izabela rogowska 4 1 Kultura

Polityczne dożynki w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym

Fot. Izabela Rogowska

Dlaczego wciąż wierzymy w rewolucję, skoro żadna się nie udała? To pytanie stawiają twórcy najnowszego przedstawienia Bałtyckiego Teatru Dramatycznego „Jędrek, czyli urządzimy wam dożynki”, inspirowanego życiem Andrzeja Leppera.

Przedstawienie, którego premiera odbyła się 25 czerwca, stworzyli reżyserka Aneta Groszyńska i dziennikarz Marcin Kącki. Reżyserka znana jest koszalińskiej publiczności z jurorowania podczas festiwalu „m-teatr” w 2019 roku. Marcin Kącki jest zdobywcą Grand Press 2007 za ujawnienie afery pedofilskiej w Poznańskich Słowikach. Później przez ponad 10 lat pisał o Andrzeju Lepperze i Samoobronie. W głośnym tekście „Praca za seks” opisał przypadki molestowania seksualnego w partii. W 2013 wydał książkę zatytułowaną „Lepperiada” o kulisach dochodzenia Samoobrony do władzy, która w latach 2005-2007 współtworzyła rząd z Prawem i Sprawiedliwością oraz Ligą Polskich Rodzin. Właśnie ta publikacja stała się przyczynkiem do napisania przedstawienia, które teraz może oglądać koszalińska publiczność.

To zresztą kolejne przedstawienie tworzone wspólnie przez Anetę Groszyńską i Marcina Kąckiego. Wcześniej na scenie Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu wystawili spektakl „Wróg się rodzi” inspirowany postacią redemptorysty Tadeusza Rydzyka, a w Teatrze Nowym w Poznaniu – „Krzycz. Byle ciszej” o losach pisarzy z połowy XX wieku, ale z ponadczasowym przesłaniem na temat politycznego koniunkturalizmu.

Tytułowego Jędrka, granego – to największe zaskoczenie – przez Katarzynę Ulicką-Pydę, poznajemy wraz z jego rodziną, żyjących w chacie i ubranych w stroje niczym z Reymontowskich „Chłopów”. Posługują się zresztą podobnym językiem. Nękani przez banki, komornika i miejscowego księdza chcą odmienić swój los. Jędrek podpatruje w telewizji górników, pielęgniarki i nauczycieli, walczących o swoje interesy przed Sejmem. Zastanawia się, jak poprawić los rolników i zmienić Polskę na lepsze. Wierzy w swoją ideę. Jednak zamiast zmieniać Polskę, zmienia najpierw siebie. Przechodzi intensywny kurs ze specem od wizerunku: wyciągnięte spodnie zamienia na garnitur, gumiaki na lakierki, chłopską czuprynę na ułożoną fryzurę, a zniszczoną od pracy na roli cerę naprawia warstwą pudru i opalenizną. Uczy się gestów dodających powagi i wiarygodności. Nauki pobiera od samego Adolfa Hitlera, Marylin Monroe i Dalajlamy. Co z tego wychodzi?

To, czego można się spodziewać. „Tamtych” zastępują „swoi”. Zaczyna się rozdawanie pieniędzy, stanowisk, spółek. W finałowej piosence padają słowa: „Gdy kosę szykujesz i hasła malujesz, / nim głowy pościnasz swych wrogów, / upewnij się najpierw, / że dla przyjaciół masz dosyć posad”. Czy Samoobrona albo jakakolwiek inna partia, obiecująca nowe otwarcie, poprawę losu Polski i Polaków osiągnęła pierwotne cele? Czy jakakolwiek rewolucja była udana? Nie, ale wciąż wierzymy, że któraś następna się uda.

Jesteśmy współwinni temu, kto nami rządzi. Idąc na wybory lub tego nie robiąc. Tak, współwinni. Widownia w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym to partyjny aktyw. Nie tylko obserwuje karierę Jędrka, ale też sama może wybrać sobie publiczną funkcję, jaką chce pełnić. Bierze aktywny udział w szkoleniach z wystąpień publicznych. Wszak lider sam nie udźwignie ciężaru reprezentowania partii. Aneta Groszyńska i Marcin Kącki pokazują, że politycy są lustrzanym odbiciem wyborcy.

„Jędrek, czyli urządzimy wam dożynki” to spektakl o ludzkich namiętnościach, marzeniu o władzy, o potrzebie bycia poważanym i docenionym. Jest też o koniunkturalizmie, manipulacji i szybkim awansie społecznym i zawodowym, jaki daje polityka. O promowaniu „miernych, biernych, ale wiernych”. O kupczeniu stanowiskami i o tym, że zarządzanie partiami nie ma nic wspólnego z demokracją. Czy to coś odkrywczego? Nie. My, wyborcy, o tym wiemy, dzięki istnieniu wolnych mediów i pracy dziennikarzy takich, jak Marcin Kącki. Niby wiemy, ale zapominamy albo przechodzimy nad kolejnymi występkami przedstawicieli władzy do porządku dziennego.

Ten spektakl pokazuje też, że my, Polacy, nie jesteśmy wyjątkowi, jeśli chodzi o wybór swoich politycznych przedstawicieli. W postaci odmienionego Jędrka dostrzec można i Donalda Trumpa, i Borisa Johnsona, może nawet Emanuela Macrona. To typ polityka, który staje się swego rodzaju gwiazdą, celebrytą. Dzięki pieniądzom szybko dochodzi do władzy. Opowiada historię, na którą ludzie dają się nabrać. I – jak pokazuje historia – społeczeństwa nie uczą się na swoich błędach od czasów rzymskich.

W przedstawieniu aktorzy nie wcielają się w prawdziwe postaci. Cała historia, co Aneta Groszyńska i Marcin Kącki wielokrotnie podkreślali, jest inspirowana Andrzejem Lepperem i Samoobroną. Widz ogląda pewne polityczne mechanizmy, cechy charakteru i zachowania, dostrzegalne na całej scenie politycznej. Dlatego świetnym zabiegiem było obsadzenie w głównej roli kobiety. Katarzyna Ulicka-Pyda nie zmienia głosu, nie porusza się bardziej „męsko”. Trudno doszukiwać się w jej postaci prawdziwego Leppera. Kto liczy na znalezienie w tym przedstawieniu Renaty Beger, Danuty Hojarskiej czy Jana Łącznego – będzie rozczarowany. Ich tam po prostu nie ma.

W przedstawieniu, poza grającą tytułową rolę, występują także: Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska, Beata Niedziela, Marcin Borchardt, Wojciech Kowalski, Piotr Krótki, Wojciech Rogowski, Adam Lisewski i Jacek Zdrojewski. Wszyscy wcielają się w kilka ról. Dzięki temu przedstawienie jest dynamiczne, zachowuje rytm i mimo swej długości nie jest nudne. Efekt ten osiągnięty jest także przez zastosowane przez reżyserkę zabiegi – częste zmiany scen, otwieranie i zamykanie kurtyny, a nawet przeniesienie akcji na balkon na widowni.

Katarzyna Ulicka-Pyda jako jedyna przez całe przedstawienie gra jedną postać. I robi to brawurowo. Bywa zabawna, ale nie karykaturalna. Bywa zawzięta i bezwzględna, gdy wymaga tego od jej bohatera sytuacja. W końcu bywa przejmująco nieszczęśliwa, płacząc prawdziwymi łzami. Niemal trzy godziny nieustannego bycia na scenie – to wielki sprawdzian dla aktorskiego warsztatu. Zdany na najwyższą ocenę.