KALK internet prestiz MB69814 Ludzie

Koszalińska Amatorska Liga Koszykówki- amatorska tylko z nazwy

Najstarszym w Polsce stowarzyszeniem zrzeszającym amatorskich miłośników koszykówki jest Koszalińska Amatorska Liga Koszykówki, która powoli zbliża się do jubileuszu 50-lecia. W każdym sezonie, podczas dziesięciu miesięcy rywalizacji na parkiecie systematycznie spotyka się blisko pół tysiąca osób i choć liga zwie się amatorską, zawodnicy, trenerzy i sędziowie traktują ją bardzo poważnie.

W 1976 roku Bolesław Czerniachowicz i Romuald Subel tworzą Zakładową Ligę Koszykówki. Skupia ona drużyny powstałe w poszczególnych zakładach pracy. Rozgrywki odbywają się zarówno w hali Gwardii i przy ulicy Głowackiego (d. KOSiR). „Zakładówka” (tak zresztą wielu nazywa ją do dziś) od samego początku prowadzona była profesjonalnie. Sędziowie, statystyki, tabele. Na początku była zasada, że gracze muszą mieć co najmniej 18 lat; do gry dopuszczano również „zawodowców”, czyli koszykarzy grających w klubach sportowych. Obecnie liga w pełni jest amatorska.

Kiedy na początku lat 90. ubiegłego wieku większe zakłady pracy zaczęły się restrukturyzować, rozpadać lub przechodzić w prywatne ręce, amatorskie drużyny zaczęły się organizować samodzielnie, często pod skrzydłami patrona lub sponsora drużyny. W składach znajdowali się zupełni amatorzy, którzy dopiero rozpoczynali swoją przygodę z basketem, ale także podopieczni niezwykle cenionego trenera koszykówki Jerzego Olejniczaka, którzy nie kontynuowali sportowej kariery wyczynowo.

Dziś w KALK-u gra blisko 40 drużyn. Panowie i panie – w rozgrywkach bierze udział jedna kobieca drużyna – spotkają się głównie na parkiecie hali sportowej przy ul. Głowackiego w niemal wszystkie weekendy. W ciągu sezonu rozgrywanych jest tu prawie 400 spotkań w wszystkich trzech dywizjach (Ekstraklasa, I Liga, II Liga).

Zawodnicy skrzykują się sami, tworząc drużynę, którą następnie zgłaszają do KALK-u. Każda nowa zaczyna od II Ligi, próbując piąć się w tabeli wyników, a kiedy końcowe statystyki i play-off na to pozwolą ma szansę na skok to ligi wyżej.

Jarosław Kuć, prezes stowarzyszenia KALK, mówi: – Amatorskie rozgrywki koszykówki w Koszalinie są wyjątkowe pod wieloma względami. Przede wszystkim to niesamowite zaangażowanie zawodników i całych drużyn. Nasze rozgrywki prowadzimy w sposób jak najbardziej profesjonalny. Są sędziowie zarówno na parkiecie, jak przy stoliku – czyli liczący czas, statystyki i prowadzący protokół spotkania. Wszystko to wyprowadza nasze mecze na wyższy i bardziej zmierzalny poziom. Wszystkie dane na bieżąco dostępne są na naszej stronie internetowej, więc składy koszykarskie doskonale znają swoje mocne i słabe strony, nawet przy tak dużej liczbie zgłoszonych drużyn. Wspaniałe jest to, że w te rozgrywki uwierzyli także sponsorzy i władze miasta. To dzięki nim mamy do dyspozycji halę, możemy opłacić sędziów, przeprowadzić rywalizację zakończoną nagrodami i wyróżnieniami. Sukcesem niewątpliwie jest również to, że z niektórymi drużynami i zawodnikami spotykamy się od kilkunastu lat. A są nawet i takie drużyny, w których gra ojciec i syn, co jest niesamowitym spotkaniem międzypokoleniowym.

W KALK-u obowiązują twarde zasady i katalog dobrych praktyk. Przede wszystkim z naganą spotyka się wszelka boiskowa agresja. Rozgrywki meczowe zaplanowane są z wyprzedzeniem. Skrupulatne statystyki pozwalają na tworzenie strategii, odpowiedni trening i przygotowanie do meczu. Jak podkreśla Jarosław Kuś, wisienką na torcie sezonu są zawsze play-offy na które czekają wszyscy: – Przy takiej liczbie spotkań na parkiecie, chyba nikt nie może powiedzieć, że czuje się „nienagrany”, a czas wakacji to już tradycyjne roszady między zawodnikami, którzy przechodzą z drużyny do drużyny, szukając lepszego składu, pozycji w drużynie czy dynamiczniejszej gry.

Koszykarska brać to cały przekrój doświadczenia na parkiecie i wieku. W składach drużyn są zarówno sportowi weterani (niektórzy nawet w wieku 70+) oraz młodzież, która szlify zdobywa chociażby w Międzyszkolnym Koszalińskim Klubie Sportowym Żak. Są również zupełni amatorzy, którzy po prostu chcą się poruszać, przynależeć do zespołu i powoli nabywać doświadczenie. Od kilku sezonów w KALK-u gra także zespół, w którego składzie są same panie. „Atomówki”, które swoją nazwę wzięły od sponsora tytularnego firmy Atom Webski Sklep, są waleczne, ambitne i bez cienia trwogi stają do zaciętej wali o punkty z drużynami męskimi.

Jarosław Kuć przyznaje, że przygotowania do sezonu, ustawienie meczy, zgranie terminów sędziów, prowadzenie pełnych statystyk, to układanka, którą każdego roku dopracowują jako stowarzyszenie coraz bardziej. – Słyszymy, że zawodnicy doceniają, to że mecze są terminowe, zaplanowane, sędziowane wraz z pełną statystyką. Tu chciałbym podkreślić, że dzięki współpracy z władzami miasta, nie musimy w ogóle martwić się o halę, szatnie, dostęp do prysznicy. W ciągu sezonu udaje nam się też stworzyć wyjątkowe rozgrywki. Są to: Finał Pucharu Ligi, który łączymy z finałem WOŚP-u, gdzie przy okazji są konkursy dla kibiców, liczne licytacje i tradycyjne zbieranie do puszki, a także zakończenie sezonu, które wyłania zwycięzców wszystkich trzech dywizji. Po tych meczach koszalińskie puby zalewa fala koszykarskich zawodników, którzy świętują sukcesu lub „opłakują” porażki.

Zdarza się, że na parkiecie bywa gorąco, są nerwy, rywalizacja do ostatnich sekund, jednak poza parkietem jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Mogę śmiało to powiedzieć, ponieważ nie raz i nie dwa najróżniejsze wydarzenia scalały, cementowały i mobilizowały zawodników także poza parkietem. Mam tu na myśli różne zbiórki, pomoc potrzebującym, ale i wsparcie oraz troskę, jaką cały nasz koszykarski świat otacza siebie podczas najtrudniejszych życiowych chwil. Z tego jestem naprawdę dumny i wiem, że możemy na siebie liczyć.

KALK to bez wątpienia obecnie najlepiej skonsolidowane środowisko sportowe w mieście. – Jesteśmy w stałej współpracy ze znakomitą koszalińską inicjatywą jaką jest Trio Basket. Większość składów 3×3, które spotykają się na tzw. ulicznym baskecie wywodzi się z naszych drużyn. Turniej ten zawsze też wspieramy naszymi sędziami i z przyjemnością patrzymy jak to wydarzenie kreuje dobrą atmosferę w naszym mieście – mówi Jarosław Kuć. – Współpracujemy również z MKKS Żak. W naszych drużynach miejsce znajdują i uczą się gry z dorosłymi młodzi podopieczni tego klubu. Jesteśmy również obecni przy Festiwalu Mini Koszykówki organizowanego rok rocznie dla najmłodszych sympatyków basketu z całej Polski.

Zainteresowanie amatorską koszykówką jest spore i to nie tylko w naszym mieście. Takich struktur podobnych do koszalińskich rozgrywek w całym kraju jest dużo, ale KALK jest najstarszy i najbardziej doświadczony. Obecnie w ligach oprócz składów z naszego miasta grają też reprezentacje Kołobrzegu, Białogardu, Słupska i Karlina, a pojedynczy zawodnicy z tych miast wpierają miejscowe drużyny.

Na kibiców również nie można narzekać. Jak na amatorską ligę bywają spotkania, gdzie widownia wypełnia się niezwykle zaangażowanymi fanami. Jedynym problemem z jakim zmaga się KALK, to zbyt mała liczba sędziów. Każdy mecz ma pełną obsadę, czyli dwóch sędziów na parkiecie i trzech „stolikowych”. , oznacza to, że wszyscy dostępni sędziowie pracują każdy weekend w roku od rana do wieczora. Dodatkowo sędziowską opieką otaczają rozgrywki młodzików, a także mecze rozgrywające się w ościennych miastach i gminach. Zachodniopomorski Okręgowy Związek Koszykówki organizuje co prawda kursy na sędziów koszykarskich, ale niewiele osób decyduje się na udział w nich i pracę na parkiecie.

– To bardzo wymagające dodatkowe zajęcie, dla osób o stalowych nerwach. Na szczęście po ostatnim kursie udało nam się zasilić sędziowski skład, ale jeśli ktokolwiek czuje się na siłach i chciałby niewątpliwie przeżyć ciekawe chwile to gorąco namawia na taki kurs – apeluje prezes stowarzyszenia, również sędzia meczowy.

Siłą KALK-u są sponsorzy, którzy uwierzyli w moc amatorskich spotkań koszykówki, mimo że sami często ze sportem nie mają nic wspólnego. Z jednej strony to wsparcie całej ligi, z drugiej strony wparcie poszczególnych drużyn. Cała koszykarska brać liczyć może na zniżki i promocje u partnerów związanych ze stowarzyszeniem, co jeszcze bardziej zacieśnia współpracę. Zawodnicy w specjalnie zaprojektowanych dla nich strojach dumnie reprezentują barwy swojej drużyny. Wszystko to sprawia, że amatorska liga, amatorską jest raczej tylko z nazwy, bo zaangażowania nie sposób odmówić nikomu. Relację z Pucharu Ligi, play-offów, finałów oraz weekendowe podsumowanie rozgrywek znaleźć można w zaangażowanej od lat w koszaliński basket, telewizję kablową MAX.

Dla jednych to zacięta gra, treningi, plany żywieniowe, dla innych czasem jedyny kontakt z aktywnością fizyczną, ale na parkiecie wszyscy są sobie równi. Duża liczba zespołów pozwala grać tak, aby stale rozwijać swoje umiejętności. Weterani, czy zupełnie młodzi mają taką samą szansę na puchar i sportowe triumfy. Jak podkreśla prezes stowarzyszenia Jarosław Kuć, nigdy nie jest za późno, żeby zacząć sportową karierę. A grać należy tak długo jak nogi na to pozwolą. Zresztą w tej mikrospołeczności jest coś fascynującego. Gracze, którzy piłkę odłożyli na półkę, a puchary przecierają z kurzu, nadal przychodzą, kibicują i wspierają swoje ukochane drużyny.