5 Ludzie

W starym kinie

110 lat temu zostało otwarte najelegantsze kino w Koszalinie. Działało przez niemal 90 lat, by na początku XXI wieku zniknąć i po kilkunastu latach odrodzić się jako teatr muzyczny.

Epoka filmu rozpoczęła się w 1895 r. dzięki skonstruowaniu i opatentowaniu we Francji kinematografu przez braci Lumière. Wynalazek błyskawicznie zrobił światową karierę: pierwszy „kino-teatr”, jak początkowo nazywano tę nową formę rozrywki otwarto w Berlinie już rok później, a po dziesięciu latach było ich tam ponad 100. Do Koszalina kinematograf dotarł stosunkowo późno, bo dopiero w roku 1911. Pierwsze koszalińskie kino nosiło nazwę „Union-Theater” i mieściło się w nieistniejącym obecnie budynku przy dzisiejszej ulicy Zwycięstwa między Krzywoustego i Połtawską. Jego właścicielem był Georg Adam, który reklamował je jako „pierwszy i najważniejszy w mieście teatr świetlnych obrazów” („Lichtbild-Theater”). Projekcje odbywały się codziennie, a zestawy kilku krótkich filmów były zmieniane dwa razy w tygodniu. Wykorzystując fakt, że w 1912 r. w Koszalinie zorganizowano dużą gospodarczą Wystawę Rzemiosła, Przemysłu i Rolnictwa, którą tylko w pierwszym miesiącu zwiedziło ponad 100 tysięcy osób, Adam wynajął tam dodatkową salkę z codziennymi seansami od rana do wieczora. Jednocześnie w mieście w pobliżu rynku pojawiło się konkurencyjne kino pod nazwą „Metropol-Theater”. Jego właścicielem był 43-letni Hermann Modde, który w anonsach prasowych zapraszał codziennie między 13.00 i 23.00 na pokazy „żyjących, mówiących i śpiewających fotografii”, zapewniając, że „do projekcji przyjmowane są wyłącznie wybrane programy wielkomiejskie”.

svg%3E Ludzie
Dawne koszalińskie kino, obecnie Teatr Muzyczny „Adria”, 2024 r. Fot. Krzysztof Urbanowicz

Repertuar kinowy był bardzo urozmaicony. W tym samym dniu wyświetlano jeden po drugim filmy przygodowe, westerny, kryminały z Sherlockiem Holmesem, komedie z Charlie Chaplinem i z duńskimi komikami Patem i Pataszonem. Dzieciom i młodzieży proponowano w niedziele specjalne popołudniowe seanse, miały za to zakaz wstępu na grane wieczorem dramaty i romanse opatrzone klauzulą wiekową. Projekcje poprzedzano reklamami koszalińskich firm.

Do końca lat 20. wyświetlano czarno-białe nieme filmy, którym towarzyszyła muzyka grana przez trzyosobowy zespół. W jego skład wchodził fortepian, skrzypce i perkusja imitująca zbliżającą się katastrofę, efekty huków, błyskawice i grzmoty. Ukryci za przepierzeniem muzycy siedzieli pod sceną, mając ekran filmowy tuż przed sobą i starając się nadążać za widocznymi na nim mniej lub bardziej dramatycznymi wydarzeniami.

Nieustannie starano się zaskakiwać widzów: w 1914 r. koszaliński „Metropol-Theater” zapraszał na kostiumowy film „Severo Torelli” w kolorze! Mimo, że kino dźwiękowe pojawiło się dopiero pod koniec lat 20., już w czerwcu 1919 r. wyświetlano operetkę filmową pt. „Kto nie całuje się za młodu”; dźwięk odtwarzano osobno z płyty gramofonowej.

svg%3E Ludzie
Reklama prasowa filmów w koszalińskim kinie Metropol-Theater, 1919 r.

Większość filmów była rodzimej, niemieckiej produkcji, bo też tamtejszy przemysł filmowy produkował ogromne ilości „żywych obrazów”. Wystarczy wspomnieć, że gwiazdy kina niemego takie jak zapomniana dziś Henny Porten, która zresztą często bywała w Koszalinie nie tylko na ekranie, ale również odwiedzając zamieszkałą w Chłopach siostrę, w 1919 r. zagrała w ośmiu filmach. Inna – Hedda Vernon – w tym samym roku grała aż w dwunastu.

Koszalińskie kina z tamtych lat były również oknem na świat. W czasach, gdy nie istniało jeszcze radio, a prasowe informacje ze świata ilustrowano wciąż rycinami, na kronikach filmowych Gaumonta można było zobaczyć odległe kraje, ważne wydarzenia i znane osobistości „jak żywe”.

W czasie pierwszej wojny światowej sale kinowe stawały się miejscem intensywnej patriotycznej propagandy. Oprócz takich pompatycznych tytułów jak dramat wojenny „Poślubiony wojnie” („Kriegsgetraut”), „Złote serca w żelaznych czasach” („Goldene Herzen in eiserner Zeit”) z 1914 r.lub komedii „Der dritte leutnant – Meine Frau?” („Trzeci podporucznik – moja żona?) z 1915 r., wyświetlano dokumenty filmowe kręcone np. ze sterowców bombardujących Londyn oraz kadry z frontu wschodniego i zachodniego. Również podczas II wojny podobne materiały zamieszczane w cotygodniowych kronikach filmowych „Die Deutsche Wochenschau” były obowiązkowym dodatkiem do każdego seansu.

svg%3E Ludzie
Kino „Metropol-Theater” przy Neuetorstraße 6. Fot. ze zbiorów Zbigniewa Wojtkiewicza

Repertuar kinowy reklamowano w prasie oraz za pomocą plakatów umieszczanych w specjalnych gablotach; jedna z nich znajdowała się na rogu dzisiejszych ulic Zwycięstwa i Grodzkiej.

W 1912 r. nakręcono również pierwszy film w Koszalinie, na którym uwieczniono paradę mieszkańców sfilmowanych na wysokości skrzyżowania obecnych ulic Zwycięstwa i Piłsudskiego. Jego autorem miał być właściciel któregoś z koszalińskich kin, a materiał powstał z myślą o zbliżających się obchodach 650-lecia Koszalina. Ostatecznie został wykorzystany pół wieku później w zachodnioniemieckim filmie „Deutsche Heimat in Osten” z 1961 r.

W 1913 r. pierwsze koszalińskie kino „Union-Theater” zaprzestało działalności. „Metropol-Theater” zmienił właściciela, a dotychczasowy zdecydował się wybudować całkiem nowy kino-teatr przy ulicy Am Runder Teich 8-10 (obecnie ulica Grunwaldzka), który nazwał „Kammerlichtspiele”.

Kawa, piwo i kręgle

Zaprojektowana przez koszalińskiego architekta Wilhelma Herbera 3-piętrowa kamienica z mansardowym dachem była nowoczesnym na owe czasy obiektem. Budynek stał przy słabo oświetlonej ulicy, wabiąc wieczorem podświetlonym na czerwono napisem z nazwą kina. Filmy oglądano w sali ozdobionej iluzjonistycznie wymalowanym plafonem i ścianami. W przerwach między seansami i po nich, na scenie znajdującej się przed ekranem odbywały się koncerty artystyczne, które można było oglądać przez wypożyczone w kasie lornetki. Na piętrze działała udekorowana ściennymi malowidłami elegancka restauracja z wentylacją oraz arabska herbaciarnia z kominkiem. W ciepłe dni istniała dodatkowa możliwość, by napić się piwa lub wina na przystrojonej roślinnością i ściennymi malowidłami werandzie znajdującej się nad głównym wejściem. Dodatkową atrakcją obiektu była kręgielnia. Właściciel kusił przyjezdnych informacją o bliskości od nowego dworca kolejowego, oferował również transport samochodem. „Kammerlichtspiele” było czynne codziennie od 16:00, w niedziele otwierano godzinę wcześniej.

Po śmierci Hermanna Moddego w 1924 r., budynek przeszedł w ręce wdowy po nim, ale właścicielem kino-teatru został Oskar Steinkrug, do którego należał wówczas dawny „Union-Theater” przemianowany wpierw na „Wintergarten-Lichtspiele”, później na „Teatr Apollo”, wreszcie na „Film-Palast”. To kino nie przetrwało wojny: w marcu 1945 r. wraz z sąsiednimi budynkami zostało zniszczone podczas zdobywania miasta przez Rosjan. Znajdujące się w bocznej uliczce „Kammerlichtspiele” szczęśliwie ocalało.

svg%3E Ludzie
Kino „Apollo-Theater” przy Neuetorstraße 27. Fot. ze zbiorów Zbigniewa Wojtkiewicza

Najważniejszy jest dla nas film

W pierwszych powojennych miesiącach kino przy ulicy Grunwaldzkiej było zajęte na potrzeby propagandy Armii Czerwonej, wkrótce jednak zostało przekazane w polskie ręce i otrzymało nazwę „Polonia”. W zrujnowanym mieście borykającym się z problemami lokalowymi, aprowizacyjnymi i transportowymi, filmy pozwalały zapomnieć o trudnościach dnia codziennego. Repertuar był zróżnicowany: w grudniu 1946 r. wyświetlano przedwojenną polską komedię muzyczną „Kochaj tylko mnie”, angielski film sensacyjno-szpiegowski „Nieuchwytny szpieg” z 1941 r. i radziecką ekranizację powieści Juliusa Vernego „Piętnastoletni kapitan”. W kolejnych latach dominowały filmy polskie, czechosłowackie, węgierskie, bułgarskie i oczywiście radzieckie, choć grano również filmy włoskie i amerykańskie. Lech Ratajczak, który jako pomocnik operatora trafił do kina „Polonia” w 1951 r. wspominał, że niezależnie od tego, czy film był radziecki czy amerykański, sala zawsze była pełna, a przy kasie toczyła się prawdziwa bitwa o bilety. Świadectwem tego były listy oburzonych kinomanów pytających na łamach Głosu Koszalińskiego: „Kiedy nauczymy się szanować kolejkę do kina i nie będziemy robić tłoku przy okienku, nie będziemy podchodzić do przodu, by stojącym już przy kasie znajomym wpychać złotówki na kupni biletu bez kolejki?”. Piętnowano też tzw. „koników” – spryciarzy, którzy ustawiali się przed wejściem do kina kilka godzin przed otwarciem i wykupywali maksymalnie dozwoloną ilość biletów, by później odsprzedawać je po kilkakrotnie zawyżonej cenie.

W styczniu 1952 r. kino „Polonia” przemianowano na „Nową Hutę”, a pięć lat później otrzymało kolejną i najdłużej istniejącą nazwę „Adria”. Jak gdyby realizując wymalowany w pobliżu kina cytat Lenina „Ze wszystkich sztuk najważniejszy jest dla nas film”, w mieście zaczęły pojawiać się kolejne mniejsze i większe sale kinowe. W 1951 r. w dawnej niemieckiej restauracji Bürgergarten na Rokosowie urządzono kino „Młoda Gwardia”, mające wzbogacić ofertę filmów fabularnych i oświatowych skierowanych do młodzieży; pięć lat później nazwę zmieniono na „Zacisze”. W grudniu 1956 r. w dawnym Domu Kultury Milicji Obywatelskiej przy ulicy Morskiej urządzono kino „Muza”. Od 1955 r. filmy wyświetlał również „kino-teatr WDK” (Wojewódzkiego Domu Kultury); w 1972 r. nadano mu istniejącą do dziś nazwę „Kryterium”. Kinami nazywano nawet niewielkie salki z projektorem: np. w przedwojennej willi doktora Gellerta, którą na początku lat 50. przyznano jako siedzibę Towarzystwu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, działało kino „Amur”, w Młodzieżowym Domu Kultury „Młodość”, a w szkole podstawowej nr 2 kino „Druh”. Istniały również trzy kina wojskowe („Rakieta” w jednostce obrony przeciwlotniczej, bez nazwy w Klubie Garnizonowym oraz „Granica” w koszarach Wojsk Ochrony Pogranicza). Kierownikiem tego ostatniego był sierżant Józef Gross, twórca Dyskusyjnego Klubu Filmowego w „Kryterium”, który prowadził przez 33 lata. Funkcjonowało też kino zwane nieoficjalnie „Milicyjnym”, ponieważ mieściło się w budynku należącym do tej formacji przy obecnej ulicy Andersa; tam jednak można było wejść tylko z pracownikiem. Filmy wyświetlano również w Miejskim Przedsiębiorstwie Robót Budowlanych przy dzisiejszej ul. Połczyńskiej. Zamknięte pokazy filmów dla pracowników i ich rodzin organizowano nawet w siedzibie Komitetu Wojewódzkiego PZPR. W odróżnieniu od seansów w dzisiejszych czasach, wówczas reklam prawie nie było, ale przed właściwym filmem wyświetlano Polską Kroniką Filmową i czasami, jako dodatek, kilkuminutowe miniatury filmowe.

svg%3E Ludzie
Kadry z filmu nakręconego w Koszalinie w 1912 r. wykorzystane w obrazie „Deutsche Heimat in Osten” z 1961 r.

Konfrontacje

Najważniejszym, bo największym (500 miejsc) i najnowocześniejszym koszalińskim kinem była jednak wciąż „Adria”. To tam wyświetlano filmy premierowe, tam pojawił się pierwszy w mieście ekran panoramiczny i tam trafiały największe filmowe hity. W 1960 r. była nim pierwsza polska superprodukcja: „Krzyżacy”, kolorowy i panoramiczny film nakręcony w 550. rocznicę zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem. Bilety na niego wykupywano na wiele dni naprzód, a przedsprzedaż dla grup zorganizowanych z całego województwa prowadziły dodatkowo kasy biura podróży „Orbis”. W ciągu pierwszych dwóch tygodni obejrzało go prawie 30 tysięcy widzów. Podobne zainteresowanie było przy kolejnych filmach opartych na powieściach Sienkiewicza: „Pan Wołodyjowski” i „Potop”.

W latach 80. największym kinowym hitem było „Wejście smoka” – amerykański film, który do Polski trafił prawie dziewięć lat po premierze. W tamtych czasach takie kilkuletnie opóźnienia były normą. Światowe przeboje takie jak „Szczęki” czy „Poszukiwacze zaginionej arki” wyświetlano na polskich ekranach trzy lata po pojawieniu się w zachodnich kinach. Nieco krótszy czas oczekiwania na polską premierę (rok) miały ambitniejsze i mniej kasowe filmy (a więc tańsze przy zakupie licencji), które w latach 80. prezentowano w cyklu „Konfrontacje”. Aby je obejrzeć, trzeba było kupić karnety uprawniające przez dwa tygodnie do obejrzenia jednego filmu dziennie. Była to prawdziwa uczta dla kinomanów.

svg%3E Ludzie

W pogoni za nowoczesnością

W swojej historii kino „Adria” było kilkakrotnie modernizowane. Oprócz zainstalowania w nim panoramicznego ekranu, dwukrotnie zmieniano jego wystrój: pierwszy raz według projektów koszalińskich artystów Jerzego Fedorowicza i Ludmiły Popiel-Fedorowicz, drugi w 1969 r. według projektów koszalińskich architektów wnętrz Marii i Andrzeja Baryżewskich. Z kinem związany był też inny wybitny koszaliński artysta Ryszard Siennicki, który był autorem ręcznie malowanych plansz (dziś nazwalibyśmy je billboardami) reklamujących wyświetlane filmy. Jedna z nich umieszczona była na ścianie rozebranego w 1975 r. budynku stojącego na rogu ulic Zwycięstwa i Grunwaldzkiej. Tam też wisiały gabloty z filmowymi plakatami i fotosami.

W latach 80. w „Adrii” wprowadzano eksperymentalne nowinki: np. wyświetlano filmy trójwymiarowe, do obejrzenia których trzeba było włożyć specjalne okulary. Nie były to jednak dzieła na miarę „Awatara” Jamesa Camerona z 2009 r. tylko krótkie scenki produkcji radzieckiej przedstawiające występy cyrkowców. Mimo to na widzach robiły ogromne wrażenie: moment, w którym żongler na ekranie rzuca w kierunku widowni jedną z piłek powodował, że wszyscy gwałtownie się odchylali.

Adria” śpiewa i tańczy

Z roku na rok publiczność jednak malała. Jednym z powodów był rozwój w Polsce rynku kaset video (w dużej części pirackiego). Kolejny remont kino przeszło rok przed ostatecznym zamknięciem w 2006 r. Powodem likwidacji okazało się otwarcie sześciosalowego Multikina w Centrum Handlowym „Forum”. Przez kolejnych kilkanaście lat w dawnej „Adrii” działały salki do gry w squasha. Zmieniło się to w 2020 r., gdy muzyczne małżeństwo – Magdalena Łoś-Wojcieszek i Kacper Wojcieszek urządziło w budynku prywatny Teatr Muzyczny „Adria”. Obecnie są tam wystawiane musicale, a także organizowane inne wydarzenia takie jak koncerty i stand-up’y.