IMG 9368 2 kopia Temat z okładki

Gaya i jej twórczość w bezczasie

Pochodząca z Koszalina Sylwia Gajdemska przez ostatnie lata pisała piosenki do szuflady. Kilka z nich postanowiła jednak zaprezentować szerszej publiczności. Jej debiutancka EPka pt. “Magiczne słowa dwa” ukazała się na początku lipca tego roku. Gaya jest absolwentką Szkoły Muzycznej im. Grażyny Bacewicz w Koszalinie oraz Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi.

Arkadiusz Wilman / Radio Koszalin

Foto: Hania Komasińska / Make-up & Hair: Anna Piechocka

Rozmawiamy ładnych kilka tygodni po premierze Twojego debiutu. Czy tak to sobie wszystko wyobrażałaś? Czy coś Ciebie zaskoczyło pozytywnie albo negatywnie…

Sylwia Gajdemska: Debiut to duże słowo, więc od razu sprostuję – to nie był mój debiut. To moja pierwsza EP-ka. Wydając ją przetarłam szlak. Szczerze mówiąc nie miałam i nie mam oczekiwań. Kocham tworzyć muzykę i uwielbiam się nią dzielić. Brak oczekiwań skutkuje brakiem rozczarowań, więc jeśli o zaskoczeniach mowa, to faktycznie było – pozytywne. Moja piosenka „Magiczne słowa dwa” od miesięcy znajduje się na popularnej playliście „Zacisze” na Spotify! W dodatku piosenka przekroczyła już łącznie we wszystkich serwisach 100 tys. streamów! To dla mnie olbrzymi sukces!

Ile dni, tygodni lub miesięcy Twojej pracy – koncepcyjnej i studyjnej – kryje się w tych 25-minutach autorskiej muzyki zamkniętej w siedmiu utworach?

Sylwia Gajdemska: W moim odczuciu praca nad EP-ką trwała wieczność. W rzeczywistości jakieś 3 lata. Ciężko mówić o koncepcji, to raczej zbiór utworów, które spośród dziesiątek, które napisałam w momencie pracy w studio rezonowały ze mną najbardziej.

Dlaczego stworzyłaś ten album? Chciałaś sprawdzić, czy uda się Tobie napisać kilka piosenek? (śmiech) (dopowiedzenie autora – tytuł jednego z utworów brzmi – „Czy uda mi się napisać piosenkę?”)

Sylwia Gajdemska: Stworzyłam te utwory, bo nie umiem inaczej. Pisanie i śpiewanie jest dla mnie naturalne. Nie miałam i nie mam potrzeby sprawdzać czy uda mi się zrobić cokolwiek. Jeśli czegoś chcę to to po prostu robię. Jestem pracowita, wymagająca i zawszę dążę do celu. Bez względu na to czy moja muzyka stanie się popularna czy nie i tak będę ją dalej tworzyć. Dzięki temu czuję, że oddycham, że żyję, że jestem. Nie potrzebuję ścigać się z nikim, także ze sobą samą. Wręcz przeciwnie – jestem swoim największym wsparciem i swoją największą fanką.

IMG 8856 kopia Temat z okładki

Podkreślasz, że jesteś autorką wszystkich swoich utworów. Czy zawdzięczasz to swojej drodze edukacji artystycznej? Czy to właśnie szkoły – muzyczna i aktorska – wyposażyły Ciebie w niezbędne umiejętności? Czy jest jeszcze coś albo ktoś?

Sylwia Gajdemska: Mój sukces jakim jest ukończenie piosenki czy innego dzieła (poza piosenkami piszę opowiadania, baśnie, scenariusze, maluję, rysuję, a od niedawna tworzę choreografie) jest tylko i wyłącznie mój. Nie zawdzięczam tego nikomu ani niczemu. Oczywiście spotkałam na mojej drodze kilku niezwykle mądrych i oddanych pedagogów, jednak samo spotkanie nie jest receptą na sukces. Gdy inne dzieci bawiły się na dworze ja całymi godzinami ćwiczyłam grę na instrumentach i mój głos. Wyrywałam sobie włosy z głowy i zalewałam się łzami, gdy znów nie zaśpiewałam melodii w sposób doskonały. Całkiem świadomie rezygnowałam z niektórych elementów dzieciństwa, by rozwijać moje pasje. Z perspektywy czasu nie żałuję ani minuty spędzonej na ciężkiej pracy. Ćwiczę niemal codziennie od ponad 20 lat, czyli prawie całe moje życie. Bez względu na to czy są wakacje, święta czy inne okazje do odłożenia pracy na potem. Ukończenie szkoły czy studiów to nie jest filozofia. W systemie edukacji to ktoś trzyma nad nami bat w postaci terminu i określa jaki materiał należy opanować. Odczuwamy wtedy presję i motywację, by zdać. Wystarczy się przygotować, to wszystko. Trudnością jest wymagać od siebie, gdy nikt inny od nas nie wymaga. To jest mój osobisty sukces.

Masz poczucie pełnej sprawczości własnego sukcesu. Zaskakująco wyraziste. Czujesz swoją odrębność. Jak radziłaś sobie w sztywnych strukturach i ramach „formatowania” i „tworzenia” artysty przez system oświaty i nauki?

Sylwia Gajdemska: Polskie szkolnictwo wkłada błędną tezę w umysły młodych ludzi, jakoby wyuczenie się jednej metody na sukces, czyli powielenie czyichś schematów to jedyna prawidłowa droga. Mój proces twórczy jest zupełnie inny od procesów moich znajomych, przyjaciół i pedagogów – artystów. Zrozumiałam, że jestem inna, bo jestem sobą. Nie potrzebuję kopiować kogokolwiek ani czegokolwiek. Oczywiście chętnie się inspiruję dziełami mistrzów takich jak Leonardo da Vinci, Zdzisław Beksiński, Krzysztof Penderecki, Franz Liszt, Stanley Kubrick i wielu, wielu innych. Dostrzegam jednak, że twórczość tych (i wielu innych) genialnych obserwatorów i twórców nie wpływa na to jak brzmi moja muzyka. Poprzez inspirację docieram do coraz głębszych warstw mojego ja, co sprawia, że moja twórczość staje się coraz bardziej oryginalna. Ta indywidualność i oryginalność jest zaklęta w każdym z nas. Wymaga to jednak starannego obierania swojego ego aż do jego najżywszego rdzenia.

Były jakieś momenty lub wyznaczniki, które podpowiadały Tobie, że to jest dobry czas na ujawnianie swojej muzycznej tożsamości?

Sylwia Gajdemska: Czym w ogóle jest czas? I czy można powiedzieć, że bywa dobry lub zły? Moja muzyczna tożsamość wciąż się rozwija. Teraz, gdy pracuję nad moim debiutanckim albumem w studio samiutka, komponując, nagrywając, miksując moje piosenki, czuję, że jestem bliżej siebie niż kiedykolwiek. Czas jest odpowiedni, jeśli sami tak uznamy. Myślę, że na dzielenie się swoją twórczością każdy moment jest najlepszy, nawet jeśli czujesz, że nie jesteś w pełni gotowy. To jak skok z pomostu. Wystarczy zrobić krok. Tylko tyle.

IMG 9448 kopia Temat z okładki

Jesteś dyplomowaną aktorką. Jakie fakty z Twojego dotychczasowego teatralno-filmowego życiorysu uważasz za istotne?

Sylwia Gajdemska: Pierwsza moja myśl to teatr. Uwielbiam być częścią procesu twórczego jakim są próby do spektaklu. Obserwacja artystów, którzy przeżyli i przeczytali znacznie więcej niż ja, działa na mnie inspirująco. Rozpala we mnie płomień pasji do obserwacji człowieka i życia samego w sobie.Przełomem na pewno była dla mnie praca nad rolą Maszy, z dramatu Czechowa pt. „Mewa”, pod opieką reż. G. Wiśniewskiego oraz praca nad spektaklem dyplomowym „Nie jedz tego! To jest na Święta!” w reż. M. Grzegorzka, który zdobył, m.in. Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Moskwie 2019. Ważnym doświadczeniem, w którym zyskałam pewność siebie była praca nad rolą Lucy Brown w „Operze za trzy grosze” B. Brechta, w reż. W. Kościelniaka w Teatrze im. S. Jaracza w Łodzi.

Czy słowa rozpoczynające jeden z Twoich utworów – “Otwieram się na nowe, i trochę zmieniam moje życie. Przegoniłam czarne chmury, widzę Słońce już o świcie” to prawdziwy raport ze stanu Twojej duszy?

Sylwia Gajdemska: Tak. Te słowa wciąż są dla mnie aktualne. A na pewno pierwsze zdanie. Każdego dnia się zmieniam, dążę do tego by być lepszą osobą, przyjaciółką, ciocią, artystką. Druga część natomiast wymaga ode mnie lekkiego, choć znaczącego przekształcenia. Nie jest trudno uśmiechać się, gdy świeci słońce. Ciężko jest odnaleźć spokój i radość, gdy wiszą nad nami burzowe chmury. Teraz czuję się szczęśliwa bez względu na życiową pogodę. Szczęście to wybór. To decyzja.

Jakich emocji na tym albumie Twoim zdaniem jest najwięcej? Ja słyszę kolaż tych przepracowanych, jasnych, w kolorze nadziei, zestawionymi z ciemniejszymi, pochodzącymi z bagażu doświadczeń.

Sylwia Gajdemska: Tak, zgadzam się. Czuję coś podobnego. To o czym mówisz brzmi jak balans. To chyba dobre słowo, by określić te EP-kę. Dominującą emocją wydaje mi się być tam lęk. Chyba ten najpopularniejszy na planecie, czyli lęk przed odrzuceniem. Usłyszeć go można w piosence „Magiczne słowa dwa”. Jednak po chwili pojawia się utwór „już świt”, który opowiada o pełnym, kompletnym i gotowym na miłość sercu. Wspomniałeś wcześniej o „Czy uda mi się napisać piosenkę?”. To bardziej strumień świadomości opleciony muzyką. Podsumowując, każdy utwór jest inny, każdy ma swój własny kolor. Wszystkie razem tworzą paletę pastelowych, harmonijnych barw.

IMG 9550 kopia Temat z okładki

Magiczne słowa dwa” zilustrowałaś profesjonalną fotosesją oraz dwoma teledyskami. Jest w nich woda, wyblakła zieleń traw, delikatne polne kwiaty. Jak ważny jest dla Ciebie kontakt z naturą? Co ona ma symbolizować na Twoim albumie?

Sylwia Gajdemska: Tworząc tę sesję skupiałam się na poszczególnych jej elementach, a nie na efekcie finalnym. (Chociażby ten proces odróżnia mnie od większości twórców). Sukienkę uszyła dla mnie siostra, bukiet stworzyła kwiaciarka, która po sąsiedzku, na warszawskich Bielanach, prowadzi lokal „Kocimiętka”, gdzie hoduje rośliny przyjazne dla zwierząt domowych. Makijaż i włosy to dzieło wspaniałej artystki Anny Piechockiej, a fotografowała i pracowała nad obróbką koloru jedyna w swojej oryginalnej niszy Hania Komasińska. To była dla mnie wspaniałe doświadczenie dzielić tę podróż z artystami, których cenię nie tylko za ich twórczość, ale także za ich piękne, dobre serca. Myślę, że zdjęcia mają w sobie tyle mocy właśnie dzięki nim.

Czy Gaya po premierze pierwszego albumu rozkwitnie do dalszej muzycznej twórczości? Jeżeli tak, to jakiego okresu wegetacyjnego będzie potrzebowała do wykształcenia nowych kwiatów w postaci piosenek.

Sylwia Gajdemska: Absolutnie tak! Proces twórczy dzieje się w tak zwanym bezczasie. Spędzam nad tą płytą tyle czasu ile potrzebuję. Nic mnie nie goni. Wolę myśleć o jakości, nie o terminie.Jednak niemal na pewno premiera mojego albumu, nad którym pracuję sama od kompozycji po mastering, odbędzie się w najbliższym roku kalendarzowym.