2 PB234908 Biznes

Łukasz Zajfert: „Co robię? Rozmawiam z ludźmi.”

Fot. Nikola Moskal

Rozmową z Łukaszem Zajfertem rozpoczynamy cykl publikacji pokazujących zawodowe losy absolwentów Politechniki Koszalińskiej, którzy szybko odnaleźli się na rynku pracy i odnoszą na nim sukcesy. Autorkami tekstów są studentki II roku kierunku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna na Wydziale Humanistycznym PK.

– Dlaczego zdecydował się Pan studiować zarządzanie na Politechnice Koszalińskiej?

– O moich studiach zdecydował w pewnym stopniu los, szczęśliwy traf. Mówię o tym szczerze. Na początku wybrałem budownictwo. Po pół roku stwierdziłem, że to kierunek kompletnie nie dla mnie. Zawsze ufałem swojej intuicji. Kierując się nią, w drugim wyborze postawiłem na zarządzanie. Na zarządzaniu szybko mi się spodobało. Stwierdziłem, że „tak, czuję to”. Za to wybór Koszalina na miejsce studiów był dla mnie oczywistością. Zdecydowała wygoda.

– Kim chciał Pan zostać jako dziecko?

– Już jako siedmio-ośmiolatek miałem wyobrażenie, że będę pracować w biurze jako jakiś kierownik. Jaki – nie miałem pojęcia. I tak mi zostało (śmiech).

– Jakie było Pana pierwsze miejsce pracy po ukończeniu studiów?

– Było to Adecco, czyli polski oddział wielkiej, szwajcarskiej agencji rekrutacyjnej. Zacząłem jako praktykant – bez wynagrodzenia, a później zostałem w niej już jako pracownik etatowy. A tak w ogóle moja pierwsza praca na poważnie to kelnerstwo (śmiech). Miałem wtedy 18 lat.

– Na ile po studiach czuł się Pan przygotowany do wykonywania zawodu?

– Ostatnio ktoś zadał mi praktycznie to samo pytanie: „Na ile przydała ci się wiedza wyniesiona ze studiów?”. Odpowiadając otwarcie, muszę stwierdzić, że w moim przypadku przydatny okazał się promil wiedzy teoretycznej. Na studiach dowiedziałem się, co oznaczają pojęcia typu zarządzanie zasobami ludzkimi, jakie są podstawowe funkcje zarządzania, różne koncepcje zarządzania i tak dalej. Jednak studia dały mi nie wprost coś innego, co okazuje się bardzo użyteczne: wytrwałość, odporność psychiczną i nastawienie, żeby się nie poddawać, szukać rozwiązań. Nauczyłem się ważnej sztuki prezentacji, rozwiązywania problemów, przełamywania stresu, bo często egzaminy ustne u naszych wykładowców go powodowały. Wsłuchiwałem się w to, co mówili wykładowcy, którymi często byli praktycy. Bardzo podobały mi się ich wskazówki, jak ta, by dla zachowania balansu między życiem zawodowym a prywatnym mieć hobby, będące czymś odwrotnym do charakteru pracy. Albo przekonanie, że 10 minut planowania pozwala oszczędzić godzinę w trakcie wykonywania określonego zadania. To są bardzo przydatne rzeczy, które do dzisiaj pamiętam i stosuję, chociaż ukończyłem studia ponad siedem lat temu.

svg%3E Biznes

– Jest Pan HR-owcem. Jak wygląda Pana praca? Czym konkretnie się Pan zajmuje?

– Mam zawsze problem z pytaniem, czym się zajmuje HR-owiec. Odpowiedź nie może być jednoznaczna i krótka. Kiedyś zapytałem o to samo dyrektorkę działu HR, jednego z dużych banków. „Co robi HR-owiec? Rozmawia z ludźmi” – odpowiedziała. Ja się pod tym podpisuję, bo każdy dzień wypełniają mi rozmowy z ludźmi. Ale gdybym miał to ująć inaczej, bardziej konkretnie, powiedziałbym, że moja praca to pełna opieka nad pracownikiem w firmie – od rekrutacji, kiedy dopiero stara się o zatrudnienie, potem kiedy już pracuje, aż do chwili, kiedy odchodzi.

– W którym miejscu pracy rozwinął Pan skrzydła najbardziej? Chodzi o taki moment, w którym poczuł się Pan pewnie w swojej zawodowej roli?

– Wskazałbym na firmę Keter, czyli zdecydowanie korporacja. Jest to firma, która zatrudnia 5,5 tysiąca pracowników na całym świecie w wielu fabrykach, a produkuje pojemniki, naczynia i mnóstwo innych rzeczy z tworzywa. Ja tam byłem odpowiedzialny za HR na obszarze Europy Wschodniej oraz Danii, Szwecji i Rosji. Miałem pod opieką między innymi fabrykę w Słupsku. Tam w Keterze zdecydowanie się rozwinąłem, bo miałem na co dzień kontakt z HR-owcami z Luksemburga, Wielkiej Brytanii, Węgier i innych krajów i to mi dało solidny zastrzyk doświadczenia zawodowego. Wydaje mi się, że przerobiłem tam większość trudnych tematów, które mogą się pojawić w pracy HR-owca.

– Obecnie pracuje Pan w koszalińskim Buglo. Z jakimi kłopotami i wyzwaniami musi się Pan tam na co dzień mierzyć?

– Na pewno z nastawieniem pracowników. To w tej chwili chyba jest największe wyzwanie. Buglo, to nie jest tajemnica, zostało kupione przez fundusz inwestycyjny, który wprowadza tam ład korporacyjny. Dlatego też zapraszani do współpracy są ludzie tacy jak ja, którzy mają doświadczenie w korporacjach. Trwa wprowadzanie zmian i przełamywanie oporu wobec nich części załogi.

– Jak się Pan czuł w roli wykładowcy, kiedy został Pan zaproszony przez swoją dawną uczelnię do poprowadzenia gościnnego wykładu na temat Human Resources?

– Znakomicie, bo to jest taki mój cichy plan na zawodową emeryturę. Chciałbym się z innymi dzielić swoją wiedzą i swoimi doświadczeniami zdobytymi w różnych firmach – może i do kogoś dotrę, może komuś sprzedam jakąś ideę. Tak więc ten wykład był swego rodzaju próbą (śmiech). Kolejną, bo pamiętam zdarzenie z drugiego roku studiów, kiedy podczas wykładu z biznesu turystycznego strasznie dokazywaliśmy. Prowadzący w końcu nie wytrzymał i zaproponował, żeby ktoś z nas zajął jego miejsce i zobaczył, co się czuje, kiedy sala przeszkadza mówiącemu. Pewnie sądził, że nikt nie wstanie, ale ja się zgłosiłem. Wykładowca miał akurat przygotowaną prezentację, więc omówiłem kilka slajdów.

– Dla kogo są studia, które Pan ukończył? Komu by je Pan polecił?

– Na przykład komuś, kto chce pracować w dziale HR (śmiech). Ale tak zupełnie serio – każdemu, kto przymierza się na przykład do prowadzenia własnej działalności gospodarczej albo ma w planach zostać kierownikiem, menedżerem. Z solidną dawką teorii łatwiej zdobywa się praktykę niż bez niej. Studia dają pewną ramę, w którą wbudowujemy kolejne kompetencje, uczą też pewnego rodzaju ogłady, którą potem rozwijamy w biznesie.

– Wspomniał Pan o koniecznym balansie między pracą a życiem prywatnym? Jak go Pan osiąga?

– Obecnie pracuję na miejscu, w Koszalinie, w trochę spokojniejszej firmie niż poprzednio, więc jest mi łatwiej łączyć we właściwy sposób życie prywatne i zawodowe. Jeżeli czegoś nie skończę w godzinach pracy, czasami skończę wieczorem w domu, ale to już coś innego w korporacji. Nie ma ciągłej presji, przed którą trudno się obronić. Stałem się po prostu bardziej świadomy, więc pracuję również bardziej świadomie.

– A jak Pan odpoczywa?

– Staram się odpoczywać aktywnie, jeżeli akurat mogę, a synek i żona pozwolą (śmiech). Uwielbiam grać w tenisa, więc chodzę na kort i szlifuję technikę gry z trenerem. Staram się również w miarę regularnie chodzić na siłownię, ale w ostatnich miesiącach trudno mi znaleźć na to czas.

svg%3E Biznes

Łukasz Zajfert ukończył kierunek Zarządzanie na Politechnice Koszalińskiej (licencjat 2013, magisterium 2015). Pierwsze kroki zawodowe stawiał w Adecco, jednej z największych agencji rekrutacyjnych na świecie. Zdobywał doświadczenie i rozwijał działy HR w dużych firmach produkcyjnych o zasięgu międzynarodowym takich jak Kospel, który dwukrotnie został nagrodzony w Konkursie Pracodawca Roku Pomorza Zachodniego organizowanym przez Północną Izbę Gospodarczą. W Keter Poland (d. Curver Poland) zatrudniającym 5500 pracowników na całym świecie odpowiadał za działania HR w regionie wschodniej Europy i Skandynawii.

Obecnie kieruje Działem HR w koszalińskiej firmie produkcyjnej Buglo Play sp. z o.o.

Autorki: Zuzanna Dobrzyniak, Klaudia Kocik