2023 02 26 09 36 IMG 2409 Motoryzacja

Mazda CX-60: sześć cylindrów przyjemnie mruczy pod maską

W czasach ostentacyjnego odwracania się producentów samochodów od silników Diesla, Mazda znów poszła odważnie w inną stronę i po raz kolejny udowodniła, że silniki dieslowskie nie muszą być czymś złym. Wprowadziła na rynek model CX-60 w takiej właśnie wersji z motorem o pojemności 3,3 litra w dwóch wariantach mocy – 200 i 254 koni mechanicznych. My testowaliśmy auto ze słabszym z tych silników i napędem na tylną oś. Jesteśmy oczarowani.

Mazda CX-60 o napędzie Hybryda plug-in, dostępna jest już od pewnego czasu. W Polsce klienci przyjęli ją z entuzjazmem, o czym świadczy fakt, że w ubiegłym roku w ciągu pierwszego tygodnia przyjmowania zamówień chętnych znalazło 100 aut. Teraz – zgodnie z zapowiedzią – model dostępny jest również z silnikami wysokoprężnymi i podobnie jak wersja Plug-in budzi duże zainteresowanie klientów.

Mowa zaś o silniku dieslowskim nowej generacji – rzędowym sześciocylindrowym eSkyactiv D, wspieranym przez miękką hybrydę Mazda M Hybrid Boost o napięciu 48 V. Wykorzystuje on innowacyjną, zaawansowaną technologię spalania o nazwie DCPCI ((Distribution-Controlled Partially Premixed Compression Ignition), która z jednej strony przynosi znakomity efekt w postaci niskiego spalania przy zachowaniu wyśrubowanych norm ekologicznych, a z drugiej przekłada się na dynamiczność auta. Dość powiedzieć, że w wersji 254 KM Mazda CX-60 rozpędza się do „setki” w 7,4 sekundy a wersji 200 KM potrzebuje na to 8,5 sekundy. Jak na tak masywnego SUV-a są to wyniki imponujące.

Napęd na tylną oś, który znajdziemy w wersji dwustukonnej, może niedoświadczonych kierowców na początku zaskakiwać. Chodzi o niebezpieczeństwo chwilowej utraty przyczepności opon, kiedy nagle mocno wciśniemy pedał gazu (silnik zapewnia maksymalny moment obrotowy 450 Nm już przy bardzo niskich obrotach). Ale nie ma się czego bać: naprawdę potrzeba niedługiego czasu, by go „wyczuć”. Nasz test wypadł w ostatni weekend lutego, kiedy postanowiła o sobie przypomnieć zima, co widać na zdjęciach. Świadomie na rozległym placu koszalińskich terenów podożynkowych próbowaliśmy nagłych przyspieszeń na śliskiej nawierzchni i ani razu nie wypadliśmy z umownego toru jazdy. Nie zachęcamy do podobnych prób na drogach publicznych, ale jeśli jest możliwość poćwiczyć takie manewry w bezpiecznych warunkach, warto popróbować.

Musimy pochwalić CX-60 za jeszcze jedno: system napędowy i system kontroli trakcji działają idealnie. Zastosowany tutaj ośmiobiegowy automat to taka przekładnia, o której po prostu się nie myśli. Jest i robi swoje. Kierowca ma co prawda do dyspozycji za kierownicą łopatki do manualnej zmiany biegów, ale nie czuje potrzeby ich używania. A jak przyjdzie mu ochota na nieco więcej emocji, zawsze może przejść z trybu „normal” na „sport”, tylko po co?

Każdy, kto lubi motoryzację, na pewno doceni w dieslowskiej Maździe CX-60 charakterystyczne mruczenie silnika podczas przyspieszania. To muzyka sześciu cylindrów ustawionych wzdłużnie.

Zapomnieliśmy już trochę, że współczesne silniki mogą wydawać interesujący odgłos. Nowe motory, stłumione różnymi filtrami i speszone normami, brzmią nijako. Ten z Mazdy ma ewidentny wokalny talent. „Gra” soczyście i miło dla ucha. Jednym z powodów, dla których kiedyś kupowało się wozy z dużymi silnikami, był ich dźwięk. Tutaj można sobie o tym przypomnieć. Tak kiedyś brzmiały niemal wszystkie samochody i wielka szkoda, że poprawność polityczna napiętnowała silniki dieslowskie. Zupełnie niesłusznie, bo ten o którym tutaj piszemy, jest bardzo „eko”. Emisja dwutlenku węgla nie jest zaś wyższa niż w przypadku większości nowoczesnych „benzyniaków”. Z drugiej strony zużycie paliwa również imponuje. Producent podaje 5 litrów na 100 km. Przy świadomie oszczędnej jeździe można zejść poniżej tego wyniku. Ale nawet zużycie wynikające z bezrefleksyjnego używania pedału gazu nie zrujnuje kieszeni kierowcy.

Mazda od długiego już czasu oferuje samochody w standardzie premium, choć oficjalnie do tej kategorii nie są one zaliczane. Najmniejszych wątpliwości co prawdziwości tego stwierdzenia nie można mieć, siadając za kierownicą modelu CX-60. Naprawdę zapewnia on komfort i przestrzeń niczym nie różniące się od aut z najwyższej półki, a robi to za sporo niższą cenę. I mowa tu o testowanej przez nas wersji podstawowej wyposażenia (dostępne są cztery do wyboru).

Cennik diesla 3.3 otwiera 200-konny wariant z napędem na tył, który w wersji wyposażenia Prime-Line kosztuje 211 900 zł. To obecnie najtańsze sześć cylindrów na polskim rynku. Diesel wzmocniony do 254 KM, seryjnie łączony z napędem na obie osie, startuje z pułapu 241 900 zł. Faktyczna różnica w cenie jest jednak mniejsza, bo mowa o poziomie wyposażenia Exclusive-Line. Wariant o mocy 200 KM w takiej specyfikacji jest wyceniony na 221 900 zł. Mazda nie narzeka na brak zainteresowanych zakupem, a jeżeli ceny pozostaną na tym poziomie, to trend powinien się utrzymać.


PODSTAWOWE PARAMETRY

Długość – 4745 mm
Szerokość – 1890 mm
Wysokość – 1680 mm
Wysokość z relingami dachowymi – 1685 mm
Rozstaw osi – 2870 mm
Prześwit – 175 mm
Pojemność bagażnika (siedzenia złożone) – 1726 l
Pojemność bagażnika (siedzenia rozłożone) – 570 l
Średnica zawracania – 10,8 m
Promień skrętu – 5,4 m