Maria Witkiewiczowa Kultura

Uwolniony spod uproszczenia

Na wspomnienie nazwiska Stanisława Witkiewicza świadomość przeciętnego Polaka podsuwa mu dwa hasła: „ojciec Witkacego” (częściej) i „twórca stylu zakopiańskiego” (rzadziej). Szkolne uproszczenia zawsze są wobec postaci historycznych krzywdzące, zwłaszcza kiedy mowa o tak barwnej, oryginalnej i twórczej osobie jak Witkiewicz senior. Dobrze więc, że ZNAK opublikował jego biografię pióra Natalii Budzyńskiej, bo przywraca ona zbiorowej pamięci nietuzinkową postać, malując ją jako kogoś z krwi i kości, wiernego swej bezkompromisowości, lecz jednocześnie niewolnego od niekonsekwencji i skrajnych emocji.

svg%3E Kultura

Biografia ma jeszcze jedną wielką zaletę: pozwala poznać relacje między kluczowymi postaciami polskiej kultury w drugiej połowie XIX i początku XX wieku. Jakie by nazwisko przywołać z grona wybitnych malarzy tego okresu, pisarzy, krytyków sztuki, działaczy politycznych, zawsze wraz z nim pojawi się Stanisław Witkiewicz – jako przyjaciel lub antagonista. Nie zabraknie w tym kręgu nawet Józefa Piłsudskiego, który – tak jak Witkiewicz senior – lubił mawiać o sobie, że jest „Litwinem”. Obaj urodzili się na Żmudzi (łączyło ich ponoć dalekie pokrewieństwo). Rodziny obu ucierpiały wskutek powstania styczniowego, a oni sami wychowywali się w kulcie powstańczego zrywu.

Stanisław wcześnie rozpoczął samodzielne życie, wyruszając w świat w 1868 roku z Tomska, do którego rodzina została zesłana cztery lata wcześniej w ramach popowstaniowych represji. Początkowo studiował w Petersburgu. Stolica imperium carów oszołomiła go rozmachem architektury i kłującym w oczy bogactwem. Studia go jednak zawiodły. Po trzech latach wyjechał do Monachium, uchodzącego wówczas za najlepsze dla malarzy miasto w Europie. Najlepsze, bo miejscowy rynek sztuki pozwalał wielu z nich żyć jeśli nie zamożnie, to przynajmniej w miarę wygodnie.

Stanisław Witkiewicz również liczył na materialne usamodzielnienie się i rezygnację z finansowej pomocy bliskich. Bez skutku. W listach do przyjaciół nie ukrywał, że zdarzało mu się głodować.

Na dokładkę w tym czasie przez pół roku opiekuje się umierającym na suchoty krewnym. Nie wiadomo, w jakim stopniu zaważyło to na ujawnieniu się później gruźlicy (być może była ona wrodzona lub wywołana latami życia w biedzie). Niemniej od 1878 roku choroba będzie nawracała, stając się udręką aż do śmierci w roku 1915.

Witkiewicz malował, ale również pisał – głównie artykuły dotyczące sztuki. Na tym polu z czasem staje się ważną postacią. Krytykuje polską krytykę literacką i artystyczną, wdaje się w ostre polemiki (niektóre teksty mają charakter bieżącej publicystyki i doprowadzają autora na salę sądową). Jako teoretyk sztuki zwalczał koturnowy historyzm, domagając się prawdziwego zaangażowania artystów w narodowe odrodzenie społeczeństwa polskiego. Nic dziwnego, że wbrew większości swego środowiska będzie później admiratorem Józefa Piłsudskiego.

svg%3E Kultura

Złośliwcy twierdzą, że gdyby Stanisław Witkiewicz pojechał leczyć gruźlicę gdzie indziej niż w Tatry, jakiś inny region Polski stałby się dla malarza uosobieniem prawdziwie narodowego stylu. Faktem jest, że zakochał się w polskich górach, góralach i Zakopanem. Zaczął kreować styl zakopiański jako arcynarodowy, pisząc artykuły prasowe i projektując domy dla coraz liczniej napływającej pod Giewont inteligencji. Mimo że stworzył ich ponad 200, nie poprawiło to bytu rodziny, bo propagowanie uwielbieni góralskości było misją jego życia, a przecież na ideach nie wypada zarabiać. Dlatego też żona, Maria z Pietrzkiewiczów, nadal się zapracowywała, dając każdego dnia lekcje muzyki i właściwie samodzielnie utrzymując rodzinę. To cicha bohaterka książki Natalii Budzyńskiej. Początkowo uwielbiana przez męża, później – kiedy jego uczucia wygasną – pokornie znosząca sytuację, że Stanisław de facto żyje w związku z inną kobietą, którą na dokładkę wielu znajomych traktuje z atencją należną prawowitej małżonce.

I tu trzeba wspomnieć o synu. Ojciec pozwalał mu „chodzić luzem”, co oznaczało edukację domową, egzaminy zdawane eksternistycznie i takąż maturę. Chłopiec miał chłonąć to, co go prawdziwie interesowało. Jednak wiedza, rozwój talentów to jedno, a życie codzienne to drugie. Witkacy obserwował sytuację między rodzicami, nie znosił kochanki ojca. Z czasem senior, deklarując że nie chce się wtrącać w życie syna, dawał mu jednoznaczne reprymendy. Było tak na przykład, kiedy Stanisław Ignacy wdał się w romans z Ireną Solską, osławioną wieloma miłosnymi podbojami aktorką, co ojciec skwitował jako upokarzające „jedzenie z cudzej miski”. Jaki więc był wpływ Stanisława na Stanisława Ignacego? Chyba nie taki, jakiego życzyłby sobie ojciec, skoro syn zamiast do legionów Piłsudskiego zaciągnął się do armii rosyjskiej. Ich relacja nie należy do głównych wątków książki, ale z pewnością jest jednym z najciekawszych.

Natalia Budzyńska: „Witkiewicz, ojciec Witkacego”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2022