Ultima Thule Wydarzenia

Koszalińskie okno na świat: Krzysztof Kwiatkowski

Filmy robi się w obronie. W obronie delikatności, wrażliwości, w obronie wszystkiego, co niesłusznie bywa nazywane słabością – mówił zawsze Krzysztof Krauze.

Kino jest dla mnie ważne. Zawsze było. Często stawało się moim oknem na świat, poszerzało wiedzę, wyczulało na problemy, które w codziennym pędzie łatwo przegapić. Ale ma ono jeszcze inną siłę: pozwala ćwiczyć własną empatię. Obserwować rzeczywistość oczami młodej Amerykanki, która za marzenia płaci cenę upokorzenia („Anora” Seana Bakera), dwóch pielęgniarek z Mumbaju próbujących wyrwać dla siebie trochę szczęścia w opresyjnym społeczeństwie („All We Imagine As Light” Payal Kapadii) a nawet bliskich wysokiego funkcjonariusza irańskiego krwawego reżimu („The Seed of the Sacred Fig” Mohammada Rasoulofa). A to wszystko przykłady z zakończonego niedawno festiwalu w Cannes.

Dlatego także w Koszalinie chciałbym zaproponować Państwu filmy, które mogą okazać się podobnym ćwiczeniem z wrażliwości. Tak pomyślany jest cykl „Diagnozy młodych”, w którym po „Kosie” Pawła Maślony, „25 latach niewinności” Jana Holoubka i „Jeziorze słonym” Katarzyny Rosłaniec odbędą się dyskusje z ekspertami – m.in. o naszym sposobie myślenia o historii, systemie sprawiedliwości i seksualności dojrzałych kobiet. Ale pytania o współczesność zadają twórcy także w innych sekcjach festiwalu Młodzi i Film.

 W „Lili” Sylwia Rosak pozornie nie pokazuje nic niezwykłego. Dwoje ludzi zdecydowało się na wyjazd do Norwegii. Nie wyszedł im związek. Ale szanują się i wspólnie wychowują córeczkę. Próbują wpoić jej ważne dla nich wartości, pokazać trochę świata, wspierać. I chyba właśnie tolerancja reżyserki w tym pełnometrażowym dokumencie przejmuje najbardziej. Bo różnie w życiu bywa, ale nie wolno zatracać szacunku dla drugiego człowieka, zapominać o nim, trwonić bliskości. A przy okazji „Lili” to fascynujące spojrzenie na migracje i rodziny patchworkowe z perspektywy dziecka.

Lili rez. Sylwia Rosak foto Filip Szafarski Wydarzenia

Podobne zrozumienie dla naszych wzlotów i upadków znajduję w pełnometrażowej fabule „Ultima Thule” Klaudiusza Chrostowskiego. Główny bohater, grany przez Jakuba Gierszała, dociera na odległą, odizolowaną od Europy brytyjską wyspę Foula. Widz nic o nim wie. Ale dostrzega, że chłopak dźwiga bagaż swoich doświadczeń i zagubienie, że ma w oczach żal. A przecież kryzys psychiczny, czy po prostu życiowy zakręt, to doświadczenia, które mogą dotknąć każdego.

Analogicznie – wszyscy wiemy, jak niełatwe bywa dojrzewanie. Sophie Harry w „Rouge” portretuje nastolatkę, która przeżywa swój „pierwszy raz” z chłopakiem. Ale reżyserka nie opowiada tylko o seksie. Bardziej o dylematach wchodzenia w dorosłość, próbie stanięcia na własne nogi we współczesnej rzeczywistości oraz ułożenia sobie na nowo relacji z matką.

I jeszcze „Ostatni człowiek na ziemi”. Ledwie trzy minuty animacji Joanny Żybul, ale z jakim twistem na końcu! Kino postapokaliptyczne zmienia się w głęboki i prawdziwy psychologicznie obraz trudnego, często samotnego i bolesnego etapu życia człowieka.

Właśnie, to ironia zawodu krytyka: poleca zmęczonym pracą i codziennymi obowiązkami ludziom filmy o cierpieniu, których autorzy zmuszają do eksploracji własnego człowieczeństwa. A przecież jest lato, nieopodal jezioro Jamno, lada dzień zaczynają się rozgrywki Euro 2024. Więc na koniec rekomendacja filmu lżejszego: w „Kiedy umilknie wiatr” MateuszGołębiewskiportretuje oszczepnika Janusza Sidło. Niby widz zna albo może sprawdzić w Internecie wyniki mistrzostw sprzed ponad siedemdziesięciu lat. Ale i tak ten dokument trzyma w napięciu. Sprawia, że przed ekranem zaciska się kciuki, gdy rzucony przez sportowca oszczep przeszywa niebo.

I takich właśnie najpiękniejszych filmowych rzutów życzę Państwu na 43. festiwalu w Koszalinie!