1 1 Ludzie

Miejskie trzęsawisko

Mokradła, baraki socjalne, miejskie targowisko, bazar zwany szumnie Manhattanem, wreszcie zapuszczony plac, na którym można bezpłatnie parkować. Teren między dzisiejszymi ulicami Drzymały, Kaszubską, Zwycięstwa i Połtawską nie miał szczęścia do zagospodarowania.

W średniowieczu teren ten był elementem obwarowań, w skład których oprócz murów, czatowni, bram i fosy wchodziły rozlewiska. Choć zniknęły one w XIX wieku, ich nazwy przetrwały do 1945 roku. Dawna ulica Am Runden Teich, czyli dzisiejsza ulica Grunwaldzka i Podgrodzie, znajduje się w miejscu osuszonego Okrągłego Stawu (Runden Teich). Obecna ulica Piastowska przed wojną nosiła nazwę Teichstrasse (ulica Stawowa), mimo że przylegający do niej dawny staw Zamkowy (Schloßteich) do lat 30. XX wieku był jedynie grząskim bajorkiem.

W bajorko zmieniło się również dawne rozlewisko po zachodniej stronie Koszalina. Na planie miasta z 1900 roku ten teren nosił nazwę Quebbewiesen. Drugi człon tego słowa (Wiesen) w języku niemieckim oznacza łąki, natomiast „Quebbe” to według XIX-wiecznego słownika dialektu północnoniemieckiego „podmokły teren porośnięty trawą, z podziemnym źródłem, który trzęsie się, gdy się na niego wejdzie” – odpowiednik polskiego trzęsawiska.

Na dawnych fotografiach ta płaska, ponad czterohektarowa działka wygląda niczym łąka. We wspomnieniach niemieckich mieszkańców miasta, zimą służyła dzieciom jako nieformalne, ale bezpieczne, bo płytkie lodowisko. Tam też wywożono śnieg z oczyszczanych ulic i chodników. O ile jednak już w 1914 roku trzęsawisko w parku planowano przekształcić w zadbany staw z wysepką dla łabędzi i wypożyczalnią łódek (ostatecznie zrealizowano to w połowie lat 30.), o tyle do końca 1918 roku wobec Quebbewiese nie było żadnych planów.

Baraki i hala

Zmieniło się to po przegranej przez Prusy I wojnie światowej i traktacie wersalskim, który spowodował utratę przez Niemcy znacznych części terytoriów.

Blisko 13% niemieckich obywateli byłego cesarstwa niemieckiego znalazło się poza granicami nowego państwa. Spowodowało to masowe migracje. Na początku lat 20. do Koszalina zaczęły przybywać setki, a potem tysiące osadników przenoszących się z terenów utraconych na rzecz nowo powstałej Polski, Litwy i Francji.

W ciągu trzech lat liczba mieszkańców miasta wzrosła o jedną czwartą: z około 25 tysięcy w 1918 roku do ponad 31 tysięcy w 1921 roku. Oznaczało to drastyczny głód mieszkaniowy, stanowiący dla władz poważny problem. Jedną z prób jego rozwiązania był pomysł budowy obiektów mieszkalnych z tzw. muru pruskiego, czyli drewnianej konstrukcji szkieletowej wypełnionej murem z cegły. Zostały one wzniesione przy Bismarckstrasse (obecnie ulica Drzymały) na południowym skraju Quebbewiese. W parterowych, niepodpiwniczonych barakach znajdowało się po 6 mieszkań, które składały się z dwóch małych pomieszczeń, kuchni i jadalni, oraz jedno mieszkanie z kuchnią, jadalnią i jednym pokoikiem. Były ogrzewane piecami kaflowymi; kuchnię i oświetlenie miały gazowe. Do każdego mieszkania przydzielono niewielki ogródek warzywny. Czas eksploatacji tych budynków przewidywano na 70-80 lat.

W drugiej połowie lat 30. Ubiegłego wieku nazistowskie władze Koszalina planowały duże zmiany urbanistyczne w mieście. Koncepcja z 1937 roku autorstwa Hermanna Jansena, znanego niemieckiego urbanisty, architekta i wykładowcy architektury miejskiej na Uniwersytecie Berlińskim, przewidywała między innymi przekształcenie rynku przed ratuszem w skwer poprzez obsadzenie go zielenią, oraz przeniesienie działającego tam w środy i soboty targowiska na dawną Quebbewiese, nazwaną na planie Neuer Markt (Nowy Rynek). Autor myślał bardzo perspektywicznie, proponując wybudowanie tam zadaszonej hali targowej oraz parkingu. Wybuch wojny uniemożliwił realizację tych planów.

Jaja na targowisku

Pomysł niemieckiego urbanisty został częściowo zrealizowany po wojnie przez polskie władze miasta. W drugiej połowie lat 40. XX wieku baraki rozebrano, większość terenu ogrodzono i przeniesiono tam z zamienionego w plac budowy śródmiejskiego rynku drobną sprzedaż płodów rolnych przywożonych przez mieszkańców okolicznych wsi.

Na planie miasta z 1958 r. teren ten nosił nazwę (raczej nieoficjalną) placu Targowego; obok zaznaczono niewielki staw, przy którym można było nawet spotkać wędkarzy!

Na czynny we wtorki i piątki „jarmark powiatowy” prowadziły trzy wejścia: dwa z ulicy Drzymały, trzecie od strony ówczesnej ulicy Stalingradzkiej, w 1967 roku częściowo przemianowanej na Połtawską.

Jak wspominał Witold Danilkiewicz w swojej książce zatytułowanej „Koszalin mojej młodości”, na placu były poustawiane długie stragany, na których w dni targowe można było kupić wiejskie jajka, mleko z baniek, śmietanę i masło w osełkach. W drewnianych budkach sprzedawano odzież, materiały, futra, kołnierze i czapki z lisów, a także typowo jarmarczne zabawki: piłeczki na gumkach i drewniane motyle na kółkach. Część handlujących oferowała towar „obnośny”, sprzedając żywy drób i zegarki. Przy jednym z wejść swoją budkę miał piekarz z pobliskiej ulicy Barlickiego. Pośrodku targowiska stał tzw. okrąglak – duży okrągły pawilon, w którym mieściły się sklepiki różnych branż; między innymi z wyrobami cukierniczymi, gospodarstwa domowego, obuwiem i bielizną.

W 1968 roku obok targowiska przy ulicy Połtawskiej 6 wzniesiono, jak donosiła prasa: „pierwszy w Koszalinie pawilon usługowy z prawdziwego zdarzenia”.

Szczęki opadają

Na początku lat 70. zdecydowano o przeniesieniu targowiska w nowe miejsce naprzeciwko stadionu Bałtyk. Na dawnym placu Targowym wybudowano dom usługowo-handlowy Rzemieślniczej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu „Feniks”, w którym małe rodzinne firmy i warsztaciki mogły sprzedawać rękodzieło (metalowe i drewniane stojaki na kwiaty, szkatułki, hafty itp.)

Na rogu ulic Połtawskiej i Drzymały stanął zaś sklep meblowy (późniejszy Torg, obecnie POLO Maket). W połowie lat 70. wybudowano tam również największy w Koszalinie samoobsługowy pawilon spożywczy, który otrzymał nazwę Megasam Połtawa (było to wówczas miasto partnerskie Koszalina). Teren przed nim uporządkowano, utwardzono i założono ogrodzone murkami zieleńce. Wokół ustawiono stoły i metalowe stragany, zwane popularnie „szczękami”, z których tzw. handel uspołeczniony reprezentowany przez spółdzielnię ogrodniczo-pszczelarską, kombinat ogrodniczy w podkoszalińskich Karnieszewicach oraz prywatni sprzedawcy sprzedawali owoce i warzywa.

W latach 80. asortyment towarów powiększył się o odzież, by w latach 90. zmienić się w największy koszaliński bazar zwany szumnie Manhattanem. Każdego dnia handlowano na nim artykułami spożywczymi i kosmetykami przywożonymi z Niemiec, swetrami z Turcji, elektroniką z Tajwanu, tanią odzieżą i obuwiem z Chin, pirackimi płytami CD i kasetami magnetofonowymi, a także starzyzną i rupieciami. Ów pchli targ cieszył się dużą popularnością, generując również ruch w sklepach przy sąsiednich ulicach Połtawskiej i Kaszubskiej.

W kwietniu 2011 roku jako miejsce, którego władze miasta się wstydziły, Manhattan został zlikwidowany; pozostało jedynie kilka straganów stojących na prywatnym terenie. Należącą do miasta część pełniącą tymczasowo funkcję parkingu wystawiono na sprzedaż. Mimo że cena wywoławcza sukcesywnie malała – od 2,368 mln zł (styczeń 2012) przez 1,66 mln (listopad 2016), do dziś nie udało się znaleźć nabywcy. Kolejny przetarg z ceną wywoławczą obniżoną do 1 mln zł zaplanowany jest na 4 kwietnia br.