Komuś niezorientowanemu nazwa firmy może się wydać nieco myląca, bo od dawna nie zajmuje się ona wyłącznie haftem. Owszem, od niego zaczynała i nadal oferuje takie usługi, choć już na nieporównanie wyższym poziomie technicznym niż 30 lat temu. Przez ponad trzy dekady działalności Haftkom stał się kreatywną agencją reklamową dostarczającą jakie tylko można sobie wyobrazić przedmioty służące reklamie i identyfikacji wizualnej. Niektóre sam kreuje, podobnie jak rozwiązania graficzne, służąc przy tym Klientom fachowym doradztwem marketingowym.
Ta kompletność ugruntowuje pozycję agencji nie tylko na lokalnym rynku.
Rodzinny biznes pod nazwą Haftkom zaczął się właściwie od przypadku. Mówi o tym otwarcie Ewa Sadowska, od której odważnego kroku firma wzięła początek (mąż wtedy już od 14 lat prowadził w Koszalinie prywatny warsztat samochodowy). Pani Ewa zdecydowała się bowiem na zakup pierwszej maszyny do haftu mechanicznego, jeszcze obsługiwanej ręcznie. Tak wspomina ten moment: – Trafiła się prawdziwa okazja. Urządzenie było używane, ale w dobrym stanie i w bardzo zachęcającej cenie. Zdecydowałam się na jego zakup, choć wtedy jeszcze nie za bardzo wiedziałam, jak wykorzystać je w szerszym zakresie. Jak się wkrótce okazało, był to strzał w dziesiątkę. W gospodarce zachodziły gwałtowne przemiany, rynek był wygłodniały wszystkiego, a reguły prowadzenia działalności gospodarczej proste. Panował pionierski duch, który dawał dużo radości.
Pierwszymi liczącymi się odbiorcami usług Haftkomu stały się zakłady szwalnicze. Duże państwowe szwalnie bankrutowały, w ich miejsce pojawiały się mniejsze, prywatne.
To one przejmowały zamówienia z Niemiec, Skandynawii i innych krajów zachodnich, produkowały również na rynek krajowy. Młoda firma pani Ewy była dla nich kooperantem wykonującym obszycia i aplikacje.
Ewa Sadowska mówi: – Bardzo dużo haftowaliśmy wtedy na rynki zagraniczne. Szwalnie dostarczały nam projekty w trakcie szycia, a my zajmowaliśmy się haftowaniem wykrojów odzieży. Był czas, kiedy pracowaliśmy przez całą dobę, na trzy zmiany. Liczba zamówień wymusiła zakup nowszej i wydajniejszej maszyny. I przyszła zmiana – współpracujące z nami szwalnie przeniosły się na wschód, głównie na Ukrainę, do Rumunii i Bułgarii, bo tam była tańsza siła robocza. Zostaliśmy zmuszeni do szukania nowego pomysłu na wykorzystanie urządzeń, w które zainwestowaliśmy niemałe pieniądze.
To wtedy Haftkom przestał być podwykonawcą. Stał się bezpośrednim dostawcą odzieży. Działo się to w czasie, kiedy gwałtownie wzrósł popyt na odzież oznaczoną marką. Hotele, restauracje, firmy produkcyjne zaczęły zamawiać koszulki i inne elementy strojów z naniesionymi logotypami albo napisami. Klientów przybywało, bo szybko zrozumieli, że bardziej opłaca się wyhaftować określone elementy, niż co rusz zamawiać mniej trwałe nadruki.
Nadal sprzedajemy dużo odzieży i tekstyliów na użytek obiektów hotelarskich oraz gastronomicznych – relacjonuje Ewa Sadowska. – Hotele zamawiają w dużej ilości ręczniki, pościel, obrusy, pamiątki z logotypami.
Pani Ewa wraca myślami do sytuacji sprzed kilkunastu lat, kiedy stanęła przed poważnym dylematem: – Widziałam, że zamówienia na usługi hafciarskie rosną. Ale jednocześnie miałam świadomość, że hafciarnia to za mało i że przyszedł czas na duży krok do przodu, bo coraz częściej Klienci pytali o rozmaite przedmioty i usługi, których nie mieliśmy w ofercie.
W tym czasie córka, Karolina Sadowska, kończyła studia w Warszawie i planowała wraz z mężem wyjazd na stałe za granicę. Pani Ewa wspomina: – Wiedziałam, że dalej sama firmy nie poprowadzę. W dotychczasowym zakresie produkcji mogłam się oprzeć na pracownikach. Jednak żeby zrobić coś więcej, rozwinąć się, potrzebowałam mocnego wsparcia. Postawiłam sprawę otwarcie: albo je dostanę, albo będę musiała zamknąć firmę.
Pani Karolina doskonale pamięta ten moment i dylemat, co robić dalej: – Z jednej strony mieliśmy z mężem swoje plany, z drugiej żal było dorobku mamy. Tym bardziej, że od dawna obserwowałam jej ciężką pracę, a sama hafciarnia to miejsce, w którym już od dziecka spędzałam dużo czasu, pracowałam w niej w każde wakacje, pomagając mamie. Ostatecznie, wraz z mężem, który jest informatykiem, podjęliśmy decyzję o przyjeździe do Koszalina.
Tym sposobem w czerwcu 2008 roku w Haftkomie pojawiła się na stałe pani Karolina, która ostatecznie przejęła obowiązki pani Ewy. Można powiedzieć, że role się odwróciły: córka zarządza, a mama pomaga, bo wciąż jest osobą pełną pomysłów, energii i bardzo aktywną.
Karolina Sadowska mówi: – Przez te 13 lat, kiedy jestem już na stałe w Haftkomie, nasza oferta bardzo się poszerzyła. Zostaliśmy dystrybutorem wielu wiodących marek odzieży promocyjnej i agencją reklamową jednocześnie. Dostarczamy produkty znakowane każdą dostępną metodą. Lista odbiorców stale się przy tym poszerza.
Są wśród nich liczne samorządy i urzędy, dla których robimy czasami rzeczy wyjątkowe, jak na przykład ostatnio w pełni spersonalizowany namiot reklamowy dla gminy Kłos. Samorządy lokalne organizują bardzo dużo imprez, dbają o swoje otoczenie, a jednocześnie chcą się odróżniać.
Karolina Sadowska relacjonuje: – Wielu Klientów to nasi stali odbiorcy, którzy powracają z zamówieniami systematycznie. Ale zdarzają się również tacy, którzy dopiero startują w biznesie albo nie dysponują jeszcze własnym, profesjonalnym logotypem. W takich sytuacjach pomagamy im, projektując niepowtarzalne logo i tu możemy wykazać się kreatywnością. Jest więcej pracy, ale i ogromna satysfakcja, kiedy widzimy, że Klienci doceniają nasze starania. Wspomniane 13 ostatnich lat przyniosło również wzbogacenie sposobów znakowania odzieży i tekstyliów. To już nie tylko haft, ale wszelkiego rodzaju nadruki wykonywane nowoczesnymi metodami, dającymi trwały i estetyczny efekt. Poza tym w naszej ofercie Klienci znajdą szeroką ofertę produktów przydatnych w reklamie i promocji. Trudno je zliczyć. Mając dobre relacje z ich producentami, możemy na życzenie Klientów dostarczyć właściwie wszystko, o czym zamarzą. Szybko, profesjonalnie, w dobrej cenie.
Co ostatnio szczególnie przyciąga uwagę zamawiających? Karolina Sadowska mówi: – Na fali są gadżety ekologiczne, techniczne, a o tej porze roku – kalendarze. Gadżety ekologiczne to produkty wytwarzane często z naturalnych surowców albo materiałów pochodzących z recyklingu. Papierowe długopisy, ołówki, korkowe notesy, płócienne albo papierowe torby… Gadżety techniczne mają charakter użytkowy. Są to sprytnie obmyślone, małe narzędzia, które można nosić z sobą, a które przydają się w rozmaitych sytuacjach.
Jakie zlecenia właścicielka uznaje za szczególne? Karolina Sadowska odpowiada: – Sukcesem było obsłużenie Urzędu Miejskiego z okazji 750-lecia Koszalina. Systematycznie obsługujemy Międzynarodowe Zloty Morsów w Mielnie. Podobnie jest z dorocznymi zlotami motocyklowymi w Polanowie. Naszymi Klientami są Archiwum Państwowe, Bałtycki Teatr Dramatyczny czy koszalińskie Muzeum. Trudno zliczyć… Sponsoring BTD przyniósł nam nawet nagrodę prezydenta miasta dla mecenasów kultury. Ponieważ systematycznie bierzemy udział w branżowych targach, rozmaite gadżety i materiały zamawiają u nas również agencje i firmy z całej Polski oraz z zagranicy.
A jak na działalność firmy wpłynęła pandemia? – Oczywiście odbiła się ona negatywnie na obrotach – mówi pani Karolina. – Z drugiej strony zauważyłam, że firmy zaczęły szukać dostawców bardziej lokalnie. Chodzi o wspieranie się nawzajem, ale również o pewność wysokiej jakości. Nas nikt nie musi weryfikować, bo jesteśmy tutaj od długich lat, doskonale znani z rzetelności, szerokiej oferty, elastyczności we współpracy. Klienci to doceniają. Należymy do Północnej Izby Gospodarczej, a ja aktywnie działam w Klubie Kobiet PIG. Wiele Klientek mam właśnie z tego kręgu. Wolą kupować u nas niż przez internet. To wyraźna i utrwalająca się tendencja.
Haftkom znany jest również z zaangażowania społecznego. Systematycznie wspomaga rozmaite inicjatywy charytatywne. – Na przykład ostatnio wykonaliśmy zupełnie za darmo odzież dla wolontariuszy jednego ze schronisk dla zwierząt.
Haftkom wspiera także inicjatywę „Szczyt za szczytem”, czyli grupę ludzi biegających po górach, których w Polsce wciąż przybywa. Ich stroje zostały oznakowane bezpłatnie w Koszalinie. – Uwielbiam góry, to jest moja odskocznia. Tam odpoczywam, tam mogę wiele rzeczy przemyśleć. Góry budzą respekt, wyciszają. Dochodzę do wniosku, że każdy szczyt jest do zdobycia, ale trzeba czasem się bardziej namęczyć. Przekładam tę refleksję na pracę. Wszystko można zrobić, ale czasem trzeba włożyć więcej wysiłku. Członkowie inicjatywy „Szczyt za szczytem” przyjadą do Koszalina w styczniu 2022 roku i będziemy wspólnie z nimi zdobywać w biegu Górę Chełmską szlakiem Pętli Tatrzańskiej. W Koszalinie, gdzie mieszka wielu entuzjastów biegania, na pewno znajdzie się grupa osób zainteresowanych takim wydarzeniem.
Karolina Sadowska podsumowuje: – Nasza firma istnieje na rynku bardzo długo. Rozwija się, ale pozostaje firmą rodzinną. Stawiamy na kreatywność. Każdy, kto zechce się u nas zaopatrywać, może być pewny, że znajdzie zrozumienie, pomoc i indywidualne podejście. Zawsze tak było i będzie. Zapewniamy kompleksową obsługę i doradztwo. Sama najbardziej w pracy lubię te momenty, kiedy Klienci stwierdzają, że poszukiwali właśnie tego, co im zaproponowałam. Klient dobrze obsłużony, zadowolony, wróci, a jednocześnie będzie nas polecał innym. Najskuteczniejsza forma reklamy to reklama szeptana, bo wszyscy ufamy tym, których znamy.