two friends romantic outfit posing together front view amazing caucasian girls isolated pink background Zdrowie i uroda
Two friends in romantic outfit posing together. Front view of amazing caucasian girls isolated on pink background.

Co się dzieje z siłą kobiet?

Termin „siostrzeństwo” od zawsze mnie intrygował, zwłaszcza w odniesieniu do obcych sobie kobiet. Nigdy nie rozumiałam, o co tyle hałasu. Nie wychowałam się w kulturze solidarności kobiet, i choć zawsze chciałam mieć siostrę, szybko zauważyłam, że siostry zazwyczaj drą ze sobą koty. Gdy sięgam pamięcią wstecz, relacje pomiędzy kobietami były, delikatnie mówiąc, skomplikowane. I choć świat nawołuje do solidarności kobiecej, pomocowości, siostrzanej miłości, nadal coś tak jakby nie wychodzi.

Moje pierwsze, „dziewczyńskie” doświadczenia pokazały, że dziewczyny raczej we dwójkę niż w trojkę potrafią się przyjaźnić. Kiedy były nas dwie, jakoś to szło, ale w trzy wybuchały dramaty. W związku z tym przyjaźniłyśmy się rotacyjnie, zawsze we dwie: jak była przyjaźń z Asią, nie było jej z Kasią, jak była z Kasią, nie było jej z Asią, a kiedy Asia skumała się z Kasią, nie kolegowały się z Sylwią, czyli ze mną. I choć znam wspaniałe historie wieloletnich przyjaźni, to raczej nazwałabym je ciężką pracą, aniżeli bułką z masłem.

Kiedy już byłam starsza, zwróciłam uwagę, że z chłopakami jakoś prościej się kumplować. Co najwyżej dawali sobie „po razie”, ale potem szli dalej. Wtedy też po raz pierwszy usłyszałam o braku przyjaźni damsko-męskiej oraz o solidarności jajników. Nie bardzo wiedząc, co to jest i jak to miałoby wyglądać, zaintrygowana, latami tejże płaszczyzny porozumienia poszukiwałam.

Jako że najlepiej mieć relacje bliskie, a siostry wszak nie posiadałam, kuzynki wyjechały za granicę (a rzecz się działa przed popularyzacją telefonii komórkowej), z nadzieją odnalezienia siostrzeństwa wchodziłam w nową rodzinę. Powinowactwo, myślałam, łączyć będzie, a nie dzielić, a i tu przyszło rozczarowanie. Wtedy już nabrałam podejrzeń, że jednak coś z nami, kobietami, jest nie tak. Oczekiwania, porównywania, konkurowanie, dewaluowanie, to często nasz chleb powszedni. A kiedy słyszę „kto ma ci powiedzieć, jak nie ktoś bliski?” tudzież „wiesz, lubię cię, ale….”, to moje wewnętrzne dziecko chce wrzeszczeć w niebogłosy, a mój mózg podpowiada „uciekaj, póki możesz!”.
Na swojej życiowej drodze spotkałam wiele wspaniałych kobiet, ale z tym siostrzeństwem to coś nam, miłe panie, nie wyszło. Propagowana już nie tylko przez ruchy feministyczne przeciwwaga do rywalizacji, jawiła się jako światełko w tunelu, w kulturze, w której do dziś pokutuje patriarchat, a słowo „parytet” nie dla wszystkich oznacza po równo.
Fala protestów kobiet w 2020 roku uruchomiła w badaczach zjawisk społecznych nadzieję, że skoro w ważnych sprawach kobiety potrafią się zjednoczyć, to być może coś się zmienia, jest przełom. Niestety okazało się, że wielopokoleniowe wychowanie kobiet w duchu rywalizacji spowodowało, że jesteśmy dla siebie po prostu niedobre. Tylko 40% kobiet uważa, że powinnyśmy ze sobą współdziałać, ale 64% ma nadzieję, że będzie lepiej w przyszłości. 15% z nas ma tak złe doświadczenia, że w ogóle nie chce innych kobiet w swoim życiu. Złośliwość, zawiść, zazdrość, fałsz, nadmierna konkurencja to główne zarzuty, jakie panie kierują pod adresem pań. 45% kobiet woli trzymać się z boku, gdyż dotychczasowe relacje z kobietami niosły za sobą jedynie rozczarowanie.

Jak to jest, zatem pytam, że chociażby z racji faktu bycia kobietami, nie jesteśmy sobie przychylne? Zwalczamy się wzajemnie, nie patrząc na „solidarność jajników” ani na więzy krwi? Dlaczego nie wspieramy się w ważnych momentach, a jednoczymy się jedynie na chwilę, w sytuacjach krytycznych? Życiowo jest nam trudniej, gdyż łączymy życie rodzinne i pracę. Zawodowo trudniej, bo jak badania pokazują, więcej pracujemy, żeby osiągnąć ten sam status, co mężczyźni. Nawet starzenie się jest dla nas mniej łaskawe, bo to mężczyzna jest jak wino: im starszy tym lepszy (tak powiadają). Jak to jest, że kobieta kobiecie jest w stanie zrobić tyle nieprzyjemności, posiadając wiedzę, że często ma po drugiej stronie osobę, która również jak ona nie śpi w nocy, martwiąc się dosłownie o wszystko, walczy w pracy o przetrwanie, awans, pensję, a czasami nawet o podstawowe prawo do przerwy na potrzeby fizjologiczne? Jak to się dzieje, że pośród nas nadal są „panie idealne”, którym „wszystko idealnie wychodzi”, dopóki idealnie nie wyjdzie? Nie chcę już pisać o rywalizacji o mężczyzn, ale to niestety, jak badania pokazują, jeden z głównych powodów walki między kobietami. Zastanawiam się, gdzie jako płeć jesteśmy? Czyżby dalej „byt kształtuje świadomość, zamiast świadomość byt” to najaktualniejsza definicja naszych zachowań?

Ja wewnętrznie nie mam zgody na definiowanie nas kobiet jako złośliwych zołz walczących ze sobą o dosłownie wszystko, a wszelkie przejawy wzajemnego zwalczania są dla mnie sygnałem, że należy dokonać wyboru, zrewidować czy dana kobieca relacja nadal mi służy, czy chcę w niej być, czy czas na zmiany.

Gdybym miała opierać się tylko na swoim doświadczeniu z kobiecą wspólnotowością, to musiałabym zakwalifikować siebie do grupy o nazwie „ostrożność z nadzieją na lepsze jutro”. Kiedy niedawno obejrzałam estoński film „Siotrzeństwo świętej sauny”, pomyślałam, że to jest idealna definicja kobiecej siły wsparcia. Moc kobiet czuć tam wprost namacalnie, od pierwszego kadru. Dziewczyny, oddając się rytuałom saunowym, poruszają trudne tematy: relacja z matką, dorastanie, szkoła, marzenia, kontakty seksualne, aborcja, gwałty, związki. W ciszy i zadumie poszczególne uczestniczki saunowego rytuału snują swoje opowieści. Nikt im nie przerywa, nie unieważnia, nie krytykuje, nie ocenia, nie pada żadne „powinnaś”, „ja na twoim miejscu…”. W dymie saunowej pary słowa nabierają mocy, a cisza daje spokój i zrozumienie. Wypowiedzi są adekwatne, z atencją na drugiego człowieka, z poszanowaniem emocji. Kobiety siedzą nago, nie wstydzą się swoich ciał, nie komentują swoich rozmiarów, kształtu piersi, cellulitu. Te błahe sprawy są poza nimi, sprawiają wrażenie uwolnionych. Seans się toczy. I choć film trwa 1,5 godziny, nie wiadomo, kiedy ten czas mija. Pozostawia niezatarte wydarzenia uczestnictwa w czymś magicznym, innym niż zwyczajowe spotkania kobiet, pełne przechwalania się swoją wyjątkowością.

Gdy dziś patrzę na kobiety koło mnie, odczuwam dumę. Zastanawiam się, czy to dojrzałość, czy też praca nad sobą postawiła je życiowo w miejscu, w którym się znajdują. Doceniają siebie wzajemnie, doceniają życie, czują.

Gdybym miała zalecić, jak budować siostrzeństwo, na pierwszym miejscu napisałabym:
Zauważaj – po drugiej stronie jest ktoś do ciebie podobny: kobieta – córka, siostra, matka, żona, partnerka. Mierzysz się często w życiu z tym samym, być może łatwiej podejmujesz decyzje, szybciej znajdujesz rozwiązanie, ale po drugiej stronie stoi kobieta, taka jak ty.
Szanuj – zanim wydasz dotkliwy osąd, zastanów się, w jaki sposób to będzie służyło waszej relacji, tobie. Co w sobie karmisz, mówiąc źle o drugiej kobiecie? Co się w tobie odzywa, kiedy szukasz wartości zamiast wad? Jak to wpływa na ciebie?

Wspieraj – są wśród nas kobiety, które otrzymały w życiu dużo wsparcia, są też takie, które tego uczucia nie znają. Kobieta kobiecie może dużo pomóc, o ile oręż walki zamieni na ducha jedności.

Pomagaj – pomoc jest wartością samą w sobie, karmi naszą samoocenę, poprawia samopoczucie. Pomocą jest też świadomość, że wiesz do kogo iść, kiedy wszystko dookoła przybiera szare barwy.

Słuchaj – czasami wystarczy po prostu być.

Kobiece siostrzeństwo to poczucie wspólnotowości, zrozumienia wspólnej historii, dzielenia się wiedzą, umiejętnościami, doświadczeniem. To wartość, która w życiu kobiet powinna być główną walutą. Kiedy spotykamy się w kobiecym kręgu, magia dzieje się sama. Uczestniczki kobiecych warsztatów często wracają wzmocnione kobiecą siłą, którą każda ma, zawierają nowe przyjaźnie, czują, że może czasami są samotne, ale nie same.
Zatem nie jednoczmy się jedynie wtedy, kiedy odbierają nam podstawowe prawa, jednoczmy się ze sobą każdego dnia. Pięknych kobiecych relacji wszystkim paniom życzę.