1 IMG 2030 Biznes

Business Centre Club – drzwi są zawsze otwarte

Fot. Nikola Moskal

Business Centre Club to prestiżowy klub biznesu skupiający właścicieli firm zatrudniających łącznie 400 tysięcy osób. Jego pomysłodawcą, założycielem i przez 30 lat medialną twarzą był Marek Goliszewski. Przedwczesna śmierć charyzmatycznego prezesa spowodowała, że organizacja musi się na nowo samookreślić. Rozmawiamy o tym z panem Wiesławem Zinką, kanclerzem koszalińskiej loży Klubu.

– Goszczący w Koszalinie jesienią tego roku Maciej Owczarek, wiceprezes BCC, zapowiedział zmiany w sposobie funkcjonowania Klubu. Czy już wiadomo, w jakim kierunku one pójdą?

svg%3E Biznes

– To będzie długi proces i trudne zadanie. W każdej organizacji, którą kierował zdecydowany lider, tym bardziej jej założyciel, kiedy go zabraknie, wyłonienie następcy jest niełatwe. Marek Goliszewski miał ogromny autorytet w środowisku biznesowym i poważanie u wszystkich właściwie polityków sprawujących władzę, jaka by opcja akurat nie rządziła. Liczono się z jego zdaniem, które stawało się często oficjalnym stanowiskiem BCC. Kogoś takiego nie da się zastąpić z marszu. Zadaniem każdego lidera jest przygotowanie następcy. W przypadku BCC nie do końca zostało to wykonane, bo Marek Goliszewski był dość młodym człowiekiem, biorąc pod uwagę długość życia w Europie. Jego odejście w wieku 70 lat spowodowało, że organizacja nie do końca – w moim odczuciu – jest przygotowana do wykreowania nowego, podobnie mocnego lidera.

– Pana Marka zastąpił tymczasowo jego brat – Jacek Goliszewski…

– Kluczowe jest słowo „tymczasowo”. Problem w tym, że do tej pory Jacek Goliszewski nie był żywo związany z tą organizacją. Gdyby uczestniczył w jej życiu aktywnie, na pewno byłoby łatwiej. Pozytywem w tej sytuacji (a zostało to wcześniej przemyślane) jest fakt, że zarząd całej struktury Business Center Clubu tworzą kanclerze lóż regionalnych. Kanclerze i ich osobista pozycja w środowisku decydują zaśo tym, czy dana loża jest silna, dobrze notowana czy nie. Mam nadzieję, że przez ten trudny okres BCC przejdzie obronną ręką.

– Transformację organizacji, poukładanie spraw na nowo, utrudnia pewnie również ogólnoświatowy kryzys.

– Członkowie wpłacają składki, a my z tych składek utrzymujemy biuro i jego pracowników. Mamy też wielu ekspertów, z których część działa społecznie, ale w innych przypadkach ekspertyzy wiążą się z honorariami. Koszt uczestnictwa w naszej organizacji nie jest wyższy niż koszt pracy jednego pracownika w firmie, co teoretycznie nie powinno być dużym kłopotem dla większego przedsiębiorstwa. Jednak działa tutaj psychologia i skłonność do szukania oszczędności na każdym możliwym polu. W takich warunkach nie jest łatwo wzmacniać organizację i ją powiększyć.

– Odnoszę wrażenie, że przedsiębiorcy generalnie nie odczuwają obecnie potrzeby stowarzyszania się, dołączania do organizacji, izb gospodarczych. Dlaczego tak się dzieje?

– To znak czasów. Nie chcę tu wchodzić w politykę, ale jeśli panuje klimat, w którym przedstawicielstwa społeczne są wysłuchiwane przez decydentów i liczy się ich głos, to one się wtedy rozwijają, bo widzą, że coś z ich działalności wynika. I odwrotnie, jeśli ich głos to głos wołającego na puszczy, tracą motywację do zaangażowania. Nie mówię tu o konkretnej jednej czy drugiej partii. Tak po prostu się dzieje. Przedsiębiorcy chcą, by ktoś zauważył ich starania i je doceniał. Jeżeli nikt tego nie dostrzega, to uznają, że organizacje biznesowe są bezsilne i nie mają znaczenia. Logiczny staje się wówczas wniosek, że przynależenie do stowarzyszeń biznesowych jest nieprzydatne. Jestem przekonany, że odpływ ludzi wynika właśnie z faktu ignorowania przez rządzących opinii przedsiębiorców, nawet doświadczonych praktyków biznesu.

svg%3E Biznes

– Czy to oznacza, że klimat dla przedsiębiorczości się w Polsce pogarsza?

– Dzieje się tak nie tylko w Polsce. Wróciłem niedawno z wielkich branżowych targów w Düsseldorfie, gdzie usłyszałem, że podobne odczucia mają również koledzy z innych krajów. Wszyscy uważają, że przedsiębiorcy harują, a ich praca nie jest zauważona. Tylko nieliczne kraje tworzą przyjazną atmosferę i sprzyjające warunki do bycia przedsiębiorcą, co przekłada się oczywiście na ogólny klimat wokół biznesu.

– BCC jest w swoim założeniu nie tylko głosem przedsiębiorców, ale ma także inne zadania. Dlaczego warto przystąpić do klubu?

– BCC reprezentuje określone środowisko, wypracowuje sobie silną pozycję w Warszawie, żeby mieć dostęp do uszu ministrów, parlamentarzystów, a przez to mieć wpływ na kształtowanie polityki gospodarczej, przepisy organizujące gospodarkę. Skupia ono ludzi wyznających podobne wartości. Wszyscy chcą rozwijać przedsiębiorstwa, dawać ludziom pracę, przyczyniać się do budowy stabilnego i coraz zamożniejszego kraju. BCC jest poza tym forum, które ma kompetencje do tworzenia albo przynajmniej opiniowania perspektywicznych planów gospodarczych. Członkowie klubu jako biznesowi praktycy oddziałują na siebie wzajemnie w sposób inspirujący, często bezpośrednio wspierają się wiedzą i doświadczeniem. To ogromna wartość.

– BCC staje też po stronie swoich członków w wielu sytuacjach. Wspiera ich także bezpośrednio w momencie konfliktu z instytucjami takimi jak fiskus.

– Takie było jedno z założeń organizacji. Oprócz tego, że ma być ona platformą wymiany doświadczeń i formułowania planów gospodarczych, od początku w sytuacji konfliktów niezawinionych przez przedsiębiorcę może on liczyć na pomoc. Tak też przez wiele lat się działo. Jak wcześniej wspomniałem, są w naszym gremium eksperci – ludzie, którzy w poprzednich rządach byli ministrami, doradcami, pełnili jakieś ważne funkcje. Mają ogromną wiedzę na temat prawa i finansów, są więc przygotowani do tego, żeby w sytuacji kiedy urząd działa na niekorzyść przedsiębiorcy, dostarczyć mu rzetelnych argumentów w sporze. Obecnie dzieje się to w mniejszym natężeniu, z wielu powodów. Mam nadzieję, że nadejdą również pod tym względem lepsze czasy.

– BCC ma wizerunek organizacji elitarnej. Na stronie internetowej, gdzie są zaprezentowani ludzie tworzący BCC, znajdujemy na zdjęciach wielkie autorytety biznesowe, ludzi którzy są lub byli prezesami wielkich firm. Czy to nie zniechęca młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają się rozpychać na rynku?

– Być może jest to jakaś bariera, ale wyłącznie mentalna a nie realna. Ja wstąpiłem do BCC jako stosunkowo młody przedsiębiorca, w 1998 roku, choć od momentu powstania organizacji w 1991 roku byłem z nią jakoś związany. Nie przystępowałem formalnie, bo miałem długi proces z Urzędem Skarbowym, który wygrałem, ale nie chciałem wstępować do organizacji obciążony zarzutami. Kiedy zostałem oczyszczony z zarzutów, włączyłem się w życie BCC w pełni. Zawsze miałem poczucie, że w BCC jest przestrzeń dla każdego, kto działa rzetelnie i chce się rozwijać. Jeżeli ktoś ma w sobie wiarę w swój sukces i swoją siłę, to w naszym gronie znajdzie jej potwierdzenie. W ostatnich latach udało się ściągnąć do BCC wiele młodych firm, których właściciele albo szefowie zachowują się inaczej niż prezesi korporacji. Ich styl życia jest zupełnie inny niż stereotypowego biznesmena z dawnych lat, który wszędzie chodził pod krawatem, palił cygara i dbał o zewnętrzne oznaki wysokiej pozycji. Nasza organizacja stara się zachęcać młode pokolenie do wstępowania do BCC. Jeżeli nie będziemy tego robić, organizacja wygaśnie naturalnie. Musimy też brać pod uwagę fakt, że powstające obecnie firmy są przedsiębiorstwami zupełnie innego typu niż kiedyś. Teraz są to głównie nowoczesne technologie, brak kompleksów, rozmach. Wydaje mi się, że konglomerat biznesu „starego” z tym nowoczesnym byłbym czymś właściwym, bo jedni od drugich mogą się uczyć.

– BCC nie jest jednak organizacją masową.

– Tak jest od samego początku. Stawiamy na firmy transparentne, spełniające najwyższe standardy, jeżeli chodzi o traktowanie pracowników i rzetelnie rozliczające się z innych zobowiązań. Doceniamy przedsiębiorców gotowych budować w Polsce coś na wzór modelu skandynawskiego, gdzie każdy przedsiębiorca uważa, że jeżeli nie będzie uczciwie płacił podatków, to państwo będzie słabe, nie będzie miało pieniędzy, by zapewnić obywatelom godną egzystencję. Nie ukrywam, że nie wszyscy aprobują ten sposób myślenia, bo nie są pewni, czy to podejście jest adekwatne do naszych czasów. Oni wymagają, żeby przekazując państwu swoje pieniądze w formie podatków i innych danin, mogli liczyć na to, że zostaną one odpowiednio wykorzystane, a już na pewno że nie zostaną wykorzystane przeciwko nim samym, bo wtedy odechciewa się płacić podatków. To temat na odrębną długą rozmowę.

svg%3E Biznes

BCC prowadzi doroczne badanie opinii skierowane do przedsiębiorców, w którym ocenie podlegają urzędy skarbowe. Zostało to świetnie przyjęte przez przedsiębiorców i urzędy.

– Mówimy o konkursie „Urzędy skarbowe przyjazne przedsiębiorcy”. To jest świetna formuła wymyślona przez Marka Goliszewskiego, która miała na celu zbliżenie urzędników skarbowych do przedsiębiorców i odwrotnie. Od dobrych relacji, od woli i uczciwości płacenia podatków zależą losy państwa. Muszę powiedzieć, że to był znakomity pomysł, który ocieplił relacje między przedsiębiorcami a urzędami skarbowymi. Ja sam miałem przejścia z fiskusem, miałem też z nim długi spór prawny na bazie kompletnie wymyślonych zarzutów. W tamtych czasach niektórym funkcjonariuszom aparatu skarbowego wydawało się, że im wolno wszystko, że mogą arbitralnie interpretować prawo. Teraz te relacje uległy znacznej poprawie, między innymi dzięki naszemu konkursowi. Ale wciąż są takie US, które dalej myślą politycznie – kiedy pojawi się polecenie, żeby komuś dokuczyć, wstrzymywać należne zwroty podatkowe, nie wypłacać, tak się rzeczywiście dzieje. Natomiast na naszym terenie nie ma takich problemów, współpraca układa się doskonale.

– Pandemia „zmroziła” koszalińską lożę. Ale zaczyna ona odżywać. Odbyło się wspomniane ciekawe spotkanie z wiceprezesem BCC oraz konferencja przedsiębiorców, na której poruszano aktualne tematy gospodarcze. Czy w najbliższym czasie odbędą się kolejne takie spotkania, które będą kierowane do szerszego grona niż członkowie loży?

– Tak, generalnie klub nie ogranicza się wyłącznie do kręgu swoich członków. Przez cały czas jak jestem kanclerzem, staramy się zapraszać przedsiębiorców niezrzeszonych, których szanujemy i którzy w naszej opinii reprezentują zacne firmy. Oni wnoszą wiele do dyskusji, są dla nas partnerami i taką formułę chcemy dalej przeżywać. Chcemy zapraszać na te spotkania coraz więcej osób, żeby przekonać, że realnie oceniamy sytuację, czujemy się w naszych firmach normalnymi pracownikami, których dotykają wszystkie dobre i złe rzeczy dziejące się w gospodarce. Drzwi są zawsze otwarte.

svg%3E Biznes