IMG 6562 Kulinaria

Kempingi, czyli wakacje nieidealne

Podróżowanie po swojemu ma wiele plusów. Pierwsze skojarzenie to niezależność, swoboda i spontaniczność. Minusów też jest całkiem sporo, ale dzięki dobremu nastawieniu mogą się one stać atutem wyprawy i źródłem niekończących się anegdot.

Kempingiem można daleko, a można i blisko, bo w tym stylu na spędzenie wakacyjnych dni niekoniecznie zawsze chodzi o zwiedzanie, czasem także zażycie tak zwanej kultury kempingowej.

To pewien paradoks, że mieszkanie na kilku m2 w blaszanej „budzie” może okazać się najmniej ekonomicznym wyjazdem, jaki było nam dane przeżyć. Powód? Jeśli wóz nie jest nasz, koszty wynajmu to spory wydatek, ponadto benzyna, którą dom na kółkach pije jak smok, koszt płatnych autostrad, parkingów, no i niezbędnego wyposażenia. Co innego, jeśli wóz jest nasz i wybieramy się dosłownie za miedzę. Biwakować można choćby w Poroście na Campingu Eden. Bezpiecznie, nad wodą, coś dla amatorów wędkowania i spokojnych długich wieczorów przy akompaniamencie świerszczy.

Dla niektórych taka forma wypoczynku jest nostalgicznym wehikułem czasu, w którym przenoszą się do czasów swojego dzieciństwa. Obozowiska złożone z namiotów, drewnianych domków czy kempingowych przyczep, rozlokowane nad brzegami jezior, wraz ze zmianą turnusu zmieniały swoich mieszkańców.

Jedno jest niezmienne: i kiedyś, i dziś czas na takim wyjeździe biegnie nieśpiesznie, a za rozrywkę robią proste gry i zabawy, dobra książka, planszówki, wędkarstwo i widok – choć stały, to jednak ciągle zmienny i zachwycająco piękny.

Proste krzesło turystyczne, krzyżówka panoramiczna, jakaś robótka, „państwa-miasta”, przeplatane z audycją „Lato z radiem”. Za pobudkę robią pierwsze promienie słońca, drapiące twarz zza firanki, na dobranoc dźwięki natury, które nieoswojonych mieszczuchów trochę straszą, trochę zachwycają.

Na takich wyjazdach nagle wszystko ma smak. Zwykłe jabłko jakoś tak bardziej pachnie, pomidor wydaje się słodszy, a ogórek miło chrupie. Domowe ciasto, które być może w domu zeschłoby się na dobre, na takim biwaku smaku jak tort od mistrza Wedla.
Wieczorami miło posiedzieć przy ognisku, a jak jeszcze ktoś umie zagrać coś na gitarze i zaintonuje harcerskie szlagiery, to nie przeszkadza nawet namolne stado komarów. Nocami na takich wakacjach piękne jest niebo. Z dala od miasta ma piękny, głęboki, granatowy kolor i gwiazdy błyszczące jak diamenciki rozsypane na ciemnym atłasie. A księżyc? Te pan świeci jak najjaśniejsza morska latarnia.

Czy to wszystko może być nudne? Może, ale w tej nudzie jest właśnie przyjemność. Podczas biwakowania nie można mówić o ładowaniu baterii, przecież nie jesteśmy maszynami. Tu pasuje: wypoczynek, wałkonienie, sielskie nic nierobienie.
Specjalne podziękowania dla Izabeli Felisiak, która podzieliła się z nami swoim fotograficznym wspomnieniem z biwakowych wakacji w Poroście oraz nad jeziorem Garda w Limone sul Garda.