W stwierdzeniu, że gabinet Genobeauty jest inny niż pozostałe, nie ma przesady. Właścicielkę tego miejsca, Aleksandrę Sominkę, od innych kosmetologów różni wykształcenie – jest biotechnologiem i biologiem molekularnym – a sam gabinet to rodzaj kosmetologicznego laboratorium, w którym bazuje się na nauce i jej narzędziach, tworzy spersonalizowane kosmetyki i autorskie terapie. W sierpniu minął rok, od kiedy istnieje. Okazało się, że oryginalna koncepcja znalazła uznanie mnóstwa klientów.
Słowo „laboratorium” może brzmieć twardo, ale odnosi się wyłącznie do działalności merytorycznej Genobeauty. Wizualnie to elegancki i bardzo kobiecy salon, położony tuż przy parku miejskim, w którym łatwo złapać oddech w maratonie codzienności. Czas – jak mówi Aleksandra Sominka – jest w kosmetologii kluczowy. Nie tylko ten poświęcony sobie i zabiegom, ale czas dla skóry, by mogła się w swoim tempie, nie poganiana i niedwyrężana, regenerować. To założenie wpisuje się w holistyczną filozofię gabinetu, której składowymi jest świadome korzystanie z oferty zabiegowej i edukacja klientów w tym zakresie. Z dynamiki rozwoju branży beauty wynika, że przyszłość kosmetologii zmierza właśnie w tym kierunku.
Diagnostyka z prawdziwego czas
Aleksandra Sominka jest człowiekiem nauki. W pracy i po pracy, z zawodu i z pasji. Ostatnie kilka lat spędziła, kierując dużym zespołem w koszalińskiej firmie. W 2020 roku postanowiła stworzyć własny gabinet, w którym mogłaby rozwijać pasję i wykorzystać wszechstronną wiedzę. Do współpracy zaprosiła Monikę Świętoń, kosmetolożkę i fizjoterapeutkę z piętnastoletnim stażem, a niedawno do duetu dołączyła Natalia Marczak, niebawem dyplomowana kosmetolożka. Panie dzielą się zabiegami, ale każdy, kto po praz pierwszy odwiedza Genobeauty, najpierw trafia w ręce właścicielki na konsultację. Diagnostyka ma fundamentalne znaczenie dla jakichkolwiek aktywności terapeutycznych. W każdym porządnym gabinecie kosmetologicznym pracę z klientem rozpoczyna się od badania skóry, ale w Genobeauty wchodzimy na wyższy poziom dzięki innowacyjnym narzędziom pozwalającym dosłownie zajrzeć pod jej powierzchnię.
Najważniejszym sprzętem jest multispektralny aparat LumiSCAN®. Twarz najpierw ze wszystkich stron jest skanowana i fotografowana, kolejno w świetle naturalnym, odbitym, UV i spolaryzowanym. Parametry trafiają do systemu komputerowego, który określa typ i kondycję skóry, poziom jej nawilżenia, rzeczywisty wiek. Zdjęcia bywają szokujące, bo są szczegółową i bezlitosną mapą wszystkich, a nie tylko widocznych, dysfunkcji skórnych: – Zmiany pigmentacyjne, obszary nadprodukcji gruczołów łojowych, rozszerzone naczynka – wymienia Aleksandra Sominka. – Nawet jeśli klientka przychodzi z konkretnym problemem, zazwyczaj łączy się on z szeregiem innych mechanizmów i defektów skóry, które analizator pozwala nam zobaczyć. Dla nas to podstawowy materiał do dalszej pracy. Nie teoretyzujemy, ale wiemy dokładnie, z czym mamy do czynienia i możemy ułożyć adekwatny beauty plan.
Do analizatora w ostatnich miesiącach dołączyły kolejne urządzenia diagnostyczne. Po pierwsze aparat do USG skóry. W medycynie stosuje się go do oceny stanu narządów wewnętrznych, w kosmetologii bada się nim skórę od naskórka przez skórę właściwą po tkankę podskórną. Ultrasonografia jest przydatna zarówno w fazie diagnostycznej, jak i w czasie terapii, bo pozwala śledzić faktyczne efekty pozabiegowe: to, czy skóra się zagęszcza, czy jest lepiej nawilżona, jak zachowują się naczynia krwionośne itp.
Ostatnim zakupem jest kamera do termografii medycznej, służącej do obrazowania zmian fizjologicznych, a więc obserwowania nieprawidłowości, zanim spowodują one trwałe i nieodwracalne zmiany. Badanie informuje o stanie tkanek, poziomie ich ukrwienia, uszkodzeniach i ewentualnych stanach zapalnych. Pozwala szybko i właściwie zareagować na rozwijające się dopiero stany chorobowe chorób. W kosmetologii ma zastosowanie np. w ocenie rozrostu blizn, choćby potrądzikowych. Warto podkreślić, że podobnie jak USG, obrazowanie termograficzne jest metodą nieinwazyjną. Polega na pomiarze emisji promieniowania cieplnego (fali elektromagnetycznej w zakresie podczerwieni) i jest bezpieczne dla organizmu.
To nie wszystko. – Niebawem zamierzam wprowadzić do oferty raporty genetyczne, co od początku planowałam – zapowiada Aleksandra Sominka. – Procedura jest bardzo prosta: polega na pobraniu śliny. Test może wskazać do 600 tysięcy pojedynczych zmian polimorfizmu nukleotydów, czyli mówiąc prościej, pomaga określić indywidualne uwarunkowania organizmu, w tym choćby dotyczące starzenia skóry, produkcji kolagenu, nietolerancji, alergii. To nieprawdopodobnie poszerza pole diagnostyczne.
Kosmetyki na miarę
Genobeauty pod tym względem już jest najbardziej zaawansowanym gabinetem na Pomorzu, a może i w skali Polski, ale na tym jego wyjątkowość się nie kończy. Poza wyposażeniem i ofertą obejmującą zabiegi na twarz i ciało, w tym HIFU, endermologię, karboksyterapię, mezoterapie czy peelingi medyczne, proponuje klientom spersonalizowane produkty do pielęgnacji domowej, zgodnie z zasadą, że stanowi ona 80 procent sukcesu terapii kosmetologicznej.
Od początku salon związany jest z polską marką Creme Bar. Kluczowym pojęciem przy tworzeniu preparatów jest korneoterapia, czyli uszczelnianie naskórka. Istotne jest ono zwłaszcza po zabiegach naruszających strukturę rogową, na przykład mezoterapii, choć barierę lipidową mogą niszczyć też popularne surowce kosmetyczne jak konserwanty, emulgatory, oleje mineralne i silikony czy perfumy. – Wszystko to wchodzi w reakcję z naszym mikrobiomem – zaznacza Aleksandra Sominka.
Kosmetyki Creme Bar są pozbawione szkodliwych substancji, wegańskie i bezzapachowe, nie powodują alergii. Bazę stanowią ceramidy, naturalny składnik lipidów skórnych, zapobiegających utracie wody przez naskórek; aminokwasy i peptydy, które wpływają na regenerację komórek oraz NMF, naturalny czynnik nawilżający. Do bazy dodawane są trzy z 21 składników aktywnych, wśród których znajdziemy między innymi ekstrakty z zielonej herbaty, ananasa, arniki, oczaru wirginijskiego, witaminę C czy koenzym Q10. Wszystkie są pochodzenia naturalnego. Kombinacji jest tyle, ile potrzeb. Creme Bar pozwala w jednym preparacie zamknąć kilka składników i zadziałać na kilka równoległych problemów. Możemy jednocześnie regulować sebum, zamykać rozszerzone naczynka i likwidować przebarwienia; nawilżać i odżywiać skórę, a przy tym działać na zmarszczki. Krem przygotowywany jest w gabinecie, w sterylnych warunkach, w wersji na dzień i na noc.
Drugim z preparatów używanych w Genobeauty jest Gen Factor, innowacyjny preparat stworzony przez jedynego w Polsce inżyniera tkankowego, dra Wojciecha Karwowskiego, z którym gabinet współpracuje. To rodzaj inteligentnego kosmetyku, który skórę stymuluje na poziomie genowym. Zawiera kilka czynników wzrostu, działających między innymi przeciwstarzeniowo i regeneracyjnie.
Nauka, natura, edukacja
Mogłoby się wydawać, że naukowemu podejściu będzie towarzyszyć inwazyjna część zabiegowa. Nic bardziej mylnego. – Nie jestem zwolenniczką twardych zabiegów – podkreśla Aleksandra Sominka. – Większą wartość widzę w naukowo opracowanej naturze, która ma nam mnóstwo do zaoferowania i konsekwentnej, przemyślanej pielęgnacji, w tym domowej. Skórze trzeba dać pracować, pozwolić jej na regenerację, a to wymaga czasu i cierpliwości. Żyjemy w czasach pośpiechu, więc i w sferze kosmetologii oczekuje się efektów natychmiastowych, dlatego wiele osób od razu chce sięgać po ciężkie, inwazyjne metody. Czasem oczekują kilku zabiegów podczas jednej wizyty. Tymczasem od ręki niczego nie osiągniemy.
Problematyczny jest sam rynek branży beauty, tak rozrośnięty, pełny produktów i nieustannie pojawiających się nowości, że trudno się w nim poruszać i wybrać rzeczywiście wartościowe dla nas. – Właśnie dlatego tak ogromną wagę przywiązuję do diagnostyki, i dlatego głównie w nią inwestuję – mówi Aleksandra Sominka. – Badanie trwa około 30 minut. To najważniejszy dla mnie i klientów czas: rozmawiamy, pytam o wcześniejsze zabiegi, o pielęgnację domową, dolegliwości zdrowotne, oczekiwania. Przy analizatorze klienci doznają zazwyczaj szoku. Wiedzą, że badanie będzie przeprowadzone, ale nie wiedzą, że tak dogłębnie. Poza tym najczęściej są zdecydowani na jakiś zabieg, a po diagnostyce okazuje się, że możemy i powinniśmy zastosować coś innego albo zastosować terapie łączone, w których się specjalizujemy. Oczywiście nie jest tak, że nie słucham klientów. Dla mnie czyjaś zmarszczka czy przebarwienie może nie mieć dużego znaczenia, ale dla tej osoby będzie dolegliwym defektem, wymagającym reakcji. Diagnoza pozwala precyzyjnie wskazać potrzeby. Klientka wie, co będzie miała wykonane i dlaczego. Dokładnie, włącznie z głębokością, na którą będziemy penetrować skórę. Pilnujemy odstępów międzyzabiegowych, które dla terapii mają ważne znaczenie.
Przy podsumowaniu pierwszego roku działalności Genobeauty uśmiech nie schodzi Aleksandrze Somince z twarzy. Okazało się, że specyficzny profil gabinetu, dalece odbiegający od większości funkcjonujących na rynku, podbił serca klientek. Zwłaszcza tych, które z kosmetologii chcą korzystać świadomie. – Cieszę się, że rozumieją sens działań holistycznych i wartość edukacji, na którą od początku stawiam – mówi właścicielka Genobeauty. – Cieszę się z ich zaufania do mnie, do naszych metod pracy. Gabinet otworzyłam w trudnym okresie pandemicznym, ale nie przeszkodziło to naszemu rozwojowi, który cały czas trwa, bo nieustannie się szkolimy Jesteśmy niedużym, ale zgranym, sprawdzonym zespołem z ciekawymi pomysłami na przyszłość.