MOJE WSPANIALE ZYCIE 05 fot. Michal Klusek Kultura

Nasza rekomendacja: Moje wspaniałe życie

Kobieta nad przepaścią

W najnowszym filmie Łukasza Grzegorzka każde tytułowe słowo ma sarkastyczne znaczenie. Choć bohaterka robi wszystko, żeby życie było wspaniałe, nie jest ono jej, a właściwie trudno powiedzieć, czy w ogóle jest życiem, czy raczej „dniem za dniem”. Na szczęście „Moje wspaniałe życie” to komediodramat, którego ramy doskonale równoważą temat i lekkość opowiadania. Momentami naprawdę śmiesznym.

W pierwszej scenie Joanna siada w otwartym oknie i cieszy się pięknym porankiem. Przez chwilę. Potem rzeczywistość rozpędza się jak Pendolino i rusza w codzienną trasę, w której jest ona matką, córką, babcią, teściową, nauczycielką, żoną. Jej życie polega na odgrywaniu tych ról, zgodnie z oczekiwaniami otoczenia: męża i dyrektora szkoły, w której pracuje, chorującej na Alzheimera matki, synów, z których jeden jest ekscentrycznym odludkiem, a drugi fajtłapą oraz bezczelnej synowej.

Joanna, choć jest filarem domu i punktem odniesienia wszystkich rodzinnych spraw, jest w nim transparentna. Zauważalna dopiero, gdy nie zaspokoi potrzeb i roszczeń albo zechce przestawić niewygodny mebel. Ironiczne komentarze budzą wygłaszane przez nią – o zgrozo na głos – refleksje i fizyczne objawy nerwicy brane za wymysły hipochondryczki.

Sobą bywa tylko w odziedziczonym po rodzicach mieszkaniu. Tam jest Jo: seksowną, wesołą, wciąż młodą i witalną dziewczyną, która tańczy nago, pali skręty i spotyka z bardziej prostolinijnym niż przystojnym kolegą z pracy. W ciasnym pokoju z siermiężną meblościanką ma więcej przestrzeni niż w swoim dużym domu, ale i ona straci walory bezpieczeństwa, kiedy z torów wysadzi Jo list szantażysty.

„Moje wspaniałe życie” nie jest, jak można by pomyśleć, elegią o uciemiężonej matce-Polce ani manifestem feministycznym. Raczej krzywym zwierciadłem, w którym przejrzy się mnóstwo współczesnych kobiet, opowieścią o ich uwikłaniu w codzienność i upychaniu siebie po kątach. W postaci Joanny odnajdą się czterdziesto- (i więcej) latki, dla których życiowe doświadczenie nie idzie w parze ze spełnieniem, a ilość często dobrowolnie branych na barki obowiązków, uniemożliwia uwolnienie całego potencjału dojrzałości. Podwójne życie, jakie prowadzi bohaterka, to nie wyraz jej nieuczciwości i wyrachowania, ale próba znalezienia w rzeczywistości obszaru, w któremu nie musi nikogo udawać, i dzięki któremu może nie zwariować.

Nie udałoby się tej historii opowiedzieć bez Agaty Buzek, zresztą Łukasz Grzegorzek podkreśla, że główną rolę pisał konkretnie dla niej. Trudno znaleźć w polskim kinie aktorkę, która tak elegancko łączyłaby siłę i kruchość, dystans i luz, subtelność i wyrazistość – słowem kontrasty. Trudno też wskazać rolę, w której Agata Buzek mogła wcześniej tę wszechstronność pokazać. Reżyser mówi, że nadała papierowej Joannie godność i coś w tym jest. To wybitna rola, bezbłędna, złożona, ale bardzo spójna. Warta wszelkich nagród.

Agacie Buzek partneruje jak zawsze świetny Jacek Braciak w roli sztywnego, pryncypialnego dyrektora szkoły i przezabawny Adam Woronowicz – nauczyciel higieny bydła, karmiciel gołębi. W drugim planie zobaczymy między innymi Małgorzatę Zajączkowską i młodych aktorów w całkiem niezłych rolach, a także – tu smaczek – Jaromira Nohavicę w epizodzie.

Obok aktorstwa atutem filmu są znakomite dialogi, choć samemu scenariuszowi można jednak wiele zarzucić. Bywa chaotyczny, gubi wątki, niektóre wydają się zbędne, a wątek quasi kryminalny, choć dla przebiegu fabuły i finalnej wymowy ma pierwszorzędne znaczenie, jest najsłabszym elementem całości. Wydźwięk finału można rozumieć różnie, ale trudno stwierdzić, czy to błąd czy założenie.

Relacje rodzinne są ulubionym tematem Łukasza Grzegorzka. Dotykał ich w poprzednich filmach: „Kamperze” i „Córce trenera”, pokazując na przykładzie różnych konfiguracji, jak skomplikowane bywają. W tym przypadku rysuje portret wielopokoleniowego, średnio zamożnego domu z prowincjonalnego (w sensie wielkości) miasteczka (w tej roli Nysa), dowodząc, że dysfunkcyjność rodzinnego stada nie zawsze ma źródło w patologii, często natomiast we wzajemnym lekceważeniu się przez jego członków.

Czasem trzeba trzęsienia ziemi, żeby ten stan zmienić.

Reżyseria: Łukasz Grzegorzek. Występują: Agata Buzek, Jacek Braciak, Adam Woronowicz; 2021. Czas trwania: 99 min. Premiera: 29 października 2021

svg%3E Kultura