P1119097 Wydarzenia

Pojechać, gdzie poniosą oczy

Nie jeżdżą na wczasy all inclusive, a duże kurorty mijają z daleka. Swoim 27-letnim busem terenowym Mitsubishi L300 podróżują na własnych warunkach, w swoim tempie. Dzięki temu mogą zobaczyć i przeżyć coś, czego nie opisują książkowe przewodniki. Choć auto czasem płata figle, innych wakacji nie potrafią już sobie wyobrazić.

– Same plusy – tak o swoich wakacjach mówi Michał Zakrzewski, pokazując zdjęcia ubłoconego busa i roześmianych synów. Od kilku lat co roku, pakują w samochód tylko niezbędne rzeczy, obierają kierunek i jadą po przygodę. Dosłownie. Bo plan na wakacje jest bardzo ogólny. Ostatnio zakochali się w Bałkanach. Pyszne jedzenie, miejscowa gościnność, wspaniała przyroda niczym nieskrępowana dla turystów takich jak oni.

– Jedziemy przed siebie. Zmieniamy się za kółkiem, jak trzeba to robimy postój i nocujemy. Czasem w polu, czasem bliżej jakiegoś campingu. Staramy się być samowystarczalni. Korzystamy z lokalnych dobrodziejstw i żyjemy rytmem otoczenia – dodaje Michał.

Jednak trudo sobie wyobrazić jazdę nie najnowszym autem, w tak odległe miejsca, nie znając się na mechanice. Michał to bierze na siebie. – Grzebanie w samochodach lubiłem od zawsze. To mój konik, więc jak pojawiła się okazja na zakup naszego wakacyjnego auta nie wahałem się ani chwili, choć od razu było wiadomo, jak wiele pracy, części i czasu trzeba będzie mu poświęcić. Co innego żona. Milena była zaskoczona i przyznam szczerze postawiona przed faktem dokonanym. Oboje lubimy spędzać wolny czas blisko natury i trochę poza szlakiem, szybko udało mi się ją przekonać, że tym autem podbijemy wiele wymarzonych, wakacyjnych miejscówek – śmieje się.

Bus to terenowa wersja Mitsubishi L300, która w swoim poprzedni życiu była samochodem straży pożarnej dowożącą podwodnych nurków. Auto, które już było dość określone i skrojone pod potrzeby niemieckiej straży pożarnej, trzeba było przerobić na rodzinny samochód, którym można podjechać w miejsca niedostępne dla tradycyjnej osobówki. Rozszerzony przegląd, pozbycie się „kogutów”, mały tunning przemieniły blisko 30 letni wóz w wygodny środek transportu dla czteroosobowej rodziny z możliwością spania.

Auto nie ma żadnych specjalnych wygód. Co pewnie niektórych przerażałoby najbardziej, nie ma klimatyzacji! Michał zabudował tył auta, tak aby chłopcy mogli w czasie postoju nocować \w samochodzie, sami zaś śpią w namiocie. Podróżowanie samochodem wiąże się też z wieloma innymi ograniczeniami. Zabierają ze sobą minimalną ilość ubrań, trochę jedzenie na drogę, namiot, sprzęt, na którym można przyrządzić coś do jedzenia i zestaw naprawczy dla auta, w razie, gdyby nastąpiła taka potrzeba. – A taka potrzeba może zdarzyć się w najbardziej nieoczekiwanym momencie– przyznaje podróżnik. – Przefiksowaliśmy nasze myślenie. Usterki samochodu nie postrzegamy jako problem czy temat do nerwowych rozmów, ale jako wakacyjną przygodę. Zdarzały się nam w trasie najróżniejsze rzeczy od zupełnych drobiazgów po bezwzględną pomoc miejscowych mechaników. Mam swoją zasadę, poruszam się tym samochodem w ciągu całego roku. Używany na bieżąco szybciej daje oznaki, że coś mu dolega i w trasie, jeśli zaskakuje to dość przewidywalnie.

Co się dziwić, samochodowe przeprawy to osobna pasja Michała. Systematycznie uczestniczy w offroadowych zawodach. – Umiejętności z rajdów niewątpliwie wykorzystujemy podczas wakacji. Przede wszystkim kreatywność i szybka reakcja w podbramkowych sytuacjach nie jest nam obca. Na rajdy jeżdżę z moim kolegą Kubą który pełni funkcję pilota. Zdarzyło się jednak, że obok mnie siedziała moja żona Milena lub moi synowie, 10 letni Gaweł i 8 letni Eryk. Dla chłopców to niesamowita przygoda, choć z nimi wybieram się na te łagodniejsze przeprawy. Podczas rajdów nie ma sytuacji, których nie można rozwiązać, to też bardzo sprawdza się podczas podróży autem w nieznane.

– Zwiedziliśmy między innymi Estonię, Rumunię, Albanię, Serbię, Czarnogórę, Węgry, Macedonię, Litwę, Łotwę, Czechy, Słowację i Węgry.

Często zdarza się, że szutrowymi drogami wjeżdżamy na 2000 m n. p. m., byliśmy na dzikiej plaży, do której prowadzi tylko offroad, gdy jesteśmy już w górach to 2-3 dni nie zjeżdżamy na dół, bo właśnie jesteśmy samowystarczalni. Ten rodzaj podróżowania pozwala nam też zbliżyć się do lokalnych mieszkańców, którzy niejednokrotnie częstują nas swoimi miejscowymi specjałami. Nasi chłopcy, też mimo jakieś bariery językowej są odważniejsi w kontaktach z miejscowymi dziećmi, poznają inne kultury, smaki i obyczaje. Do tego w taki wyjazd zaangażowani są wszyscy członkowie ekipy, wszak zdani jesteśmy na siebie.

Samochodem w świat, a najlepiej gdzieś poza kontynent to marzenie państwa Zakrzewskich. Co prawda, ciężko coś zaplanować, ale zawsze można „zjeździć” Polskę. – W zeszłe wakacje udało nam się zrobić niemal całą wschodnią ścianę. Na mapie zaznaczam miejsca, do których chcielibyśmy dojechać, a jak długo się tam zatrzymamy to już oceniamy na miejscu. Za jednym zamachem robimy na żywo lekcję historii, geografii, a czasem i język obcy – śmieje się Michał.

– Dzięki takiej turystyce poznaliśmy wielu samochodowych i podróżniczych zapaleńców. Czasem są to pary, czasem ktoś podróżuje sam, czasem całe rodziny. Motywy są podobne: przygoda i otwartość na to co przyniesie droga. Wśród takich osób jest duża solidarność, można liczyć na wzajemną pomoc czy podpowiedź, chociażby odnośnie do trasy czy przeprawy. Nam udało się taki znajomości przekuć z przyjaźnie. Zdarzają się takie wakacje, na które jeździmy w kilka aut, więc przygód jest odpowiednio więcej.

Kiedy turystyczne trakty pękają w szwach, miliony ludzi ocierają się o te same zabytki historyczne czy górskie szlaki, wakacje z własnym autem wydają się bezpieczną i bardzo elastyczną formą spędzania czasu. Fakt, główne i największe koszty pochłania paliwo, ale cała reszta może być bardzo ekonomiczna. W zamian można liczyć na atrakcje, spoza przewodnika. Milenie krowa pożarła suszącą się na sznurku sukienkę, chłopcy na wyciągnięcie ręki podziwiali olbrzymie ropuchy. Są to jednak dla nich wspomnienia bezcenne, napędzające na kolejne samochodowe wyprawy. Zdaje się, że Gaweł i Eryk już załapali bakcyla, bo chętnie z tatą spoglądają pod maskę i dopytują, kiedy mogą zacząć pakować plecaki. W taki sposób bez problemu można zwiedzić niemal całą Europę, nie bacząc na obostrzenia. Jak podkreślają Zakrzewscy, warto wcześniej zapoznać się z lokalnymi zwyczajami i atrakcjami, tak aby wśród mieszkańców odwiedzanych terenów zyskać sojuszników i przewodników. Język nie stanowi żadnej przeszkody, nie raz przyszło im się przekonać, że dogadać można się z każdym i na każdy temat. W tym roku Michał i Milena planują ponownie ruszyć w kierunku Bałkanów. Gwarantowana pogoda, morze, góry i mnóstwo ciekawych trasy, jak magnes przyciągają co roku miliony ludzi, jednak jak twierdzą nasi podróżnicy poza szlakiem, jest ich całkiem niewielu i to właśnie czyni ich wakacje ekskluzywnymi.


Michał jest z zawodu informatykiem i pasjonatem offroad oraz strzelectwa sportowego, w trasie mechanik, główny kierowca – to on bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo wycieczki.

Milena artystka z zawodu i pasji oraz urzędnik z zmiłowaniem do działalności na rzecz mieszkańców Gminy i Miasta Sianów.
Gaweł na wakacjach wszędzie je zawsze spaghetti, które w każdej knajpce jest inne.
Eryk w podróż pochłania niesamowitą ilość krewetek i kolekcjonuje kamienie, zbiera je z każdego nowo odwiedzonego miejsca.