W dużej mierze tradycyjna, okazjonalna i zdystansowana wobec Kościoła, a zarazem podyktowana pojawiającą się właśnie potrzebą. Przeprowadzone badania sporo powiedziały o mieszkańcach diecezji, ale równie dużo mówią Kościołowi diecezjalnemu.
Były to pierwsze takie badania socjologiczne przeprowadzone w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Ich twórcą jest ks. dr Remigiusz Szauer, socjolog, teolog i politolog, nauczyciel akademicki i pracownik Uniwersytetu Szczecińskiego. O efektach pracy zebranych w publikacji „Z dystansem i w potrzebie. Religijność i moralność mieszkańców diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej” rozmawiał w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej z Arkadiuszem Wilmanem, dziennikarzem Polskiego Radia Koszalin.
Kim są procenty?
Gołym okiem widać, że coraz mniej Polaków chodzi do kościoła. Potwierdzają to najnowsze badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, informujące że odsetki uczęszczających na niedzielną Mszę św. i przystępujących do komunii św. są najniższe od 1980 r. Diecezja koszalińsko-kołobrzeska właściwie zamyka stawkę. Dominicantes wynosi tu 17,5 proc., communicantes – 8,2 proc.
– Te badania pozwalają nam odczytać, kto się za tymi procentami kryje – mówi ks. dr Remigiusz Szauer.
Diecezjanin to raczej kobieta, choć nie przed „czterdziestką”, prędzej ze wsi niż z miasta. Nie znajduje wyraźnego odbicia w badaniach utrwalony w przekazie potocznym podział na „pobożne południe” i „chłodną” religijnie północ. Także wykształcenie nie wpływa w sposób znaczący na postawy religijne.
W co wierzą mieszkańcy diecezji?
W Boga, ale z naciskiem na „jakiegoś”. Całkiem prawdopodobne jest, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Miejmy nadzieję, że zmartwychwstał i że, człowiek – jeśli żyje w miarę przyzwoicie – to trafi do jakiegoś nieba – tak można streścić średni obraz odwzorowywania wiary wśród respondentów.
Jak zauważa w swoich badaniach ks. Szauer, mieszkańcy diecezji wykazują stosunkowo wysoki poziom akceptacji dogmatów eschatologicznych i chrystologicznych, umiarkowany – teocentrycznych i mariologicznych. Najwyższą akceptację zyskuje koncepcja nieba (choć niekoniecznie zgodna z nauczaniem katolickim). Najniższą – dogmaty eklezjalne, co wiąże się z negatywnym odbiorem Kościoła instytucjonalnego.
– To dla nas wyzwanie, żeby w sposób komunikatywny mówić o doktrynie. To jeden z poważniejszych problemów, który wyraźnie zauważyłem, prowadząc wcześniejsze badania młodzieży – mówi ks. Szauer.
Szansa na kontakt
Jeśli praktyki religijne, to obowiązkowe minimum i publicznie. Praktyki indywidualne pozostają domeną mniejszości. Modlitwa osobista dla połowy wierzących jest czynnością raczej okazjonalną. Rytuały przejścia jak chrzest, bierzmowanie czy pogrzeb nadal są ważne, choć często wynika to z bardziej z potrzeb kulturowych i rodzinnych.
– Warto zauważyć, że te praktyki religijne są realizowane najczęściej w sposób niesystematyczny i w potrzebie. Kiedy ludzie mają potrzebę, szukają miejsca ich realizacji w Kościele. Oczywiście wtedy chcą być profesjonalnie obsłużeni. Zarazem tu często leży źródło nieporozumień i zatargów z Kościołem, bo stawiane są jakieś warunki i zakazy. Pojawia się zatem pytanie: czy Kościół instytucjonalny traktuje te sytuacje jako szansę nawiązania kontaktu, zachęty, czy traktuje jako okazję do połajanek? Częściej chyba jednak to drugie – zauważa socjolog.
Księża? Niegodni zaufania, ale…
Najlepsze wyniki ma papież Franciszek, zwłaszcza wśród młodych, nawet deklarujących niewiarę. Najsłabsze – Episkopat Polski. Nieco lepiej oceniani są księża z najbliższego otoczenia, chociaż równie słabo.
– Największym powodzeniem cieszyła się opinia, że wszyscy duchowni są niegodni zaufania, choć zdarzają się dobre wyjątki. Tu też wdziałabym szansę: mimo że grupa społeczna jest odbierana negatywnie, indywidualny autorytet duchownego jest do wypracowania – mówi ks. Szauer.
Zaledwie 5 proc. badanych czuje zdecydowaną więź z Kościołem. Większa część badanych nie czuje więzi ze swoją parafią. Im większe miasto, tym słabsza więź z parafią, bo też mniejsze zaangażowanie w życie wspólnoty i większa anonimowość. Choć obraz nie rysuje się różowo, socjolog w stawianej diagnozie widzi też szansę.
– Dzisiaj ludzie pójdą tam, gdzie jest lepszy serwis pastoralny: porządne kazanie, kościół nagrzany, miła atmosfera, gdzie nie ma kazań o polityce i rozbudowanych ogłoszeń na temat pieniędzy. To naturalne zjawisko i ten fakt trzeba przyjąć. Ale to nie znaczy, że parafia traci na znaczeniu. Jeżeli parafia będzie miejscem, w którym wierni będą się czuć u siebie, będą mieć poczucie sprawczości, to się w niej zatrzymają – zauważa.
Spóźnione reakcje, przewlekane procesy
W rozmowie z Arkadiuszem Wilmanem socjolog odniósł się również do tego, jak respondenci odbierają reakcje Kościoła na przestępstwa pedofilii popełniane przez duchownych.
– Respondenci uważają, że Kościół nie odnalazł się w tej sytuacji. Że bardziej stoi po stronie systemu niż pokrzywdzonych, że reakcje są spóźnione, a procesy przewlekane – mówi ks. dr Szauer. – Kościół dopiero oswaja się z myślą, że żadnej łaski nie robi, ujawniając te sytuacje, współpracując z prokuraturą i organami ścigania, kojarzonymi (przez duchownych – przyp. red) przez lata z instytucjami inwigilującymi, prześladującymi i niszczącymi – dodaje.
Jak zauważa, w wypowiedziach jakościowych respondentów negatywnie odbierane były próby tłumaczenia, że odsetek sprawców czynów pedofilskich w innych grupach społecznych jest wyższy, ale tylko o duchownych się mówi. – Tłumaczenie, że to atak na Kościół, że liberalne media, że nagonka na księży – to nie tylko nie pomaga, ale jest jednym z najważniejszych czynników destabilizujących autorytet Kościoła – nie ma wątpliwości ks. Szauer.
Odchodzenie od wymagań
Przedmiotem badań była również moralność i jej związki z religijnością. – Czy mamy do czynienia z lawinowym odchodzeniem od wiary, czy od wymagań związanych z wiarą i tego, co proponuje Kościół? – zapytał Arkadiusz Wilman.
– Dystans do etyki katolickiej, zwłaszcza związanej z seksualnością, został zauważony już w 1958 r. Kryzys dotyczący akceptacji twierdzeń moralnych nie jest rzeczą nową, ale teraz ludzie, zwłaszcza młodzi, nie szukają kompromisów czy udają, że czegoś nie ma, tylko wprost mówią, że nie zgadzają się z tym, co Kościół głosi i nie zamierzają tego implementować do swojego życia, bo nie widzą żadnego racjonalnego uzasadnienia. To jeden z tych czynników, który powoduje, że słabnie realizacja praktyk religijnych. A potem dopiero mamy ostatnie ogniwo, czyli kryzys związany z odchodzeniem od wiary. Owszem, jest tak, że ludzie podchodzą do zasad selektywnie, ale inną sprawą jest też to, czy potrafimy mówić o tym, po co są te zasady – odpowiada ks. Szauer.
Komunikacja, implementacja, ewaluacja
Przeprowadzone przez niego badania sporo powiedziały o mieszkańcach diecezji, ale równie dużo mają do powiedzenia Kościołowi diecezjalnemu.
– Mamy problem z komunikacją, implementacją i ewaluacją – podsumowuje socjolog, ale zastrzega, że nie ma złotych recept do ogólnego zastosowania. – Z Kościołem jest trochę tak jak z polską reprezentacją: miejscami nie dogrywa. Gdzie? W swojej codzienności. Myślę, że sporo może się zmienić, kiedy zaczniemy pracować nad tym, żeby ludzie w kościołach zaczęli się czuć u siebie. Równie ważne jest dawanie poczucia sprawczości: że mam w Kościele swoje miejsce i coś mogę. Jest przed nami wyzwanie uświadomienia sobie, że istotną rolę spełniają kwestie związane z szeroko rozumianą przyzwoitością. Że szacunek jest ważny. Że niekoniecznie musimy z wszystkim walczyć, wyciągać miecze, że czasami lepszy jest dialog i kontakt. Tego często brakuje – zauważa.
- Autorka jest dziennikarką tygodnika „Gość Niedzielny”. Przedruk za zgodą redakcji.