Mimo braku ministerialnego dofinansowania tegoroczne Koszalińskie Konfrontacje Młodych „m-teatr” można zaliczyć do udanych. Pecha nie przyniósł też trzynasty numer tej edycji festiwalu dla młodych reżyserów.
Młody reżyser – zgodnie z regulaminem festiwalu – to taki, który ma w swoim dorobku nie więcej niż 10 realizacji na profesjonalnych scenach. Dlatego metrykalnie to wcale nie muszą być świeżo upieczeni absolwenci szkół teatralnych, czego przykładem było przedstawienie „Bliżej chmur. Zaraz spadam” wyreżyserowane przez uznaną aktorkę, wykładowczynię Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie, Ewę Konstancję Bułhak.
Duży wybór przedstawień
Dyrektor Bałtyckiego Teatru Dramatycznego ocenia, że tegoroczny festiwal był udany – zarówno pod względem frekwencji, jak i repertuaru: – Udało nam się dobrać bardzo zróżnicowany repertuar – mówi Zdzisław Derebecki. – Przy tej finansowej biedzie mieliśmy siedem spektakli o różnym przekroju, temperamencie, estetyce i tematach. Pokazaliśmy przekrój tego, co w młodym polskim teatrze się dzieje. Ocena widzów jest też pozytywna. Trzynasty festiwal nie był feralny.
To już drugi rok, kiedy Koszalińskie Konfrontacje Młodych „m-teatr” nie otrzymały ministerialnego dofinansowania. Tym razem budżet imprezy zamknął się kwotą 247 tys. zł. Udało się ją zebrać dzięki odwołanej w czasie pandemii premierze Bałtyckiego Teatru Dramatycznego, dodatkowym środkom przekazanym z miasta i wsparciu Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie.
Od początku istnienia Koszalińskich Konfrontacji Młodych jego dyrektorem artystycznym jest Piotr Ratajczak. Do niego głównie należy dobór konkursowych spektakli: – Wybierając spektakle podjąłem próbę przedstawienia różnorodnych form prezentowanych przez młodą reżyserię, żeby pokazać, że dzisiejszy teatr jest bardzo zróżnicowany – tłumaczy. – Reżyserzy idą w różnych kierunkach: form muzycznych, plastycznych, prób wypowiedzi o rzeczywistości nas otaczającej, zarówno globalnej, jak i polskiej. Trzeba też powiedzieć, że nasz festiwal jest mocno obostrzony finansowo. Przez brak dofinansowania z ministerstwa kultury bariera finansowa jest bardzo duża. Kilka przedstawień, które są większymi formami, są dla nas niedostępne z powodów finansowych.
Wygrał teatr włączający
W tym roku z powodu ograniczonego budżetu festiwalu przewidziano tylko jedną nagrodę – dla najlepszego reżysera. Siedem tysięcy złotych, ufundowane przez prezydenta Koszalina, jury zdecydowało się jednak podzielić pomiędzy dwie osoby. Główna nagroda – 6 tys. zł – trafiła do Olgi Ciężkowskiej, reżyserki przedstawienia „Wszyscy jesteśmy dziwni” z Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi. Jurorzy w uzasadnieniu napisali: „Za wykreowanie wieloznacznej scenicznej metafory współczesnego świata oraz oddanie głosu wykluczonym”.
– Ten spektakl to praca zbiorowa i każda osoba, która przy nim pracowała, zostawiła w nim cząstkę swojego serca – powiedziała Olga Ciężkowska. – Dziękuję, że to nasze serce zostało w Koszalinie otulone tak pozytywną energią. Spotkaliśmy się z bardzo ciepłym przyjęciem ze strony publiczności. Czuliśmy otwartość i przestrzeń na naszą wypowiedź teatralną.
Przedstawienie Teatru Nowego z Łodzi to historia artystów wykluczonych przez normatywne społeczeństwo. Na wyspie Coney Island, będącej dzielnicą Nowego Jorku, występują i spotykają się w tętniącym życiem parku rozrywki.
– „Wszyscy jesteśmy dziwni” jest spektaklem skończonym, który buduje szkielet nie tylko na jakiejś opowieści, ale też przez różne działania sceniczne na stykach narracji buduje rzeczy, które w trakcie oglądania nabierają nowych, nieoczywistych znaczeń i form – uzasadnia werdykt Tomasz Domagała, krytyk teatralny, członek jury. – Jeśli chodzi o tematykę, teatr dzisiaj daje głos ofiarom i wykluczonym. Złożenie tych dwóch czynników i przedstawienie ich za pomocą iluzji, nie wypowiedzi politycznej wprost, sprawia, że ten spektakl realizuje wspaniałą misję. Innego takiego, w moim przekonaniu, tutaj nie było.
Werdykt cieszy dyrektora koszalińskiego teatru. Choć nagrodą na festiwalu już od kilku lat nie jest gwarancja wyreżyserowania przedstawienia na deskach BTD, Zdzisław Derebecki jest otwarty na taką współpracę z Olgą Ciężkowską.
– Uważam, że był bardzo dobrze zagrany. Świetne przesłanie, połączenie dowcipu z opowieścią o ludziach, którzy są wykluczeni – mówi. – Reżyserka korzystając z prostych środków zbudowała świetną opowieść. Na sto procent będę mieć na uwadze tę reżyserkę, planując repertuar na kolejne sezony. Trochę przypomina mi Ewelinę Marciniak, która kilka lat temu przyjechała tu z Witkacym.
Wyróżnienie dla pracy magisterskiej
Jury w składzie: Elżbieta Malczewska-Giemza, Maciej Nowak i Tomasz Domagała przyznało wyróżnienie i tysiąc złotych Olkowi Talkowskiemu za monodram „Rap magister feat. Tomasz Kot”. To właściwie godzinny koncert rapu na żywo w wykonaniu młodego aktora z towarzyszeniem perkusji i multimedialnych wizualizacji. To praca magisterska Olka Talkowskiego z krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych, opowiadająca o aktorze Tomaszu Kocie i trzech jego rolach filmowych.
– To była jedna z największych osobowości tego festiwalu – mówi Tomasz Domagała. – To chłopak, który napisał sobie tekst, sam wyreżyserował, wyśpiewuje i zagarnia przestrzeń. Na różnych poziomach eksploruje różne przestrzenie teatru i chcieliśmy go zauważyć. W nowym pokoleniu aktorów i artystów taki rodzaj drapieżności i bezkompromisowości połączony z ciężką pracą jest rzadkością. To wszystko zapracowało na dobrą jakość artystyczną tego przedstawienia.
„Za śmiałe wprowadzenie języka rapu do nieoczywistej formy teatralnej i brawurowe sceniczne wykonanie” – napisali jurorzy w swoim werdykcie.
Koszalińska publiczność mogła już w czerwcu zobaczyć i usłyszeć fragmenty tego przedstawienia podczas gali zakończenia festiwalu „Młodzi i Film”, gdzie Olek Talkowski odpowiadał za część artystyczną podczas wręczenia nagród.
Co jeszcze zobaczyli widzowie na „m-teatrze”?
Tegoroczny festiwal otworzył „Instytut” w reżyserii Jędrzeja Wieleckiego (Teatr im. J. Kochanowskiego w Opolu). To sceniczna adaptacja książki Jakuba Żulczyka, opowiadająca o makabrycznych wydarzeniach, jakie rozgrywają się w tytułowym Instytucie, czyli mieszkaniu głównej bohaterki powieści, Agnieszki. To jednak tylko szkielet tej opowieści, a na pierwszy plan wychodzą: poczucie porzucenia, samotność, brak pieniędzy, zdrada czy upadek młodzieńczych ideałów.
Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku pokazał na festiwalu jedną ze swoich ostatnich premier – „Nasz mały PRL” w reżyserii Moniki Janik-Hussakowskiej, aktorki tegoż teatru. To kolejna adaptacja książki, w tym przypadku reportażu Izabeli Meyzy i Witolda Szabłowskiego „Nasz mały PRL. Pół roku w M-3 z trwałą, wąsami i maluchem”. Autorzy oryginału przez pół roku postanowili żyć tak, jak żyło się w roku 1981 – z ograniczonymi dostawami do sklepów, brakiem wody, prądu, współczesnych udogodnień, jak pralka, komputer czy różnorodne kosmetyki i chemia gospodarcza. Twórcy adaptacji przedstawili tę historię w formie groteski. Największe oklaski zebrał Wojciech Marcinkowski obsadzony w roli „kobiety pracującej”.
Dla wielu widzów zaskoczeniem było pominięcie w werdykcie jury monodramu Julii Wyszyńskiej „Fizyka kwantowa, czyli rozmowy nigdy nieprzeprowadzone”. Aktorka, która sama napisała tekst i wyreżyserowała przedstawienie, rozlicza się z demonami przeszłości, które może mieć każdy z nas: własnym ojcem, kolegą z ławki czy opresyjną nauczycielką. Jako 8-letni Julek ma odwagę powiedzieć tym wszystkim osobom to, na co nigdy wcześniej się nie zdecydował.
„Bliżej chmur. Zaraz spadam” – spektakl dyplomowy studentek Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie w reżyserii Ewy Konstancji Bułhak – to przedstawienie o odarciu z młodzieńczych złudzeń, gdy bohaterki – spotykamy je na dachu nowojorskiego wieżowca – chcą wznieść się ponad codzienność. Konkluzja spektaklu jest dość przygnębiająca: wszystkie ponoszą porażkę.
Ostatnie konkursowe przedstawienie to „Herstorie Różewicza” Akademii Sztuk Teatralnych im. S. Wyspiańskiego w Krakowie filia we Wrocławiu w reżyserii Bartłomieja Kalinowskiego. Widzowie przyglądają się twórczości Tadeusza Różewicza z kobiecej perspektywy. Analiza nie ma jednak charakteru wykładu, ale porównuje wyobrażenia poety do współczesnej polskiej sytuacji, choćby politycznej.
Widzowie doceniają „m-teatr”
Dla koszalińskiej publiczności „m-teatr” to okazja do obejrzenia w krótkim czasie (tym razem w pięć dni) kilku odważnych i nowatorskich przedstawień. Dlatego karnety na imprezę rozchodzą się zawsze bardzo szybko.
Kończąc tegoroczny festiwal prezydent Koszalina Piotr Jedliński zaprosił na przyszłoroczną edycję. Widzowie i twórcy życzą sobie, by mimo trudności finansowych, udało się dotrzymać słowa i zorganizować czternaste konfrontacje.