20191231 1219532 Prestiżowy Ślub

Zima z dala od turystycznego zgiełku. Włoska Apulia to coś dla ciała i ducha

Apulia, czyli włoska Puglia, to rejon południowej Italii, rozciągający się pomiędzy Morzem Adriatyckim i Morzem Jońskim. Słynny obcas włoskiego buta. Mieszka tam ok 4 milionów ludzi. 780 km pięknych plaż, średniowieczne miasteczka, niezliczona ilość gajów oliwnych, winnic, starożytna historia, unikatowe domki trulli, cudowne jedzenie, wino i owoce morza.

Absolutnie wyjątkowa Apulia. Nie wiem, dlaczego wciąż pozostaje w cieniu Wybrzeża Amalfi, czy Cinque Terre (czyli 5 miast Riwiery Włoskiej, na północy). Do Apulii najlepiej lecieć samolotem. Najlepsze możliwości dla nas, mieszkańców Koszalina:

Gdańsk – Neapol, 2h35min, potem kilka godzin jazdy, wypożyczonym autem, Poznań – Bari, czyli stolica regionu, 2h45min., Warszawa- Bari, 2h15min.

Apulia, jest świetna zimą. Temperatura w styczniu i w lutym, oscyluje pomiędzy 2, a nawet 15 stopniami Celsjusza. Jest cieplej niż w Polsce. Taka nasza jesienna aura, z dużą ilością słońca. Z kolei latem, w lipcu czy sierpniu, temperatura wynosi +35 stopni, a często przekracza 40. Upały raczej dyskwalifikują całodzienne zwiedzanie okolicy. Nawet wieczory są gorące, słońce praży niemiłosiernie. Latem sjesty trwają długo, bo od 2 do 4 godzin. Turyści nie zjedzą wówczas obiadu, ba mogą nawet mieć problem z zakupem wody do picia. Zimą, kiedy słońce zachodzi tuż po 17 godz., słynna włoska pausa panzo, nie obowiązuje albo jest krótka.

Zima, to okres największego, turystycznego spokoju. Łatwiej znaleźć miejsce parkingowe, pospacerować wąskimi uliczkami bez tłumu i gwaru. Wg włoskiego dziennika „La Repubblica”, tylko miasteczko Alberobello, w sezonie wiosenno – letnim odwiedza rocznie ponad 1 mln turystów. Wycieczki szkolne, grupy i podgrupy, zapełniają skwerki, muzea, restauracje. W lutym, te urocze miejsca ogląda się w zasadzie samemu, najwyżej w nielicznym towarzystwie. Wówczas można się wyciszyć, zdystansować od codziennego pośpiechu i zaznać prawdziwego slow life, w stylu Apulii. Dodam jeszcze, że nie ma kolejek do restauracji, a ceny noclegów znacznie się zmniejszają.

Zima, to również sezon na pomarańcze. Drzewa obfitują w cytryny, mandarynki i pomarańcze, które smakują i pachną obłędnie. Zbiory trwają od grudnia do późnej wiosny. Cytrusy można kupić na licznych straganach albo zjeść prosto z drzewa. A i widok zielono- pomarańczowych drzew, które nie tracą liści, urzeka. Ten region jest zielony, nawet w środku zimy. A to za sprawą, dębów ostrolistnych i wiecznie zielonych drzew oliwnych. Tendencyjnie powtórzę, że latem krajobraz tam jest wypalony słońcem, jakby cały beżowy, wysuszony i apokaliptyczny.

Gaje oliwne w Apulii są niezwykłe. To tu produkuje się aż 40% włoskiej oliwy, której smak jest bardziej łagodny i słodkawy. Najcenniejsza jest oliwa z pierwszego tłoczenia, tzw. extra virgin, bogata w nienasycone kwasy tłuszczowe, a te dobrze wpływają na nasze serce. Niestety, w naszych marketach najczęściej są dostępne oliwy z 2 i 3 tłoczenia. Tutejsze gaje oliwne są rodzinnymi biznesami i przechodzą z pokolenia na pokolenie. Produkcja odbywa się w tradycyjny sposób. W ręczne zbiory oliwek, które trwają tu od października do grudnia, zaangażowane są całe klany. Selekcja oliwek, mycie i miażdżenie w kamiennych kołach, to stare i sprawdzone metody. Ważne, aby zbierać oliwki w dobrym momencie, nie za wcześnie ani za późno. Podoba mi się te rodzinne przekazywanie wiedzy i stosowanie dawnej techniki. Zaprzyjaźniony Włoch Antonio opowiadał, że w niektórych szkołach dzieci, które uczestniczą w zbiorach oliwek, pomagając rodzicom i dziadkom, są zwolnione z odpytywania. Pamiętam szkolne wykopki. Koleżanki, koledzy ze szkoły w Świeszynie, nauczyciele, wszyscy wychodzili w pole. Zamiast lekcji, kilka dni na świeżym powietrzu. To była ciężka praca, a jej ukoronowaniem było ognisko z pieczonymi ziemniakami i kawą zbożową. Takie proste, a takie piękne i dziś absolutnie nierealne wspomnienie.

W Apulii rośnie ok pięciu milionów prastarych drzew oliwnych. Niektóre z nich liczą sobie 3500 lat i wciąż wydają owoce. To jedyny taki region w Italii. Prastare drzewa wyglądają baśniowo. Mają niemal nierzeczywiste kształty. Pień jest poskręcany i powyginany, gruby i pokryty dziwnymi naroślami. Jest taka droga, która prowadzi z miasteczka Monopoli do Ostuni, przy której rosną wiekowe gaje oliwne. Te drzewa zostały zasadzone przez starożytny lud Messapiów, długo przed Grekami i Rzymianami. Niemi świadkowie historii, zmieniających się epok i czasów. Ziemia pod nimi, nie jest żyzna, raczej kiepska, w rudym kolorze. Potrzeba kilku osób, aby objąć tamtejsze drzewa. Absolutnym zjawiskiem jest Thinking Tree, drzewo w miasteczku Ginosa. Majestatyczne, olbrzymie, liczy sobie prawdopodobnie 4000 lat. Przypomina twarz zamyślonego człowieka. Wyobraźcie sobie, ileż generacji odpoczywało w jego cieniu. W Apulii drzewa oliwne mają wymiar duchowy, mistyczny. Są żywą relikwią, historycznym artefaktem, potwierdzającym, iż cywilizacja, która je uprawiała, posiadała głęboką wiedzę agrarną. W kulturze starożytnych Messapiów, potem Greków i Rzymian, którzy ogniem i mieczem tę schedę przejęli, drzewo oliwne było uważane za święte. Homer nazywał oliwę: płynnym złotem. W gajach oliwnych mogły pracować tylko dziewice. Za ścięcie tegoż drzewa groziła kara śmierci. Starożytni używali oliwy również w celach leczniczych i wytwarzali z niej kosmetyki. Nie byłabym sobą, gdybym nie wskazała na analogię, między nimi i nami. Słowianie szanowali stare drzewa, zwłaszcza dęby, jawory i lipy. Sadzili je w świętych gajach i nigdy nie ścinali. Podobnie, jak oliwka, dąb jest drzewem długowiecznym. Słowianie wykorzystywali korę dębu, która ma właściwości przeciwgrzybicze i antywirusowe, aby przecierać chorą, owrzodzoną skórę. Z kolei liśćmi i oliwkami leczono niegdyś rany, oparzenia i ropnie.

Włoski obcas tworzą liczne, klimatyczne miasteczka. Dla mnie absolutnym numerem 1 jest Alberobello.

IMG 4746 Prestiżowy Ślub

Alberobello

Miasteczko położone w prowincji Bari, w samym sercu Apulii. Słynie z małych, okrągłych, białych domków ze stożkowatymi dachami pokrytymi starymi, solarnymi symbolami. Kraina magicznych domków trulli, jedyne takie miejsce na świecie. Wyglądają jak chatki Hobbitów z „Władcy Pierścieni”, albo smerfowa wioska z kultowej bajki. Wyjątkowe i cudowne. Zbudowane przez lud Messapii. Prehistoryczna technika budowlana, która polegała na użyciu lokalnego suchego kamienia, bez zaprawy. Wapień bielono i układano jeden na drugim, aby uzyskać gruby, warstwowy mur (nawet 2 metry). Mur latem chroni przed słońcem, a zimą akumuluje ciepło. Taki starożytny prototyp budownictwa pasywnego. Pod każdym trulli znajduje się cysterna z wodą deszczową, która również obniża temperaturę. Od głównego pomieszczenia na planie koła, odchodzą kolejne izby, takie powiedzmy modułowe rozwiązanie. Jest jeszcze piękny, stożkowy dach, ułożony z kamiennych pierścieni i uwieńczony szczytem. Na tym szczycie, znajdują się wapienne symbole, kopuły Najczęściej związane z ochroną rodziny, obroną przed złym okiem czy klątwą. Technika niezwykła, mądra i dziś trudna do odtworzenia. Trulli są odnawiane i naprawiane. W samym miasteczku funkcjonuje ok 1500 takich domków. W niektórych znajdują się klimatyczne, małe sklepiki z rękodziełem czy pamiątkami. W innych restauracje, cukiernie i kawiarnie. Pozostałe są zamieszkane albo wynajmowane podróżnym. Bielone ściany, małe okienka, ozdobione doniczkami i kolorowymi roślinami, prezentują się naprawdę magicznie. Najwięcej trulli znajduje się przy Rione Monti, najstarszej części miasta. Tu uliczki są wąskie i pną się w górę, aby zaraz opadać w dół. A to dzięki naturalnemu położeniu Alberobello na dwóch wzgórzach. Koniecznie sprawdźcie piękne miejsca widokowe, przy Via Brigata Regina i przy Piazza Giangirolamo. W 1996 roku miasteczko zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Ostuni

Miasto założone przez lud Messapi, potem zniszczone przez armię Hannibala, przejęte przez Greków. Niegdyś należało do polskiej królowej Bony Sforzy i wchodziło w skład Księstwa Bari. Bona odwiedzała Ostuni i dbała o nowe inwestycje w mieście, o handel zagraniczny, obronność. Nocowała wówczas w obecnym Pałacu Biskupim. Piękna lokalizacja Ostuni na trzech wzgórzach, rozciągające się wokół gaje oliwne i niezliczone białe domy, białe kamienice, białe budynki, tworzą niezapomnianą atmosferę. Citta Bianca, czyli białe miasto a w nim: kręte uliczki, dziedzińce, stare budynki połączone łukami, turkusowe okiennice, zielone drzwi i w tle granatowe morze. Cudownie i pocztówkowo. Warto spacerować drogą Via Cattedrale, która biegnie aż po szczyt wzniesienia. Po jednej i drugiej stronie mieści się historyczne centrum ze sklepami i restauracjami. W lutym spotkaliśmy tylko kilku turystów. Spokój, puste uliczki i przyjaźni restauratorzy, którzy zapraszają na aromatyczny obiad. Ostuni, to dla mnie miasto kontrastów, gdzie dominująca biel przeciwstawia się granatowej toni morza, zieleni kaktusów i barwnym okiennicom.

Navelina3 1 Prestiżowy Ślub

Matera

Matera leży tuż za granicami Apulii, ale jest tak wyjątkowym miejscem, że nie sposób ją ominąć. Na początek podam kilka faktów. To najstarsze, nadal zamieszkałe i funkcjonujące miasto w Europie. Nieprzerwanie, od ponad 9000 lat, od paleolitu, mieszkają w nim ludzie. Matera, to trzeci najstarszy gród na świecie, zaraz po Aleppo i Jerycho. Liczne artefakty z epoki kamienia, brązu i późniejszych czasów, można podziwiać w Domenico Ridola National Archeological Museum. To bardzo filmowa lokalizacja. Kręcono tam „Pasję” Mela Gibsona, „Wonder Woman”, „Nie czas umierać”, z serii Jamesa Bonda i ponad 50 innych tytułów. Matera, to miasto wykute w skale. Sieć ok 1500 prehistorycznych jaskiń, zwanych Sassi (sassi po włosku – kamienie). Groty służyły starożytnym jako domy. Jaskinie, które wciąż poszerzano, pogłębiano tworzyły urbanistyczny twór, przypominający plaster miodu. W środku odkryto najstarsze włoskie piece, łyżeczki, wazy, jamy do przechowywania żywności. Podobnie, jak w Alberobello, pod grotami umiejscowiono cysterny z wodą deszczową, system tuneli wodnych, które łączyły domostwa. Duże przedsięwzięcie i świetna organizacja obronna przeciw drapieżnikom i najeźdźcom. Ludzie czuli się tam bezpiecznie, dzięki ukrytym tunelom, małym ścieżkom. Groty, wykute w miękkich skałach tufowych (wulkanicznych), ustawione, tak aby łapać najwięcej słońca, tuż nad przepaścią, z strategicznym widokiem na okolice. W dole piękna rzeka Gravina. Spektakularny przykład osadnictwa jaskiniowego.

Matera dzieli się na dwie części. Starszą Sasso Caveoso i młodszą, już bardziej współczesną Sasso Barisano. Panoramę warto podziwiać z tarasów widokowych. Najlepsze znajdują się przy romańskiej katedrze Madonna della Bruna i pod klasztorem św Augustyna. Dziś fronty jaskiń zdobią okna, drzwi, malutkie ogródki i suszące się pranie. Na gankach stoją kolorowe donice i śliczne rośliny. Te domki łączą się jakby w całość, dzielą wspólne ściany, dachy czy tarasy. Wyrastają ze skały i kaskadowo schodzą w dół. Materę zwiedza się pieszo, pokonując wiele schodów i wąskich zaułków. Stara część przechodzi płynnie w nową. Dziś groty zostały unowocześnione. Znajdują się w nich eleganckie hotele, z podziemnym basenem: Luxury Hotel Basilicata, restauracje, kawiarnie czy apartamenty do wynajęcia. Aby poczuć klimat jaskiń – mieszkań, polecam wstąpić do kilku muzeów, które były czyimś domem przed laty. My odwiedziliśmy Casa Grotta del Casalnuovo. Wystrój surowy. Sypialnia, kuchnia, stajnia. Proste wiejskie sprzęty, naczynia, piec chlebowy, amfory na wino, oliwę i szafki wydrążone w skale. Jest również studnia i instrumenty muzyczne, które umilały rodzinno- sąsiedzkie spotkania.

Z Materą jest związana także polska historia. To tu od 1 października 1944 roku, do 1946 roku działała Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii. Kurs w Materze ukończył nasz narodowy pisarz Gustaw Herling – Grudziński. Zajęcia odbywały się w budynku szkoły podstawowej im Giovanniego Minozziego, na murach której mieści się tablica upamiętniająca:

„W tym gmachu w latach 1944-1946 znalazły gościnę szkoły podchorążych 2 Korpusu Polskiego. Dla upamiętnienia ofiary tych dzielnych żołnierzy, którzy walczyli i umierali za triumf sprawiedliwości, demokracji i wolności naszych dwóch bratnich narodów – rada miasta i mieszkańcy Matery”.

Miasto Matera zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa w 1993 roku.

Apulia, to również plaże, nawet zimą zachęcają do pikniku.

Plaże

Białe, piaszczyste plaże, beach bars, parasole, leżaki i drinki znajdziesz np. w pięknym Pescoluse. Tam również dobrze zjesz w licznych restauracjach. Miejsce porównywane do Malediwów i Karaibów. Wydmy i łagodne wejście do wody.

Plaża otoczona klifami i lasami sosnowymi, instagramowa sceneria w Baia dei Turchi, blisko Otranto. Krystalicznie czysta, turkusowa woda umożliwia tam nurkowanie. Las zapewnia cień i ścieżki spacerowe.

Z kolei dramatyczne klify, jaskinie, ściany skalne oferują plaże Gargano. Park Narodowy Gargano jest zachwycający. Odległe południe nie jest turystycznie oblegane, co jest wielką zaletą. Moim zdaniem, to najpiękniejsze plaże włoskie. Oprócz leżenia na plaży, możesz tam nurkować, bo woda jest czysta i obfituje w podwodne jaskinie. Warto zobaczyć ukryte zatoki, punkty widokowe i ciekawe formacje skalne. Poza tym Półwysep Gargano słynie z licznych archeologicznych stanowisk, z Epoki Brązu.

Apulia, zachwyca swoją autentycznością, umiłowaniem tradycji, spokojem i takim sielskim, wiejskim klimatem.

Autor: Magdalena Holmik – Gabryś
Foto: archiwum własne autorki