Z Joanną Chojecką, dyrektor Muzeum w Koszalinie, rozmawiamy o jej planach na trzyletnią kadencję. Pierwsze zmiany wprowadzone przez nową szefową już widać.
Muzeum w Koszalinie ma nową dyrektor. Joanna Chojecka, historyk, archiwistka, urzędnik mianowany w służbie cywilnej, a także pełna pasji regionalistka, została wybrana na trzyletnią kadencję, która rozpoczęła się z początkiem tego roku.
Joanna Chojecka to osoba z bogatym doświadczeniem w obszarze kultury i zarządzania: 22 lata związana była z archiwami państwowymi i administracją państwową, ostatnie lata spędziła w Warszawie, gdzie m.in. pełniła funkcję zastępcy naczelnego dyrektora Archiwów Państwowych. Za swoją aktywność oraz pracę na rzecz archiwistyki i regionu uhonorowana została m.in. Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski za działalność na rzecz archiwistyki i medalem za Zasługi dla Koszalina. Przez 13 lat kierowała Archiwum Państwowym w Koszalinie, które pod jej skrzydłami rozwinęło się w aktywną i otwartą dla mieszkańców instytucję.
Nowa dyrektor objęła stanowisko w okresie, gdy potrzeby instytucji kultury szybko się zmieniają – zarówno pod względem atrakcyjności oferty, jak i oczekiwań lokalnej społeczności. Z jednej strony wyzwanie stanowi zachowanie i promocja dziedzictwa historycznego Pomorza, z drugiej – dostosowanie muzeum do dynamicznie rozwijających się trendów w kulturze i edukacji.
Anna Zawiślak: – Przed objęciem funkcji dyrektora, miała Pani okazję pracować w Muzeum. Co uważa Pani uważa największą wartość w jego zbiorach?
Joanna Chojecka: – Słowo „wartość” ma pojemne znaczenie, więc odpowiedź nie jest prosta. Jeśli chodzi o stronę materialną, to warto powiedzieć o kolekcjach, a do cennych z pewnością należą zbiory sztuki dawnej czy numizmatów. Kolekcja o dużej wartości muzealnej to na pewno zbiory archeologiczne, szczególnie kolekcje brązów. Mam tu na myśli szczególnie skarb przedmiotów metalowych z późnej epoki brązu na Pomorzu, pochodzący z okolic Białego Boru. Ten skarb nazwany Kaliska II to kolekcja unikatowa na skalę Europy. Bardzo ubolewam nad tym, że nie mamy możliwości w pełni, na tę chwilę, udostępnić go dla zwiedzających. Wynika to z ograniczonej przestrzeni wystawienniczej, która stanowi dla Muzeum w Koszalinie nie lada problem i wyzwanie. Na razie ta kolekcja znajduje się w muzealnych magazynach, ale liczę na to, że już wkrótce będzie okazja do jej zaprezentowania.
– Kolekcje archeologiczne to jedno. Co poza tym ma – zdaniem Pani – szczególną wartość?
– Na pewno bardzo wartościowym zbiorem jest kolekcja osiecka. To nasza perełka. Zbiór muzealny określany tą nazwą jest szczególnie cenny z tego względu, że prace twórców wyrosły z tego regionu i powstały głównie na naszym terenie. Są one absolutnie unikatowe i zasługują na stałe docenienie i wszechstronną prezentację.
Jeśli chodzi zaś o historyczne zbiory, to mogę powiedzieć, że zasób jakim dysponuje muzeum jest duży, choć decydowanie wymaga usystematyzowania i zwartościowania. W naszych zasobach mamy wiele kopii oraz takich materiałów, które nie do końca są artefaktami, a bardziej materiałami pomocniczymi w opowiadaniu o historii. Spora część tego zbioru to dary koszalinian, które zdecydowanie mają ogromną wartość sentymentalną, informacyjną i źródłową. Są to materiały, które dotyczą historii powojennej Koszalina: przedmioty domowego użytku, dokumenty, zdjęcia. Te zbiory są dla muzeum szczególnie cenne, bo poprzez takie przedmioty jesteśmy w stanie opowiadać o historii z perspektywy osobistych losów pionierów i ich potomków. Mieszkańcy naszego miasta bardzo oczekują takich opowieści, bo to pozwala tworzyć silną więź międzypokoleniową, a budowanie tożsamości jest dla nas organicznie bardzo ważne.
– Z kolei turyści dopytują o wystawy historyczne związane z powstaniem miasta i jego dziejami. Co można im zaproponować?
– Chciałabym, aby Muzeum pokazywało Koszalin w kontekście dziejów Pomorza, historycznie zintegrowanego z tym obszarem. Czerpać więc będziemy z historii, niełatwej i nieprostej, ludów i rodów, zamieszkujących ten region na przestrzeni dziejów. Opowiadanie o Pomorzu nie jest oczywiste, powiedzmy sobie szczerze, obszary te zawsze były na peryferiach zainteresowań tak zwanej Wielkiej Historii Polski. Dlaczego jest to ważne? Jeśli chcemy być dumni, chcemy ze zrozumieniem i obiektywizmem opowiadać o naszej przeszłości, to odniesienie i kontekst Pomorza jako całości, tej kultury, tej ziemi i jej mieszkańców zdecydowanie może nam w tym pomóc.

– Zdaje się, że do tej pory z perspektywy Pomorza jako całości, posiadającej ciągłość państwową i własną dynastię panującą, zbiory muzealne nie były w Koszalinie prezentowane. Chce Pani to zmienić?
– Historia i narracja historyczna dotycząca Pomorza, szczególnie po roku ’89 jest wyzwaniem wciąż aktualnym. Przekaz propagandowy, ogólnopolski, mający na celu scalić mentalnie i poglądowo mieszkańców PRL, mówił o Pomorzu jako o dawnych terenach pod odwiecznym wpływem Piastów, co miało uprawomocnić Polaków osiedlanych na tzw. ziemiach odzyskanych, co – jak wiemy – rozmijało się z prawdą. Było to obliczone na efekt wyrównywania dziejowych krzywd, co zresztą – trzeba otwarcie przyznać – w dużym stopniu się ta akcja propagandzie się powiodła. Stąd opowiedzenie historii Pomorza z różnych perspektyw jest ważne i potrzebne zarówno dla dzisiejszych mieszkańców, ale również dla potomków tych, którzy zostali przesiedleni na zachód od Odry. Nie bez powodu w ostatnich latach termin „poniemieckie” coraz mocniej wybrzmiewa w opracowaniach poświęconych tzw. ziemiom odzyskanym.
– Opowiedzenie historii Pomorza wymaga mądrości i uważności, ponieważ są to dzieje bardzo złożone i wrażliwe.
– Dlatego najlepiej takie opowieści osnuwać wokół losów konkretnych ludzi, pokazywać przez wymiar jednostkowych czy rodzinnych historii. Taka właśnie perspektywa, osobista, mocno trafia do wyobraźni, angażuje odbiorcę i wywołuje refleksję, a także prowadzi do pytań o to, co ważne i ponadczasowe. W taki właśnie sposób chciałabym przedstawiać historię Pomorza, zarówno tą odległą starożytną, średniowieczną, nowożytną, jak i tą zupełnie najnowszą, którą dotknąć możemy jeszcze w świadectwie naszych dziadków.
– Najmniej wiemy o najstarszych dziejach Pomorza, stąd duże pole do dywagacji i spekulacji.
– Opierać możemy się tu na archeologii, a jest to zaledwie garść informacji materialnych. Mam na myśli perspektywę tzw. Wielkiego Pomorza, które po 1945 roku na linii Odry zostało rozcięte. Przyjmuje się, że tereny te od VI wieku zamieszkiwali Słowianie, zwani tutaj także Wendami czy też Wenedami. Geograficznie zawsze był to rozległy, intensywnie zalesiony, silnie podmokły teren, więc przemieszczanie się i podróżowanie po nim było uciążliwe, a najwcześniejsze ślady osadnicze są przez to trudne do prześledzenia. Wszystko to sprawia, że najodleglejsze dzieje Pomorza nadal pozostają do odkrywania. Temat ten rozpala nie tylko historyków, archeologów, ale również łowców przygód. Nie zapominajmy, że to również bardzo ważna część dziejów naszego regionu, z wieloma znakami zapytania i tajemnicami do odkrycia.
– Niestety, dzieje Pomorza są na marginesie nauczania historii w Polsce. Koszalińskie dzieciaki przeważnie nie mają pojęcia kim był Bogusław II, patron jednej z ulic, a co dopiero mówić o dynastii Gryfitów. Prawdę mówiąc, mało wiemy o tym, co tu się niegdyś działo.
– Dzieje Pomorza są skomplikowane, szczególnie na tle dziejów homogenicznych Polski i Niemiec. Polska po II wojnie światowej, w wyniku decyzjiwłasz sowieckich stała się „nowym” krajem, wtłoczonym na siłę w piastowskie granice. Uzasadnienie tej totalnej zmiany było nie lada wyzwaniem, także społecznym i demograficznym. Na Pomorzu przez setki lat zamieszkanym przez ludność niemiecką, zintegrowanym kulturowo, gospodarczo z Prusami i państwem niemieckim było to szczególnie trudne. Do tego hisorycznie rzecz ujmując mieszają się tutaj wpływy o germańskie, słowiańskie, polskie, ale nie zapominajmy też o ogromnym wpływie skandynawskim. Wspomnę w tym miejscu chociażby historię króla Eryka II Pomorskiego, którego grobowiec znajduje się w darłowskim kościele mariackim. Jego życie, podobnie jak jego syna, wybitnego władcy Pomorza, księcia Bogusława X Wielkiego, to gotowy scenariusz nie tylko na wiele muzealnych działań, ale na scenariusze seriali filmowych, czy sztuk teatralnych. Wszystko to sprawia, że Pomorze ma wiele do zaoferowania. Rzeczywiście, o historii tego regionu nie znajdziemy zbyt wiele w szkolnych podręcznikach, ale dzięki Muzeum i ciekawym ekspozycjom, edukacji muzealnej, wydawnictwom, spotkaniom i opowieściom o historii jest szansa na zwiększenie powszechnej wiedzy o fascynującym miejscu, którego jesteśmy częścią.
– Muzeum weźmie na siebie rolę edukacyjną?
– Bardzo bym tego chciała. Uważam, że to byłaby odpowiedź na oczekiwania mieszkańców regionu, ale także tych, którzy nasz region odwiedzają. Życzyłabym sobie, aby Muzeum w Koszalinie było centrum wiedzy o przeszłości i sztuce. Nie chciałabym przy tym, aby muzeum kreowało się na wszystko wiedzącą instytucję, a raczej na miejsce, które z różnych perspektyw i na różne sposoby pokazuje historię, obyczaje, kulturę Pomorza, budując wiedzę naszej społeczności poprzez wymianę wiedzy i łączenia potencjału.
Koszalin jako miasto pomorskie ma wiele do opowiedzenia, ale również historii tej powinno stawiać się pytania, dociekać i drążyć. Nadal mamy na Pomorzu jeszcze wiele do okrycia, w zasadzie w każdym historycznym aspekcie.
– Zdaje się, że teraz znacznie łatwiej jest rozmawiać o historii Pomorza niż jeszcze 30 lat temu. Padła bariera mentalna, która była skutkiem ideologii a opierała się na straszeniu, że „Niemcy tu wrócą”. Dziś jest inaczej i dlatego chyba obecnie łatwiej jest mówić o złożonej historii Pomorza, w tym tej najnowszej, której początkiem stało się 80 lat temu zakończenie II wojny światowej.
– Zgadza się, to ma również swoje mechanizmy psychologiczne i wynika z potrzeby bezpieczeństwa. Jesteśmy tu kolejnym pokoleniem, które, jak to określił profesor Robert Traba, „umoiło” (od słowa „moje”) te ziemie. Stały się one naszym domem i jesteśmy u siebie, razem z tym „poniemieckim” dziedzictwem, wychodzącym z rożnych kątów i strychów. To również przewija się w rozmowach z mieszkańcami tych ziemi, którzy urodzili się tu przed wojną. Niemcy, którzy byli zmuszeni do opuszczenia tych ziem, także czują się związani z miejscem urodzenia i historiami rodzinnymi, chociaż dla nich to już inne miejsca, wrażenia, a przeszłość jawi się raczej jako wspomnienie o czymś co bezpowrotnie minęło. Moje osobiste doświadczenia, płynące chociażby z pracy w Archiwum Państwowym i rozmów z ludźmi szukającymi swoich genealogicznych korzeni, wskazuje na ogromne potrzeby poznania tego, skąd pochodzimy. Przekonałam się przy tym, że mieszkańcy Pomorza, to ludzie nadzwyczaj otwarci na zmianę, być może dlatego, że pokoleniowe doświadczenie historycznej zawieruchy, naszej dziedziczonej pamięci i przesiedleń nie raz kazało zaczynać im wszystko od początku i to buduje w nas jakąś pokorę oraz otwartość na innych. Obserwuję również, jak stale się rozwija w nas ciekawość tych terenów, z którymi z każdym pokoleniem coraz bardziej się identyfikujemy. A nie inaczej można to zrobić, jak poznając historię tych ziem i ludzi, którzy mieszali tu przed nami. Przy akceptacji i ciekawości i zrozumienia tego, że każdy kto tu mieszkał na przestrzeni dziejów, miał na Pomorzu swoją ojczyznę i prawo do identyfikowania się z nią, daje nam większą szansę poznania samego siebie i znalezienie odpowiedzi kim jestem, kim się czuję, co jest dla mnie ważne.
– Skoro muzeum chce pokazywać dzieje Pomorza, naturalnym wydaje się współpraca z innymi ośrodkami edukacyjnymi czy muzealnymi, które zajmują się historią Pomorza, również tymi za naszą zachodnią granicą.
– Do tej pory takiej współpracy w Muzeum nie było i tak, jak najbardziej będziemy nawiązywać relacje i dążyć do stałej współpracy z Pommersches Landesmuseum czyli Muzeum Pomorza w Greifswaldzie, które nie tylko posiada w swoich zbiorach bardzo ciekawe kolekcje dotyczące Pomorza, ale też opowiada dzieje całego Wielkiego Pomorza z mocnymi akcentami na to co przed i po 1945 roku. Taka instytucja jawi się jako naturalny partner do współpracy, ale nie jedyny.
– Brakuje merytorycznej edukacji regionalnej, dlatego cieszą deklaracje Pani Dyrektor w tym zakresie. Na czym zasadza się Pani pomysł na taką edukację?
– Bardzo bym chciałam, aby Muzeum powróciło do pełnowymiarowej w tym także edukacji muzealnej, w tym lekcji historycznych dla uczniów szkół i prelekcji dla osób dorosłych, w tym także dla seniorów. Zajęcia takie mogłyby przyjmować różne formy. Moją intencją jest tworzenie w przestrzeni muzealnej przyjaznego miejsca, w którym goście muzeum będą mogli czuć się swobodnie, zadawać pytania i poznawać historię przez pryzmat artefaktów, w różnych formach współtworzyć spotkanie i utrwalać jego przekaz. Otwartość na wspólne międzypokoleniowe spotkania i wydarzenia zgłaszało mi wiele osób dostrzegających potrzebę budowania pamięci miejsca i przestrzeni do przekazywania wiedzy i doświadczeń kolejnym pokoleniom.
– To dobry moment, aby zapowiedzieć cykl, do którego muzeum wraca po latach, czyli muzealne spotkania „W samo południe”.
– Pierwsze, które odbyło się pod koniec stycznia, opowiadało o Powstaniu Styczniowym. Okazuje się, że wśród nas są mieszkańcy, których przodkowie brali udział w tym wyjątkowym zrywie niepodległościowym. Kolejne spotkania w formule dostępności dla wszystkich będą okazją na ciekawe, fascynujące historyczne i artystyczne opowieści, ale też prezentację obiektów nie tylko historycznych ze zbiorów muzeum i prywatnych artefaktów odwołujących się do tych wydarzeń. Ponadto planujemy regularne spotkania autorskie z pisarzami, badaczami i ekspertami z różnych dziedzin, a także pasjonatami, którym temat Pomorza jest bliski. Takie spotkania, to najlepsza okazja na wymianę wiedzy, opinii, stawiania pytania i poszukiwania odpowiedzi. Takie spotkania to także bezcenny „wyzwalacz” kolejnych idei i przedsięwzięć, co sobie szczególnie cenię.
Oprócz tematów i działań inspirowanych regionalną sztuką i historią, na pewno nie zabraknie propozycji „światowych”. Już w tym roku na sezon letni szykujemy wyjątkową wystawę współczesnego drzeworytu japońskiego i dni kultury japońskiej. Nie zabraknie przy tym koszalińskich, zaskakujących akcentów.
– To działania w samym Muzeum. Będzie coś na zewnątrz?
– Na pewno chcielibyśmy wyjść z działaniami poza mury Muzeum, stąd planujemy cykliczne spacery historyczne, w tym na przykład szlakiem zabytków Koszalina. Innymi działaniami będą wydawnictwa źródłowe i publikacje dorobku badań naukowych, które także planuję zrealizować razem z zespołem koszalińskich muzealników i nie tylko. Działaniami, które zamierzamy kontynuować, będą oczywiście wydarzenia plenerowe, takiej jak Jarmarki Jamneńskie, Noc Muzeów, Dni Koszalina. Będziemy też obecni w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa. To działania, które mają stanowić zintegrowaną ofertę różnych form prezentacji zbiorów i snucia wokół nich opowieści artystycznych, etnograficznych, historycznych.
Z pełną otwartością już teraz mogę zaprosić wszystkich na wydarzenia jakie będą związane z 80-leciem powojennego Koszalina. Ten wątek historii z pewnością zdeterminuje wiele najbliższych czasowo muzealnych wydarzeń, ale nie tylko. W drugiej części roku powrócimy wspomnieniami do wydarzeń związanych z jubileuszem 50-lecia Centralnych Dożynek w Koszalinie. Spróbujemy przypomnieć panujący wówczas klimat w kulturze, w sztuce, w polityce, ale i w życiu mieszkańców naszego miasta.
– Przypomnijmy: Muzeum w Koszalinie, to nie tylko obiekty przy ulicy Młyńskiej. Jaki pomysł ma Pani wraz ze swoim zespołem na pozostałe miejsca związane z przestrzenią muzealną?
– Muzeum wraca do Domku Kata, ale w ścisłej współpracy z Teatrem Rapsodycznym Dialog im. Henryki Rodkiewicz. Liczę na to, że przestrzeń tego obiektu będzie miejscem na ciekawe spotkania autorskie.
Muzeum to oczywiście również Zagroda Jamneńska, gdzie chcielibyśmy pokazywać folklor i koloryt fascynującej kultury jamneńskiej. „Weselmy się w Jamnie” to hasło, które ma przyświecać wielu wydarzeniom, jakie chcemy tam zainicjować, opierając się na warsztatach rękodzielniczych, ceramiki i innych, ale i rozsmakowywaniu się nie tylko w miejscowych potrawach, ale i opowieściach o codzienności i nadzwyczajnych wydarzeniach naszej kulturowej wyspy Jamno. Chcemy także zdecydowanie wrócić m.in. z działaniami edukacyjnymi do Rezerwatu Archeologicznego Kamienne Kręgi w Grzybnicy i opowieściami o Gotach na Pomorzu. Ale nie tylko – nasz Dział Archeologiczny szykuje wiele fascynujących tematów, w tym także niespodzianek i aktywności dla uczestników w różnym wieku.
– Dużo pomysłów, wiele obszarów do zagospodarowania. Pani kadencja dopiero się zaczęła. Kiedy więc wyglądać pierwszych nowości?
– To już się dzieje. Zespół Muzeum w Koszalinie to ludzie pełni pomysłów i zapału do działania. Wiedza, doświadczenie plus dobre, konstruktywne rozmowy, dalekosiężne plany i otwartość na współdziałanie oraz na współpracę z otoczeniem Muzeum, to potencjał, który dobrze rokuje, nie tylko dla Muzeum, ale i Koszalina. Mamy pomysły na pokazywanie dziedzictwa kulturowego Pomorza w wielu odsłonach w wielu odsłonach, mamy co opowiadać i z czego być dumni. Planujemy także zmiany wizerunkowe. Pracujemy nad rebrandingiem logotypu Muzeum i nową stroną internetową. Ukłon w stronę naszych mieszkańców to także zmiana dnia wolnego wstępu do muzeum z piątku na niedzielę – pozytywny odzew na tę wydawałoby się niewielką zmianę, jest dla nas bardzo motywujący do dalszych zmian, które sprawią, że organizowane przez nas wydarzenia będą nie tylko lepiej widoczne, ale i dostępne dla jak najszerszego kręgu odbiorców. Już dziś zapraszam Państwa: mieszkańców, państwa gości i turystów do odwiedzania koszalińskiego Muzeum i Zagrody w Jamnie. Przybywajcie i czujcie się u nas jak w domu!