Imperiall L5 full 1 Kulinaria

Restauracja z widokiem na morze

Wisienką na torcie nazywają Restaurację Level5 jej właściciele. Powstała ona na dachu oddanego do użytkowania latem tego roku nowoczesnego budynku Imperiall Apart, wchodzącego w skład całorocznego kompleksu Imperiall Resort&MediSpa w Sianożętach. Całość tworzy imponujący obiekt z medycznym Spa, zapleczem sportowo-rekreacyjnym oraz kompleksową ofertą konferencyjną, skierowaną również do mieszkańców Koszalina, Kołobrzegu i okolic.

Level 5 to przeszklona przestrzeń z ogromnym tarasem. Zarówno z niego, jak i z samej restauracji można podziwiać rozpościerający się ponad koronami drzew błękit Bałtyku. To jeden z głównych wyróżników lokalu, ale niejedyny. Inne to przemyślany w każdym szczególe design nawiązujący do stylu skandynawskiego, wyjątkowy klimat wnętrza, oryginalna karta dań i operująca zaskakującymi zestawieniami smaków, znakomita kuchnia.

Imperiall Resort&MediSpa w Sianożętach powstał za sprawą wielu lat ciężkiej pracy państwa Joanny i Marcina Kozaków. Pan Marcin komentuje: – Brakowało nam restauracji klasy premium, gwarantującej widok na morze i stąd pomysł na Level 5. Od dawna mamy restaurację bufetową i lunch bar, ale bez atrakcji w postaci panoramy morza. W naszym zamyśle Level 5 miała być wisienką na torcie, jeśli chodzi o nasz apartamentowiec. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania.

Restauracja kieruje ofertę szeroko – zarówno do gości, którzy zatrzymali się w Imperiallu, turystów odpoczywających w Sianożętach i Ustroniu Morskim, ale również wszystkich innych osób: – Spodziewamy się, że ceniący dobrą kuchnię i poszukujący gastronomicznych nowości mieszkańcy Koszalina czy Kołobrzegu również docenią ofertę Level 5. Nie tylko w Sianożętach, Ustroniu Morskim i najbliższej okolicy nie ma lokalu o takich walorach widokowych, z taką jakością designu i przede wszystkim z propozycjami kulinarnymi na takim poziomie. Projekt w szczegółach rozrysowała pracownia z Krakowa, ale kluczowe pomysły są dziełem mojej żony, która dużo serca włożyła w stworzenie i urządzenie lokalu. Miała wszystko przemyślane od samego początku, tak więc wygląd i charakter restauracja zawdzięcza jej kreatywności.

Restauracja działa od kilku tygodni. Parę miesięcy wcześniej pojawił się w niej Artur Szlama, by objąć funkcję szefa kuchni i rozpocząć budowanie zespołu. Sam szlify zawodowe zdobywał m.in. w Wielkiej Brytanii i pod okiem szefów kuchni kliku znakomitych restauracji polskich. W środowisku kucharzy ma opinię człowieka gotującego z pasją, wymagającego szefa, ale jednocześnie stawiającego na pracę zespołową.

Od czego zaczął w Level 5? Tak o tym mówi: – Zawsze na początku pracy najważniejsze jest ustalenie z właścicielem lokalu podstawowych założeń: jakiej chcemy kuchni, co ma być jej wyróżnikiem, w jaki sposób nawiązujemy do miejsca, w którym lokal się znajduje? W  naszym przypadku lokalizacja ma duże znaczenie. Bałtyk przyciąga swoim klimatem, ale również skojarzeniami z kuchnią opartą na rybach, dlatego w karcie znalazło się dużo potraw rybnych i owoców morza. Tworzymy klimat nieco śródziemnomorski. Potrawy mają być sycące, ale lekkie, z subtelną grą smaków. Wystrój jest tak pomyślany, by każdy w tym wnętrzu czuł się dobrze. Taki sam charakter ma karta dań.

Artur Szlama mówi dalej: – Stawiamy na nietypowe połączenia smaków. Czasami zaskakujemy gości, którzy po posmakowaniu dania stwierdzają, że mają do czynienia z czymś bardzo oryginalnym, podanym w  ciekawy, nietypowy sposób. Nawet wtedy, kiedy mowa o pozycjach z pozoru dobrze znanych i obecnych w menu wielu restauracji.

Szef kuchni Level 5 gwarantuje, że goście nie zawiodą się na żadnym z dań, ale kilka poleca w sposób szczególny. Na pierwszy ogień klasyczna przystawka: tatar wołowy siekany, oczywiście z najlepszej z polędwicy (mięso pochodzi z Argentyny), z oliwą smakową, podgrzybkiem, musztardą Dijon, do tego żółtko. Całość podawana pod dymem z wiórków wystruganych z wnętra beczek po wiskey.

– To wytrąca dodatkowy smaczek – zapewnia pan Artur. – Poza tym w momencie serwowania ciekawie wygląda…

Alternatywą jest bardzo delikatny tatar z łososia, wybierany częściej przez panie niż panów (panowie gustują raczej w tatarze wołowym). Ryba pochodzi od lokalnych dostawców, oczywiście również jest ręcznie siekana. Towarzyszy jej guacamole, czyli pyszna pasta z dojrzałego awokado, soku z cytryny lub limonki oraz soli. Do tego miód, kapary, chili, ogórek kompresowany, pieczywo. Przystawka podawana jest tak, by tatar i guacamole tworzyły warstwy. Sięgając widelcem po kęs, powodujemy, że zawsze znajdzie się na nim i ryba, i pasta (oczywiście wraz z dodatkami), przez co smak dania od początku do końca odbieramy jako taki sam.

Kolejna rekomendacja: zupa rybna na żubrówce, przyrządzana na bulionie rybnym. W składzie znajdujemy sandacza i jesiotra. Do tego pomidory concase (obrane ze skórki, pokrojone na nierówne części), glony wakame, oliwa szczypiorkowa. Szef kuchni Level5 komentuje: – Goście cenią tę zupę. Wracając kolejnego dnia, ponownie ją zamawiają. Kawałki ryby są przygotowane w taki sposób, że się nie rozpadają, bo są delikatnie podsmażone na maśle klarowanym z dodatkiem przypraw i zachowują formę kosteczek. Gość otrzymuje talerz z kawałkami ryby w towarzystwie glonów, a kelner samą gorąca zupę wylewa do talerza z dzbanuszka. Gość wie, co je – ryba jest wysokiej jakości.

A co na danie główne? Artur Szlama odpowiada: – Polecam pierś z kaczki. Kaczka jest wcześniej gotowana metodą sous vide, a najważniejszym czynnikiem obróbki jest niewysoka temperatura, która powinna w całym procesie utrzymywać się na stałym poziomie. Gotowanie metodą sous vide trwa długo, ale zachowuje soczystość i aromat mięsa, dodatkowo wzbogacając go o zapach przypraw. Po ugotowaniu mięsa najlepiej nadać potrawie ostateczny szlif, umieszczając je na rozgrzanej patelni lub grillu, aby zyskało kolor i dodatkowy smak. Kaczka jest apetycznie soczysta. Zioła, jeżyna i sos demi glas dodają jej dodatkowego smakowego wyrazu.

W karcie Level 5 wśród potraw rybnych na pozycji pierwszej znajdujemy jesiotra z solirodem. Soliród to roślina o mięsistych pędach, podobna do skrzypu. Występuje na błotnistych wybrzeżach i plażach. Duże jej skupiska znajdują się w Wielkiej Brytanii i we Francji. Tam też pojawia się w lokalnych potrawach, głównie rybnych. Skąd obecność solirodu w daniu serwowanym w Sianożętach? Artur Szlama z uśmiechem wyjaśnia, że to „pamiątka” z doświadczeń zdobytych podczas pracy na Wyspach: – Soliród ma słonawy posmak, przez co znakomicie komponuje się z rybą. Serwujemy ją z pokruszonymi ziemniakami, selerem naciowym, pomidorami concase z użyciem sosu buerre blanc, czyli białego sosu maślanego, który jest wynalazkiem Bretończyków.

Trzymając w ręku menu Level 5, zwracamy uwagę na makaron stir-fry, czyli rzadkie w tej postaci nawiązanie do kuchni chińskiej. Mieszaj i smaż – w tłumaczeniu nazwy zawiera się właściwie cała idea techniki stir-fry. To prosty sposób na atrakcyjne, smaczne i zdrowe danie, które przygotowuje się błyskawicznie i łatwo dostosowuje do sezonu. W wersji proponowanej obecnie przez Artura Szlamę znajdujemy: noodle, wołowinę, cebulę, marchewkę, paprykę, kukurydzę, groszek cukrowy doprawione sosem sojowym, sezamem i chilli.

Kiedy już zjemy i czujemy sytość, pojawia się ochota na coś słodkiego. Jaki deser poleca szef kuchni? Odpowiada bez namysłu: – Przede wszystkim sernik nowojorski, przez nas robiony, soczysty, niezbyt słodki. Jest naszą dumą. Jeśli ktoś sernika nie lubi, choć to mało prawdopodobne, może zamówić tarte tanin z gruszką, lodowy parfait z orzechami włoskimi albo czekoladowy fondant z malinami i pudrem z orzechów. Nikt się nie zawiedzie – mówi z pewnością w głosie pan Artur.

Jak podkreśla, karta nie jest długa i taka pozostanie, bo gwarantuje to, że wszystkie potrawy są rzeczywiście przyrządzane na poczekaniu a nie odgrzewane albo zestawiane z półproduktów. Nie znaczy to, że nie będzie ewoluowała: – Chcemy się wyróżniać. Chcemy, by o nas mówiono. Zespół zaś chce się uczyć i uczestniczyć w tworzeniu oferty. Załoga w lokalu musi być jak palce jednej ręki, cytując Olgierda z „Czterech pancernych”. Mamy w tej chwili komfort, bo to okres po sezonie. Możemy spokojnie się przygotowywać na czas większego obciążenia. Praca w restauracji to swoisty rollercoaster, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie dzień. Czy na przykład nie pojawi się dwukrotnie więcej gości niż zwykle i trzeba sobie z tą sytuacją poradzić. Dlatego sprawność całego zespołu ma tu ogromne znaczenie.

Szczegóły dotyczące restauracji poznać można śledząc media społecznościowe Imperiall Resort&MediSpa. Z nich również można będzie dowiedzieć się, kiedy rozpocznie się cykl weekendów tematycznych, podczas których restauracja oprócz zasadniczego, zaproponuje również menu specjalne.

svg%3E Kulinaria

Marcin Kozak, prezes zarządu Imperiall Resort&MediSpa, mówi: – Imperiall Apart to czterogwiazdkowy aparthotel, integralna część naszego kompleksu, połączona z nim infrastrukturą. To nowa jakość technologiczna i pod względem komfortu. Do jego wzniesienia użyte zostały najlepsze materiały, w tym specjalny system marki Knauf, gwarantujący doskonałe warunki akustyczne, czyli maksymalne wyciszenie pokoi. Obiekt jest mikrobiologiczne bezpieczny dzięki zastosowaniu systemów sanityzacji powietrza, w pełni klimatyzowany, zautomatyzowany (można z niego korzystać bez kontaktu z recepcją). Oferuje aż pięć stanowisk do ładowania baterii pojazdów elektrycznych, co doceniają goście korzystający z takich aut. Jego powstanie pozwoliło nam otworzyć się na grupę klientów najbardziej wymagających. Widzimy już żywy, pozytywny odzew ze strony klientów biznesowych. Możemy obecnie organizować wszelkiego typu konferencje i spotkania biznesowe, bo mamy odpowiednią liczbę miejsc noclegowych w oczekiwanym przez ten segment gości standardzie. Otworzyły się przed nami nowe możliwości. Nie będzie nieskromnością stwierdzenie, że swoją inwestycją wynosimy Sianożęty na inny poziom, zmieniamy ich wizerunek. Jesteśmy pierwsi, ale w nasze ślady idą kolejni inwestorzy, co powoduje, że miejscowość przestaje się kojarzyć z przeciętnymi warunkami odpoczynku, a zaczyna kojarzyć się ze standardem premium. Inaczej mówiąc, Sianożęty przestają być postrzegane jako uboższy sąsiad Kołobrzegu czy Ustronia Morskiego, a my wyznaczamy nowy kierunek.