full shot couple undergoing therapy 1 Zdrowie i uroda

Para u psychologa

Agnieszka i Andrzej są od 5 lat w relacji. Nie zdecydowali się na ślub, za to zdecydowali się na dziecko, które aktualnie ma roczek. Mieszkają w domu Andrzeja, który budował go zanim poznał żonę. Andrzej jest biznesmenem, całkiem dobrze mu się wiedzie. Agnieszka przed zajściem w ciążę pracowała, aktualnie zajmuje się wychowaniem synka. Trzy miesiące temu w małżeństwie doszło do kryzysu, wywołanego zdradą, której dopuściła się Agnieszka. Od tamtego czasu w domu są ciągłe konflikty i awantury. Para nie wie co zrobić, rozstać się czy zostać ze względu na fakt posiadania rocznego dziecka. Do gabinetu przyjeżdżają razem. Andrzej jest bardzo rozgoryczony, uważa, że starał się zapewnić rodzinie wszystko, czuje się oszukany. Agnieszka ma poczucie winny, ale zaznacza też, że od kiedy zaszła w ciążę Andrzej się od niej odsunął, częściej wychodził z domu, znikał. Wymagał, żeby wszystkim się zajmowała, a ona nie miała siły. Po urodzeniu dziecka doświadczyła kryzysu psychicznego, nie otrzymała pomocy, za to otoczenie powtarzało jak mantrę: „weź się w garść”. Oboje deklarują chęć utrzymania relacji, ale nie mają pomysłu jak to zrobić. Pomysł pójścia na terapię wyszedł od Andrzeja, znajomi mu doradzili.

Niemal połowa moich klientów to właśnie pary, które zgłaszają się na terapię z powodów różnych kryzysów partnerskich. Jedną z częstych przyczyn jest właśnie zdrada. Poranieni, zmęczeni, wyczerpani trwającymi od tygodni awanturami, terapię traktują jako ostatnia deskę ratunku. Niemal zawsze pojawia się to samo pytanie: „Czy można żyć po zdradzie?”. Odpowiedź nie jest prosta – to zależy. Przede wszystkim musi dojść do skutecznych przeprosin. Czyli takich, gdzie przepraszający bierze odpowiedzialność za swój czyn, uznaje, że zranił drugiego człowieka, oraz chce zadośćuczynić krzywdę. Co to znaczy? Nie chodzi tylko o słowo przepraszam, chodzi o pokazanie drugiej stronie, że widzę swój błąd. Nie przerzucam odpowiedzialności za zdradę na osobę przepraszaną, nie obwiniam jej za to. Patrzę z perspektywy emocji, które w związku z moim czynem, czuje osoba przepraszana. Elementem skutecznych przeprosin jest wybaczenie. Przepraszana strona przyjmuje przeprosiny i wybacza, a przepraszający stara się zadośćuczynić za wyrządzoną krzywdę. Pary często zgłaszają się po przeprosinach, ale wyraźnie podkreślają, że to nic nie dało. Przepraszający powiedział, że zdradził, bo czuł się źle, a przepraszany wypomina zdradę od śniadania po kolację.

Zatem pracę w gabinecie terapeuty zaczynamy właśnie od przeprosin – czyli uznania, że to co zrobiłem zraniło drugiego człowieka. Dopiero w dalszym etapie, przechodzimy do analizy co nas do zdrady doprowadziło. Związek to relacja o potrzebach. Ludzie zawiązują relacje, rozmawiają ze sobą, słuchają się, starają się ciekawie spędzać czas. Zaspokajając tym swoje potrzeby emocjonalne. A te w relacjach są najważniejsze. Mamy potrzebę bycia widzianym, bycia ważnym, potrzebę więzi i przynależności, miłości, wsparcia, zaufania i inne. Każda para ma część potrzeb wspólnych, część zupełnie odmiennych. Nie możemy zapominać, że zanim zostaliśmy parą, mieliśmy własną historię. Historię, której karty zapisane są od naszych narodzin, a czasami nawet wcześniej. Na to jacy jesteśmy, jak postępujemy, jaki mamy system wartości wpływają przekazy wielopokoleniowe naszych rodzin. Wszystko ma znaczenie. Niestety w trakcie trwania relacji, dość szybko konwertujemy potrzeby emocjonalne na potrzeby gospodarcze: kupić pralkę, zmywarkę, zawieść dzieci do przedszkoli i szkół. W pędzie dnia codziennego zapominamy, że stałe, wzajemne pomijanie potrzeb partnera jest prostą drogą do kryzysu. Kiedy na horyzoncie pojawia się człowiek, który zaspokoi nasze potrzeby wewnętrzne, niemalże jak w masło wchodzi w trwającą już relację rozsadzając ją od środka. Nie musi się starć, kilka miłych słów, sms na dzień dobry i dobranoc, pytanie jak się czujesz i nasze niezaspokojone w relacjach potrzeby więzi, miłości, ważności dają o sobie znać. Często w gabinecie słyszę, jak ona/on mogła/mógł to zrobić? Mężczyźni często mówią: Wszystko dla niej robiłem mieszkanie, dom, samochód, wakacje – zero wdzięczności. Narracja kobiet z kolei mówi o poświęceniu dla rodziny, obiadach, zajmowaniem się dziećmi. Czy to mało? Nie, obie strony mogą czuć żal czy rozgoryczenie. Tyle, że to dalej jest historia o potrzebach gospodarczych. Ważnych, owszem, ale nie najważniejszych.

Najważniejsza deklaracją w terapii jest potwierdzenie, przez obie strony, że para chce nadal być razem, że się kochają i chcą pracować na rzecz naprawy związku. Bez tego terapia par nie ma sensu.

Zdrada choć to ona niesie za sobą sensację, nie jest jedynym powodem, dla którego pary zgłaszają się na terapię. Bardzo częstym gościem są młode pary, które się kochają, ale kompletnie nie dogadują. Mają jeszcze w pamięci płomienne dni, a do drzwi zapukała rutyna i nuda. Nie wiedzą co zrobić dalej, kiedy rzeczywistość przyniosła do domu kłótnie i niesnaski. W tymi miejscu przypomina mi się para nr 2: Ola i Robert. Ola młoda menadżerka w korpo, Robert, robiący karierę informatyk. Od początku deklarowali chęć pracy nad zmianami. Wiedzieli, że coś nie wychodzi, ale nie posiadali narzędzi do zmian. Nasza praca polegała na poszerzaniu perspektywy i poprawie komunikacji między małżonkami. Para pracowała nad samopoznaniem, identyfikacją potrzeb w stosunku do samego siebie oraz do partnera. Wykonywała różne zadania w domu, które później omawialiśmy na sesjach. Na sesje często przychodzili w wyśmienitym humorze. Zauważali, że to co robią ma sens, a ich relacja wraca na pożądane przez nich tory.

Warto podkreślić, że zanim weszliśmy w relacje, nie wychowaliśmy się w próżni. Małżeństwo to nie tylko połączenie dwojga ludzi, ale to też mariaż całych rodzin: ich zwyczajów, poglądów, sposobów rozwiązywania problemów, radzenia sobie w trudnych sytuacjach oraz komunikowani się ze sobą. To ma wpływ na to w jaki sposób budowana jest nowa relacja.

W ostatnim czasie zgłaszają się też pary, które mają już zacny staż, dzieci wyfrunęły z gniazda i nagle zostają sami we dwoje. Pojawia się pytanie jak żyć? Jest to moment, w którym wiele starych kryzysów zaczyna wychodzić na światło dzienne. Części par już nie udaje się odbudować relacji, zwłaszcza kiedy fundamentem jej trwałości było wychowywanie potomstwa. O relacje partnerską należy dbać przez całe życie.

Co para, to inna historia, inne emocje, inna praca. Nie ma jednego wzoru prowadzenia terapii par. Ważne jest, aby postawić cel, nad czym chcemy pracować, gdyż terapia nie jest remedium na wszystkie problemy. Nie zmienia sytuacji życiowej, zmienia jedynie to jak para razem będzie budować rozwiązania do preferowanej przyszłości.

Czy są jakieś wskazówki, kiedy iść na terapię? Na pewno wtedy, kiedy:

  • mamy poczucie, że nasz związek utknął w martwym punkcie,
  • pomimo różnic para nadal chce tworzyć relacje,
  • gdy para widzi, że to co działało, nie działa, a nie ma pomysłu na zmianę,
  • kiedy para chce poprawić funkcjonowanie relacji,
  • po to, żeby zrozumieć mechanizmy wpływające na nasze relacja,
  • z innej perspektywy spojrzeć na partnera,
  • kłótnie małżeńskie są dominującym sposobem radzenia sobie z problemem.
  • po zdradzie, o ile para nadal chce ze sobą być (patrz wyżej)
  • i najważniejsze, kiedy żaden z partnerów nie jest w relacji z trzecią osobą.

Czasami zdarzają się sytuacje, że choć małżonkowie przyszli na terapię par, terapeuta widzi, że obciążenia związane z nieprzepracowanymi traumami z przeszłości są zbyt duże, rozdziela małżonków proponując najpierw przepracowanie swoich osobistych problemów w terapii indywidualnej. Należy zawsze pamiętać, żeby móc dać coś z siebie w relacji drugiemu człowiekowi, należy być samemu ze sobą poukładanym. Partner nie może być w relacji włożony w miejsce posiadanych na starcie braków. Nie jest ani naszą matka, ani naszym ojcem, nie ma obowiązku dawać nam tego, co powinniśmy otrzymać na starcie od naszych rodziców.

Ważną informacją, jest to, że nie prowadzi się terapii pary, kiedy jedno z partnerów stosuje przemoc. Nie oznacza to, że taka terapia nie będzie w przyszłości możliwa, jednakże na początek zarówno sprawca jak i ofiara przemocy powinni przejść swoje procesy indywidualne.

Terapia par nie służy również do zmuszenia partnera, żeby z nami został, czy też zmienił się o 100%. To kim jesteśmy jest nasza wartością. Nie możemy zmienić naszego temperamentu. Możemy popracować nad poszukiwaniem rozwiązania, jak skutecznie radzić sobie, kiedy pojawia się problem. Co każda ze stron może wnieść do związku, co dać z siebie, aby wypracować inny sposób reagowania.

No i wreszcie temat, który w gabinecie z reguły wypływa bardzo nieśmiało, czyli „sprawy łóżkowe”. Cóż, jeśli nie działa relacja, jest dużo zakłóceń, to z reguły pierwszą ofiarą jest pożycie intymne. Musimy pamiętać, że intymność to nasza najwrażliwsza, a jednocześnie najdelikatniejsza sfera. Jeśli mamy w sobie dużo złości na partnera, a niepożądane emocje uruchamiają się już na sam jego widok, nie ma możliwości prawidłowego funkcjonowania w sferze seksualnej. Warto o tym pamiętać, zanim poszukamy zastępstwa zdradzając stałego partnera.

Nie wszystkie terapie par kończą się sukcesem. Jest to proces, w którym często goszczą łzy i wiele przeciwstawnych emocji. Pary, które rozpoczynają pracę nad relacją, wchodzą w proces z otwartością, patrzą w przyszłość zwielokrotniają szansę na sukces. Pamiętajmy proszę, że nie da się iść naprzód z odwróconą do tyłu głową.