Wojciech Subalski, architekt, współwłaściciel renomowanego biura projektowego HMS, wiceprezes koszalińskiego oddziału SARP-u. Miejskie zwierzę, któremu społeczna tkanka szczególnie leży na sercu. Inicjator projektów, który w wolnych chwilach z zaangażowaniem uprawia triathlon.
Ulubiony przedmiot w domu:
Stół. Uważam, że stół jest sercem domu. Małe mieszkanie, czy duży dom powinno urządzać się od stołu. Wygodnego, trochę „za dużego”, takiego, jaki można obejść, z wygodnymi krzesłami i miejscem dla każdego domownika. Przy takim właśnie stole powinno omawiać się najważniejsze rodzinne sprawy. Siedząc przy stole łatwiej dojść do kompromisu pomimo różnicy zdań, trudniej jest odejść od stołu w gniewie czy złości.
Oprócz spożywania posiłków można na nim grać, odrabiać lekcje, stawiać wazon ze świeżymi kwiatami. Domy, w których stół nie gra pierwszych skrzypiec, często są pełne niedopowiedzeń.
Trzy niezbędne rzeczy na udanym urlopie:
Wspólny audiobook dla uczestników podróży. Czas w samochodzie biegnie wtedy szybciej i ciekawiej. Ostatnio „Baśniobór” z genialnym lektorem Januszem Zadurą.
Gra: planszówka, karty, wspólna krzyżówka. Taka jedna, konkretna, która będzie kojarzyć z tym właśnie wyjazdem. Buty i strój do biegania. Lubię, biegając, poznawać miasto lub okolicę nim na dobre rozbudzi się turystyczny gwar. Przyglądam się wtedy mieszkańcom, którzy o świcie żyją jeszcze swoim naturalnym rytmem.
Czego nie lubią we mnie moi przyjaciele:
Pewnie tego, że za dużo mówię na zawodowe tematy. Przyjaciele z grzeczności słuchają, ale wtedy na szczęście kochana żona potrafi ukrócić moje wywody.
Pierwsza czynność po przebudzeniu:
Wyrzucenie psa z łóżka, a potem sprawdzenie pogody za oknem. W tygodniu po to, aby stwierdzić, czy mogę wybrać się rowerem do pracy, w weekend – jak ubrać się na trening.
Z reguły na rower nie mam złej pogody, nawet prowadziłem zapiski statystyczne i faktycznie więcej było dni z rowerem niż bez.
Film/książka który poleciłbym znajomym:
Nie jestem filmowym znawcą, ale uwielbiam filmy Paolo Sorrentino: „Wielkie Piękno”, „Młodość”. Serial tego reżysera „Młody Papież” polecam każdemu.
Książka, to „Madame” Antoniego Libery. Uważam, że są książki, które trafią do czytelnika wtedy, kiedy są przeczytane w odpowiednim czasie. Dla mnie to była końcówka liceum. Erudycja autora, kompozycja, język, brak zbędnych elementów oraz fabuła sprawiła, że wszystko w tym utworze się zgadza. Plus poczucie, bezczelne z mojej strony, że pod tą książką też mógłbym się podpisać…
Miejsce, do którego chciałbym pojechać:
Nowy Jork, bo to miasto, w którym nie byłem, a wydaje mi się, że znam je na wylot. Popkultura sprawia, że wszędzie tego miasta pełno. Skonfrontować te wyobrażenia z rzeczywistością to jest dobry plan.
Dobrze byłoby pomieszkać w Kopenhadze. Poczuć na własnej skórze i zrozumieć, dlaczego jest miastem najszczęśliwszych ludzi. I przywieźć tej wiedzy, ile się da do Koszalina.
Słowo, które nadużywam:
„Głupie jak sanki” – gdy trafiam na absurd i głupotę w czystej postaci przede wszystkim w pracy.
Z kim zjadłbyś kolację marzeń i o czym byście rozmawiali:
W krakowskim barze „Piękny Pies” lub „Dym” z Marcinem Świetlickim. Dostałem kiedyś od niego książkę z dedykacją żebym „lepiej projektował niż on pisze” i na tej kolacji pewnie musiałbym mu się wytłumaczyć z kilku projektów. Liczyłbym w zamian na dobre historie takie, których być może nawet nie są w jego autobiografii – wywiadzie rzece „Nieprzysiadalność” – nie musiałbym jej wówczas kończyć.
Twój obecny stan ducha:
Od 15 października coraz lepszy
Ostatnia muzyczna fascynacja:
Poza jazzem, którego w naszym domu słucham tylko ja, ostatnio odkrywam muzykę z moimi dziećmi. Z trzynastoletnim Borysem byliśmy na koncercie Kultu, a wybieramy się na Pidżamę Porno. Syn odkurza w domu stare płyty, a ja na nowo odkrywam stare kawałki. Za to z młodszą córką, Niną, odkrywam Sanah czy Billie Eillish i muszę przyznać, że tam też jest czego posłuchać.
W moim mieście najbardziej mi brak…
Miasta. Za mało jest miasta w mieście, jak cukru w cukrze. Za mało dobrych przestrzeni, ulic, chodników, deptaków, witryn sklepowych, sklepów, ławek i miejsc do siedzenia, za mało zieleni. Zdecydowanie za mało miejsc na interakcję między mieszkańcami, takie akupunktury miejskiej: placów, placyków, kawiarni, barów, księgarni, ławek, miejsc do przebywania przyjaznym ludziom i roślinom, ale nie koniecznie miejsc, w których trzeba wydać pieniądze, żeby w nich być.
Mamy wymarłe centrum, ale też wymarłe centra dzielnicowe. Miasto musi być przyjazne, wielofunkcyjne, zwarte, wrażliwe na mieszkańca, zdrowe i zielone.
Piękny obrazek widziałem parę miesięcy temu: północne zaplecze Emki i schodzące się zewnętrzne, zadaszone schody pełne młodzieży, która siedziała naprzeciwko siebie, rozmawiała w grupkach, ktoś słuchał muzyki, ktoś tańczył, ktoś podjeżdżał rowerem – cud! Aż zrobiłem zdjęcie. Czyli potrzeba jest, chętni są, tylko miasta brak.
Szukam w ludziach:
Zdolności i cech, których sam nie posiadam
Ulubieni bohaterowie popkultury:
Król Elvis Presley, Jurek Owsiak, Michael Jordan, a tych fikcyjnych: James Bond, Neo i Michael Corlenone
Nałogowo zbieram:
Momenty – diamenty. Zbieranie rzeczy przestało mnie kręcić, ale kolekcjonuje przeżycia, poczucie flow, „euforii biegacza”, te parę minut na mecie, chwile z rodziną, przyjaciółmi, tego nie da się kupić i tego nie da się zabrać (no chyba, że ten Niemiec, co nam na starość wszystko chowa).
Ostatnie zdjęcie w telefonie:
Zdjęcia z aktualnie prowadzonej budowy.
Idealny poranek to:
Pływanie wczesnym świtem na otwartej wodzie, najczęściej na Policku. Bywa, że mam całe jezioro tylko dla siebie. A potem kawa z żoną Asią w kawiarni przy rynku, gazetka, piekarnia i rodzinne śniadanie (przy stole!). Koniecznie wszystko przemieszczając się rowerem. Różowo i pudrowo? Może, ale tak smakuje najbardziej.
Sport, którego chciałbym spróbować:
Nie tyle spróbować, co wrócić do kitesurfingu. Może znów dzieci pomogą.
Czego ze swoich doświadczeń zawodowych nie zamieściłbyś w swoim CV:
Jest parę projektów, które po latach powiedzmy eufemistycznie „zrobiłbym inaczej”
Mój wróg powiedziałby o mnie:
Nic nie wiem o moich wrogach, pewnie są, ale się nie ujawniają. Na dobrego wroga trzeba sobie zasłużyć, chyba jeszcze nad tym pracuję.
W wolnej chwili lubię:
Dobre czerwone wino
Starość zaczyna się, gdy:
Kiedy zaczynasz odpuszczać i przestaje ci zależeć.
Do starości trzeba się przygotować, pracuje się na to całe życie. Fizycznie, czyli ile teraz sprawności nabierzesz, tyle masz szansę na starość zachować. Podobnie jest z głową – trzeba trenować optymizm.