Wolyniacy okladka FRONT Zdrowie i uroda

Ciepła opowieść o rozbitkach XX wieku

Jan Kuriata zrobił to, o czym myślał pewnie nie jeden z nas, ale nie starczyło mu czasu, konsekwencji albo umiejętności. Z opowieści rodziców i wspomnień innych krewnych zbudował relację o przeszłości swej rodziny. Czyta się ją niczym powieść przygodową, z tym że pokazane w książce wydarzenia naprawdę miały miejsce, bohaterowie byli ludźmi z krwi i kości, którzy doświadczyli okropności wojny na Wołyniu, a później poznali gorzki smak wygnania i powojennej poniewierki.

Wolyniacy okladka FRONT Zdrowie i uroda

Książek o Wołyniu w ostatnich latach ukazało się mnóstwo. To zrozumiałe odreagowanie po dziesięcioleciach ścisłej cenzury, kiedy rzeź wołyńska w oficjalnym obiegu nie istniała a wygnanie Polaków z Wołynia zgodnie z komunistyczną propagandą nazywano „repatriacją”. Dużo publikacji opisuje okres 1939-1945 całościowo, koncentrując się na polskich stratach i akcentując liczby. Na drugim biegunie są wspomnienia o konkretnych okrutnych epizodach rzezi przekazane przez ocalałych, często skupione na makabrycznych szczegółach zbrodni.

Śmierć bliskich, nienawiść i przemoc pojawiają się również w książce Jana Kuriaty. Wymordowanie przez Niemców w 1943 roku mieszkańców Rudni Łęczyńskiej i spalenie rodzinnej wsi Kuriatów jest wydarzeniem dla losów bohaterów kluczowym, ale pokazane zostało na szerszym tle. Opowieść rozpoczyna się jeszcze przed wybuchem II wojny światowej a kończy na początku XXI wieku.

Narratorem jest ojciec autora, który nie tylko relacjonuje wydarzenia, opisuje miejsca i ludzi, lecz również – co moim zdaniem bardzo ważne – odtwarza stan swojej świadomości w poszczególnych kluczowych momentach życia. Świadomości zapewne typowej dla członków społeczności, w której funkcjonował. Dlaczego to ważne? Kiedy patrzymy na rozmaite sprawy post factum, często wpadamy w pułapkę anachronizmu. Spojrzenie przez pryzmat stanu wiedzy i wyobrażeń konkretnych ludzi w konkretnym czasie pozwala lepiej zrozumieć ich sposób reagowania na wydarzenia czy procesy.

W tym konkretnym przypadku odwołanie się do świadomości narratora ułatwia wyobrażenie sobie świata Wołyniaków i ich relacji z otoczeniem. W opowieści Jana Kuriaty trzy duże polskie wsie (każda ze słowem Rudnia w nazwie), żyły swoim życiem obok wsi ukraińskich, z których mieszkańcami Polacy spotykali się najwyżej na drodze wiodącej do katolickiego kościoła albo do pobliskiego miasteczka. W miasteczku zaś jedni i drudzy spotykali Żydów, trzecią społeczność zamieszkującą ówczesny Wołyń.

Dzięki wspomnianemu wglądowi w świadomość narratora i jego krewnych lepiej zrozumiemy, dlaczego tylko część mieszkańców Rudni Łęczyńskiej na wieść o szykowanej przez Niemców pacyfikacji uciekła z dobytkiem do lasu i ocaliła w ten sposób życie (192 osoby zostały bez względu na wiek i płeć rozstrzelane). Lepiej również rozumiemy, że niechęć polskich chłopów do Żydów była dyktowana raczej zawiścią niż programowym antysemityzmem, choć szczucie na nich z ambony przez miejscowego proboszcza już nim zdecydowanie było. Wreszcie – pojmiemy, dlaczego więź wewnętrzna scalająca społeczność polską była tak ważna, chroniąc jej członków przed utratą tożsamości. Ta tożsamość można by nazwać realnym patriotyzmem Wołyniaków, nakierowanym na swojskość, której wyrazem była na przykład charakterystyczna mowa („swoja” albo „chachłacka”, jak ją nazywali), której bronili nawet przed polskimi nauczycielami – ideowcami przybywającymi w ich strony z Polski centralnej.

Filtr świadomości konkretnej osoby pozwala również wyobrazić sobie stan emocji Wołyniaków, kiedy w swoim przekonaniu już wolni, muszą zdecydować, czy chcą zostać na miejscu jako obywatele Związku Radzieckiego, czy też pojadą „do Polski”? „Jakiej Polski, przecież tutaj jest Polska” – myśleli. Wielu jednak zdecydowało się ruszyć w nieznane. W ten sposób trafili na Dolny Śląsk, który dopiero miał stać się częścią Polski i gdzie zajmowali domy wypędzanych Niemców. Czas zrobił swoje: zmienił stosunek do niegdysiejszych wrogów, odmitologizował Wołyń, sprawił, że „u nas” to już nie była Rudnia, lecz Dolny Śląsk albo Środkowe Pomorze.

Autor „Wołyniaków” to znana w Koszalinie postać: romanista, rektor miejscowej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, przewodniczący koszalińskiej Rady Miejskiej. Wcześniej publikował zbiory poezji i opowiadania; we Francji wydał powieść dla młodzieży zatytułowaną “Berlin Express”.

Jan Kuriata: „Wołyniacy. Jedno życie”. Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Warszawa 2022.