Nie sposób jej złamać, bo za szybko mknie do przodu. Kończąc jeden projekt, myślami jest już przy następnym. Wraz ze swoim zespołem pracowników przetrwała pandemię, walcząc każdego dnia z systemem, jednocześnie budując nową markę. Izabela Nowak to kobieta, którą trudno zatrzymać. Co postanowi, to realizuje. W świecie gastronomii jest od lat, w biznesie całe swoje dorosłe życie. Od 2019 roku tworzy jedną z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych restaurację z kuchnią włoską w Koszalinie, czyli Buongiorno przy Zwycięstwa 32.
Niewiele rzeczy tak ekscytuje i zarazem łączy ludzi jak jedzenie. Lubimy smakować, rozkoszować się aromatem, chłonąć atmosferę miejsca. Coraz częściej nie chcemy tylko się najeść, ale pragniemy także poczuć klimat i dobrą energię. Od 2019 roku właścicielką restauracji Buongiorno jest Izabela Nowak.
Miejsce to, choć znane wcześniej, wymagało wielu zmian. Duży, pełen możliwości i nieoczywisty lokal jak kania dżdżu potrzebował świeżego powiewu, nowego pomysłu i rozwiązań na obecne czasy. To spore wyzwanie i ogromna odpowiedzialność. Izabela Nowak przejmując lokal nie wahała się długo, a w zasadzie wcale. U niej decyzje albo podejmuje się od ręku, ale w ogóle nie kontynuuje tematu. Dziś po czterech latach wszystko wygląda inaczej. Restauracja rozkwita, choć chwilę po jej przejęciu nastąpił gastronomiczny dramat, decyzją rządu pozamykane zostały lokale gastronomiczne i mocno ograniczono działalność hoteli. Później, jakby tego było mało, nastał kryzys gospodarczy.
Łatwy przepis na przetrwane w tak dziwnych czasach? Nie ma takiego, ale na pewno trzeba być obecnym, czujnym i niezależnym.
Buongiorno to restauracja znana koszalinianom od lat. Piękna kamienica i włoskie specjały wabiły klientów, choć wraz z odejściem pomysłodawcy tego miejsca pana Jacka Kudelskiego, można powiedzieć, że lokal był jedynie podtrzymywany przy życiu. Dla Izabeli Nowak Buongiorno, było miejscem, do którego zaglądała jako nastolatka. Wtedy nawet przez myśl jej nie przeszło, że kiedyś będzie należało do niej. Dziś mówi jednak głośno, że nie ma rzeczy niemożliwych. Od czterech lat kreuje je na nowo, choć pod dawną nazwą i z dobrymi, dawnymi praktykami.
– To miejsce ma wiele ciekawych rozwiązań i sporo możliwości, założyciel tej restauracji zdecydowanie wyprzedzał swoją epokę w pomysłowości. Nie wszystko zostało jeszcze przeze mnie wykorzystane – mówi obecna właściciela. – Lubię tworzyć od nowa, od postaw, w tym jednak przypadku pomyślałam, że dobrym rozwiązaniem będzie powrót do czasów świetności tego miejsca, z dostosowaniem do obecnych realiów. Chciałam także z nieco poważnej restauracji zrobić miejsce bardziej familijne, na luzie, ze swobodną atmosferą. Jak przystało na włoską restaurację: głośne rozmowy, biesiady, luz, muzyka i śpiew są tu codziennością. Na tym mi zależy – dodaje.
Albo teraz, albo nigdy
Pomysł, obejrzenie miejsca, decyzja i działanie. To wszystko w ultrakrótkim czasie, bez dopuszczania do siebie wątpliwości. Izabela Nowak mówi o sobie, że na pewno jest w niej niejeden pierwiastek dorosłego z syndromem ADHD. Lubi działać, planować, sama jednak przyznaje, że nie wszystkie biznesowe decyzje podejmowane w emocjach są najlepsze, ale kilka całkiem udanych ma na koncie. Ryzyko jest zawsze. Każdy nowy biznes obarczony jest niewiadomą. Nawet najlepsze pomysły może „zjeść życie”. Z czasem na pewno nabiera się więcej doświadczenia, jednak ostatnie lata pokazały, że nawet wytrawni gracze nie wytrzymywali ciśnienia i obciążeń.
Dziś można śmiało powiedzieć, że w gastronomii wszyscy zaczynają od początku, nierzadko ze stratą od startu. Nikt nie przypuszczał, że czas niejako zatrzyma się na blisko dwa lata i poprzestawia całkowicie pionki na planszy. Nowe „Buongiorno” nie zdążyło jeszcze na dobre się rozkręcić, kiedy to wszyscy zostali uziemieni w domach. Czy można o gorszy początek nowego biznesu?
Wytrzymać i wytrwać w komplecie – z takimi myślami budzili się właściciele większych i mniejszych lokali. Mimo wsparcia klientów, którzy nie zapomnieli o ulubionych miejscach i nikłej pomocy państwa, nie wszystkim się powiodło.
Restauracji Buongiorno udało się przetrwać, choć koszt tego był ogromny. Aby nie utonąć, państwo Nowakowie sprzedali dom, a pieniądze z tej transakcji przeznaczyli na ratowanie swoich biznesów. Nie tylko oni tak zareagowali, kto mógł, robił wszystko, aby nie zamknąć działalności. Na szczęście, dziś możemy powiedzieć, że wszystko mija i włoska restauracja zaprasza bez ograniczeń. Po pandemicznych ranach zostały blizny. Życie toczy się jednak dalej, wymagając jeszcze większego zaangażowania.
Tak samo, a jednak inaczej
Izabela Nowak mówi o sobie, że jest typem marketingowca. Z wykształcenia i z zamiłowania. Lubi też być obecna, ufać, ale sprawdzać. Dobra kuchnia to nie wszystko. Rozumie doskonale, czym jest atmosfera dla jakiej chce się wracać w konkretne miejsce. Cały czas szuka nowych pomysłów, którymi można przyciągnąć, nieznających jeszcze tej restauracji gości. Marzeniem Izabeli jest to, aby Buongiorno było miejscem spotkań rodzin i przyjaciół.
Restauracja przeszła metamorfozę. Od wejścia ma się wrażenie bycia na jednej z wąskich, skąpanych w słońcu uliczek. W głębi kusi patio. To idealne miejsce na upalne, słoneczne dni. Kwiaty, kraciaste obrusy, wiklinowe fotele i cała aranżacja zachęcają do „dolce vity” celebrowania dobrych momentów w południowym klimacie. To patio jest jedyne w swoim rodzaju, oddzielone od zgiełku ulicy, pozostaje komfortową lokalizacją dla tych co cenią dobre smaki pod gołym niebem. Patio pomieści swobodnie około 50 osób. Tu chętnie wyprawiane są rodzinne czy towarzyskie spotkania.
Sale restauracji zostały odnowione, doszły kolory i dodatki. Ciepły klimat, jaki został tu wprowadzony, mniej dystansuje, a zdecydowanie bardziej zachęca do biesiady. Każdy stolik w tej restauracji daje inną perspektywę. Antresola wabi swoją tajemniczością, jasna i widna część parteru to naturalny wybór, a stoliki przy barze cenią ci co lubią prywatność.
Częścią restauracji Buongiorno jest również zupełnie osobna przestrzeń na piętrze, zwana jeszcze przez poprzedniego właściciela „Lalką”. Zazwyczaj to tu odbywają się imprezy zamknięte lub prywatne przyjęcia. Sale te utrzymane w retro klimacie, są jednymi z najpiękniejszych w jakich można uczcić wyjątkową okazję. Kameralne, wygodne i niezwykle fotogeniczne, sprawiają, że to tu odbywają się niewielkie przyjęcia weselne i komunijne czy spotkania rodzinne do pięćdziesięciu osób.
Całą kamienicę (blisko 400 m2) wypełnia południowy klimat. – Poprzedni właściciel tego miejsca miał pomysły, odnoście tej restauracji, zdecydowanie wyprzedzające swój czas – mówi Izabela Nowak. – Jest tu cała masa inspirujących rozwiązań, samo miejsce daje tak wiele możliwości. Nie wszystkie karty zostały przeze mnie odkryte i kiedyś być może wrócimy do dawnej koncepcji pubu, choć w innej formule. Teraz natomiast koncentruję się na rozwojem i wysokim poziomem restauracji oraz obsługi – podkreśla.
W restauracji Buongiorno, królują włoskie specjały. W nowej karcie aż sześć zupełnie nowych odsłon pizzy. Bardzo lekkich, fantazyjnych. Szczególnie ciekawie zapowiada się ta o nazwie Barbabietola z karmelizowanym burakiem, serem halloumi i prażonymi migdałami. Jest też foccacia z owocami morza czy chłodnik z melona. Restauracja słynie z obłędnych makaronów, a dla tych co lubią lekko rekomendujemy sałatkę Piatto Verde, ze szpinakiem i szynką parmeńską. Tylko tu spróbują Państwo włoskie piwo Peroni z nalewaka, a w opcji 0% w wersji butelkowanej. Kartę win wypełniają natomiast same specjały ze słonecznej Italii. Tu polecamy szczególnie bogate w aromaty czerwone wino Passione & Sentimento Romeo & Julia z Wenecji Eugenejskiej.
Izabela wraz z mężem Dariuszem Nowakiem są także właścicielami mieleńskiego Atola przy ul. Kościuszki 10b. Od 2012 roku prowadzą tą niezwykle popularną smażalnię ryb. Na głównym deptaku wyróżnia się pięknym i wygodnym wnętrzem, klimatycznymi aranżacjami i oczywiście smaczną rybą. Atol ma swoich wiernych smakoszy, którzy stale zaglądają tu na smażonego dorsza, mintaja, morszczuka, grillowanego pstrąga, sandacza czy makrelę. Powodzeniem cieszy się kargulena, turbot, flądra, a to wszystko w towarzystwie chrupiących frytek czy ziemniaków i pysznych surówek. Czasem mówi się, że w turystycznych miejscowościach klient jest „jednorazowy”. To zupełnie nie dotyczy gości Atola. Tu klienci wracają, rok w rok na ulubioną rybę, która jak wiadomo jest punktem obowiązkowym wakacji nad Bałtykiem. Stali, miejscowi goście doceniają świeżość potraw, bogaty wybór i atmosferę miejsca.
Ktoś by zapytał: jak to się robi? I tu znów pojawia się kwestia – obecności. Izabela Nowak mówi nam, że trzeba trzymać rękę na pulsie, obserwować zmieniający się świat, odpowiadać na potrzeby. Być zawsze o jeden krok do przodu, zaskakiwać. No dobrze, ale jak to zrobić?
– Zawsze powtarzam, że szklanka jest do połowy pełna. Widzę plusy w każdej sytuacji, na minusach staram się w ogóle nie skupiać. Swoją pozytywną energią próbuję zarażać otoczenie, a nie zawsze jest to łatwe, nawet mój mąż jest bardziej zachowawczy i może nie jest pesymistą, ale to ja jestem tą osobą, która widzi jasne strony, nawet w pochmurne dni. Poza tym lubimy podróże, to z nich przywozimy masę inspiracji. Mój telefon kipi od zdjęć, miejsc, talerzy, sposobu podania. Kocham jeść, wszystko próbuję i jak trafię na coś wyjątkowego zaraz myślę, jak można przenieść to na nasz grunt. Mój szef kuchni, po każdej naszej wyprawie łapie się za głowę, bo zasypuję go wszystkim co mnie zaciekawiło – dodaje z uśmiechem. – Podróże i poznawanie świata wyznaczają kierunek, pozwala to wyjść z codziennej bańki. Zawsze zachwyca mnie to, że to właśnie przy biesiadnym stole powstają dobre pomysły, nawiązują się relacje, poznajemy siebie lepiej. Kiedy delektujemy się smakami, zostawiamy za sobą troski i zmartwienia. Kulinarnie podróżujemy w miejsca, w których niekoniecznie musimy być fizycznie. Taką kuchnię i taką atmosferę tworzymy w Buongiorno. Nie chodzi o to, aby wpaść na szybko i lecieć dalej, ale o to, aby podelektować się życiem.
Grafik Izabeli Nowak jest napięty. Spotykamy się na chwilę przed wakacyjnym sezonem, a to oznacza dużo pracy i wyzwań. Dwa zupełnie różne od siebie lokale: włoska restauracja i smażalnia ryb przy głównym deptaku. Ponadto prowadzi i zarządza apartamentami i dwoma pensjonatami, każdy na 50 osób w Mielnie. Choć doświadczeń w prowadzeniu tego typu usługowych działalności rodzina państwa Nowaków ma wiele (rodzice pani Izabeli od trzydziestu lat prowadzą hurtownię ryb w Koszalinie przy ulicy Lutyków), to prawda jest taka, że każdy sezon jest nieco inny. Zmieniają się potrzeby mieszkańców i turystów, zmienia się polityka, zasobność portfeli. Większość z nas podróżuje, bywa w różnych miejscach i podobnie jak gdzieś w świecie i tu oczekuje wysokich standardów, jakości, świeżych produktów. Nawet najlepszy pomysł sprzed kilku lat, musi być ulepszany i modyfikowany.
Zmienił się także bardzo rynek pracy. Po pandemii z branży hotelarsko-restauracyjnej do innych profesji odeszło wielu pracowników, zostali nieliczni, a nowych trzeba nauczyć od podstaw. To wszystko wymaga cierpliwości, wytrwałości, ale i odpowiednich narzędzi.
– Kiedyś mocniej dotykała mnie krytyka, czy tak zwane „ludzie gadanie”. Dziś jestem kimś kogo nie tak łatwo złamać. Zawsze chciałam móc decydować, a to łączy się z odpowiedzialnością – podkreśla nasza bohaterka. – Mimo, że nie zawsze jest we mnie zgoda na wszystko co dzieje się dookoła, to po prostu robię swoje. Robię to najlepiej jak umiem. Jestem dumna z tego, że udało nam się utrzymać stanowiska pracy, że przerwaliśmy czas, w którym nie pozwolono nam pracować. Takie sytuacje scalają zespół i tak naprawdę maksymalnie pobudzają kreatywność. Chce mi się ciągle więcej. W żadnym aspekcie nie czuję, że mogę osiąść na laurach. Tak wiele jest do zrobienia, do stworzenia od nowa. Wracający do nas goście, z całymi rodzinami, czy kolejne polecenia w serwisach internetowych to prawdziwa radość i sens wszystkich działań. Lubimy zaskakiwać. Nasze lokale i cały personel z fantazją tworzy aranżacje czy przebrania na okolicznościowe święta. Żyjemy tym jak jedna wielka rodzina.
Podczas tegorocznego Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film” to właśnie restauracja Buongiorno była gospodarzem inauguracyjnego bankietu, na którym pojawili goście specjalni. Cały lokal stał się na chwilę kulturalnym centrum wydarzeń. Być może tu właśnie któremuś z twórców zaświtał pomysł na nowy film czy ciekawe przedsięwzięcie. Artystów inspirować mogły włoskie i polskie specjały kuchni wykreowane przez Roberta Walkusza – szefa kuchni oraz całego czternastoosobowego zespół restauracji. O szczegóły w tym dniu, ale i w każdym innym dba menedżerka Edyta Merlińska, osoba niezastąpiona – jak mówi szefowa.
Przestrzeń lokalu sprzyjała kuluarowym rozmowom, była więc okazja na jeszcze większe rozsmakowanie się w Koszalinie.
Moja miłość na czterech łapach
Poza podróżami, dobrą kuchnia, jest coś jeszcze co po brzegi wypełnia serce Izabeli Nowak. Są to zwierzęta, a szczególnie te, które wymagają uwagi i troski. Od lat jest członkinią i wolontariuszem w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami. – Do organizacji wciągnęłam mnie Bogusia Tiece – przyznaje. – Zawsze kochałam zwierzęta i choć za dzieciaka, kiedy mieszaliśmy w bloku, nie było ich tak wiele jakbym chciała – uśmiecha się Izabela Nowak, trzymając na kolanach i głaszcząc Zuzię, uroczą niewielkich rozmiarów suczkę, która pochodzi jednej z wielu interwencji. – Jako inspektor TOZ-u bywam na najróżniejszych akcjach związanych z bezpośrednim ratowaniem życia zwierząt. Większość z nich jest dramatyczna, skrajna. Zdarzają się też zupełnie zaskakujące sytuacje, jak np. rozbicie pseudohodowli szynszyli pod Polanowem. Po tej interwencji miałam w domu na tymczasowym pobycie 160 tych urokliwych zwierzątek. Los braci mniejszych nigdy nie był mi obojętny, a przynależność do TOZ-u daje narzędzia, którymi można skutecznie działać. To zupełny wolontariat. Pomagamy zwierzętom często w ich ostatnim „krzyku rozpaczy”. Czasem czytam maile osób, które piszą do nas: „zróbcie coś z tym”. Tu jednak trzeba pomagać z głową i pomysłem. Zazwyczaj wchodzimy wtedy, kiedy inni kompletnie rozkładają ręce. Czy bycie inspektorem TOZ jakoś mnie zmieniło? Na pewno. Po jednej interwencji, podczas której ratowałyśmy świnie wietnamskie w Nowych Bielicach, przestałam jeść mięso. Pamiętam, jak stawałyśmy dosłownie na głowie, aby te zwierzęta mogły zamieszkać w cudownym miejscu jakim jest Chrumkowo – azylu dla świń w Zajączkowie. Wiedziałam to zawsze, ale to jeszcze bardziej utwierdziło mnie jaka mądrość płynie od zwierząt, jak wiele nam dają i jak wspaniałymi są towarzyszami naszego życia. Od kilku lat mamy też konia. Opieka nad tak dużym zwierzęciem to też coś innego niż pies czy kot w domu. Przynosi nam to wielką radość. Wydaje mi się, że tą miłością do zwierząt zaraziłam też naszą córkę Klaudię. Jej największą miłością jest jazda konna. Od lat trenuje u Pawła Spisaka, znajdując w przerwach czas na studiowanie w Gdańsku. Absolutnie to rozumiem. Sama często łapię się na tym, że prawdziwe wytchnienie, relaks i ukojenie znajduję w towarzystwie zwierząt, a czas z nimi wydaje się bezcenny.
Przezroczystość mnie nie interesuje
– Marzyłam o tym, aby zmieniać świat. Nie być kimś przezroczystym czy kimś zwykłym. Te myśli towarzyszyły mi od najwcześniejszych lat i dość szybko zorientowałam się, że aby do tego doszło trzeba być samodzielnym. Bardzo krótko pracowałam na etacie. Zawsze chciałam mieć coś swojego, ale przede wszystkim mieć wpływ na to co robię i jak wygląda moje życie. Przechodziłam przez najróżniejszą sytuację. Każdy nowy pomysł, założenie firmy, kredyty to ryzyko. A ja chyba do takiego ryzyka jesteś stworzona. Czy każda pojęta decyzja była dobra? Oczywiście, że nie, ale dziś mogę powiedzieć, że porażki, niepowodzenia, czasem po prostu wtopy, budują i są podwaliną sukcesu – dodaje.
Ciągle w biegu? Tak. Jednak po latach Izabela Nowak umie znaleźć balans między pracą na pełnych obrotach, miłością i pomaganiem zwierzętom, a rodziną czy spotkaniami z przyjaciółmi. Pomagają jej niewątpliwie ogromne pokłady energii witalnej i ciągły ruch.
– Każdego dnia znalazłby się powód do zmartwień, ale ja wolę się skupić na tym, że codziennie odkrywam coś nowego – dodaje. – Z mężem jesteśmy 25 lat po ślubie. Wspólnie spędzamy mnóstwo czasu, ale znajdujemy w tym również przestrzeń dla siebie. Ciągle lubimy ze sobą być i to też jest nasz sukces.
W jej głowie już kolejne pomysły, inwestycje i praca nad rozwojem tego co do tej pory udało jej się stworzyć. Ryzyko, owszem, jest nieodłącznym towarzyszem dnia, no ale gdyby było za spokojnie, to być może byłoby za nudno.
Buongiorno Restauracja Włoska
Koszalin, ul. Zwycięstwa 32
FB: Buongiorno Koszalin
Atol, Restauracja i Smażalnia Ryb
Mielno, ul. Kościuszki 10 B
FB: Atol Mielno