„Projektowanie oznacza odpowiedzialność, z którą nasi studenci będą się mierzyć przez całe zawodowe życie a ich decyzje będą miały wpływ na otoczenie i innych ludzi. Dzieje się tak niezależnie od tego, czy jest to projekt graficzny, architektoniczny, czy wzorniczy. Po drugiej stronie zawsze jest inny człowiek” – przekonuje dr Alina Ostach-Robakowska, od początku roku akademickiego 2024/2025 dziekan Wydziału Architektury i Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej. Wydział wkrótce zaproponuje studentom nowy kierunek studiów.
– Kieruje pani wydziałem od niedawna. Co chce pani zmienić w jego funkcjonowaniu, a co kontynuować?
– Kontynuacja powinna dotyczyć przede wszystkim jakości, z jaką mamy tutaj do czynienia. To co dotychczas udało się na naszym wydziale stworzyć, łącznie z zapleczem dydaktycznym i technicznym, ma swoją wartość. A jeśli chodzi o nowości, to położę nacisk na rozwój oferty edukacyjnej w stronę grafiki projektowej. Ten kierunek ruszy od października bieżącego roku, nabór obejmie już tegorocznych maturzystów. Biorąc pod uwagę fakt, jak duże jest na rynku zapotrzebowanie na grafikę projektową, spodziewamy się, że nowy kierunek wzbudzi zainteresowanie wśród potencjalnych studentów.
– Kiedy patrzymy na strukturę wydziału, dostrzegamy cztery katedry, czyli umownie cztery możliwe ścieżki specjalizacji: architektura wnętrz, wzornictwo, grafika i sztuki piękne…
– Ściśle rzecz biorąc, mamy obecnie dwa kierunki, to znaczy architekturę wnętrz i wzornictwo. Posiadamy bogatą ofertę dydaktyczną w zakresie projektowych, specjalizacyjnych pracowni, takich jak na przykład projektowania produktu, projektowania komunikacji wizualnej i grafiki użytkowej, projektowania szkła i ceramiki, projektowania ubioru i kostiumu, projektowania małej architektury, projektowania architektury wnętrz i inne. Programy naszych pracowni dostosowane są do bieżących i przewidywanych potrzeb rynku pracy. Z kierunku wzornictwo chcemy wyodrębnić projektowanie graficzne jako nowy kierunek grafika projektowa.
– Żyjąc w zurbanizowanym otoczeniu, zazwyczaj nie uświadamiamy sobie, jak dużo rozmaitych znaków nas otacza i że wszystko to zostało kiedyś przez kogoś zaprojektowane. To, co nas otacza, wpływa zaś na jakość życia, nawet na samopoczucie ludzi. Jak pod tym względem ocenia pani Koszalin?
– Są elementy, które uznać można za poprawnie zaprojektowane. Ale są i takie, gdzie dałoby się coś poprawić. Widzę tutaj duże pole do popisu dla studentów, którzy mogliby zaproponować coś od siebie. Myślę zwłaszcza o tych rzeczach, które już są gotowe jako na przykład prace dyplomowe. Warto byłoby te rozwiązania wprowadzić w przestrzeń publiczną Koszalina, dlatego planujemy spotkanie im poświęcone, żeby niejako wyjąć je z szuflady i postawić w świetle dziennym. Myślę o takich pracach, jak obroniona na naszym wydziale kilka lat temu praca dyplomowa poświęcona Wodnej Dolinie. To jest kompletny zestaw elementów komunikacji wizualnej, który stanowi pewną bazę, do której można dokładać kolejne elementy identyfikacji. To tylko jeden przykład, ale takich projektów jest więcej – choćby elementy małej architektury, które również nasi studenci opracowują.
– W Koszalinie nie ma lokalnego prawa regulującego zasady reklamy zewnętrznej, co prowadzi do dużego bałaganu. Miasta, które takie uchwały wprowadziły w życie, zyskały na tym w sensie estetycznym. Czy państwo, jako wydział, byliby w stanie pomóc samorządowi w tej sprawie?
– W obecnej, nowej Radzie Kultury przy Prezydencie Miasta Koszalina znalazła się osoba reprezentująca wydział, więc takie postulaty moglibyśmy tą drogą formułować. Ja sama swego czasu przygotowałam referat poświęcony reklamie zewnętrznej w mieście i związanemu z nią bałaganowi. Myślę, że małymi krokami dałoby się tę sferę uporządkować, z pożytkiem dla jakości przestrzeni miejskiej, bo rzeczywiście są miejsca, w których panuje estetyczny chaos. Tymczasem są przykłady polskich miast, które zapanowały nad chaosem i nawet logotypy sieciowych sklepów zostały tam wzięte w karby. Wkomponowane w fasady budynków, nawet zyskały one na szlachetności, bez osłabienia funkcji informacyjnej. Mam tu na myśli możliwość zaprowadzenia ładu w centrum miasta, bo w sprawie billboardów – zwłaszcza tych przy drogach wlotowych do Koszalina – nie jestem już optymistką. W wielu miejscach w Polsce próbowano ten żywioł okiełznać, lecz bezskutecznie, bo kluczowa jest wola właścicieli gruntów, na których stoją tablice, a ci nie mają interesu w ograniczaniu liczby billboardów czy innych nośników.
– Wracając do studentów. Na jakich kandydatów państwo stawiają? Czy to muszą być absolwenci liceów plastycznych?
– Ależ skąd! Bierzemy pod uwagę każdego, kto posiada swoje portfolio, które nie musi przecież powstawać podczas nauki w liceum plastycznym. Równie dobrze może to być portfolio pokazujące uzdolnienia osoby uczestniczącej w zajęciach gdzieś w domu kultury albo w jakiejś sekcji plastycznej. Portfolio jest podstawą w procesie rekrutacji, bo wokół niego toczy się rozmowa wstępna. Dowiadujemy się wówczas, w jakim stopniu dany kandydat jest dojrzały, na ile wypracował samoświadomość artystyczną i wie, czego chce. Jeśli nas do siebie przekona, może zacząć studiować.
– Ale jakieś minimum uzdolnień manualnych jest pewnie wymagane?
– Myśli pan o rysunku odręcznym? Bywają portfolia, na które składają się w dużej części prace digitalne, czyli rysunki tworzone na tabletach. Obecnie tablet zastępuje niegdysiejszy szkicownik. Na wydziale funkcjonuje pracownia tradycyjnego, odręcznego rysunku, w której kładziemy nacisk na ważność szkicownika i działań z narzędziem. Umiejętność łączenia obserwacji i rysowania jest rozwijana od pierwszego semestru i nic nie stoi na przeszkodzie, by studenci w późniejszych etapach projektowych swoje rysunki dopracowywali w rozmaitych technikach.
– Śledzą Państwo zawodowe losy swoich absolwentów, ich artystyczne kariery?
– Niektórych pokazujemy na stronie internetowej wydziału, żeby się nimi pochwalić i pokazać przy tym, że ukończenie studiów nie musi oznaczać, że nasz kontakt się kończy i że można pozostać na wydziale już w roli pracownika. Generalnie przyjemnie jest widzieć, jak nasi studenci i absolwenci dobrze wypadają na przykład w konkursach albo radzą sobie na rynku pracy. Oczywiście nie mamy wiedzy o losach wszystkich, lecz z satysfakcją obserwujemy zawodowy rozwój wielu z nich.
– W jaki sposób absolwenci relacjonują zderzenie się z realiami rynku pracy? To z pewnością nie zawsze wygląda różowo.
– Kompetencje, które tutaj zdobywają, są dobrą bazą do tego, żeby odnajdować się wśród wymagań stawianych przez klientów. Znaczenie ma również praktyczny profil kształcenia, który zapewniamy. Naszym studentom jest na pewno łatwiej niż absolwentom uczelni oferujących wyłącznie profil artystyczny, bo dzięki obowiązkowym praktykom mają już wyobrażenie, jakie cechy projektanta i jaki sposób myślenia o projektowaniu cenią najwyżej przyszli pracodawcy czy zleceniodawcy. Oczywiście ogromne znaczenie mają zdolności adaptacyjne i indywidualna motywacja poszczególnych osób.
– Kiedy mówimy o praktycznym ukierunkowaniu kształcenia, nasuwa się od razu na myśl pytanie: Czego w konsekwencji jest więcej w profilu absolwenta Wydziału Architektury i Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej – komponentu artystycznego czy solidnego rzemiosła?
– Nie ma jednego prostego modelu. To są kwestie bardzo indywidualne i zależne od okoliczności. Weźmy na przykład grafików ilustratorów. Ilustrator może mieć wypracowany własny styl, trzymać się określonej linii, lecz kiedy zadanie zlecone przez klienta polega na zaprojektowaniu publikacji skierowanej do odbiorców o określonych cechach, grafik musi umieć się z tym zmierzyć i zastosować adekwatne środki. Czerpie wówczas z tego, co jest dla niego charakterystyczne, niejako jego własne i indywidualne, ale również z tego, co jest uniwersalnym warsztatem zdobywanym podczas studiów. Projektowanie jest pięknym ale i niełatwym zawodem. Niełatwym również z tego powodu, że czasami oznacza trudne kompromisy.
– Wydział ma podpisane porozumienia z szeregiem firm, w których studenci mogą odbywać praktyki. Co te praktyki studentom uświadamiają? Z czym studenci z nich wracają?
– Wracają przede wszystkim z bogatszym portfolio. Z drugiej strony przekonują się, że projektowanie oznacza odpowiedzialność, z którą będą się mierzyć przez całe zawodowe życie, a ich decyzje będą miały wpływ na otoczenie i życie innych ludzi. Dzieje się tak niezależnie od tego, czy jest to projekt graficzny, architektoniczny czy wzorniczy – po drugiej stronie zawsze jest inny człowiek.
– Bywa, że praktyki kończą się nawiązaniem stałej współpracy z danym klientem albo propozycją pracy po studiach?
– Zdarza się. Jakiś czas temu prowadziliśmy projekt zatytułowany Go Design realizowany wspólnie z nie tylko lokalnymi przedsiębiorstwami. Studenci musieli przygotować portfolio i udać się na rozmowę kwalifikacyjną, taką jak prawdziwa rozmowa o pracę. Na tej podstawie firmy decydowały o zaproszeniu kogoś na praktyki. W efekcie niektórzy studenci dostawali po tych praktykach kolejne zlecenia.
– Z myślą o studentach wprowadzają państwo system mikropoświadczeń. Czym one są?
– W największym skrócie można powiedzieć, że mikropoświadczenia są odpowiedzią na potrzeby szybko zmieniającego się rynku pracy oraz osób, które chcą zdobyć konkretną wiedzę, umiejętności i kompetencje. Tradycyjna edukacja nie zawsze wystarcza, aby sprostać wyzwaniom współczesności. Choć zdolności krytycznego myślenia czy zapamiętania dużej ilości informacji w krótkim czasie są ważne i często niedoceniane, to nie mniej istotne jest opanowanie konkretnych umiejętności przydatnych do realizacji określonych zadań. Mikropoświadczenia oferowane przez Politechnikę Koszalińską to doskonałe narzędzie dla wszystkich, którzy chcą wyróżnić się na rynku pracy i elastycznie kształtować swoją karierę. Na Wydziale Architektury i Wzornictwa wkrótce będziemy oferować kurs z ceramiki. Po kursie odbywać się będzie egzamin, a mikropoświadczenie staje się potwierdzeniem nabycia określonych dodatkowych kompetencji. Przyszłemu pracodawcy albo zleceniodawcy daje to gwarancję, że dana osoba jest w pełni przygotowana do wykonywania określonych zadań. Kursy zakończone mikropoświadczeniem realizowane będą jako uzupełniające formy edukacji, funkcjonujące poza standardowym tokiem studiów.
– Jak pani sądzi, czy lokalny biznes w wystarczającym stopniu wykorzystuje kreatywny potencjał państwa jako wydziału, studentów i absolwentów? I z drugiej strony – czy biznes jasno formułuje swoje potrzeby i oczekiwania?
– Podstawą zawsze jest komunikacja. Dlatego warto stwarzać okazje do lepszego poznania się i zaprezentowania. Myślę, że mamy na tym polu jeszcze wiele do zrobienia. My jesteśmy na taką współpracę bardzo otwarci.
– Pani sama wciąż projektuje, i to w ciekawej dziedzinie, bo w zakresie maszyn pożarniczych. A co z doświadczeniami czysto artystycznymi? Znajduje pani jeszcze na nie czas i siły?
– One są obecne stale. Tego nie da się „wyłączyć”. Podczas studiów w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu weszłam w świat grafiki i projektowania graficznego, ale z elementami nie wyłącznie praktycznymi, lecz również w jakimś sensie ulotnymi. Wciąż fascynuje mnie przestrzeń miejska, kadry miejskie. Poszukuję w nich niezwykłości, odczucia chwili, ruchu. Często te elementy zapisuję w postaci zdjęć. Z nich tworzę swoje grafiki. Każde miasto ma duszę. Lubię ją odkrywać. Bez znaczenia czy aura jest lepsza, czy gorsza. Czasami niebo ze skłębionymi chmurami uwypukla coś, czego nie widzimy w pełnym słońcu. Tworzy się niejako nowa perspektywa, którą wykorzystuję podczas tworzenia.
– Żyjemy w czasach komunikacji obrazkowej. W ogromnym stopniu decydują o tym media społecznościowe. Wydaje się, że tym samym wzrasta rola i odpowiedzialność projektantów.
– Rzeczywiście w obecnej sytuacji projektowanie graficzne ma duże znaczenie, bo stworzone przez nas obrazy, szeroko rozpowszechniane, stają się treścią zbiorowego myślenia. Na przykład reklamy wchodzą w powszechny obieg i oddziałują na nas, choćbyśmy się zarzekali, że nie mają na nas wpływu. Dodatkowo ich oddziaływanie potęgują dostępne coraz doskonalsze narzędzia. Niedawno podczas zajęć analizowaliśmy ze studentami reklamy z roku 2010 i współczesne. To są dwa różne światy. Uświadomienie sobie tego faktu i coraz większej siły reklamy powinno w projektantach budzić rosnące poczucie odpowiedzialności.
– Niektórzy twierdzą, że sztuczna inteligencja (AI) wkrótce pozbawi projektantów ich obecnego znaczenia, bo zastąpi człowieka we wszystkich funkcjach kreatywnych. Co pani o tym myśli?
– Nie mam takiej obawy. AI nie zastąpi człowieka we wszystkim. Stanowi ona jedynie pomoc, narzędzie upraszczające szereg prac, ale to człowiek wciąż ma i będzie miał nad nią kontrolę.
– Państwa studenci projektują rozmaite rzeczy: biżuterię, stroje, przedmioty użytkowe. Ciśnie się na usta pytanie, czy inne wydziały Politechniki Koszalińskiej są dla państwa pomocne w jakiś sposób, choćby w przygotowaniu prototypów?
– Często korzystamy z pomocy zasobów i doświadczeń innych wydziałów i zapewne będzie tak nadal. Korzystamy ze wsparcia przede wszystkim w zakresie projektowania druku 3D. Tu mam na myśli Centrum Druku 3D Politechniki Koszalińskiej. Nasz wydział również uczestniczy w projektowaniu rozmaitych materiałów dla innych wydziałów. Interdyscyplinarność ma duże znaczenie. Powstało pierwsze międzywydziałowe studenckie koło naukowe, w którym znaleźli się nasi studenci i studenci Wydziału Inżynierii Lądowej, Środowiska i Geodezji. Stało się tak, gdyż obie grupy studentów znalazły wspólne pole zainteresowań i potrzeb, nad którymi mogą razem pracować. Myślę, że pojawią się kolejne podobne inicjatywy.
– Dla studentów wartościową propozycją jest z pewnością program Erasmus+, w którym państwo są bardzo aktywni.
– Program Erasmus+, czyli wymiana międzynarodowa, wspiera edukację, inicjatywy młodzieżowe, poszerza horyzonty, ale służy również nawiązywaniu wartościowych kontaktów. Mamy w tym zakresie bardzo szeroką ofertę. Nasi studenci wyjeżdżają do krajów takich jak Portugalia, Hiszpania, Francja, Finlandia, Włochy, Niemcy czy Słowacja. Studiują wówczas na tamtejszej uczelni od 3 do 12 miesięcy, mają również możliwość wyjazdu na praktykę na czas od 2 do 12 miesięcy. W ramach Programu Erasmus+ wyjeżdżają także nasi nauczyciele akademiccy w celu prowadzenia zajęć dydaktycznych.
– Od pewnego czasu wiosną odbywają się doroczne edycje wystawy Mistrz i Uczeń, na której swoje prace prezentują pracownicy i studenci wydziału. Będzie pani kontynuować tę tradycję?
– Oczywiście. Na wystawie pojawiają się ciekawe projekty z zakresu architektury wnętrz, wzornictwa, projektowania mebli, ubioru, ceramiki, szkła, a także grafiki projektowej, multimediów i komunikacji wizualnej. Wydarzenie realizowane jest we współpracy z Centrum Kultury 105 w Koszalinie. Tak jak i w roku ubiegłym skorzystamy z gościnności Bałtyckiej Galerii Sztuki Amfiteatr. Zostaną zaprezentowane niezależne działania projektowe zestawione w duetach mistrz-absolwent, mistrz-uczeń. Wystawa pokazuje, że kształcenie u nas odbywa się w oparciu o bliską relację między nauczycielem a uczniem, w której obie strony oddziałują na siebie i się wzajemnie inspirują. Poza tym to wydarzenie niejako otwiera Wydział AWiW na lokalne środowisko, unaocznia to, czym się zajmujemy. Na pewno będziemy ten cykl kontynuować.
– Wiem, że pani swoje prace wystawia co jakiś czas poza Koszalinem. Jak to wyglądało w roku 2024?
– Ważna dla mnie wystawa odbyła się w Muzeum Motoryzacji w Oławie o tytule Znak i Kształt. Miałam okazję zaprezentować na niej prace o bardzo użytkowym charakterze związane z projektowaniem wzornictwa oraz kolorystyki podnośników przeznaczonych do prowadzenia działań ratowniczo-gaśniczych przez jednostki Straży Pożarnej. Pokazywałam projekty graficzne i szkice, zdjęcia realizacji a także modele. Moja fascynacja wozami strażackimi trwa już ponad osiem lat, a zaczęła się wraz z nawiązaniem współpracy z Fabryką Maszyn Bumar S.A.. Kiedy zagłębiłam się w tę tematykę, to doszłam do wniosku, że jest ona tak fascynująca, jak układanie klocków. Zawsze jest w nich coś do odkrycia, zaprojektowania, do zmiany. Projektant ma tu duże pole do popisu. Wszystko, co opracowuje, musi być ergonomiczne i przemyślane tak by usprawnić strażakowi pracę – nawet jeśli chodzi o proste czynności, takie jak sięganie po potrzebne mu przedmioty w sposób odruchowy, bo przecież działa on w ogromnym stresie, kiedy czas ogrywa kluczową rolę. Mam z tej pracy i doświadczeń ogromną satysfakcję.