Najmro 1 Kultura

Nasza rekomendacja: Najmro. Kocha, kradnie, szanuje

Brylantyna aż kapie z grzywek

Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z opowieścią daleką od realizmu, co widoczne jest w komiksowej konstrukcji fabuły i bogatym arsenale pastiszowych środków technicznych. Mimo to postać tytułowa istniała naprawdę, a nawet była jedną z najatrakcyjniejszych medialnie legend PRL. Ktoś na podobieństwo Janosika, tyle że epokę później i z odmiennym systemem wartości. Król gór kradł, żeby hojnie rozdawać innym, a Najmro, czyli Zdzisław Najmrodzki (1954-1995), zabierał, żeby błyszczeć i uchodzić za duszę towarzystwa. Z punktu widzenia poszkodowanych, na to samo wychodziło, z perspektywy samego Najmro – odbierał to, co jak mniemał i tak mu się należało.

Historia z pozoru banalna, ale w okresie gierkowskiej szarzyzny i panowania MO i SB, wszystko wydawało się bez właściwości, na przykład przemoc systemowa i publiczna służba polityczna, które w filmie Mateusza Rakowicza pokazane są z przypisaną konwencji ironią i przesadą. Zdzisław Najmrodzki dla skołowanej propagandą ustrojową opinii publicznej był postacią pozytywną, kiedy uczestniczył w spektakularnych ucieczkach z zakładów karnych i sal sądowych, a na wskroś negatywną, gdy podrabiał dowody, rozbijał się zachodnimi autami i kradł prywatne depozyty z państwowych instytucji.

Co jednak najważniejsze, Najmro był przestępcą przełomu. Rozpoczął karierę kryminalną w PRL, a zakończył po transformacji, gdy nawet jego najwierniejszy wspólnik zdjął sweter i mokasyny, ogolił głowę i nauczył się strzelać do biegnącego celu. O tym wszystkim, ujmując rzecz w skrócie, jest ten film – sympatyczna komedia zainspirowana czynami „króla złodziei” i „mistrza ucieczek”, który niemal 30 razy wymykał się pościgom, kompromitując milicję, służbę bezpieczeństwa i służbę więzienną.

Nic więc dziwnego, że po odsiedzeniu wyroku sięgającego mroków komuny, na początku lat 90., Zdzisław Najmrodzki został ułaskawiony przez prezydenta Lecha Wałęsę. Powód? Jak w uzasadnieniu podał Lech Falandysz, prezydencki ekspert od trudnych interpretacji prawa, skuteczność resocjalizacji. W 1995 r. ze sfałszowanym dowodem w kieszeni legendarny przestępca, który szczycił się ksywą „Szaszłyk”, zginął w tragicznym wypadku drogowym. Periodyki żyjące z kronik kryminalnych podtrzymywały alternatywną wersję zdarzeń – Najmrodzki upozorował własną śmierć i rozpłynął się w powietrzu.

Mateusz Rakowicz nie rozstrzyga żadnej z kwestii związanych z życiem i działalnością Najmro, ponieważ jego film spełnia inne zadanie – to sprawnie zrealizowane gatunkowe kino akcji, rozrywkowe, świetnie zagrane przez drużynę znanych aktorów, którzy bawią się zadaniami i relacjami. W rezultacie tych starań widz trafia w realistycznie odtworzony, za pomocą green screenów i postprodukcji, świat sprzed transformacji, w którym wiruje kula disco, milicjanci parkują tak, żeby wysiadając trafić na ścianę, a brylantyna kapie z grzywek. Nie szkodzi, film ogląda się znakomicie, zapominając o tym, jak było naprawdę.

Jako całość kompletną, połączenie fikcji z realiami, mogą „Najmro…” oglądać tylko widzowie, którzy tamte lata, w gruncie rzeczy brutalne, surowe i surrealistyczne, pamiętają. Dla mnie, wtedy nastolatka, wyczyny Zdzisława Najmrodzkiego niezbyt rozsądnie, ponieważ ze szczegółami, nagłaśniane przez TVP, były tym, czym są dla dzisiejszych widzów filmu – iluzją. Pamiętam, że zastanawiałem się, kim jest człowiek, który ucieka z więzienia. Spod muszek karabinów, bo wtedy wierzyłem jeszcze w powagę sądu. Bohaterem – odpowiadałem sobie. Konwencja bajki jako historii nierzeczywistej i historii PRL za sprawą „Najmro…” nagle nabiera cech wspólnych. Niepokojąco wspólnych.

„Najmro…” to film, w którym warto poszukać czegoś dla siebie, a każdy znajdzie w nim coś innego (np. kapitalną muzykę Andrzeja Smolika, sarkazm Roberta Więckiewicza). Film miał premierę przed tegorocznym Festiwalem Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, dzięki czemu uniknął, nieco krzywdzącej dla innych tytułów, etykiety, która brzmi „pierwszy pokaz dla szerszej publiczności”. Ilekroć bowiem to słyszę wiem, że odbiór obrazu w Gdyni, gdzie na widowni zasiadają ludzie z branży, filmowcy dziennikarze, organizatorzy festiwali, nie będzie równoznaczny z tym, jak ten sam film odbierze statystyczny widz kinowy. Jednak fama pójdzie. Najczęściej krytyczna.

Najmro… na szczęście premierę miał w połowie września tego roku, kilka dni przed Gdynią i nad morze przyjechał z obiecującymi liczbami otwarcia. Wyjechał natomiast z nagrodą indywidualną dla Marty Ostrowicz za kostiumy i dobrą oceną recenzentów, którym chciało się wstać na poranny seans prasowy.

Najmro. Kocha, kradnie, szanuje, reż. Mateusz Rakowicz, w rolach głównych: Dawid Ogrodnik, Robert Więckiewicz, Jakub Gierszał. Data premiery: 17 września 2021 r.