Zdzislaw Derebecki 2 Kultura

Nowy sezon w BTD już trwa

Fot. Izabela Rogowska

O bieżącym sezonie artystycznym Bałtyckiego Teatru Dramatycznego rozmawiamy z jego dyrektorem Zdzisławem Derebeckim, który obchodzi właśnie jubileusz 40-lecia pracy w Koszalinie.

svg%3E Kultura

– Co będzie najważniejsze w nowych sezonie teatralnym BTD?

– Walka o przeżycie, jakkolwiek dramatycznie by to nie zabrzmiało. Wobec podwyżek cen energii stajemy w niezwykle trudnym położeniu, bo fundusze którymi dysponujemy, i tak skromne, skrojone zostały na normalną sytuację. Tymczasem przyjdzie nam mierzyć się z dramatycznym wyzwaniem, którym są drożyzna i inflacja. Chyba większym niż pandemia koronawirusa.

– Sezon rozpoczął się w BTD świetnie. Wrześniowe spektakle wyprzedały się do ostatniego biletu.

– Zachętą dla widzów stała się z pewnością niższa cena biletów. Nie wiem, jak długo będziemy ją w stanie utrzymać. W związku z tym, że zrezygnowaliśmy z wystawienia planowanego wstępnie na wrzesień spektaklu dla młodzieży, pierwszą premierę zagramy w sylwestra, a będą nią „Stosunki na szczycie” Edwarda Taylora w reżyserii Wojciecha Rogowskiego, czyli komedia opowiadająca o codziennym życiu urzędników. To nasz powrót do tej sztuki, bo przed remontem teatru zagraliśmy ją tylko kilka razy. Kiedy przenieśliśmy się z konieczności do „Muzy”, tam nie było możliwości postawienia potrzebnych dekoracji.

– Czy obejrzymy coś w Pana reżyserii?

– Tak, a będzie to coś, co najbardziej lubię – bajka, „Królowa śniegu” Andersena, absolutna klasyka literatury dziecięcej. Adaptację przygotowuje Tomasz Ogonowski. Bardzo cenię sobie pracę dla dzieci i nie zgadzam się z tymi, którzy nie traktują poważnie takich inscenizacji. Dzięki bajkom i innym sztukom dla dzieci kreujemy gust i potrzeby teatralne najmłodszych. To ich pierwsze zetknięcie z teatrem, które często decyduje o tym, czy zechcą odwiedzać go jako ludzie dorośli. Dla mnie to ważna premiera z jeszcze jednego powodu, osobistego. Otóż kiedy zacząłem pracę w Koszalinie w 1982 roku, po raz pierwszy wyreżyserowałem właśnie bajkę, „Czarodzieja ze Szmaragdowego Grodu”.

– Zazwyczaj z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, który przypada 27 marca, BTD proponuje widzom premierę. Czy tak stanie się również 27 marca 2023 roku?

– Mieliśmy pierwotnie myśl, by wystawić „Mistrza i Małgorzatę” Michaiła Bułhakowa, ale w obecnej sytuacji nie udźwignęlibyśmy tego wyzwania finansowo. Zaczęliśmy szukać innej propozycji o podobnej randze. Jesteśmy już umówieni z Aliną Moś-Kerger, która wyreżyseruje „Czyż nie dobija się koni”, opowieść inspirowaną amerykańskim filmem z 1969 roku w reżyserii Sydneya Pollacka powstałym na podstawie powieści Horace’a McCoya pod tym samym tytułem. To historia ludzi próbujących zdobyć główną nagrodę w maratonie tanecznym, osadzona w realiach Wielkiego Kryzysu. Tańczą dla nagrody, padają ze zmęczenia, krwawią ich stopy… Do dziś pamiętam sceny z filmu i znakomicie napisany tekst. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie wiele lat temu, a są tak bliskie naszej rzeczywistości, bo pokazują mechanizmy społecznej manipulacji.

– Taki film jako punkt odniesienia staje się dla reżysera wysoko zawieszoną poprzeczką.

– McCoy był człowiekiem teatru. Jego tekst zachowuje jedność czasu i miejsca. Jest bardzo teatralny. Większe wyzwanie stanie przed aktorami, bo będą się mierzyć ze wspomnieniem wielkich kreacji Jane Fondy i Michaela Sarrazina.

– Dla Aliny Moś-Kerger to kolejna, po niezwykle udanej „Korze”, inscenizacja w BTB…

– Wraca również Paweł Szkotak, który wyreżyseruje ostatnią premierę sezonu, czyli „Tango” Sławomira Mrożka. Klasyczna rzecz, która brzmi wciąż aktualnie. Pokazuje całą strukturę społeczną z jej wszelkimi wadami. Ustrój się zmienił, a nic się nie zmieniło. Władza Edka jest wieczna.

– Nasz teatr co roku pokazuje kameralne przedstawienia w ramach „Inicjatyw Aktorskich”. Czego można się spodziewać tym razem?

– Chciałbym, żeby repertuar uzupełnił monodram Żanetty Gruszczyńskiej-Ogonowskiej i jeszcze jedna nieduża rzecz, ale tutaj jeszcze nie ma ostatecznych ustaleń.