałą wizytówką Koszalina na mapie teatralnej Polski. Zdaje się, że to marzenie właśnie się realizuje…

Kiedy rozmawiałam z Beatą, jeszcze nie wiedziała, że czeka na nią kolejna dobra wiadomość, i że w Koszalinie po raz kolejny zostanie doceniona jej praca, bowiem w czasie XV Gali Koszalińskiej Kultury, Beata Niedziela otrzymała także nagrodę za osiągnięcia w dziedzinie kultury w roku 2024.