Historia Sianowa, to w dużej mierze historia tamtejszych fabryk zapałek. Fabryk, ponieważ niewiele osób wie, że na przestrzeni lat, należy mówić o trzech wytwórniach. Ich historię świetnie zna Maciej Nowak, który z miastem związany jest od urodzenia.
Z Maciejem Nowakiem rozmawia Katarzyna Kużel
– Urodziłeś się w Sianowie, ale Twoja rodzina przyjechała tutaj po II wojnie światowej.
– To prawda. Przodkowie są osadnikami, ale nie wszyscy, ponieważ babcia Erika Nowak (z domu Wendt) mieszkała w Sianowie jeszcze przed wojną i często mówiliśmy, że ona, na resztę rodziny, tutaj czekała. Na pewno czekała na przyjazd z Brudzewic pod Łodzią – dziadka Stanisław Nowaka, w którym się zakochała, wzięła ślub i tu zostali.
Natomiast babcia Krystyna Tomaszewska (z domu Herbrich) i dziadek Jerzy Tomaszewski przyjechali z Warszawy i Torunia.
To odkrywanie rodzinnych historii stało się dla mnie odpoczynkiem od życia zawodowego i relaksem.
Niestety w samym mieście wiele pamiątek się nie zachowało, poginęły w czasie remontów i przeprowadzek. W naszej rodzinie zostało ich trochę, a teraz, dzięki mojemu hobby, część z tych sianowskim pamiątek wraca do nas, z najróżniejszych zakątków świata. Z Francji, Wielkiej Brytanii i oczywiście najwięcej z Niemiec.

– Kolekcjonujesz głównie zapałki i to co jest z nimi związane, ale można też powiedzieć, że w ogóle interesuje Cię historia miasta?
Największą część mojej kolekcji stanowią pudełka z zapałkami i po zapałkach, ale także etykiety zapałczane. Jednak mam też część zbiorów poświęconych po prostu historii mojego rodzinnego miasta. Nie umiem się oprzeć pozyskaniu pocztówek, listów czy dokumentów związanych z Sianowem, bo jego historia jest bardzo ciekawe. Można powiedzieć, że cofając się do XIII wieku, cały czas tutaj się coś działo. Również jeśli mówimy o produkcji zapałek.
I tak w 1845 roku powstała, pierwsza na tym terenie, fabryka zapałek, uruchomiona przez Augusta Kolbe-go. Zatem 1 października 1845 roku – czyli jesienią tego roku, obchodzilibyśmy sto osiemdziesiątą rocznicę jej powstania. August Kolbe urodził się w niedalekim Rügenwalde, czyli obecnym Darłowie. Warto dodać, że Kolbe zmarł bezpotomnie w 1900 roku, a wtedy firmę przejął jego szwagier Gustaw Eschenbach, który kierował wytwórnią do 1906 roku. Następnie wdowa po nim przekazała firmę synowi dr Georgowi Eschenbach-owi.
W drugiej połowie dziewiętnastego wieku powstały kolejne fabryki. Druga w 1871 roku, którą założył Max Pohl i nosiła nazwę „Gebr. Pohl & Gross”. I choć całkowicie wytwórnia spłonęła w 1884 roku, to jednak została odbudowana.
Z tą fabryką związany jest również patent, na tak zwane „zapałki książeczkowe”, a było to wyjście naprzeciw oczekiwaniom palaczy, którzy dzięki temu mogli bez przeszkód zmieścić zapałki w kieszeni płaszcza czy marynarki. Mogli mieć dziesięć odrywanych, papierowych zapałek z draską i wyrzucić kartonik po wykorzystaniu.
Właściciele tej wytwórni, mieli też w planach wyprodukowanie „zapałkowej zapalniczki” – a to, dla odmiany, mogłoby by być pierwsze urządzenie, które zapalałoby zapałkę automatycznie. Jednak powstał tylko prototyp, do seryjnej produkcji nie doszło.
Trzecią fabrykę założył Edward Pohl – syn Max-a, w 1901 roku i nadał jej nazwę “Dr Pohl & Co”. Była to najmniejsza fabryka, którą najkrócej istniała, bo zamknięto ją już pod koniec I wojny światowej.
Mam w zbiorach kilka perełek związanych z pierwszą i drugą fabryką. Między innymi dwa pudełka pochodzące z 1845 roku, czyli z roku powstanie wytwórni Kolbe-go oraz pudełka z 1871 roku, czyli też z roku powstania, ale drugiej fabryki.
Posiadam też sporo pudełek z powojennej, już polskiej fabryki, w tym zapałki z roku 1995 z hasłem „Od 150-ciu lat sianowskie zapałki”. Później już okolicznościowe pudełka nie były w Sianowie produkowane.
Żeby się w tym wszystkim nie pogubić, zbiory segreguję i osobno mam w specjalnych segregatorach to, co dotyczy poszczególnych wytwórni zapałek, osobno historie dotyczące samego miasta.
– Czy zmieniał się sam wygląd pudełek?
– Oczywiście. Najpierw były produkowane z myślą o tych, którzy podróżowali konno, dorożkami czy statkami. Musiały być więc to pudełka pojemne, żeby zmieściło się w nich jak najwięcej zapałek. Wtedy mniej ważne było to, czy wszystkie są idealne i jednakowe. Maszyny nie były tak precyzyjne, jak te dzisiejsze. Opakowania albo miały etykiety klejone, albo były drukowane w całości i trzeba było je składać i kleić. Z graficznego punktu widzenia, te pierwsze były na pewno ciekawsze, ale jeśli mówić o zysku, to najlepsze czasy dla sianowskich zapałek były w latach po II wojnie światowej i wtedy najlepiej się sprzedawały.
W czasie II wojny, sianowskie zapałki razem z tytoniem, trafiały do niemieckich żołnierzy, którzy byli na froncie, jako swojego rodzaju prezent na przykład z okazji urodzin.
Natomiast jedna z najciekawszych historii związanych z powiększaniem kolekcji jest całkiem świeża, ponieważ niedawno udało mi się pozyskać duże pudełko po zapałkach, na które natknąłem się na serbskim portalu aukcyjnym. Najpierw okazało się, że nie mając serbskiego numeru telefonu, nie mogę się tam zarejestrować. Potem, że kupić mogę, ale odbiór tylko osobisty. Jednak kiedy udało się transakcję sfinalizować, okazało się, że pudełko ma nietypowe wymiary – jest dużo większe niż standardowe opakowania i dotarło do mnie także w dodatkowym metalowym etui, dzięki któremu zachowało się całkiem niezłym stanie.
– Wróćmy jeszcze do historii samego Sianowa, ponieważ w Twoich zbiorach też jest kilka ciekawostek.
– Ten album otwierają pocztówki z lat 1887 – 1901, które przedstawiają klasyczny widok na centrum, kościół, szkołę w nietypowym ujęciu, bo od strony parku i oczywiście ratusz. Mam też listy i dokumenty, ale jest w moich zbiorach ciekawa pocztówka, która do Sianowa została wysłana z Londynu, z mnóstwem pieczątek poszczególnych urzędów pocztowych w różnych krajach miastach, aż po pieczęć z Sianowa, z ówczesną nazwą – Zanow.
Mam w zbiorach oryginalny regulamin tutejszej mleczarni z 1907 roku. Budynek istnieje do dziś naprzeciwko siedziby Ochotniczej Straży Pożarnej, jednak od lat jest budynkiem mieszkalnym.

– Spacerując po Sianowie, jesteśmy w stanie odnaleźć miejsca, w których istniały owe fabryki?
– Pierwsza, to oczywiście ta, z której w zasadzie pozostał tylko komin, czyli wjeżdżając do Sianowa, od strony Koszalina, po lewej stronie. Budynek drugiej fabryki znajduje się przy ul. Łużyckiej, za obecnym posterunkiem policji, a trzeciej w zasadzie w centrum miasta, przy ul. Dworcowej.
– Żałujesz, że choć przez tyle lat zapałki były produkowane w Sianowie, to jednak nie udało się utrzymać fabryki?
– Z jednej strony czuję żal, bo było to coś, co nas wyróżniało, a z drugiej strony – żadna zapałczana fabryka, w Polsce się nie utrzymała. Ostatnia w Czechowicach-Dziedzicach zniknęła z mapy w 2021. Naszą zamknięto w 2007 roku. Patrząc więc z czysto ekonomicznych względów, to taka decyzja była do przewidzenia.
Pamiątek zostało sporo, dzięki temu historia trzech sianowskich fabryk zapałek i ludzi z nimi związanych, nie zostanie zapomniana.
