Absolwentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Politechnice Koszalińskiej, obecnie studiująca Zaawansowane Badania Socjologiczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i planująca związać swoją przyszłość z pracą naukową oraz działalnością badawczą. Na łamach „Prestiżu” autorka wielu fotografii, a od niedawna artykułów i rozmów. W formie felietonu stara się przybliżyć socjologiczną perspektywę na istotne tematy społeczne, dzieląc się aktualną wiedzą naukową w przystępny sposób.
Zaskakująco często po nieprzespanej nocy wyruszamy rano do osiedlowego sklepu po kawę lub napój energetyzujący, aby złagodzić uczucie zmęczenia. A po pracy? Sięgamy po lampkę wina lub „małpkę” wódki, żeby na chwilę się zrelaksować. Potem zdarza się, że przed snem musimy odwiedzić najbliższą stację benzynową w poszukiwaniu leków przeciwbólowych, które ulżą w bólu głowy, uprzykrzającym nam życie od momentu wytrzeźwienia. Skutki wypitego poprzedniego dnia alkoholu dają się we znaki, więc obudzimy się niewypoczęci i znów będziemy musieli zażyć substancje pobudzające, żeby pozbyć się zmęczenia.

Proces ten może powtarzać się dzień za dniem, przyjmując postać błędnego koła, a jego konsekwencje często bywają niezauważone. Życie codziennie nabiera coraz większego tempa i wydaje się nigdy nie zwalniać, potęgując przy tym lęk i stres. W celu nadążania za codziennością w zmieniającym się świecie bardzo często sięgamy po środki pobudzające, gdy potrzebujemy energii, i po środki uspokajające, gdy pragniemy wyciszenia. Aby to osiągnąć na coraz większą skalę korzystamy ze wsparcia substancji psychoaktywnych. Pierwszym skojarzeniem, mówiąc właśnie o substancjach psychoaktywnych, jest ich nielegalny charakter i generalna trudna dostępność. Jednak przyglądając się bliżej historii leków, używek i analizując najnowsze dane dotyczące konsumpcji wśród Polaków, można zauważyć pewną niepokojącą zależność pomiędzy wszystkimi wymienionymi grupami środków.
Cienka granica charakteru substancji psychoaktywnych
Niekiedy, ta sama substancja, posiadająca identyczny wzór chemiczny, w zależności od kontekstu może być klasyfikowana jako legalny farmaceutyk lub nielegalna używka. Zdaniem wielu badaczy, w tym Davida Nutta, brytyjskiego psychiatry i psychofarmakologa, narkotyk to substancja pochodząca spoza organizmu, która przekracza barierę krew-mózg i wywołuje efekty podobne do naturalnych neuroprzekaźników występujących w ludzkim ciele. W oparciu o tę definicję, za narkotyki można uznać zarówno nielegalną amfetaminę, jak i legalną kawę czy nikotynę. Według Nutta, substancje te można podzielić na pobudzające i uspokajające, przy czym niektóre, jak konopie czy alkohol, wykazują obie te właściwości. Tak szerokie rozumienie pojęcia narkotyku może nie znajdować powszechnej społecznej akceptacji, szczególnie uznając codzienne praktyki wielu osób jako „narkotyzowanie się”. Jednak warto się tej kwestii przyjrzeć bliżej.
Historia leków jest nierozerwalnie związana z historią narkotyków. Granica pomiędzy tym, co uznawane jest za lek, a tym, co traktujemy jako narkotyk, bywa naprawdę cienka. Wiele substancji psychoaktywnych ma swoje historyczne korzenie w lekach lub po prostu same stanowiły leki. Przykładem jest morfina, która jest przełomowym lekiem przeciwbólowym i znalazła swoje miejsce we wszystkich szpitalnych aptekach. Razem z nią, do końca I wojny światowej, w podręcznej apteczce lekarza, poza środkami antytoksycznymi i opatrunkami, znajdowało się tylko pięć leków: morfina, rtęć, chinina, digitalis i jodyna. Niemniej jednak efekty, takie jak euforia czy halucynacje, które mogą towarzyszyć stosowaniu morfiny, doprowadziły u wielu ludzi do zwiększenia dawek i uzależnienia. Niezwykle ciekawym przypadkiem jest kokaina, której perypetie zostały obszernie udokumentowane od czasu jej odkrycia w 1860 roku i udowodnienia, że aktywny składnik wyizolowany bezpośrednio z liści koki ma właściwości znieczulające. Po ponad dwudziestu latach Karl Koller jako pierwszy naukowiec przedstawił rozprawę udowadniającą zastosowanie kokainy w medycynie na podstawie jej działania podczas znieczulenia miejscowego rogówki oka. Po zakończeniu publicznego przedstawienia wyników badań, podkreślił, że te odkrycia nie miałyby miejsca, gdyby nie wsparcie swojego przełożonego, którego eksperymenty na kokainie stanowiły bazę do tych odkryć. Był nim sam Zygmunt Freud. Austriacki uczony, współcześnie głównie kojarzony z kontrowersyjną teorią popędów i psychoanalizą, zaczynał swoją karierę naukową od badania wpływu tej nowej substancji, jaką była kokaina, sprawdzając ją na samym sobie. Do czego doprowadziło go to autobadanie? Freud odkrył, utrwalając wcześniej obowiązujące założenia, iż kokaina pobudza, podnosząc poziom produktywności i skupienia. Jej działanie na mózg miało stymulować i usuwać wszystko, co opierało się temu stymulowaniu. Freud uznał ją za prawdziwe „paliwo dla mózgu”, pozbawione jakichkolwiek skutków ubocznych, w czym, jak wiemy dzisiaj, bardzo się mylił.
Wraz z pojawieniem się kokainy, uznawanej w XIX wieku za substancję niegroźną, rozwinęła się skłonność ludzi do coraz intensywniejszego poszukiwania pobudzenia. Zafascynowanie ekstraktem z liści koki doprowadziło do powstania produktu, którego historia współcześnie często jest przywoływana – słynnego francuskiego wina Vin Mariani. Było ono wytwarzane z pędów winorośli Bordeaux połączonych z dodatkiem liści koki, które pod wpływem etanolu aktywowały uwalnianie kokainy. Jego twórca, Angelo Mariani, zasłynął z zastosowania innowacyjnych metod marketingowych, jak na rok 1863, w tym wysyłania paczek z butelkami kokainowego wina do czołowych przywódców państw oraz papieży. Po degustacji, wielu z nich chętnie rekomendowało ten produkt. Skutki tego połączenia, jak można przypuszczać, nie służyły ani ciału, ani duszy. Proces delegalizacji stosowania kokainy w połączeniu z alkoholem zajął kilkanaście lat. Niedługo po wprowadzeniu tego zakazu, amerykański farmaceuta John Pemberton znalazł jednak sposób na jego obejście, zastępując alkohol słodkim syropem i wprowadzając na rynek swój nowy produkt pod nazwą Coca-Cola. Warto podkreślić, że samo wino Marianiego swoją wielką popularność zawdzięczało zastosowaniu zarówno substancji pobudzającej, jak i uspokajającej, co skutkowało – posługując się językiem Freuda – „pojawieniem się radosnego podniecenia i euforii, która w żaden sposób nie różni się od normalnej euforii u zdrowej osoby”. Wydaje się jednak, że różniła się istotnie tym, że można ją było osiągnąć przy minimalnym wysiłku, wystarczyło jedynie bliskie spotkanie z butelką pewnego francuskiego wina.
Jaki wniosek powinniśmy wyciągnąć z tego krótkiego, aczkolwiek fascynującego rysu historycznego? Odpowiedź można odnaleźć w zaskakującej zbieżności – to właśnie kokaina, jako mocny impuls, zainicjowała rozwój kapitalizmu, w szczególności w obszarze przemysłu spożywczego i farmaceutycznego. W tym kontekście wyłania się niezwykła analogia. Dwie najpopularniejsze substancje psychoaktywne w Polsce działają niczym Vin Mariani – jednocześnie pobudzają nas i wprowadzają w stan relaksu. Choć nie stanowią jednego produktu to bardzo często korzystamy z nich w swoim towarzystwie.
Dwa największe mankamenty praktyk konsumenckich Polaków
Wśród najczęściej wybieranych i konsumowanych substancji wpływających na umysł przez Polaków dominują napoje energetyzujące oraz smakowe wódki dostępne w butelkach o niewielkiej pojemności. Można je znaleźć w niemal każdym osiedlowym sklepie oraz na stacjach benzynowych. Wydaje się, że produkty te są obecne w naszym otoczeniu na stałe, stając się integralną częścią współczesnego stylu życia. Coraz częstsze sięganie po napoje energetyzujące, zarówno te zawierające kofeinę, jak i słodziki, wynika z pędu życia oraz braku czasu na odpoczynek. Warto również zauważyć, że małe butelki wódki, ze względu na wysoką zawartość cukru, zyskują również na popularności w tym kontekście. W wielu przypadkach zauważa się, że picie alkoholu wraz z energetykiem powoduje szybki wzrost energii i rozluźnienia, co sprawia, że człowiek staje się bardziej pobudzony przy jednoczesnym zrelaksowaniu.
W 2023 roku sprzedano 283 miliony litrów napojów energetyzujących i porównaniu do lat poprzednich ta tendencja wciąż wzrasta. Z danych opublikowanych w Narodowym Teście Żywienia Polaków wynika, że najwyższe spożycie tych produktów odnotowano wśród osób w wieku 18-24 lata, gdzie 9% konsumentów korzysta z nich kilka razy w tygodniu. Zauważalna jest również skłonność do nabywania napojów energetyzujących przez osoby nieletnie. Doprowadziło to do zmiany w polskim prawodawstwie, które wprowadziło zakaz sprzedaży napojów zawierających powyżej 15 miligramów kofeiny lub tauryny na 100 mililitrów osobom poniżej 18. roku życia. W odpowiedzi na tę zmianę na rynku szybko zaczęły pojawiać się alternatywy dla znanych marek napojów energetyzujących, które, przy zachowaniu dotychczasowego designu puszki, obniżyły zawartość substancji pobudzających, aby mieścić się w ustawowych limitach. To zjawisko świadczy o utrzymującym się zapotrzebowaniu na tego rodzaju produkty wśród młodszych grup wiekowych.
Dane wskazują na jeszcze większy problem w przypadku alkoholu w małych butelkach, czyli tzw. „małpek”. Jak podaje „Raport 2023 – Uzależnienia w Polsce” alkohol jest najbardziej rozpowszechnioną substancją psychoaktywną, a do grona jego konsumentów należy aż 80 % dorosłych, przy czym jedna trzecia z nich przyznaje się do zakupu „małpek”. Zgodnie z raportem przygotowanym przez Synergion, codziennie wódkę o objętości 100 lub 200 mililitrów nabywa nawet 3 miliony osób. Małe butelki alkoholu stanowią odrębną kategorię, cechującą się własnym miejscem na półce, unikatową estetyką oraz różnorodnością smaków i rodzajów, których nie znajdziemy w innych formatach. Ponadto ich wprowadzenie na rynek wpłynęło na sposób picia alkoholu w Polsce. Małe butelki wódki mogą zmieniać nawyki konsumpcyjne, dając użytkownikom poczucie większej kontroli. Ich mała zawartość alkoholu sprawia, że są one łatwo dostępne i nie obciążają istotnie codziennego funkcjonowania. Dzięki różnorodnej ofercie oraz atrakcyjnej cenie, konsumenci mogą cieszyć się chwilami relaksu bez znacznych konsekwencji. Dyskrecja, jaką oferują małe butelki, umożliwia ich wygodne przenoszenie w różnych miejscach, takich jak kina, stadiony, a nawet biura, co sprawia, że spożycie niewielkiej ilości alkoholu często pozostaje niezauważone.
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych zwraca uwagę, że około jedna trzecia wódki sprzedawanej na rynku dostępna jest w butelkach o małej pojemności. To zjawisko może przyczyniać się do systematycznego wzrostu spożycia alkoholu w ostatnich latach, które w każdym roku rośnie. Dla porównania, w 2001 roku na jednego mieszkańca przypadało 6,3 litra czystego alkoholu, podczas gdy w 2022 roku było to już 9,37 litra. Co więcej, przez ostatnie 15 lat spożycie alkoholu nie spadło poniżej 9 litrów na osobę. W popularnym materiale filmowym zrealizowanym przez Telewizję Polską w 1981 roku można usłyszeć wypowiedź uczestnika sondy, który z przekonaniem postulował o złagodzenie ograniczeń w zakupie wódki: „Niech zrobią tak, jak jest w Czechosłowacji. Nie ma sklepów monopolowych. Wódka jest wszędzie na półkach, są małpki większe, mniejsze. Nie muszę kupować pół litra. Biorę sobie rano małpeczkę i idę do pracy”. To życzenie zostało wkrótce spełnione. Tego typu praktyki nie dotyczą jedynie osób zatrudnionych w zawodach fizycznych, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Badania pokazują, że po wódkę w małych pojemnikach sięgają przedstawiciele niemal wszystkich grup społecznych – od mężczyzn w średnim wieku spacerujących z psami, przez emerytów udających się do teatru, po młode kobiety wracające z pracy. Ciekawostką jest, że wprowadzenie na rynek wódki o objętości 100 mililitrów miało na celu przyciągnięcie klientów, zwłaszcza kobiet, w kontekście malejącej popularności tradycyjnej wódki na tle innych napojów alkoholowych. Niemniej jednak, konsumpcja „małpek” wśród kobiet wciąż budzi kontrowersje i często jest postrzegana negatywnie, opierając się na negatywnych stereotypach. Sytuacja mężczyzn jest inna – spożywanie alkoholu w takiej formie często interpretowane po prostu jest jako element beztroskiej zabawy.
Po przyjrzeniu się powyższym, mało optymistycznym danym, nasuwa się pytanie, czy powinniśmy całkowicie zrezygnować z substancji psychoaktywnych i zawsze zachowywać trzeźwość umysłu? Najrozsądniejsza odpowiedź brzmi: wszystkim należałoby mieć umiar. Przedstawione statystyki, wskazujące na rosnące spożycie napojów energetyzujących oraz alkoholu w małych opakowaniach, powinny skłonić do refleksji nad stanem naszego społeczeństwa, nawet jeśli nie wszyscy z nas przyczyniają się do zwiększenia częstotliwości takich praktyk. Warto również pamiętać, że produkty dostępne w niemal każdym sklepie, które możemy nabyć po ukończeniu 18. roku życia, mogą mieć znacznie więcej wspólnego z substancjami, które uznajemy za nielegalne i szkodliwe.