Katarzyna Koperkiewicz jest graficzką, absolwentką Politechniki Koszalińskiej, ale przede wszystkim jest kołobrzeżanką, której leży na sercu to, co w miejskiej tkance najważniejsze. Pamięć. Z myślą o ocaleniu kołobrzeskich neonów, powołała do życia, wspólnie z mężem, Fundację „Kołobrzeski Nurt”. Dzięki temu, neony nie znikną z miejskiej przestrzeni i nabiorą nowego blasku – w przenośni i dosłownie.
Z Katarzyną Koperkiewicz rozmawiała Katarzyna Kużel
– Jesteś mieszkanką Kołobrzegu, a kiedy mieszka się w danym mieście, to często jego elementy stają się niezauważalne. Kiedy zatem dostrzegłaś tutejsze neony?
– Wszystko zaczęło się w 2021 roku, kiedy na złomie mój kolega znalazł zniszczony neon z kultowego domu handlowego BRYZA. Rok później zobaczyłam artykuł o likwidacji najstarszej w Kołobrzegu kwiaciarni. Neon KWIATY – znajdujący się na jej dachu mijałam bardzo często. Na dawnej ul. Walki Młodych, kiedyś mieszkała moja babcia, a ja w tej kwiaciarni kupowałam dla niej kwiaty więc mam do niego trochę sentymentalny stosunek.
Zawsze mnie magnetyzował. Kiedyś neonowe reklamy charakteryzowały się wysokim poziomem wzornictwa, były zaprojektowanym ornamentem miasta, wprowadzały do przestrzeni publicznej najwyższej jakości typografię. Teraz każdemu zależy na rozpoznawalności logo marki, a kiedyś były po prostu napisy: kwiaty, sklep spożywczy, perfumeria. Używało się przemyślanego wzornictwa i liternictwa. Krój liter, tak jak w przypadku KWIATÓW jest niebanalny i frapujący. Szczególnie doceniam tę estetykę jako projektantka o duszy retro.
– Czy fizycznie neony są w Waszym posiadaniu?
– Obecnie mamy pod opieką Fundacji osiem neonów, czyli prawie wszystkie, które do dziś się zachowały. Mamy zdemontowane i zabezpieczone duże obiekty, takie jak: SKANPOL, FREGATA, HOTEL SOLNY, RESTAURACJA, KORMORAN, KOGUT DROBIARSKI, KWIATY oraz PIECZYWO I NABIAŁ.
Na początku tego roku zdemontowaliśmy dwa ostatnie więc jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, ile w tak krótkim czasie udało nam się zrobić! A to wcale nie było takie łatwe, ponieważ musieliśmy podjąć pewne kroki formalne, dogadać się z właścicielami, zdemontować, przetransportować i zabezpieczyć neony, znaleźć odpowiednią przestrzeń magazynową. Dodajmy, że to nie są małe obiekty – niektóre z nich mierzą po piętnaście metrów długości. Na początku października udało się przenieść kolekcję do nowego magazynu, który udostępnił nam „Zarząd Portu Kołobrzeg” – za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Nasz projekt jest rozpoznawalny i doceniany w mieście, aktualnie konsultujemy z urzędnikami plan galerii neonów, na której nam tak bardzo zależało. Będzie się ona mieściła w należącym do miasta budynku dawnej przepompowni, przy ul. Frankowskiego, neony będą także eksponowane w mieszczącym się naprzeciwko parku.
Dwa neony: FREGATA I KOGUTEK, są aktualnie w warsztacie, gdzie przechodzą renowację. Ten pierwszy jest najbardziej rozpoznawalnym, skomplikowanym i robiącym wrażenie obiektem. Oryginalnie składał się dziewięćdziesięciu siedmiu szklanych rurek, świecących na cztery różne kolory. Co ciekawe to nie rurki stanowią o kolorze świecenia, ale szlachetny gaz, który w nich się znajduje więc potrzeba czterech różnych gazów, aby wypełnić szklane rurki – co czyni neon przedmiotem wyjątkowym, jest w tym niesamowita magia i alchemia gazu i szkła. To unikalny i bardzo nietypowy neon, nie widziałam drugiego takiego na świecie, neonu statku na wzburzonych falach. Był potwornie zniszczony i kiedy do nas trafił przypominał wielkie puzzle o wymiarach trzy i pół metra wysokości, na dwa i pół szerokości. Obecnie już drugi rok spędzamy nad pracami renowacyjnymi. W pierwszym roku w ramach praktyk zawodowych pracowali nad nim głównie uczniowie klas o profilu ślusarz z Zespołu Szkół nr 2 im. Bolesława Krzywoustego, a na początku 2024 roku trafił do specjalistycznego zakładu, gdzie skupiono się na pracach z użyciem cyny, lutując poszczególne ocynkowane elementy, czyli pracując z technikami obecnie mało popularnymi. Wspierają nas w tym głównie „Metal Tech” i „BL Serwis” – gdzie FREGATA znajduje się aktualnie.
Natomiast KOGUTEK jest właśnie w lakierni Artura i Patryka Maliszewskiego. Ten wielki ptak ma dwa i pół metra wysokości i przypomina trochę tego, z „Teleranka” (red. programu dla dzieci nadawanego przez kilkadziesiąt lat w TVP) więc budzi dużą sympatię naszych fanów, internautów i miłośników neonów zwierzęcych. Tu renowacja odbywa się dzięki pomocy „MOOSE bags”, firmy która sponsoruje wszystkie prace renowacyjne oraz “Troton Polska” – lokalnego producenta farb i lakierów. Po zakończeniu prac z metalowym body neon trafi do naszego neonowego specjalisty Adama Marchewki i zostanie oświetlony ponad czterdziestoma rurkami o trzech różnych kolorach świecenia.
– Wspomniałaś, że neony będą miały stałą siedzibę w budynku dawnej przepompowni. Co to oznacza?
– Naszym celem jest stworzenie tam “Strefy Wolnej Sztuki” nie tylko galerii neonów, ale przede wszystkim miejsca na wydarzenia kulturalne. I tak wraz ze Stowarzyszeniem Artystów – Grupa Kołobrzeg, złożyliśmy do miasta projekt wykorzystania przestrzeni przepompowni pod pracownie artystyczne, warsztat neonowy, warsztat miejski i urban-lab (red. program służący wprowadzaniu trwałych rozwiązań podnoszących jakość życia w mieście).
– Kiedy przyszedł taki moment, w którym podjęłaś decyzję, że musicie działalność włożyć w ramy prawne?
– Fundację „Kołobrzeski Nurt” powołaliśmy pod koniec marca 2023 roku, żeby nad projektem Kołobrzeskie Neony działać sprawnie i móc pozyskiwać środki z grantów. Chociaż od początku naszych działań używałam sformułowania „grupa”, to szczerze muszę przyznać, że jest nas w tym dwoje: mój mąż Szymon i ja. Oczywiście wspiera nas cała masa przyjaciół, którzy są zawsze chętni do pomocy, za co im serdecznie dziękujemy. Natomiast oprócz tego, że ratujemy kołobrzeskie neony, to realizujemy również szereg innych działań, które robiliśmy przez ostatnią dekadę, a teraz kontynuujemy pod szyldem fundacji. Są to głównie koncerty muzyki alternatywnej, wystawy lokalnych artystów, warsztaty dotyczące lokalnego designu i inne działania artystyczne. Umożliwiamy też artystom niezrzeszonym działania w ramach naszej fundacji – jeżeli jest taka potrzeba.
– Kiedy zaczynaliście starania o ocalenie obiektów, było o sprawie głośno, ale powiedzmy sobie szczerze, że tak jak każdy temat czy działania – trzeba „podgrzewać”, by ludzie o nim pamiętali. Zadbać o obecność w social mediach, docierać do sponsorów czy rozmawiać z mieszkańcami i urzędnikami. Co jest w tym najtrudniejsze?
– Działania neonowe – mówiąc kolokwialnie – nie są naszą jedyną aktywnością. Mamy swoje prace etatowe, mamy rodziny, mamy zespół, z którym aktywnie gramy i koncertujemy więc pogodzenie tego wszystkiego jest trudne. Myślę, że kiedy demontowaliśmy pierwszy neon, żadne z nas nie zdawało sobie sprawy, że to będzie tak duży projekt. Teraz chyba się zgodzimy, że nie potrafimy sobie wyobrazić jaki będzie jego finał, bo wciąż dostajemy sygnały o nowych neonach, które znajdują się w okolicy; Białogardzie, Dźwirzynie czy Koszalinie, a które można by uratować.
Nasz neonowy projekt dzieje się dwutorowo, bo jedno to jest renowacja neonów i towarzysząca mu wielka niecierpliwić kiedy one zaświecą. Ale jest też drugi tor – to wszystkie projekty społeczne, które robimy wokół neonów. Współpracujemy też z innymi NGO-sami np. koszalińską Fundacją Druklin i dzięki tej współpracy na warsztatach z seniorami tworzymy piękne grafiki, które przenosimy na koszulki i torby, powstają unikalne plakaty, pocztówki i kolaże. Angażujemy młodzież i korzystamy z nowych technologii, dzięki czemu uczniowie z Zespołu Szkół Nr 1 im. Henryka Sienkiewicza w pracowni Druku 3D Jacka Kawałka modelują i drukują miniatury naszych neonów. Robimy prelekcje o historii lokalnego designu, które stają się impulsem dla kołobrzeżan, do rozważań i poszukiwań w domowych archiwach zdjęć, do dzielenia się informacjami o kołobrzeskich artystach, którzy tutaj po wojnie zamieszkali i podnoszącemu się z gruzów miastu nadawali charakter i styl. Oni sprawili, że miasto stawało się piękne. Jest więc wokół tego projektu dużo nostalgii, dobrej energii, wynikającej ze wspomnień i potrzeby uhonorowania pierwszych artystów i co ważne, zainteresowanie społeczności w eksplorowaniu i poszukiwaniu naszej tożsamości. Nasze korzenie, jeszcze nie tak głęboko wrosły w tę ziemię. Jesteśmy tu ponad siedemdziesiąt lat, a to nie jest tak długo. Wciąż musimy szukać punktów odniesienia i z tej perspektywy, wyłuskać takie perełki i je docenić. Staramy się dokumentować i katalogować informacje dotyczące lokalnego wzornictwa, swoją ogromną wiedzą wspiera nas w tym Damian Dudek z Design of PRL. Historia neonów to jest historia miasta, a dla mnie to największa wartość, która wyrosła na tym projekcie.
– Starając się realnie spojrzeć na projekt, umiesz powiedzieć kiedy neony zaświecą ponownie?
– Mieliśmy ambitny plan by w tym roku odpalić dwa neony, jednak renowacja z różnych powodów się przedłuża. Trzeba pamiętać, że mają one około pięćdziesięciu lat i kolejne prace przynoszą niespodzianki. Na przykład po piaskowaniu pojawia się dziura lub nieszczelność i konstrukcja wymaga dodatkowego lutowania. Wyhamował nas też wakacyjny okres urlopów. Nie wiem, czy potrafiłabym teraz powiedzieć kiedy zaświeci cała kolekcja… Gdyby faktycznie udało się z tymi dwoma obiektami do końca 2024 roku, to byłabym w siódmym niebie. Jeżeli uda się to zrobić w przyszłym roku to też będzie wspaniale. Muszę sobie przypominać w tym rozpędzie, że ten projekt toczy się w swoim tempie i ma to dla nas być przyjemność. Jak do tej pory przecież robimy to wszystko pro bono, z miłości do lokalnego designu. Oczywiście, hamował nas w dotychczasowych działaniach brak sprecyzowanego miejsca na galerię, ale też ograniczone fundusze. Dużym wyzwaniem jest pokrycie kosztów renowacji. Wszystkie środki pozyskane przez fundację od Urzędu Miasta Kołobrzeg, sponsorów, darczyńców przeznaczamy na renowację neonów, można także wesprzeć nasze działania „cegiełką” nabywając koszulkę czy torbę z neonowym printem.
– Czego uczy cię ten projekt?
– Przede wszystkim nauczył współpracy z ludźmi, budowania relacji. Ujawnił jak wielki potencjał można obudzić w lokalnej społeczności, pokazał że razem możemy wiele! To projekt społeczny, w który angażują się mieszkańcy, uczniowie szkół i lokalne biznesy i urzędnicy, mamy wsparcie całego miasta. Ale też bacznie obserwują i kibicują osoby z całej Polski i świata! Cudownie jest widzieć jak utożsamiają się z ideą ratowania neonów, jakie to dla nich ważne, to ma głębszy sens. To wsparcie daje nam energię do działania, bo wiemy że nasza idea łączy… różne środowiska, buduje mosty międzypokoleniowe.
Te dwa lata nauczyły nas bardzo dużo cierpliwości oraz tego, że metoda małych kroków naprawdę działa. A jako, że jestem raptusem, to uczę się cieszyć tymi kolejnymi etapami, wspiera mnie w tym ukochany. Oficjalnie postępami w projekcie dzielimy się z całą rzeszą fanów, którzy nam kibicują w social mediach, staramy się podgrzewać tam atmosferę relacjonując postępy w renowacji, publikując archiwalne fotografie i neonowe ciekawostki, żeby ludzie pamiętali o tym projekcie.
Dla mnie osobiście to chyba jest projekt mojego życia. Najpoważniejszy dotychczas i najbardziej rozciągnięty w czasie proces, któremu przyglądam się z fascynacją. Oczywiście największą nagrodą będzie moment kiedy neony zaświecą, a wiem że na dobre warto poczekać. Staram się jednak doceniać wielowymiarowość naszych działań, dostrzegać poruszenie i emocje jakie wzbudzają oraz jak to się przekłada na myślenie o mieście, odkrywanie jego potencjału.