targi pracy uczelnia relacja 21 4 2022 27 Biznes, Biznes 2022

Kształcenie kadr dla przemysłu przyciąga do Koszalina inwestycje

Po uruchomieniu drogi ekspresowej S6 ułatwiającej dotarcie do Szczecina i Niemiec, Koszalin wziął gospodarczy „drugi oddech” – ocenia Piotr Jedliński, prezydent miasta. Przyznaje, że tereny inwestycyjne w koszalińskiej części Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej już się praktycznie skończyły, ale zapowiada przygotowanie nowych i liczy na przyciągnięcie kolejnych inwestycji na miarę „fabryki przyszłości” koncernu GEA. Z prezydentem Koszalina rozmawia Andrzej Mielcarek.

svg%3E Biznes, Biznes 2022

– Koszalinianie są przedsiębiorczy?

– Zdecydowanie tak. Na początku, w latach dziewięćdziesiątych, przedsiębiorczość była w pewnym stopniu wymuszona sytuacją gospodarczą. Wskaźnik bezrobocia w mieście wynosił 25-28 procent, a w niektórych ościennych miejscowościach dochodził nawet do 40 procent. Ludzie musieli szukać pracy, której brakowało albo zakładać własną działalność gospodarczą. Z tego wyrosło parę dużych firm w Koszalinie i mnóstwo mniejszych, które sobie doskonale radzą. Ich założyciele często dobiegają już wieku emerytalnego. Kiedy dzisiaj opowiadają oni o swoich biznesowych początkach, śmieją się z nich, ale wtedy walczyli o przetrwanie, o zapewnienie środków do życia swoim rodzinom. Ta walka zasługuje na ogromny szacunek, tak jak wysiłek późniejszych pokoleń przedsiębiorców.

– Krach na rynku pracy na początku lat 90. był wywołany upadkiem państwowych molochów, w których pracowało sporo wykształconej kadry…

– I to właśnie te osoby najczęściej jako pierwsze szukały swojej drogi. Mimo odium „prywaciarza”, czyli wizerunku kogoś pogardzanego, pazernego, tworzyli miejsca pracy dla siebie i dla innych. Z czasem wizerunek przedsiębiorcy się zmieniał, ale myślę, że wciąż dla wielu wyniesione z poprzedniego ustroju przekonania pozostają niestety żywe.

– Fascynujące, jak na ruinach dawnych wielkich zakładów typu Płytolen czy Kazel powstawały nowe firmy i jak one z czasem rosły. Te miejsca przypominały mrowiska: każdy kawałek hali produkcyjnej, magazynu czy biurowca zagospodarowywał drobny biznes.

– Działo się to nie bez kłopotów. Wynikały one z nierynkowego charakteru gospodarki socjalistycznej. W efekcie okazywało się po sprzedaży przez likwidatora czy syndyka jakichś obiektów, że nie miały one na przykład osobnego dostępu do mediów, bo przecież kiedyś wszystko było „wspólne”. Tak było na przykład przy ulicy Lnianej, gdzie jako miasto uczestniczyliśmy w porządkowaniu sytuacji pod tym względem.

– Wspomniał pan, że z pionierskich lat 90. wyrosły duże obecnie przedsiębiorstwa, lecz jest jeden wskaźnik, który może niepokoić: nadal 96,5 procent firm w Koszalinie to są firmy w skali mikro, czyli jednoosobowe albo zatrudniające zaledwie do dziewięciu osób.

– To też się zmienia. Staramy się zachęcać do inwestowania w Koszalinie duże podmioty. Ostatnie dziesięć lat to okres przełomowy. Pierwsze firmy lokowały się w Specjalnej Strefie Ekonomicznej bardzo nieśmiało. Obecnie można powiedzieć, że mamy wręcz boom, jeśli chodzi o zainteresowanie strefą, ale również inwestowaniem poza nią. Koszalin w pewnym momencie, w mojej ocenie, złapał drugi oddech. Kilka lat temu, kiedy rozmawialiśmy o lokalnej gospodarce, mówiłem o barierze komunikacyjnej. Ona stopniowo zanika. Ogromne znaczenie miało uruchomienie trasy S6 do Szczecina. Tak samo ważna jest inwestycja w S11. Większość produkcji eksportowej trafia do krajów „starej Unii”. W tej sytuacji sprawny transport jest podstawą. Wyroby muszą szybko i bezproblemowo dotrzeć do końcowych odbiorców albo do portu i popłynąć w świat. Uruchomienie S6 i podjęcie decyzji o budowie S11 spowodowały nowe otwarcie, zupełnie inny obraz Koszalina w oczach tych inwestorów. Koszalin jest naturalnym zapleczem logistycznym dla całego Pomorza Środkowego, powinniśmy to wykorzystywać. Mając połączenie wschód-zachód, „odejście” na południe i bliskość portów w Kołobrzegu i w Darłowie poprawiamy swoją pozycję.

– Czyli jak głosi hasło: Koszalin to centrum Pomorza?

– Nasze hasło promocyjne ma swoje źródło właśnie w tym szczególnym położeniu. W tej chwili na terenach inwestycyjnych pojawia się w Koszalinie logistyka na wysokim poziomie. Pierwsza była Biedronka ze swoją bazą magazynową, przecierała szlaki. Swoje obiekty wznosi Panattoni. W ślad za dostępnymi magazynami przyjdą firmy potrzebujące sprawnej dystrybucji.

Istnienie strefy ekonomicznej spowodowało powstanie prawdziwej koszalińskiej dzielnicy przemysłowej. Ale tereny się kończą.

– Jeszcze trochę ich mamy, na przykład w okolicy wspomnianej inwestycji firmy Panattoni. Kolejne kilka hektarów uzbroimy, ale już w następnym okresie programowania. Można powiedzieć, że w „starej strefie” zostały symboliczne dwie nieduże działki. Ale terenów generalnie nie zabraknie. Kwestia, czy teren znajduje się w strefie czy poza nią powoli przestaje mieć znaczenie wobec faktu, że można uzyskać różnego rodzaju wsparcie w zamian za inwestycje nie tylko na terenie strefy jak było kiedyś, bo stosuje się w tej chwili inne preferencyjne zasady.

– Nowe tereny inwestycyjne mogą się pojawić po włączeniu do miasta kilku miejscowości sąsiednich, o co stara się koszaliński samorząd.

– Jesteśmy zaawansowani w tych staraniach, mamy pozytywną opinię wojewody zachodniopomorskiego. Czekamy na decyzję premiera. Nie chciałbym zapeszać, ale wierzę, że ten proces zakończy się pomyślnie. Kiedy jedziemy trasą S6 w kierunku Szczecina po prawej stronie widzimy olbrzymie pola. To jest ponad 380 hektarów gruntów, które obecnie są wykorzystywane w sposób rolniczy. Natomiast są to nasze przyszłe tereny inwestycyjne. Część z nich jest już w granicach Koszalina, część – jeśli będzie zgoda Prezesa Rady Ministrów na poszerzenie granic miasta – w nich się znajdzie. Przygotowanie tego obszaru pod inwestycje będzie zadaniem na wiele lat, ale pozwoli zaoferować przedsiębiorstwom przestrzeń rozwojową.

Jakich Pan by sobie życzył inwestorów? Nie chodzi mi o nazwy firm tylko o kategorię biznesu.

– Silnych, zdolnych przetrwać różnego rodzaju kryzysy, a taki nam się kroi w najbliższym czasie. Oczywiście jest to kryzys w skali globalnej, który paradoksalnie może być dla Polski szansą.

– Jak to?

– Już kryzys pandemiczny pokazał, że niegdysiejsza polityka wyprowadzania produkcji do Chin czy w ogóle do Azji przynosiła co prawda ograniczenie kosztów, ale uzależniła całe europejskie branże od dostaw z tamtego kierunku. Sprawa półprzewodników dla przemysłu motoryzacyjnego jest sztandarową ilustracją tego zjawiska, ale podobnie dzieje się w wielu branżach. Szansa polega na tym, że będą się u nas pojawiały firmy, chcące przenosić część produkcji z tamtego obszaru. Pandemia a z drugiej strony wojna, która – wszystko na to wskazuje – szybko się nie zakończy, powodują konieczność odbudowywania łańcuchów dostaw, w tym lokowania produkcji w stabilnych częściach globu. Głośno było ostatnio o tym, że Intel rozgląda się za jakąś nową lokalizacją. Taki inwestor, jeśli wolno głośno pomarzyć, byłby tym idealnym rozwiązaniem. Ale generalnie zabiegamy o zróżnicowanie inwestorów pod względem reprezentowanych branż. Najgorsza jest monokultura. Widać to na przykład na Śląsku, gdzie poszczególne miejscowości uzależnione są od fabryk części samochodowych albo montowni samochodów. Upadek takiego zakładu, który zatrudnia parę tysięcy ludzi, czyli w praktyce wszystkich mieszkańców miasteczka i okolicy, stanowi ogromny problem nie tylko ekonomiczny ale i społeczny. Kiedy „pada” zakład żywiciel całego miasta, w tym momencie praktycznie cierpi na tym całe środowisko. Tego właśnie chcielibyśmy uniknąć, stąd te firmy, które trafiają do Koszalina to są naprawdę firmy mocne.

– Powstaje w Koszalinie pierwsza „fabryka przyszłości”, czyli nowy zakład firmy GEA Tuchenhagen. O takich inwestorów nam chodzi?

– To dobry przykład pożądanych inwestycji. Fabryka zeroemisyjna najnowszej generacji. Prace postępują bardzo szybko. Pierwszy etap już się zakończył, trwa drugi. Myślę, że to będzie ciekawe doświadczenie jeszcze z jednego powodu – oto fabryka światowego koncernu, pierwsza wybudowana na tym poziomie technologicznym i ekologicznym, pojawia się w naszym mieście i staje swego rodzaju laboratorium. Myślę, że przy okazji kilku czy kilkunastu inwestorów będzie się tym rozwiązaniom przyglądać, bo w tej chwili najwyższym kosztem działalności gospodarczej stały się ceny energii wszelkiego rodzaju, czy to potrzebnej do ogrzewania, czy do produkcji. Powodzenie zamiarów firmy GEA będzie zachęcało naśladowców.

– GEA postawiła sobie sama bardzo wysokie wymagania. Zeroemisyjność oznacza, że zakład będzie samowystarczalny energetycznie i nie będzie obciążać środowiska.

– To są topowe rozwiązania. Wzór samodzielnego pozyskiwania i odzyskiwania energii. Myślę, że w momencie projektowania nikt w koncernie nie mógł mieć świadomości, że energia tak bardzo zdrożeje. Tym bardziej na znaczeniu zyskały ambitne założenia dotyczące gospodarowania energią w tym najnowocześniejszym na całym Pomorzu zakładzie.

– Co oprócz drogiej energii jest obecnie barierą rozwojową w lokalnej gospodarce?

– Cały czas inwestorzy szukają odpowiednio przygotowanych kadr i to jest swego rodzaju problem. Dlatego rozwijamy współpracę z biznesem, otwierając kolejne klasy o określonych specjalnościach na poziomie średnim, niejako na zamówienie. To przynosi korzyść nie tylko firmom, ale również samym uczniom. Odbycie praktyk w realnych warunkach, w jakich przyjdzie komuś pracować, jest bezcenne. Poza tym żadnej szkoły nie stać, żeby dotrzymać kroku rozwojowi techniki i kupować najnowsze urządzenia, by umożliwić młodzieży praktyczną naukę zawodu. Nowoczesna obrabiarka numeryczna kosztuje co najmniej kilkaset tysięcy euro. Praktykując w zakładach, młodzi ludzie stykają się z najnowszymi narzędziami i najnowocześniejszym oprogramowaniem. Staramy się również ściśle współpracować z Politechniką Koszalińską właśnie pod kątem pożądanych kierunków inżynierskich i takie konkretne nowe specjalności na Politechnice się pojawiają. Uczelnia będzie między innymi odpowiedzialna za kształcenie inżynierów dla farm wiatrowych, których budowa rozpocznie się niedługo na Bałtyku. To jest niezwykle istotna rzecz, bo kształcąc kadry, tworzymy pewnego rodzaju kotwicę dla inwestycji. Wzbogaca się również potencjał społeczny miasta, a nam bardzo zależy na tym, by Koszalin był wygodnym miejscem do życia, atrakcyjnym miejscem pracy, przyciągającym nowych ambitnych i przedsiębiorczych mieszkańców.