Agnieszka Iwanska i Urszula Dudziak Młodzi i Film

Giganci jazzu, Nowy Jork i ona – „Ula” Agnieszki Iwańskiej

„Ula” debiut dokumentalny Agnieszki Iwańskiej, to film pokazujący życie Urszuli Dudziak, od momentu spotkania z Krzysztofem Komedą, po nagranie płyty „Malowany Ptak”. Bohaterkę i autorkę filmu łączy blisko dwudziestoletnia przyjaźń, dziesiątki spotkań i godzin spędzonych na rozmowach o życiu. „Ula” to film o przemianie, ale też zapis jazzowej atmosfery lat siedemdziesiątych Nowego Jorku, Polski, Szwecji, a także spotkanie z gigantami muzyki tamtego okresu.

Pamiętacie Panie swoje wspólne pierwsze spotkanie?

Urszula Dudziak: Agnieszkę znałam już jako prawniczkę, ale pamiętam ją również z programów telewizyjnych do których mnie zapraszała. Bardzo ją polubiła, zadawała ciekawe pytania i już wtedy było pewne, że coś więcej będzie z tej znajomości.

Agnieszka Iwańska: Dobrze Ula kojarzysz, była telewizja, ale wcześniej spotkałyśmy się w Polskim Stowarzyszeniu Jazzowym, w którym działałam jako prawnik. Pamiętam, jak spotkałyśmy się u mnie na Powiślu, potem u Ciebie na Marszałkowskiej. Rozmowa nie mogła się skończyć, a po 1 w nocy w twojej kuchni podgrzewałyśmy pierogi. Były tańce i śpiewy i wiadomo było, że to się już nie skończy.

 „Ula”, Pani debiut dokumentalny to również wspaniały i bogaty zbiór archiwalnych materiałów. Z pewnością wymagał stworzenia pewnej selekcji, a zarazem narracji jaką przybrała cała opowieść.

Agnieszka Iwańska: Zależało mi na tym, aby pokazać Ulę światu w taki sposób, w jaki nie jest powszechnie odbierana. Ja podzieliłam sobie świat Uli na dwie części. Pierwszą z nich jest Ula jaką znamy: radosna, wesoła, otwarta, która zaraża optymizmem i pogodą ducha oraz kochaniem siebie i tego co ją otacza. To Ula obecna w życiu ludzi, w mediach, która koncertuje, spotyka się ze swoimi fanami i ma nieustający kontakt ze swoją widownią. A druga Ula, na której historii tak bardzo mi zależało, to dziewczyna, która urodziła się w małej wsi, Straconce, później mieszkała w Czerniowicach, w Zielonej Górze, potem spotkała Krzysztofa Komedę – to niesamowita wręcz historia przypadkowego zupełnie spotkania, następnie też do pewnego stopnia przypadkowy Urbaniak spotkany gdzieś pod Pagartem, potem spotkany na ulicy Jerzy Kosiński, a następnie płyta „Malowany Ptak”, która jest zwieńczeniem tych spotkań i oddziaływań wielkich mężczyzn na kobietę, która dotarła na jazzowy szczyt. To opowieść o dziewczynie, która chowa się za swoimi włosami i idzie za głosem mężczyzn, jak to Ula mówi „słucha ich jak pies trąby”. W tym wszystkim jednak przychodzi moment, kiedy Ula odkrywa siebie. To też opowieść o dziewczynie zza żelaznej kurtyny, która słucha jazzu w audycjach Willisa Conovera, a już za kilkanaście lat jedzie do Stanów, jest stawiana przez krytykę w jednym szeregu z Ellą Fitzgerald, a Willis Conover, ten sam, zaprasza ją do siebie i mówi: Ula jutro w mojej audycji zagram twoją płytę. To przykład na to, że marzenia się spełniają, czasami.

Z Ulą prowadziłyśmy ciągnącą się prawie rok rozmowę w kuchni jej mieszkania. Wysłuchałam historii, które znałam, ale odkrywałam ich perspektywę na nowo. Wiedziałam już o czym chcę zrobić film więc w archiwaliach szukałam tego co z tym rezonowało. Potem doszła muzyka, piękne utwory Uli i Michała. Film składa się z wielu materiałów, które Ula, Michał i Danusia nagrali podróżując po Europie, a później mieszkając w Nowym Jorku. Chciałam pokazać to ich oczami, aby widz, mógł przenieść się do tamtych czasów i poczuć ich smak.

Pani Urszulo, a kogo Pani widzi oglądając siebie w dokumencie Agnieszki Iwańskiej?

Ja się autentycznie wzruszam. Film Agnieszki widziałam już kilkukrotnie i za każdym razem wzruszam się w innym momencie. Patrzę na siebie i widzę piękną kobietę, a wówczas sądziłam, że jestem wstrętna, gruba, brzydka. Moje córki natomiast pytają mnie o sukienki, które wtedy nosiłam, takie długie z kretonu w kwiaty, nawet kilka dostałam od Eli Czyżewskiej, ale nie mam już ich niestety. Wtedy byłam bardzo krytyczna wobec siebie, a dziś jestem w sobie zakochana. To uczucie nie towarzyszyło mi zawsze ono się zrodziło na przestrzeni wielu lat.

Moje poczucie wartości w tamtym okresie mojego życia leżało na ziemi.

svg%3E Młodzi i Film

Ale ta pogoda ducha musiała gdzieś, nawet schowana być w Pani naturalnie?

Urszula Dudziak: Mój tatuś był bardzo dowcipnym człowiekiem i myślę, że ja też to miałam w sobie od urodzenia, ale moje kompleksy spowodowały, że ta naturalna radości życia została przykryta. Narodziłam się na nowo i musze przyznać, że ja stale żyję w jak to nazywam – zdziwieniu. Przez pęd pracy, pogoń za kolejną piosenką, nagraniami, trasami, pewną presję zawodową na przykład nie czytałam książek, ominęły mnie wystawy itd. Dziś uwielbiam czytać, czytam po 5 książek naraz jak Napoleon i ciągle mnie coś zadziwia, ciągle jest coś do zgłębienia, to właśnie jest piękne. Odkrywam więc na nowo to, co być może inni dawno już odkryli. To zdziwienie światem działa na mnie odświeżająco, wszystko mnie ciekawi i tak wiele mam jeszcze do zrobienia. Skończyłam 80 lat, ale mam mnóstwo planów i wigoru.

Pokazuję kobietom, że nie zawsze było tak jak jest teraz w moim życiu. Te zmiany wynikają z procesu jaki przeszłam, warto jednak o to zawalczyć, bo to jest wspaniałe. To daje mi wolność. Pokochałam siebie odrzucając stereotypy, rysy na obrazie, które tak naprawdę wmówili mi inni. Dziś na przykład Urbaniak mi powiedział: „Serce nie ma rozumu”. Zgadzam się z tym. Teraz jest najpiękniejszy okres mojego życia, ciągle jestem zalatana, mam koncerty.  Zakochałam się znów po 70 -tce i moim mottem jest „chwilo trwaj!” Wszystko jest możliwe, to właśnie chciałabym przekazać kobietom. Nawet zapisałam sobie takie zdanie ostatnio: „my się nie starzejemy, a dorastamy”.

Agnieszka Iwańska: Ula jest najlepszą studentką na wydziale swojego życia. W materiałach archiwalnych widać Uli wdzięk.  Dostrzec również można, jak grupa, najbliższe otoczenie jest dla niej ważne i jak bardzo chce o nią zadbać, mimo, że czasem jest jej z tym nie po drodze, że życie jej nie rozpieszcza. Trzeba powiedzieć, że Ulę otaczali giganci, których musiała słuchać. Ale od nich odebrała lekcje i to wszystko Ulę zbudowało.

Urszula Dudziak: Proszę spojrzeć na moją przyjaźń z Urbaniakiem. Ktoś mógłby powiedzieć, że byłam w jego cieniu, a może on podcinał mi skrzydła, nie doceniał kobiet. Ja dziś patrzę na to, ile z tej relacji wzięłam dla siebie i ile jej zawdzięczam. Nawet nie byłam tego świadoma, zrozumiałam to po latach. Byłam z małej wsi, a dla niego sky is no limit. Wielu dała mi nasza relacja, uświadomienie sobie tego, sprawia, że możemy się nadal przyjaźnić.

Agnieszka Iwańska: Komeda ciebie odkrył, Urbaniak zawiózł do Ameryki, a Kosiński odkrył w tobie kobietę. To wszystko, moim zdaniem doprowadziło do tego, że śpiewasz, jesteś kim teraz jesteś, doszłaś do samej siebie. To chciałam również pokazać w moim filmie.

Dla mnie fascynujący był kontrast tego co widzimy na ekranie: czyli Ulę w Ameryce, wśród gigantów jazzowych, z sukcesem, a z drugiej strony utalentowaną kobietę, która w 1985 r. w Sali Kongresowej przyznaje, że dopiero w tym momencie uwierzyła, że może śpiewać. No niezwykłe, jak ktoś na takim szczycie, ciągle w siebie wątpił i nie był pewny tego co robi. Mnie te kontrasty fascynowały.

Drugi wątek to świat, który nas otacza, który wie lepiej, jacy powinniśmy być, jak wyglądać, jak się zachować, co robić. Nasze otoczenie zaczyna nas definiować, nie zawsze prawdziwie czy sprawiedliwie. Dla każdego jest to potężne zadanie, aby poradzić sobie z tym chórem w głowie. Ula to zrobiła i ta droga mnie fascynuje.

Jak wam się wspólnie pracowało przy filmie?

Agnieszka Iwańska: Muszę powiedzieć to po raz kolejny, że jestem wdzięczna za Uli zaufanie. Nie dopytywała mnie a gdzie znikają jej płyty, co robię z taśmami, jak je zmontuje. Zostawiła mi wolną rękę i to akt wielkiego odwagi i zaufania. Dużo rozmawiałyśmy, ja szłam do domu i nawlekałam te małe korale na sznurek. Tu zaglądanie przez ramię nie zdałoby egzaminu.

Urszula Dudziak: A ja muszę dodać, że podziwiam Agnieszkę za tak piękne dobieranie muzyki i zdobywanie po całym świecie praw autorskich do poszczególnych utworów. Tytaniczna praca ucząca wiele cierpliwości.

Agnieszka Iwańska: Wybieranie i zdobywanie muzyki do filmu to było dla mnie kolejne wyzwanie i frajda. Nie tylko odkryłam zapomniane płyty Uli i Michała, jak „Future Talk”, ale wyszukiwałam inne perełki. Na przykład finałowy utwór w wykonaniu Cheta Bakera, nagrany tuż przed jego śmiercią. Dla mnie było to jasne, że to „I’m a fool to want you” musi zabrzmieć w scenie ostatniego spotkania z Jerzym, bo jest w nim miłość niemożliwa. Dopiero teraz okazało się, że to też jeden z ulubionych utworów Uli.

Urszula Dudziak: Mnie za każdym razem to wzrusza.

Prócz, tego, że archiwalne taśmy pokazują życie Urszuli Dudziak, Michała Urbaniaka, ich rodziny, to także są materiałami znakomicie dokumentującymi jazzowe środowisko.

Agnieszka Iwańska: Absolutnie tak, Ula ma ogromne zbiory nie tylko płyt, ale nagrań filmowych, taśm, które ocalają od zapomnienia tamte czasy.

Czy Pani jest sentymentalna?

Urszula Dudziak: Zdecydowanie jestem. W swoim domu na Podlasiu, na strychu mam całe archiwum, które raz na jakiś czas oglądam i odtwarzam.

Mam około 5 tysięcy zdjęć, kaset, muzyki do szuflady. Dla mnie to frajda i zaskoczenie, jak odkrywam skomponowane przeze mnie kiedyś utwory. Mam też utwory z tekstami, jakie podrzucała mi Agnieszka Osiecka jak była w Nowym Jorku, a ja nagrywała je w domu. Moim zdaniem jest w moim archiwum kilka białych kruków.

Mam masę artefaktów, ale i opowieści, anegdot. Coś muszę z pewnością z tym zrobić.

Agnieszka Iwańska: Zdecydowanie trzeba się tym zająć.

Czy w związku z tym planują panie dalszą współpracę?

Urszula Dudziak: Ten dokument to debiut Agnieszki, ale zrobiła go fenomenalnie. Odkryła w sobie pokłady o jakich pewnie nie sądziła. Ja bardzo temu kibicuje i jej powtarzam, rób, kręć, bo robisz to dobrze. Czy coś zrobimy jeszcze razem? Na pewno!

Agnieszka Iwańska: Ponieważ jestem już panią w średnim wieku, pozwalam sobie na okazywanie entuzjazmu w każdej sytuacji. Jestem przeszczęśliwa i zawsze mówię, że marzenia nie mają daty przydatności do spożycia i że jestem tego dowodem. Cieszę się naszym wspólnym projektem, moim debiutem. Jest jeszcze wiele do zrobienia.