Chikara to młody zespół składający się z pięciu osób, których połączyły warsztaty w Muzycznej Owczarni w Jaworkach. Pochodzą z Koszalina i ze Słupska, a w swoich piosenkach przeplatają rock, rock-pop, disco i fusion z brzmieniem syntezatorów. Ze swoją muzyką na żywo wystąpili już m.in. w Centrum Kultury Studenckiej Kreślarnia, w Polanowie, w Lądowisku Kultury w Redzikowie oraz podczas tenisowych rozgrywek Koszalin Open. Na łamach lipcowego „Prestiżu” rozmawiamy z Kają Wismont (wokal), Michałem Furmanem (gitara elektryczna), Antonim Ciężkim (bas), Marceliną Jabłońską (klawisze) oraz Franciszkiem Kurkowskim (perkusja).
Szukając waszych źródeł, waszego miejsca startu, musimy wybrać się do Muzycznej Owczarni w Jaworkach. W kręgach bluesowych i jazzowych to kultowe miejsce w centrum Pienin. Co wam dał czas spędzony w tym klubie muzycznym?
Antoni Ciężki: Poznaliśmy się na początku 2023 roku właśnie na warsztatach w Jaworkach. Przez tydzień ich trwania zdążyliśmy zawiązać między sobą silne więzi, jako znajomi, ale także jako muzycy. Wydaje mi się, że przez sam wiek dobrze zaczęliśmy się dogadywać i grać razem. Bardzo przyjemnie nam się pracowało. To wtedy właśnie postanowiłem, że chciałbym założyć własny zespół. Przez zróżnicowanie gatunków, które w Owczarni występuje, nie ograniczamy się do jednego rodzaju.
Michał Furman: Nasze pierwsze warsztaty w Muzycznej Owczarni to była prawdziwa lekcja pokory. Granie na scenie ze znakomitymi muzykami z całej Polski uświadomiło nam, że przed nami jeszcze wiele lat ćwiczeń i szlifowania umiejętności. Ja swoją przygodę z muzyką zacząłem w wieku 4 lat, kiedy rodzicie zapisali mnie na lekcje gry na pianinie do Szkoły Muzycznej Yamaha w Słupsku. Po kilku latach dodatkowo zacząłem uczęszczać na zajęcia gry na perkusji, aby docelowo w wieku dziesięciu lat rozpocząć naukę gry na gitarze. Na początku była to gitara klasyczna, a później elektryczna.
Marcelina Jabłońska: Ja zaczynałam od programu dla najmłodszych, czyli o ile dobrze pamiętam „Szkraby i muzyka”. Następnie poszłam na pierwsze zajęcia do grupy keyboardowej, którą prowadził Bartosz Kieresiński. Po kilku latach trafiłam na pierwsze Jam Session, które było organizowane piętro niżej, w Kawiarni Artystycznej Antrakt. Od tamtej pory zaczęłam przychodzić co tydzień, aby grać i się rozwijać. Granie w Antrakcie nauczyło mnie wielu rzeczy, a przede wszystkim radzenia sobie ze stresem na scenie. Ponadto poznałam wielu wspaniałych ludzi, dzięki czemu powstał zespół Funky Seals, w którym zresztą graliśmy z Kają i Michałem.
Potrzeba łączenia różnych gatunków, która wyraźnie wybrzmiewa w waszych kompozycjach, jest następstwem jakich doświadczeń?
Antoni Ciężki: Jeśli chodzi o mnie, to jestem uczniem Szkoły Muzycznej w Koszalinie, tak samo jak Franek, lecz nie istnieje tam klasa gitary basowej, dlatego też jestem samoukiem. Nie zmienia to jednak faktu, że w „Muzyku” nauczyliśmy się systematyczności, zarządzania czasem oraz perfekcji i dokładności wykonania. Wiadomo, że sama muzyka klasyczna wpływa na nas w jakimś stopniu. W końcu po wieloletnim kontakcie z nią trudno temu zapobiec, lecz poszliśmy w stronę muzyki rozrywkowej, w której nie musimy się ograniczać i możemy się nią bawić.
Franciszek Kurkowski: Myślę, że jeżeli chodzi o łączenie różnych gatunków, to jest to wynik naszego zróżnicowanego gustu muzycznego. Każdy u nas w zespole słucha bardzo różnej muzyki, począwszy od jazzu, przez blues i funk, a kończąc na rocku i metalu. Nie wszyscy jesteśmy uczniami szkoły muzycznej – ja, Antek i Marcelina owszem, ale Michał i Kaja uczą się prywatnie, poza szkołą. Osobiście również uczęszczam na prywatne zajęcia na zestawie perkusyjnym u Tomka Łosowskiego – to świetny człowiek i mentor.
Wasz debiutancki, nagrany i opublikowany singiel, nosi tytuł „Bajka”. Jaka jest jego historia? Co warto wiedzieć o tym nagraniu?
Kaja Wismont: Nasz debiutancki singiel „Bajka” to opowieść o relacjach międzyludzkich, która porusza głębię tematu toksycznej miłości. Tekst do „Bajki” powstał na marginesie zeszytu w szkolnej ławce, to dowód na to, że czasami i w takiej sytuacji można doznać natchnienia. Chciałam stworzyć niekonwencjonalny tekst, który ludzie będą mogli interpretować po swojemu. Moim zamysłem było to, aby piosenka miała swój klimat. Wyszło tak, że jest totalnie bajkowo. Całokształt piosenki powstał w październiku 2023 roku, a piosenka ukazała się dopiero niedawno, więc w międzyczasie zaszło wiele zmian muzycznych i tekstowych.
To jest też pierwsze nagranie zilustrowane teledyskiem.
Kaja Wismont: Chcieliśmy wejść na rynek muzyczny z przytupem, nasz debiut musiał zostać solidnie podkreślony. Teledysk powstał w kilku miejscach, ale w szczególności w domu u naszego basisty, na dolnym piętrze, na którym mieszkali kiedyś jego dziadkowie, a więc miejsce dopasowane klimatycznie do naszej piosenki. W klipie można zauważyć również ujęcia w lesie oraz moim własnym garażu. Za całą realizację nagrania odpowiada młody i zdolny Cezary Suwała, a jeżeli chodzi o montaż, to miałam w niego również swój wkład.
Tworzycie od niedawna, na swoim koncie macie już kilka występów przed publicznością z całego Pomorza. Z jakim feedbackiem spotkaliście do tej pory? Koncerty utwierdzają was w przekonaniu słusznego wyboru drogi muzycznej?
Marcelina Jabłońska: Myślę, że przez to, że uwielbiamy grać i muzyka jest naszą pasją, staramy się dawać jak najlepszą energię ze sceny, a publiczność to widzi i docenia. Po dotychczasowych koncertach często słyszeliśmy miłe komentarze, jest to dla nas ogromna motywacja do dalszego działania i tworzenia nowego materiału.
Kaja Wismont: Zawsze motywują mnie te miłe słowa po koncercie, niezależnie czy są od rodziny, czy od obcych ludzi. Najlepszą zapłatą za występ dla artysty jest widok bawiącej się publiki, to jest coś, dla czego warto koncertować.
Standardy dystrybucji muzyki, publikowania nowych nagrań zmieniły się w ostatnich latach. Można komunikować się z fanami wyłącznie singlami, pełne wydawnictwa nie są niezbędne. Jaki wy macie pomysł na Chikarę w tej kwestii?
Franciszek Kurkowski: To prawda. W dzisiejszych czasach jest inaczej, płyty nie są już tak popularne, ponieważ istnieją platformy streamingowe, na których w każdym momencie można opublikować swoją twórczość. Podobna sytuacja jest w przypadku nagrywania muzyki. Popularny jest tak zwany home-recording, czyli realizowanie nagrań w zaciszu domowym. Jest to pod wieloma względami dobre, ponieważ generuje małe koszty oraz nie ogranicza czasowo, ale ma też swoje minusy. My jako Chikara chcemy jednak pozostać przy tradycyjnym wydaniu płyty i nagraniu jej w studiu. Będziemy wydawać także single i mamy nadzieję, że utrzymamy naszą twórczość na wysokim poziomie.
9 sierpnia przed wami wielki dzień. Wystąpicie w koszalińskim amfiteatrze przed niekwestionowaną królową polskiej muzyki –Marylą Rodowicz. Będzie to koncert charytatywny, organizowany przez fundację „Zdążyć z Miłością”. Prawdopodobnie przed sceną będzie kilka tysięcy osób. Stresujecie się?
Antoni Ciężki: Stres jest zawsze. Przed dużymi koncertami szczególnie, ale jest on doskonałym motywatorem do jak najlepszego przygotowania się. Przed samym koncertem mamy parę prób i postaramy się, aby materiał, który zagramy, był dopieszczony jak najbardziej.
Kaja Wismont: Na pewno będzie stres, ale dopiero przed samym wyjściem na scenę, osobiście zbytnio nie wybiegam myślami w przyszłość, tylko skupiam się na najbliższych koncertach. Występ przed taką personą i tak ogromną publicznością to duże wyzwanie, ale wierzymy, że będzie cudownie.